Rozdział 16: Melissa
Stałam z założonymi rękoma, oczekując odpowiedzi. Nie wiedziałam, co mężczyzna miał na myśli, ale chciałam się dowiedzieć. Obiecując się z kimś skontaktować i „dać znać" o czymś, brzmiał nieco podejrzanie, a to sprawiało, iż minimalne jak na razie zaufanie stanęło pod znakiem zapytania. Niewiele z jego rozmowy usłyszałam, bo jedynie końcówkę, ale to mi starczyło, by patrzeć na niego z przymrużonymi oczami.
Jeremy wydawał się zaskoczony, że znalazłam się za nim, a ten mnie nie zauważył. Podeszłam do niego cicho, nie chcąc mu przeszkadzać podczas rozmowy. Z dobroci własnego serca wróciłam, bo mógł nie wiedzieć, do jakiego baru się wybieraliśmy, ale przy tym usłyszałam tamto jedno zdanie.
Jeremy nagle stał się inny. Jakby posmutniał, a w jasnych tęczówkach dostrzegłam nutkę nostalgii, czego kompletnie nie rozumiałam. Wydawał się, jakby coś sobie przypomniał i momentalnie za tym zatęsknił. Zmarszczyłam lekko brwi, nie mając bladego pojęcia, o co może mu chodzić.
Westchnął.
— Ile słyszałaś? — spytał ze swoim stoickim spokojem.
Zamrugałam szybciej. Tak było od początku. Jeremiego trudno mi rozszyfrować, ale nie tylko jego. Nikogo z tej grupki nie potrafiłam odczytać. Każdy z nich wydawał mi się dziwnie tajemniczy, ale on? Jeremy przebijał wszystkich o głowę.
— Końcówkę — przyznałam. — Komu i o czym masz dać...?
— Nie wiem, czego próbujesz się doszukać — zaczął — ale usłyszałaś kawałek rozmowy z moim ojcem. Prosił, żebym dał mu znać, o której wrócę.
Momentalnie moje brwi poszybowały w górę. Zamrugałam szybciej, kompletnie się nie spodziewając jego ojca w tłumaczeniu. Czekałam na jakieś sekrety, mroczne tajemnice, a otrzymałam informację o relacjach rodzinnych. Złapałam głębszy wdech, opuszczając swoją pozę rygorystycznej śledczej. Spuściłam dłonie wzdłuż ciała. Kolejno odetchnęłam i podrapałam się po karku, czując wzmagający się wstyd.
— Wy-wybacz — powiedziałam, czym mocno go zaskoczyłam. — Przez pracę w policji czasami bywam podejrzliwa i doszukuję się nie wiadomo jak głębokiego drugiego dna.
Jeremy szybko odetchnął. Zabrzmiało to poniekąd, jak śmiech. Spojrzałam na niego, a przy tym zauważyłam, jak przetarł dłonią po brodzie i ustach. W ciągu kilku sekund zobaczyłam u niego szeroki uśmiech, gdy tylko odsunął rękę. Mężczyzna unosił kąciki cały czas, jednak to teraz to całkowicie inny poziom.
Serce momentalnie przyspieszyło, czego kompletnie nie rozumiałam. Miałam chłopaka, coś takiego nie powinno mieć miejsca. Tymczasem organ pompujący krew nagle oszalał, jakby próbował mi coś powiedzieć. Nagła arytmia nie była chyba możliwa, prawda? A nawet jeśli, to nie miała ona sensu. Kiedyś chorowałam, wizytowałam u masy lekarzy, która nie wiedziała, co mi dolegało, aż w końcu jednemu się udało mnie wyleczyć z bezsenności, lunatykowania i paranoi, choć na to ostatnie istniały małe szanse. Od tamtego czasu praktycznie nie brało mnie nic. Żadne przeziębienia, grypy, nic. Jakbym się odcięła od czegoś takiego.
Przełknęłam ślinę. Musiałam się ogarnąć. Znałam go jeden dzień. Fakt faktem, był on przystojny, do tego jak cholera, ale... Chwila moment, o czym ja, na diabły piekielne, myślę?! Melissa, masz chłopaka!
— Nic się nie stało — przerwał mi dalsze rozmyślania.
Zamrugałam szybciej, uświadamiając sobie, że na moment zamilkłam i całkowicie się wyłączyłam z rozmowy.
Jeremy dalej się uśmiechał, czym jedynie powodował, że chciałam mu dosłownie powiedzieć o wszystkim. Wydawał się godny zaufania...
— Zaufanie i przyjaźń buduje się z czasem...
Nagle uderzył mnie ból głowy. Skronie zaczęły pulsować, a ja się skrzywiłam. Syknęłam cicho, poczuwszy dyskomfort, jakby coś chciało mi rozsadzić czaszkę. Złapałam za głowę, lekko się chwiejąc. Cofnęłam się o krok, by w ciągu kolejnej sekundy podeprzeć się o murek za mną. Jeremy widocznie się zaniepokoił, czemu świadczyła wyciągnięta dłoń, którą podtrzymał mój łokieć. Przez umysł ponownie przebiegła sytuacja, której nie kojarzyłam. Stałam w łazience szkolnej z dwójką jakichś dziewczyn. Ich twarze były rozmazane, ale słyszałam, że coś mówiły. W głowie odbiły się dwa zdania:
„Znasz nas jeden dzień, więc to jasne, że nie powiesz nam od razu wszystkiego. Przyjaźń buduje się z czasem".
— Wszystko...?
— Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? — przerwałam mu nagle.
Przy tym podniosłam wzrok i przyglądałam się, jak zaniepokojenie wymalowane na jego twarzy zastępuje zaskoczenie. Moment mi zajęło, zanim sobie uświadomiłam, co takiego palnęłam. Wydusiłam z siebie krótkie „a", a przy tym próbowałam znaleźć jakieś wytłumaczenie słowa sprzed momentu. Jąkałam się przez moment, kompletnie nie umiejąc się wysłowić.
— Z-znaczy...
— Ostatnio... — powiedział, a ja szerzej uchyliłam powieki.
Zszokował mnie faktem, że naprawdę już go gdzieś widziałam. Zamrugałam szybciej, czekając ze zniecierpliwieniem na jego dalsze słowa.
— Ostatnio przypadkiem na siebie wpadliśmy — dopowiedział. — Na chodniku. Wpadliśmy na siebie. Podawałaś mi książkę.
Szerzej uchyliłam powieki, przypominając sobie wspomnianą sytuację. Szłam wtedy spotkać się z Seanem. Miał mi podać więcej szczegółów o prawdopodobnym zakopaniu denata żywcem. Kompletnie nie skojarzyłam sobie jego twarzy. Za bardzo się wtedy spieszyłam i nie zwróciłam uwagi na jego przystojną buźkę... Melissa, do cholery, ogarnij się. Pamiętaj o Charliem.
— Wszystko dobrze?
Przytaknęłam szybko.
— Nic mi nie jest. To tylko zmęczenie.
Kiwnął głową, po czym puścił moje ramię, gdy uświadomił sobie, że cały czas mnie podtrzymywał. Mam wrażenie, jakby to był jego nawyk. Sporo razy mi dzisiaj pomógł, gdy się o coś potknęłam albo zakręciło mi się w głowie.
— Coś się stało, że wróciłaś? — zmienił temat.
Odchrząknęłam szybko. Przy tym zaczepiłam kciuki o szlufki przy spodniach.
— Pomyślałam, że możesz nie wiedzieć, gdzie znajduje się bar — wytłumaczyłam. — Nie chciałam, żebyś się zgubił.
Ponownie się uśmiechnął, a przy tym schował dłonie do kieszeni kurtki.
— Mam dobrą orientację w terenie — powiedział to tak, jakbym miała zdawać sobie z tego sprawę wcześniej.
— Nie podważam tego — przyznałam, a przy tym uniosłam ręce, jakbym pokazywała, że nie mam nigdzie broni. — Po prostu poznałam cię dopiero dzisiaj. A przynajmniej tak osobiście. Nie wiem o tobie wszystkiego.
Lekko wzdrygnęły mu się brwi, a przy tym nagle posmutniał.
— Fakt...
Zmarszczyłam się lekko. Nie rozumiałam, o co mu w tym momencie chodziło. Powiedziałam mu, jak było. Poznałam go tego popołudnia... Prawda?
Jeremy odchrząknął.
— Idziemy?
Szybko się ogarnęłam. Czym prędzej przytaknęłam, a kolejno odsunęłam się od murka.
— Chodźmy.
Skierowaliśmy się do lokalu. Ulica i chodniki o tej porze tętniły życiem. Poniekąd musieliśmy się nieco przepychać przez tłumy, by dojść do miejsca docelowego. Dopiero trzysta metrów od baru się nieco rozluźniło. Odetchnęłam lekko, a przy tym zerknęłam na chłopaka kątem oka. Szedł wyprostowany, a przy tym się mocno wyróżniał wśród tłumu. Kilka kobiet się za nim także obejrzało. Nie dziwiłam się, że zwracał ich uwagę. Sama także przyznawałam, że podobał mi się pod względem fizycznym. Gdyby nie fakt, iż znajdowałam się w związku, może próbowałabym zwrócić jego uwagę.
Niestety, serce i hormony nie sługa. One robią, co chcą, a ja muszę się naprawdę mocno powstrzymywać, by niczego nie odwalić w jego towarzystwie. Już mi i tak starczało, że niemal przez cały dzień mnie łapał... Gdyby tego wszystkiego było mało, jakiś cichy głosik z tyłu głowy każe mi jednak myśleć, że tamto spotkanie na chodniku sprzed dwóch tygodni wcale nie było pierwszym. Miałam wrażenie, że spotkałam go gdzieś wcześniej. Nie rozumiałam, dlaczego wydawał mi się on tak znajomy. A tego, że czułam, iż mogłam mu powiedzieć o wszystkim, tym bardziej.
W pamięci pozostawały także momenty, dlaczego w jego towarzystwie, już dwukrotnie, przypomniałam sobie o czymś, co nigdy nie miało chyba miejsca. To dość dziwne zjawisko, że za każdym razem dzisiaj, on znajdował się zaraz obok. To był chyba aż zbyt duży zbieg okoliczności, prawda?
Ja chyba jednak wariuję...
— Ucichłaś — odezwał się nagle.
Zerknęłam na niego zaskoczona.
— Wybacz — powiedziałam po raz kolejny dzisiaj. — Zamyśliłam się trochę...
Wzruszył lekko ramionami.
— Nie masz za co przepraszać — zauważył. — Sam czasem mogę się wydawać cichy, ale to przez zbyt rozległe rozmyślania.
Zaśmiałam się cicho.
— Sean cały czas mi powtarza, żebym przestała doszukiwać się wszędzie drugiego dna...
— „Ale"?
Uniosłam brwi zszokowana, że domyślił się, iż znajdowało się jakieś „ale". Nawet Charlie nie potrafił go wyczuć, gdy coś mówiłam. Seanowi czasami się udawało, ale też rzadko. To miła odmiana...
— Ale nie umiem — dokończyłam. — Taka po prostu jestem.
— To nie jest wada — zauważył.
Przytaknęłam.
— Może i nie, ale czasami spotykam się z osobami, uważającymi tę moją dociekliwość za irytującą.
— Ja tak nie myślę — przyznał, a ja spojrzałam na jego profil. — Wręcz przeciwnie, uważam, że pracując w policji jako śledcza, taka cecha jest wręcz pożądana.
Poczułam, jak kąciki ust samoistnie się uniosły. Udało mu się polepszyć mi humor, a ostatnio to należało do cudów. Mało kogo obchodziło, czy się uśmiechałam – jedynie Seanowi, Charliemu i ewentualnie sąsiadce. Przez ciągłe zmęczenie nawet o tym nie myślałam. Dodatkowo na komisariacie duża część pracujących tam osób postrzega mnie jako tę wiecznie niezadowoloną i zbyt poważną.
— Farbujesz włosy?
Uniosłam wyżej brwi, nie spodziewając się takiego pytania. Zamrugałam szybciej, spoglądając na chłopaka. Przyglądał mi się kątem oka.
— Zaczęłam miesiąc temu.
— Czemu? — Pokręcił głową, nie rozumiejąc.
— Po-potrzebowałam zmiany...
Momentalnie do mojej głowy wróciło wspomnienie, jak siedziałam u Charliego w mieszkaniu. Mieliśmy oglądać film, ale przez większość czasu zajmował się on sprawą, jaką skończył, zanim wróciłam na komisariat. Pamiętałam, że oglądaliśmy Legalną blondynkę za moją namową. Pod koniec, gdy już Charlie skończył rozmawiać przez telefon, bawił się on moimi włosami. To wtedy powiedział mi na ucho, że pasowałyby mi jasne włosy. Zaproponował mi, żebym spróbowała. Niestety, przez rozjaśnianie zostałam praktycznie zmuszona, by skrócić je o ponad połowę. Spaliły się i dosłownie nie dało się ich uratować. Do teraz pamiętałam, że Charlie nawet nie skomentował tej zmiany, gdy z dnia na dzień z ciemnych włosów, sięgających do talii, stały się one blond i do tego do ramion. Powiedział mi wtedy tylko tyle, że już dawno powinnam była skrócić strąki, bo z krótszymi nie wyglądałam jak dziecko.
Nie powiem, wtedy to zabolało...
— Rozumiem — powiedział, ale nie brzmiał na zbyt przekonanego.
— T...
Chciałam coś powiedzieć, ale nie było mi dane. Ktoś się przepchnął między naszą dwójką, przy tym mnie popychając. Kostka się skrzywiła, ja się zachwiałam. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Światła się rozmazywały, gdy leciałam w stronę ruchliwej ulicy. Przez ciało ponownie przeszedł dziwny dreszcz. W ciągu kilku sekund poczułam, jak czyjaś ręka owinęła się wokół mojej talii. Czas jakby wrócił do normy.
Podniosłam zaskoczony wzrok na Jeremiego. Stał nade mną, trzymając mnie w pasie. Drugą dłonią podtrzymywał się lampy ulicznej, podpierając się o nią. Spojrzałam w jego oczy, które miałam wrażenie, jakby w jednej chwili straciły na swojej jasności. Przełknęłam ślinę, gdy tak na niego patrzyłam, szybciej przy tym oddychając. Przez tę sprawę serce dosłownie oszalało. Strach, że coś mi się mogło stać, przejął kontrolę...
To był strach, prawda?
Organ uderzał o pierś z całej siły, jaką posiadał. Miałam niemal wrażenie, jakby Jeremy mógł to usłyszeć, jednak ten nic nie mówił. Staj jedynie, przyglądając mi się uważnie. Ja postępowałam identycznie, a przy tym miałam wrażenie, jakby wokół nie znajdował się nikt. Jakbyśmy zostali tylko my. Ja i on. Jeremy Bernon i Melissa Regora. Konsultant i policjantka... Dwie niemal obce sobie osoby, ale czy na pewno takie nieznajome?
Przełknęłam ślinę, nie rozumiejąc, co się działo z moim ciałem.
Co to za uczucie ciepła w piersi?
***********************
Wiem, jestem Polsatem XD
Mam jednak nadzieję, że rozdział się wam podobał!
Dajcie znać koniecznie i do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro