Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28: Melissa

Gdzie się znajdowałam? Czemu wokół było tyle śniegu? Przecież ledwo zaczął się październik! Dlaczego mój wzrost sięgał wysokością ulicznych lamp? Co to wszystko miało znaczyć? Opuściłam wzrok. Zobaczyłam sylwetki jakichś trzech osób. Dwie większe, jedną mniejszą, która wyglądała, niczym ciągnięta szmaciana lalka. Przyjrzałam się nieco bardziej, by w końcu zauważyć jakieś szczegóły. Ta mała istota to dziecko, może około siedmiu-ośmiu lat, chłopiec. Za ręce ciągnęli go jego rodzice, którzy co rusz próbowali przyspieszyć, jakby przed czymś uciekali.

To w tym momencie zrozumiałam, że zbiegali przede mną. Ale dlaczego? Kim byli? Co im zrobiłam? Ponownie się rozejrzałam, a dzięki temu dostrzegłam zarówno angielskie, jak i francuskie napisy na szyldach sklepów. To w tym momencie zrozumiałam, gdzie się znajdowałam. Stałam na ziemiach Kanady, ale... Jak? Dlaczego?

Usłyszałam ryk, który pamiętałam aż za dobrze. Kościróg... Właśnie teraz zrozumiałam, co się działo. To wspomnienie, a osoby, które uciekały, to nikt inni, a moi biologiczni rodzice i Silas – mój brat. Moja prawdziwa familia, ale... Dlaczego ja widziałam to w takiej postaci, jakby oni zbiegali przede mną? Czyje to przebłyski pamięci? Na pewno nie należały do mojej matki. Gdyby to były jej, widziałabym ją samą, a tymczasem...

Właśnie w tym momencie ujrzałam odbicie w szybie jednego sklepu. Przełknęłam ślinę, nie chcąc w to uwierzyć. Oglądałam wszystko z jego perspektywy, ale... Jak? Dlaczego? Czemu to widziałam?!

Mama, tata i Silas wbiegli do zaułka. Prawdopodobnie mieli nadzieję, iż demon się nie zmieści między dwa budynki, jednak to wtedy poczułam, jakbym się kurczyła. Uchyliłam szerzej powieki, widząc, jak bez problemu Kościróg przedostał się między zabudowania, a tym samym odciął możliwość dalszej ucieczki mojej rodzinie. Ojciec zakrył ciałem kobietę, a ona ukryła za sobą dziecko.

Mężczyzna był wysoki, dobrze zbudowany. Na twarzy występowało zarówno przerażenie, jak i determinacja. Obawiał się stanięcia twarzą w twarz z Kościrogiem, jednak chciał chronić rodzinę. Jego włosy były delikatnie dłuższe i barwiły się ciemnym blondem. Znajdowały się w nieładzie przez wcześniejszy bieg, ale mimo to układały się tak, by nad prawym okiem stworzyć wyraźny przedziałek. Grzywka nieco opadała na oczy i zakręcała, aby zakryć boki głowy. Brwi miał grube i gęste, minimalnie ciemniejsze od samych kosmyków. Oczy posiadały wokół ciemną oprawę w postaci długich rzęs, natomiast same tęczówki barwiły się czystym złotem, delikatnie ciemniejszym, niż moje własne. Nos posiadał prosty. Usta miał pełne z wyraźnie zarysowanym kształtem. Serduszko wydawało się niemal wyrysowane ostrą linią. Jego policzki były wklęśnięte, szczęka kwadratowa. Obrastał ją może czterodniowy zarost.

Był ubrany na czarno. Pod długim skórzanym płaszczem znajdował się sweter z golfem. Samo wierzchnie ubranie pozostawało rozpięte. Pod nim dało się zobaczyć niechlujnie zwieszony szalik. Na sobie posiadał jeszcze czarne jeansy i pełne buty. Palce u dłoni zaczynały przybierać delikatnie czerwonego odcienia przez zimno.

Kobieta za nim także się bała, ale wyraźnie starała się utrzymać zimną krew. Na jasnej skórze, szczególnie na prostym i zadartym nosie oraz wysokich i zaokrąglonych licach, widziałam zaczerwienienia spowodowane zimnem. Przez to też piegi znajdujące się w tych miejscach nabierały mocniejszej barwy. Wyraźnie zarysowana szczęka lekko się trzęsła. Pod dużymi oczami w kształcie migdałów malowały się wyraźne zasinienia. Cienkie brwi o wyraźnym łuku się marszczyły. Szare tęczówki z zielonym środkiem przyglądały się stworowi, który stał przed nimi, z przestrachem. Dolna i pełna warga drżała. Górna była zarysowana naturalnym kształtem. Przybierała kolor koralowej czerwieni. Ciemnokasztanowe pukle falowanych włosów wychodziły z luźno upiętego kucyka. Grzywka sięgająca brody rozchodziła się na dwie strony i okalała buzię. Pojedyncze włoski unosiły się na wietrze, a całe kosmyki opadały roztrzepanie na prawe ramię.

Miała na sobie, także rozpiętą, puchową ciemnozieloną kurtkę. Pod spodem dostrzegłam zapinany czarny sweter z golfem. Na nogach miała ciemnogranatowe spodnie, których nogawki od kolana się rozszerzały, tworząc dzwon. Na stopach miała płaskie trapery. Trzymała dziecko za rękę, praktycznie wpychała je za siebie, chroniąc je własną piersią.

Silas miał sześć lat, a przynajmniej tyle było podane w aktach sprawy, gdy je czytałam, chcąc poznać wszystkie szczegóły. Nie widziałam dokładnie, jaką posiadał fryzurę. Spod kaptura wystawała tylko roztrzepana grzywka, niesięgająca brwi. Włosy barwiły się jasnobrązowym, nawet delikatnie rudawym, brązem. Duże złote oczy okrążały długie rzęsy. Końcówka dużego noska barwiła się czerwienią od zimna. Tak samo pucate policzki. Lica i grzbiet obsypywały widoczne piegi. Usta miał większe, pełne i równie mocno zarysowane, jak te ojca. Bał się, w kącikach oczu zbierały się łzy, a kilka z nich już ciekło po twarzy.

Jego głowę okrywał kaptur pomarańczowej kurtki, której zamek został podciągnięty pod samą brodę. Pod nią widziałam czerwony szalik. Na nogach miał ciemnoniebieskie jeansy, a na stopach dziecięce trapery. Na dłoniach znajdowały się czarne rękawiczki.

Czułam zbierające się w oczach własne łzy. Widziałam ich na zdjęciach i w snach, ale nigdy nie było mi dane ich poznać. Emocje, jakie teraz przepływały przez ciało... Nie potrafiłam ich nawet opisać. Nie wiedziałabym, jak je zinterpretować. Bolało mnie serce, ale cieszyłam się, że ich widziałam. Chciałam ich dotknąć, móc ich przytulić... Chociaż raz mieć okazję, by z nimi porozmawiać. Powiedzieć im, że za nimi tęskniłam. Ponad wszystko pragnęłam ich poznać.

Pociągnęłam nosem, a w tym samym momencie Kościróg wydał z siebie dźwięk. Uchyliłam szerzej powieki, a z gardła potwora coś podobnego do gderania, którego kompletnie nie rozumiałam. Wydawało się, jakby starał się coś powiedzieć. „Mówił" niewyraźnie, zdecydowanie nie po ludzku.

Tata zmarszczył brwi jakby w zdenerwowaniu, słysząc hałasy, jakie wydawał Kościróg:

Płur połigać acad. Wgierbz, oydo kodozz, soko jępałat. Kzebitę, biokcoi yie sdecez?[1]

— To moja żona i syn — powiedział, a ja słysząc jego głęboki i ciepły głos, wstrzymałam oddech. — Jeżeli myślisz, że oddam ich dobrowolnie lub sam z tobą pójdę, to się piekielnie mylisz!

Uniosłam brwi zaskoczona.

On... Go rozumiał?

Demon ponownie zaczął gderać, a ja się zastanawiałam, jakim sposobem mój ojciec go rozumiał. Istniał jakiś klucz do rozumienia go?

Tę ywrałeśa zmwou. Ozposlawo darszal dpzte ałeaśtes waztać atn, łęi e śetcpazr taznse iismetśeła. Tmoce udarsd łaiaa śzsććzz.[2]

— Fakt, zawarłem z tobą umowę, by Jean mogła urodzić nasze... — Spojrzał kątem oka na mamę i Silasa. — Dziecko... Ale umawialiśmy się jedynie na oddawanie jakiejś części mojej magicznej energii. Nigdy nie umawialiśmy się na nic więcej. Sześć lat oddawania mocy, a potem spokój! Taka była umowa! Nic więcej nie dostaniesz!

Kościróg pozostał nieruchomo. Czułam, że się zastanawiał, ale w końcu ponownie mruknął coś do taty i wyciągnął łapę, grożąc pazurami.

Sttuj kao, ok rmejn osui wtż aeanżawo. Zwkayrp mwłaia gtaa.[3]

Tata zacisnął szczękę. Zerknął na mamę, a ona zamrugała niezrozumiale. Nie miała pojęcia, co planował mężczyzna, ale chyba się domyślała. W jej oczach pojawiły się łzy i zaczęła kręcić głową, jakby obawiała się najgorszego.

— Masz rację — odezwał się tata, nie odwracając wzroku od kobiety. — To wymaga krwi, której moja rodzina nie przeleje...

Odwrócił się do Kościroga, a ja zauważyłam, jak jego oczy nagle zabłysły na złoto. Uchyliłam szerzej powieki, widząc, jak ubrania i włosy delikatnie poruszały się niczym poruszone wiatrem. Rozwarł palce przy obu dłoniach, a wokół rąk i palców zaczęły się pojawiać pasma złotawej energii, którą od razu rozpoznałam. To magia...

— Ty ją przelejesz!

Już miał rzucić zaklęciem w Kościroga, jednak demon okazał się szybszy. Chwycił go w swoją wielką łapę, na co i ja, i moja matka wrzasnęłyśmy, choć mojego krzyku nie było słychać. Mama krzyczała imię taty na całe gardło:

— FINN!

Silas zamknął oczy, drąc się na całe gardło ze strachu. Kobieta nie mogła jednak nic zrobić. Strach ją paraliżował i była zmuszona, by patrzeć, jak demon zgniata jej ukochanego męża w łapie, łamiąc mu ręce i żebra. Tata krzyczał z bólu, z ust zaczęła płynąć krew. Widziałam, jak mężczyzna opada z każdą sekundą z sił, na co zakryłam dłonią usta. Kręciłam głową na boki, nie chcąc na to patrzeć, jednak nie potrafiłam oderwać wzroku. Usłyszałam pękanie, jakby ktoś rozłupał kamień, aż w końcu ujrzałam, jak klatka piersiowa Kościroga się rozwiera, ukazując swój czerwony rdzeń – kryształ podobny do rubinu. Ledwo żywy tata próbował coś zrobić, ale nie mógł. Nie posiadał żadnej możliwości, by się wydostać.

W ciągu kilku sekund zobaczyłam, jak mężczyzna został wchłonięty przez kryształ w piersi demona. Kościróg rozwarł swoją łapę. Została na niej tylko plama krwi. Podniósł wzrok na mamę, której po twarzy spływały strumienie łez. Zakrywała Silasa własnym ciałem. Zaczęłam kręcić głową. Demon wydał z siebie powarkiwania, ale kobieta pokręciła głową.

— Ni-nie rozumiem... — wydusiła.

Kościróg powtórzył swoje gderanie. Mama pokręciła głową. Zacisnęła powieki, a po twarzy spłynęło jeszcze więcej łez. Spojrzała na potwora z bólem i przerażeniem w oczach.

— Ni-nie rozumiem twojego języka!

Kościróg wydał z siebie prychnięcie, po czym uniósł prawą łapę i się nią zamachnął. Z mojego gardła tym razem wyrwał się krzyk, ale nic nie mogłam zrobić, gdy kobieta została trafiona pazurami demona. Materiał jej ubrań został rozdarty w czterech miejscach. Na skórze pojawiły się szramy, z których natychmiast prysnęła krew. Jedna znajdowała się na wysokości dekoltu, dwie na wysokości brzucha, a z nich dało się dostrzec wnętrzności. Ostatnia skaza ukazała się na udach. Mama straciła równowagę, już miała upaść, ale Kościróg jej nie dał. Chwycił ją w swoją łapę i pociągnął do siebie, tym samym przewracając Silasa, który był zmuszony, by patrzeć, jak oboje giną.

Kościróg uniósł moją matkę nad siebie, ścisnął ją z całej siły. Krzyczała, ale to na nic. Żadna pomoc nie nadchodziła. Jej krew spłynęła do jego gardła, a przez to się wzmocnił. Kolejno stało się z nią to samo, co tatą. Została wchłonięta przez kryształ.

Demon przełknął pozostałą posokę, po czym spojrzał na Silasa. Siedział skulony pod ścianą. Z całych sił zaciskał powieki i zatykał uszy, nie chcąc słyszeć wrzasków cierpienia naszej matki. Płakał. Kościróg zaczął coś gderać. Silas pokręcił głową, jakby starając się mu przekazać, że go nie słuchał i by zostawił go w spokoju, ale Kościróg do niego sięgnął. Silas zaczął krzyczeć i się wyrywać, ale demon nawet nie zwracał na niego uwagi. Przed nimi zaczął się pojawiać portal, a demon ruszył do niego wraz z moim bratem.

Zakryłam dłoń, którą przykrywałam usta, drugą ręką. Przy tym zaczęłam się cofać, czując coraz mniej sił w nogach.

Czyli oni naprawdę nie żyją...

Chciałam płakać.

Chciałam krzyczeć.

Pragnęłam zemsty, ale nie miałam wystarczająco...

Gorący powiew na moich plecach przerwał mi przemyślenia. Włosy zostały rozwiane, a ja niczym poparzona odskoczyłam do przodu i się odwróciłam, by zobaczyć, co znajdowało się za mną. Uchyliłam szeroko powieki, widząc... Kościroga we własnej postaci, tylko że... Skuwało go tysiące łańcuchów.

Przełknęłam ślinę, nie rozumiejąc, co to miało znaczyć. Wszędzie wokół było ciemno. Dosłownie znajdowaliśmy się w mroku, a ja widziałam tylko jego, jak klęczał z rękami wyciągniętymi na boki, związany metalowymi linami, które znikały w cieniu.

Co się dzieje?

Czułam, jak strach płynął przez żyły. Serce przyspieszało. Chciałam się na nim zemścić, ale to głupota. Byłam dla niego co najwyżej wykałaczką...

Zaczął coś gderać, a ja uchyliłam szerzej powieki, gdy momentalnie jego powarkiwania przekształciły się w zrozumiały dla mnie język:

— Znów się spotykamy, dziecko złotej i srebrnej krwi...

— Ja-jak...? — wydusiłam. — Cz-czemu ja cię rozumiem? C-co ty tu robisz?

— Kiedyś zrozumiesz...

— C-co masz na myśli?! — podniosłam głos.

— Kiedyś... — przerwał, ale od razu kontynuował. — Zrozumiesz...

Z lekkim trudem uniosłam powieki. Dzięki temu zobaczyłam nad sobą twarze wszystkich, którzy natychmiast zmienili zmartwienie na entuzjazm powodowany prawdopodobnie moim wybudzeniem. Chciałam się śmiać, bo zawsze tacy byli. Cokolwiek się ze mną działo, to albo się martwili, albo cieszyli. Parsknęłam cicho, po czym spróbowałam się podnieść. Poczułam ciągnięcie na szyi. Położyłam w tym miejscu dłoń, dzięki czemu poczułam opatrunek.

No tak, poharatałam się o krzak...

— Melissa, lepiej się nie forsuj... — powiedziały dziewczyny, a ja uniosłam kąciki ust.

Westchnęłam.

— To tylko zadrapanie — stwierdziłam. — Jak Kościróg poharatał mi dziesięć lat temu cały bok, to było gorzej. Ledwo się wtedy ruszałam.

Przetarłam kark, a gdy nikt mi nijak nie odpowiedział, zerknęłam na Maddy i Arię, które przyglądały mi się ze zdziwieniem na twarzach. Nie były jedyne. Każdy w pomieszczeniu wyglądał w podobny sposób. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, co im się nagle stało.

— No co? — Odwróciłam się do Jeremiego, który siedział na stoliku kawowym. — Powiedziałam coś dziwnego?

— Mel...?

Zerknęłam na Maddy. Po jej twarzy właśnie spływał wodospad łez. Łapała ciężkie oddechy, nie potrafiąc się kompletnie powstrzymać. Aria także się popłakała. Bliźniakom zebrały się łzy. Każdy przyglądał mi się z niedowierzaniem.

— Ty... — Maddy złapała urywany oddech. — Pamiętasz?

— Co pamiętam? — Zamrugałam zdezorientowana.

— Co się stało dziesięć lat temu... — wytłumaczyła, pociągając nosem. — O wszystkim, co ci powiedzieliśmy... O-o nas wszystkich...

W tym momencie zrozumiałam ich szok. Trzy dni, gdy powoli traciłam z ciała magię, minęły, a ja straciłam pamięć na dziesięć lat. Nie pamiętałam ich, a oni cierpieli przez cały ten czas... Wzruszyli się, bo do nich wróciłam.

Uśmiechnęłam się, a Maddy ponownie pociągnęła nosem.

— Który moment masz konkretnie na myśli? — zaczęłam. — Nasze spotkanie na szkolnym korytarzu, gdy się zgubiłam, szukając sekretariatu?

Złapała urywany oddech, gdy ja zaczęłam wyliczać na palcach.

— Moje dowiedzenie się o istnieniu Cieni, którzy od wieków żyją wśród ludzi i chronią ich od wieków przed demonami?

Chłopacy złapali głębsze wdechy.

— A może fakt, że w jakiś sposób byłam połączona z waszym światem, bo okazałam się Bramą?

Dziewczyny pękły. Momentalnie znalazły się przy mnie i przytuliły z całych sił, na co ja jedynie się zaśmiałam, ciesząc się, że mogłam ponownie znaleźć się tak blisko nich. 


***************************

Co mówi Kościróg?

[1] Pora spłacić dług. Wybierz, kogo oddasz, jako zapłatę. Kobietę, dziecko czy siebie?

[2] Ty zawarłeś umowę. Oddawałeś zapałatę przez ostatnie sześc lat, ale w ostatnim czasie przestałeś. Teraz musisz oddać całość.

[3] Skoro tak, to umowa jest już nieważna. Zapłata wymaga krwi.

*************************** 

Wracamy do starych czasów!

Mel sobie przypomniała!

Dajcie znać koniecznie, jak podobał się wam rozdział!

Do następnego!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro