Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36: Melissa

Przełknęłam ślinę, czując bijące w piersi z całych sił serce. Nie wiedziałam, jak do tego podejść. Jak zacząć? Co w ogóle powiedzieć? Powinnam mu opowiedzieć, co się stało? Czy może jednak ominąć cały ciąg przyczynowo skutkowy i po prostu mu powiedzieć, że go dalej kochałam? Nie, nie zrozumie, jeśli na wejściu rzucę mu się w ramiona jak jakaś wariatka. Raczej powinnam o wszystkim wspomnieć, tylko co wpierw?

Złapałam głęboki wdech, weszłam po schodach na ganek, po czym stanęłam przed drzwiami. Była dwudziesta, nie mogłam jak gdyby nigdy nic mu wparować do domu. Zwłaszcza że w domu mogli znajdować się pozostali i jego ojciec. Uderzyłam się w czoło. Powinnam do niego wcześniej zadzwonić. Wtedy mogłabym go poprosić, żebyśmy się gdzieś spotkali bez żadnych świadków. Może jednak będzie lepiej poczekać do jutra?

Pokręciłam głową, starając się wyrzucić te myśli.

Nie, Melissa!

Już postanowiłam. Chciałam być z Jeremym. Kochałam go i przez dziesięć lat to uczucie nijak nie zelżało. Całą drogę tutaj jeszcze bardziej się nakręcałam, a serce niemal próbowało wyskoczyć z piersi, bo przypomniało sobie, jak bić właśnie dla Jeremiego. Odetchnęłam szybko, po czym uniosłam dłoń i szybko zapukałam. Kolejno odeszłam nieco do krawędzi schodów. Spojrzałam na całe zbiorowisko. Światła paliły się wszędzie, tylko nie u tu. Jedynym wyjątkiem była lampka nad wejściem.

Co powiedzieć? Przyjechałam tu wieczorem, nie mając żadnego planu. Nie miałam nawet potwierdzenia, że on, chociażby, znajdował się w domu. Uniosłam wzrok, a widząc brak samochodu Bernona seniora i drugiego, bardziej rodzinnego, który miałam szansę widzieć kilkukrotnie podczas pracy nad sprawą, naszła mnie nagła niepewność. Rozwiał ją jednak dźwięk otwieranych zamków w drzwiach. Momentalnie każdy mięsień w ciele się spiął, gdy zawiasy wydały z siebie ciche skrzypnięcie.

Wiatr się delikatnie wzmocnił. Włosy poruszyły się razem z nim. Tak samo materiał luźniejszej koszuli, którą wcześniej wyjęłam ze spodni, bo w końcu mogłam wyluzować.

— Mel?

Po kręgosłupie przebiegł nagły dreszcz, gdy usłyszałam głos Jeremiego. Ten głęboki, niski i ciepły dźwięk, w którym wybrzmiewała lekka chrypka za każdym razem, gdy wypowiadał moje imię. Stres nagle podskoczył, a chcąc go jakoś obniżyć, włożyłam ręce do kieszeni kurtki i zacisnęłam pięści, wbijając sobie dłuższe paznokcie w kształcie migdałów w skórę, niemal naruszając jej ciągłość. Złapałam głęboki wdech, próbując się uspokoić i zebrać myśli.

Spokojnie, Melissa, dasz sobie radę. Zacznij po prostu od początku...

Już miałam uchylić wargi, by coś powiedzieć, ale Jeremy mnie zagłuszył.

— Wiesz, że o tej godzinie na zewnątrz jest niebezpiecznie — powiedział spanikowany. — Po zachodzie pojawiają się demony. Co ty tu...?

— Zerwałam z Charliem — weszłam mu w zdanie.

Momentalnie zamilkł. Prawdopodobnie stał w szoku, ale wiedziałam, że jeżeli bym się teraz do niego odwróciła, cała odwaga natychmiast by opadła. Przełknęłam ślinę, próbując zwilżyć wysuszone na wiór gardło.

— Miałeś rację — zaczęłam. — Nie byłam szczęśliwa. Wmawiałam to sobie, bo byłam samotna. — Uśmiechnęłam się lekko. — Brakowało mi mojego cienia, który zawsze przy mnie był, gdy go potrzebowałam.

Nie odzywał się. Czułam, że znajdował się za mną, a jednak się stresowałam. Odetchnęłam głęboko. Ponownie połknęłam flegmę, po czym powoli się odwróciłam do Jeremiego, chcąc go w końcu zobaczyć. Momentalnie się zacięłam, widząc krople łez spływające po jego twarzy. Jakiś cichy głosik kazał mi coś zrobić, dlatego postanowiłam mówić dalej:

— Brakowało chłopaka, który lubił mnie za to, kim jestem i nie obchodził go mój wygląd. — Wyciągnęłam dłonie z kieszeni. — Osoby, która przychodziła w środku nocy, żeby mnie pocieszyć... Która zakrywała mnie własnym ciałem i chciała bronić za cenę własnego życia.

Na twarzy Jeremiego wystąpił uśmiech, jednak drgająca dolna warga zmieniała go w grymas szczęścia i wzruszenia. Chłopak pociągnął nosem.

— Nadal bym to robił.

Uniosłam kąciki ust, czując napływające do oczu łzy. Jeremy się kompletnie nie zmienił. Nie rozumiałam, dlaczego wcześniej uważałam, iż zachowywał się całkowicie inaczej. Fakt, teraz byliśmy dorośli, ale dalej pamiętaliśmy, jakie uczucie nas łączyło. Tym jednak razem oboje postanowiliśmy coś z nim zrobić. Pragnęliśmy je wprowadzić w życie.

Zbliżyłam się do niego, unosząc lewą dłoń. Przyłożyłam jej wnętrze do policzka chłopaka, po czym przesunęłam kciukiem pod okiem, wycierając lecące krople. Przyłożył do mojej ręki swoją, po czym się w nią wtulił.

— Wiem, że byś to robił — powiedziałam. — Zawsze to robiłeś, nieważne, co wychodziło zza krzaków.

Spojrzał mi w oczy.

— Przy tobie zawsze czułam się bezpieczna... — Złapałam głębszy wdech. — I zawsze byłam szczęśliwa.

Wciągnął urywany oddech, by kolejno odsunąć moją dłoń i wziąć w ramiona. Objął mnie, wplątując przy tym palce prawej dłoni we włosy. Drugą ułożył na plecach, jednak wylądowała ona pod kurtką. Uśmiechnęłam się, czując wzrastający poziom szczęścia, bo w końcu znalazłam się przy nim. Nareszcie poczułam, że miałam swoje miejsce, a ono od zawsze znajdowało się przy jego boku.

— To nie jest sen, prawda?

Zaśmiałam się cicho, po czym odsunęłam go i spojrzałam w te ukochane przeze mnie tęczówki, które teraz były zalane przez łzy.

— Chcesz dowód w tej sprawie? — Objęłam jego kark. — To proszę.

Po swoich słowach stanęłam na palcach. Usta złączyłam z jego. Minęła ledwie sekunda, zanim poczułam wplatające się między moje włosy palce chłopaka. Zacisnął je u podstawy czaszki, lekko ciągnąc za cebulki. Mruknęłam cicho pod nosem, czując napięcie idące wzdłuż kręgosłupa. Jego ruch mi się podobał. Tak samo jego zmiana nastawienia, gdy drugą ręką mnie do siebie przysunął, nie dając możliwości na, chociażby, najmniejszą przerwę między naszymi ciałami. Jego wargi skubały moje, a serce przyspieszało na każdą jego pieszczotę.

Jeremy mnie pociągnął za sobą. Chłodna pogoda przestała doskwierać, gdy znaleźliśmy się w mieszkaniu, którego drzwi zamknęły się po naszym wejściu. Przygryzłam dolną wargę chłopaka. Swoim ruchem sprawiłam, że ten cicho mruknął pod nosem. Kolejno mnie uniósł. W ciągu sekundy poczułam na plecach zimno, które przebiło się przez materiał koszuli i kurtki. Pod tyłkiem znalazło się jakieś siedzisko. Jeremy posadził mnie na komodzie stojącej przy drzwiach. Rozsunęłam nogi, a on stanął między nimi, kontynuując pocałunki, których końca nie było widać. Niestety, potrzeba złapania oddechu okazała się dla nas zbyt wielka. Musieliśmy się odsunąć.

To w tym momencie dostrzegłam, że zostałam przyparta do lustra i cudem nie zrzuciłam niczego na podłogę, gdy Jeremy mnie tu posadzić. Naprawdę mało brakowało, żeby miseczka na klucze spadła z hukiem na ziemię. Przełknęłam ślinę, próbując uspokoić mocno przyspieszony oddech. Zwróciłam wzrok na Jeremiego. Sięgnął do mojej twarzy. Ułożył dłoń na lewym policzku, tym samym odsuwając grzywkę, która opadła na twarz. Wtuliłam się w jego dużą rękę, a przy tym spojrzałam mu w oczy, dając znać, że już odetchnęłam. Na jego twarzy wykwitł uśmiech, łzy zniknęły całkowicie. Pochylił się do mnie, jednak tym razem nie do ust.

Jego wargi znalazły się na szyi, której bok zaczął obcałowywać. Wyprostowałam się, dając mu większe pole do manewru. Mruknęłam pod nosem, gdy jeździł palcami prawej dłoni po moim biodrze. Lewą zjechał z policzka, musnął skórę wzdłuż żuchwy, przesunął opuszkami po lekko uchylonym dekolcie. On sobie nawet nie zdawał sprawy, ile przyjemności mi w tej chwili sprawiał. Zagryzłam wargę, po czym nachyliłam głowę nad jego ramieniem. Czułam poruszający się materiał koszuli, który powoli uwalniał najpierw jeden, a potem drugi guzik. Oddech mi przyspieszał z każdą sekundą, ale to jego prawa ręka, która znalazła się na plecach, pod koszulą, sprawiła, że wydałam z siebie głośniejszy jęk, gdy tylko przejechał krótkimi paznokciami wzdłuż kręgosłupa.

Momentalnie do głowy wrócił cichy zdrowy rozsądek, mówiący, że Jeremy nie mieszkał sam. Zakryłam sobie usta. Jeremy natychmiast to zauważył, a kolejno parsknął śmiechem, zapewne dostrzegając moją konsternację.

— Jesteśmy sami — odezwał się, uświadamiając sobie, dlaczego momentalnie opadła atmosfera.

Przełknęłam ślinę, przywracając sobie tym samym zdolność do mówienia. Lekko odetchnęłam.

— Mimo wszystko — odchrząknęłam. — Gdyby ktokolwiek postanowił wrócić, to nie chciałabym się tłumaczyć na środku korytarza z obecnej sytuacji. Jeszcze w dodatku z rozpiętą koszulą i z tobą między nogami.

Jeremy ponownie się zaśmiał, jednak tym razem dużo głośniej, aniżeli wcześniej. Przy tym także oparł się o moje ramię. Po chwili jednak cicho odetchnął, uspokajając entuzjazm.

— Wiesz, że jak wejdziemy do pokoju, to już cię stamtąd nie wypuszczę?

Cicho się zaśmiałam. Uniosłam ramiona, by kolejno objąć jego twarz i skierować ją tak, by patrzył mi w oczy.

— A co, jeżeli ja właśnie tego oczekuję? — spytałam spokojnie.

Jeremy się uśmiechnął, słysząc moje pytanie. Przesunęłam kciukiem po jego dolnej wardze. Drugą dłoń przemieściłam na kark, a kolejno pod kołnierz jego swetra. Chłopak się przysunął. Oparł się czołem o moje. Oblizałam usta, które kolejno lekko przygryzłam. Jego dłonie przesunęły się po moich nogach.

— W takim wypadku będę musiał sprostać oczekiwaniom.

Uśmiechnęłam się. Już w kolejnej sekundzie chłopak ponownie się przysunął. Nasze wargi znowu się złączyły. Jeremy wsunął dłonie pod uda, uniósł mnie do góry, po czym powolnym krokiem ruszył w głąb korytarza. W ciągu kilku sekund znaleźliśmy się w jego pokoju, którego drzwi zamknęły się za ingerencją magii chłopaka. A przynajmniej tak mi się wydawało. Jego ręce powoli się przesunęły po udach, przez pośladki, a zatrzymały się pod materiałem koszuli, gdy chłopak odłożył mnie na ziemię. Już w kolejnej sekundzie złapał za materiał kurtki. Wylądowała z głuchym hukiem na podłodze. Jeremy zajął się pozostałymi, wciąż zapiętymi, guzikami.

Jego usta dalej pieściły moje, gdy jego dłonie przejechały po nagiej skórze talii. Bardziej na mnie natarł. Straciłam równowagę. Przewróciłam się na łóżko. Chłopak się nade mną pochylił. Powoli zdjął mi buty, potem skarpetki. Kolejno przesunął opuszkami palców po nogach, pnąc się coraz wyżej, aż się nade mną uwiesił. Ponownie ucałował moje usta, jednak tym razem jedynie je musnął, by następnymi pieszczotami uraczyć żuchwę. Potem szyję. Dekolt i w końcu piersi. Mruknęłam cicho, gdy palcami przesuwał po krawędziach biustonosza, delikatnie zahaczając o naskórek. Ułożyłam lewą dłoń na jego głowie. Chwyciłam za włosy, lekko za nie pociągnęłam, targając wcześniejsze ułożenie. Prawą zacisnęłam na materiale bluzy, gdy wilgotnymi ustami przesunął między piersiami.

Jeremy się odsunął, po czym złapał za krawędzie wierzchniego ubrania. Zdjął je z ramion, rzucił gdzieś na bok. Kolejno złapał za koszulkę. Gdy tylko ją także z siebie zrzucił, poczułam rosnący na twarzy gorąc.

Osz ja pierdolę...

Serce w piersi przyspieszyło. Tamtej nocy, głównie przez alkohol, nie zwróciłam nawet uwagi, jak Jeremy był dobrze zbudowany. Każdy mięsień na jego ciele się odznaczał. Tors posiadał wyrzeźbiony. Pomimo braku napięcia, na brzuchu dało się dostrzec ślady sześciopaku. Przełknęłam ślinę, dostrzegając kilka wystających żył.

Uniosłam się lekko, wyciągając dłoń, którą ten złapał, a kolejno przyłożył do piersi. Czułam, jak jego serce uderzało o żebra. Cała klatka niemal przez nie podskakiwała. Jeremy się nachylił, dłonią przesunął po prawym policzku. Kolejno wyszeptał:

— Kocham cię, Melissa.

Uchyliłam szerzej powieki. Własny organ odpowiedzialny za życie jeszcze mocniej zabił. Po ciele momentalnie rozpłynęło się uczucie szczęścia, jakiego dawno nie czułam. Wiedziałam, że on nie kłamał. On to naprawdę czuł. Jemu mogłam zawierzyć wszystko. Tę jedną emocję zwłaszcza, bo pielęgnował ją przez dziesięć lat.

— Jeremy...

— Jestem cały twój — dodał jeszcze.

Poczułam łzy napływające do oczu. Momentalnie wyrwałam dłoń z uścisku Jeremiego, po czym go pociągnęłam do siebie, by kolejno przewrócić go na plecy. Spojrzał na mnie zaskoczony, gdy usiadłam na jego kroczu okrakiem. Jego dłonie natychmiast znalazły się na biodrach, które docisnął do siebie. Przełknęłam ślinę, czując, że był już twardy i gotowy. Chciałam się z nim jeszcze podroczyć, dlatego powoli zdjęłam z ramion materiał koszuli. Przy tym nie odwracałam oczu od jego spojrzenia. Przyglądałam się, jak jego klatka piersiowa zaczęła się szybciej unosić.

Otarłam się o niego. Chłopak mruknął coś pod nosem. Pochyliłam się do niego. Pocałowałam w usta, po czym zaczęłam zjeżdżać niżej, co rusz poruszając biodrami. Na szczękę, szyję, jabłko Adama. Delikatnie nadszczypnęłam zębami skórę na obojczyku. Drapałam go lekko po ciele, przesuwając dłońmi po każdym centymetrze, by w końcu złapać za ciasne wiązanie przy dresowych spodniach. Właśnie miałam je rozplątywać, kiedy to Jeremy się uniósł, tym samym mnie zmuszając, bym się wyprostowała.

Złapał mnie pod udami, po czym przełożył z powrotem pod siebie. Wyrzucił moje ręce ponad głowę, by zająć się zapięciem przy spodniach. Przy tym się uśmiechnął półgębkiem. Po chwili zsunął jeansowy materiał z moich nóg. Na nich powstała nagle gęsia skórka, gdy ponownie musnął nagi naskórek. Wspiął się na mnie, nachylił, jakby chciał mnie pocałować, ale zanim to zrobił, poczułam, jak jego dłoń momentalnie znalazła się na zwieńczeniu ud. Jęknęłam cicho, gdy delikatnie musnął to miejsce opuszkami, jeszcze przez materiał. Po chwili jednak podsunął dłoń wyżej, by po chwili znalazła się pod bielizną. Powoli i niemal mozolnie, praktycznie doprowadzając mnie tym do szaleństwa, zjechał palcami ku wejściu, w które po chwili wsunął dwa.

Westchnęłam głośniej. Ciało zareagowało samoistnie na przyjemne doznanie. Plecy się lekko wygięły. Nogi podsunęłam wyżej. W dłoniach zacisnęłam materiał pościeli. Głowę odchyliłam do tyłu. Sekundę później usta Jeremiego zaczęły wspinać się po szyi, przy tym jednocześnie pracując dłonią i zanurzonymi we mnie palcami. Wydawałam z siebie coraz głośniejsze jęki, dyszałam, a on doprowadzał mnie do niemal skrajnej przyjemności, która w końcu osiągnęła zenit. Po ciele przebiegł przyjemny dreszcz, który wstrząsnął każdą kończyną. Z kącików oczu spłynęły łzy wywołane doznaniem. Spojrzałam na Jeremiego, sięgnęłam do jego karku. Przyciągnęłam go. Pocałowałam, chcąc mu przekazać, jak bardzo pragnęłam go poczuć w sobie.

Lekko mnie uniósł. Odpiął mi stanik, a ja opuściłam dłonie, by w końcu odwiązać wiązanie przy dresowych spodniach. Zsunęłam je z niego wraz z bokserkami. On kolejno zdjął mi przemoczoną już bieliznę.

Po paru sekundach oboje klęczeliśmy na łóżku, dalej się całując, aż w końcu przewróciłam Jeremiego na plecy i na niego weszłam. Jeremy wsunął się we mnie bez problemu. Oboje westchnęliśmy z czystej przyjemności. Poruszyłam biodrami, ale Jeremy się uniósł, by ponownie mnie pocałować. Objęłam jego kark prawym ramieniem. Palce wplątałam we włosy. Lewym oparłam się o jego nogę, gdy musiałam się delikatnie odchylić do tyłu. Nie minęła minuta, a Jeremy mnie przerzucił na plecy. Znalazł się na mnie, a ja objęłam jego pierś. Podrapałam jego skórę, gdy nagle natarł na mnie nieco mocniej. Wydałam z siebie głośne westchnięcie. Oplątałam go nogami.

— Melissa... — Oparł się o moje lewe ramię. — Kocham cię...

— Ja... — Objęłam jego kark. — Ja też cię kocham, Jeremy!

****************************

Tak, wiem, rozdział miał się pojawić w tamtym tygodniu, ale przez nagłe przeziębienie, które rozłożyło mnie na tyle, że dopiero w poniedziałek wstałam z łóżka, nie włączałam nawet komputera, żeby coś pisać.

W każdym razie, już jest lepiej. Wracam z pisaniem!

Jak widzicie, dużo się dzieje u Mel i Jeremiego!

Dajcie znać koniecznie, jak wam się podobał rozdział!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro