one
9 stycznia 2014
Zima w całej historii ludzkości nie należała do najprzyjemniejszych zjawisk. Intensywne przygotowania do tej pory roku miały uchronić przed nieprzewidzianymi zdarzeniami, a jedyną myślą w głowach ludzi było hasło przetrwać. Tym razem takowym była nawałnica; krople deszczu odbijały się o chodnik, roznosząc głuchy dźwięk po całej długości ulicy. Ulewa zalewała Seul już kolejny dzień, mieszkańcy zaczęli uważać to za pewien rodzaj kataklizmu. Woda przeszkadzała w wielu czynnościach, najczęściej nocnych wyjść do klubów, które były jedną z najpopularniejszych form rozrywki w tym mieście.
Młodego Koreańczyk kończył w tym dniu 22 lata. Woda chlapała na boki, gdy zamaszystym krokiem przemierzał kolejne ulice. Miał plan na tę noc. Chciał sam sobie zrobić prezent.
Otworzył szklane drzwi Room 15, a następnie udał się do jednej z większych sal, idąc długim, ciemnym korytarzem, czasem odbijając się o pary, które pożytkowały czas w inny sposób niż próbowanie kolejnych drinków bądź ocieranie się o obcych, spoconych ludzi w rytm muzyki na zalanym alkoholem parkiecie.
Był to jeden z najpopularniejszych, najdroższych i najbardziej nieokrzesanych klubów w stolicy. Każdy Koreańczyk chociaż raz słyszał o Room 15; o osobach, które mieszały tu Whiskey i Chateau Cheval Blanc, sprzedawały nielegalnie narkotyki i broń, ale też o osobach, które po przyjściu tu, nie wracały do domów. Właśnie z tego względu był najbardziej popularny. Wiele razy rozpoczynano policyjne śledztwo, jednak za każdym razem kończyło się w tym samym miejscu- barierki przy schodach na piętrze. To tam kończyły się ślady, jakie mogły pozostawić ofiary. Najbardziej zastanawiającym elementem, na którym skupiały się jednostki był fakt, że owe barierki były w samym centrum budynku. Żadne ślady nie prowadziły do drzwi wyjściowych. Czy ofiara razem ze sprawcą rozpływała się w powietrzu? Czy zabijał je na miejscu i chował? Jak w takim razie mógł pozbywać się ciał?
-Obrzydliwe- mruknął Min Yoongi, mijając kolejną parę, która bez pohamowań okazywała sobie zainteresowanie. W końcu znalazł się obok długiego baru podświetlonego ciemnoczerwonym światłem. Szklane półki zapełnione najróżniejszym rodzajem alkoholi, ułożonych kolorystycznie i kategorycznie. Idealny porządek sprawił, że mężczyzna uniósł kącik ust. Uwielbiał gdy wszystko było ułożone i dokładnie na swoim miejscu.
-Co podać?- zapytał średniego wzrostu barman o nienaturalnie ciemnych oczach, w których odbijały się liczne światła wysyłane z reflektorów na parkiet. Jego klient szybko zlustrował go wzrokiem. Blizna na serdecznym palcu lewej dłoni. Idealnie prosty nos. Pasek spodni dopięty na ostatnią dziurkę. Widać, że był przykładnym pracownikiem, który nie nadawał się do tak brudnego miejsca.
-Mojito proszę- rzucił obojętnym, jednak dość życzliwym tonem. Wiedział, że w większości przypadków oschłe osoby spotykają się z niepochlebnym wzrokiem innych, a w tych okolicznościach chciał tego uniknąć. Barman kiwnął głową na jego słowa i szybko zaczął realizować zamówienie.
Yoongi użył całej swojej siły w nogach, aby odwrócić się na krześle obrotowym w stronę sali. Rozległa, wypełniona światłem z zdecydowanie zbyt dużą ilością szklanych elementów. Dominowała tu czerń, która prawdopodobnie miała być skupiskiem prestiżu, jednak zgromadzenie ludzi skutecznie odwracało od tego uwagę.
Zobaczył ją. Szczupła, wysoka blondynka z długimi, zgrabnymi nogami. Na ustach miała odcień Russian Red, który podkreślał jej śnieżnobiały uśmiech widoczny już z daleka. To jest ona, pomyślał.
Chwycił swój drink i musnął słomką swoje usta, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Była sama, dlatego była łatwym celem.
Po jej plecach przeszły dreszcze. Czuła na nich czyjś wzrok, ale nie chciała się odwracać; uwielbiała być adorowana i obserwowana, dlatego jej 18 letnie życie było pełne przygód. Zarzuciła włosami na łopatki, a następnie odwróciła się w stronę baru. Szukała wzrokiem pary oczu, które ją świdrowały.
Dostrzegła jasnowłosego mężczyznę, który otaczał długimi palcami naczynie wypełnione alkoholem. Jego postawa i mimika nie utraciły pewności siebie, mimo złapania kontaktu wzrokowego. Młoda dziewczyna przez moment miała wrażenie, że on tak naprawdę nie istnieje, przecież nawet nie mrugał. W delikatnym świetle wyglądał jak posąg; dlatego ją zaintrygował. W głowie zaczął układać się jej plan mający na celu skupienie większej uwagi tajemniczej postaci.
Wysokie szpilki stukały o parkiet, odbijając o swoją nabłyszczaną powierzchnię kolorowe światła, tworząc wyjątkową wiązankę. Kroki były wypełnione pewnością siebie, która skutecznie mogłaby odstraszyć każdego próbującego to negować.
Na krześle obok spoczął ciężar, co zwróciło uwagę młodego mężczyzny. Uniósł kącik ust i odłożył naczynie na blat. Wiedział, że nie musi wkładać większego wysiłku w tę relację, bo sama rozwinie się do stopnia, którego potrzebuje.
-Widzę, że na mnie patrzysz- dziewczyna przetarła szczyt jego szklanki, uśmiechając się.
-W takim razie skoro to zauważyłaś, też musiałaś na mnie patrzeć- odwrócił w jej kierunku swoje spojrzenie. Głęboki błękit jego oczu zmroził ją do kości. Było w nich coś niepokojącego, miała wrażenie że przeszywają każdy skrawek jej duszy, powoli dobierając się do mózgu i rozkładając go na części. Tak jakby trucizna, którą spuszczał w jej organizm, paraliżuje tkanki, ale nie pozwalają odwracać od siebie spojrzenia. Zakuł ją w niewidzialną smycz, mogła już jeść mu z ręki.
-To prawda- zaśmiała się- co tak bardzo cię we mnie zainteresowało, co?
-Cóż- zlustrował ją wzrokiem, ponownie wracając do oczu- sama znasz na to odpowiedź- uśmiechnął się i wziął łyk napoju. Dziewczyna uniosła pewnie kąciki ust.
-To ta czerwona szminka- zarzuciła włosami, a w powietrzu rozniósł się zapach Mademoiselle. Wszystko było na dobrej drodze- jak masz na imię? Bo wyglądasz na kogoś oryginalnego.
-Nie bardziej niż ty- zaśmiał się melodyjnie, a następnie ruchem dłoni przywołał barmana- czego chcesz się napić?
-Nie powinnam brać niczego od osób, których nie znam- również się zaśmiała.
-Sądzę, że Mai Tai będzie odpowiedni dla kogoś tak niespotykanego jak ty.
Dziewczyna była pod wrażeniem, jednak delikatny strach, owijający jej myśli, nie dawał jej spokoju. Był zbyt miły czy po prostu nie widział sensu w tworzeniu nieprzyjemnej atmosfery? Na blacie wylądowało naczynie z żółtawym napojem w środku. Był dopracowany i wręcz idealny.
-Zupełnie mnie nie znasz, a jeszcze stawiasz mi drinki?- zapytała, podnosząc zaintrygowane spojrzenie znad szklanki. Uwielbiała tajemniczość, a nieznajomy mężczyzna był jej definicją.
-Potraktuj to jako zaproszenie- odpowiedział zagadkowo.
-Zaproszenie gdzie?- na te słowa mężczyzna jedynie się uśmiechnął i wstał. Mienił się w świetle reflektorów, powoli oddalając się od baru.
Dziewczyna dopiero po chwili zaczęła go gonić. Jej kroki nie były tak szybkie jak jego. Jasnowłosy nawet się nie odwrócił w ciągu całej drogi. Zrobił to dopiero przy schodach, kiedy to kobieta go zatrzymała.
-Gdzie mnie zapraszasz?- to były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała tego wieczoru.
12 stycznia 2014
Do okna mieszkania Min Yoongiego przykleiła się ulotka z podobizną młodej dziewczyny. Nad zdjęciem widniało ogromne hasło ZAGINĘŁA.
Uśmiechnął się delikatnie, biorąc łyk kawy.
-Zaginęłaś- powiedział cicho, odwracając się.
***
Nowiutkie opowiadanie w klimacie, który osobiście uwielbiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro