9
- O, Sarah. Cześć - powiedziałam.
- Em, to ja będę leciał. Na razie Mia.
- Pa - powiedziałam niewyraźnie.
- Gdzie ty byłaś? I dlaczego w takim stroju? - przewróciłam oczami.
- Wiesz, że chodzę na wyścigi, tak? A tak w ogóle, Sarah, czy mogłabyś mi nie matkować? Nigdy wam to nie przeszkadzało. Po co przyjechałaś?
- Wiesz, po dzisiejszej sytuacji chciałam pogadać, więc jestem. Ale jak widzę miałaś towarzystwo.
- Daj mi spokój, okej? Ja tylko wygrałam auto, a on mi je podwiózł - przez chwilę patrzyła na mnie uważnie.
- Okej, przepraszam. Nie chciałam na ciebie naskoczyć. Po prostu to mój brat - machnęłam ręką.
- No co ty. Przecież rozumiem.
Tydzień później
Przez cały ten czas próbujemy naprawić coś co już dawno się zepsuło - naszą miłość...
- Dziękuję - powiedziałam, kiedy kelnerka postawiła przede mną kawę - Co robi Lewis? - zagadnęłam Sarę.
- Poszedł ze znajomymi na mecz. A czemu pytasz?
- Nie ważne - uśmiechnęłam się - Może pojedziesz ze mną kiedyś na jakiś wyścig?
- N-n-nie, to nie moje klimaty.
- O Sarah, nie daj się prosić. Jeden raz.
- Okej - odparła po chwili wahania, na co pisnęłam. Tak, czasem zachowuję się dziecinnie.
- Dzisiaj wieczorem jest wyścig. Pojedziemy? - spytam i napiłam się gorącego napoju.
- No dobra, chcę mieć to jak najszybciej za sobą.
Po kilkunastu minutach rozmowy, pojechałyśmy do pracy.
Wieczór
- Sarah? Gdzie ty jesteś? - spytałam dzwoniąc do niej.
- Pod twoim domem - w tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, więc rozłączyłam się.
- W sypialni! - krzyknęłam i po chwili Sarah weszła do mojego pokoju - Wow, niezły strój - prychnęła na moje słowa.
- Nie żartuj sobie. Źle się w tym czuję. Aha, tu masz jakąś wiadomość od Lewisa - powiedziała i położyła kopertę na stoliku.
Sarah była ubrana w czerwoną sukienkę do połowy uda, natomiast ja byłam ubrana tak jak ostatnio.
- Chodź, bo zaczną bez nas - powiedziałam i pociągnęłam ją w stronę wyjścia.
Drogę przebyłyśmy na bezsensownych rozmowach, raz po raz wybuchając śmiechem.
Kiedy wysiadłyśmy z auta, Sara została ocena przez grupkę facetów, ponieważ :
1. Przyjechała z osobą, która pokonała legendę.
2. No sorry, ale to wyścigi. A ona... No właśnie, wygląda jak wygląda.
- Ej, Lighting! - krzyknęłam do Kyler'a, który właśnie przyjechał srebrnym Porsche i podszedł do nas - Teraz pozbędziesz tego auta? - spytałam z kpiną, a on prychnął.
- Idziesz? Już są 2 zawodnicy.
- Jaka stawka?
- Tyle co zwykle, 2,5k - pokiwałam głową i otworzyłam drzwi od auta.
- Sarah, ja jadę! - blondynka ruszyła w kierunku linii startu i podniosła kciuki do góry - Jedziemy - zwróciłam się do Kyler'a i oboje pojechaliśmy do linii startu.
- Jesteście gotowi? - spytała dziewczyna, która wyszła na środek. Maszyny zawarczały i chwilę później jechaliśmy zawrotną prędkością po zamkniętej ulicy.
Wyprzedziłam dwóch ścigantów i teraz jechałam jako 3. Kyler prowadził.
Po mojej prawej stronie jechała czarna Toyota, która zakręciła w moją stronę. Gwałtownie zakręciłam, żeby uniknąć ciosu, ale przez to wyjechałam w barierkę, a przez prędkość, przeleciałam przez nią.
Później pamiętam tylko urywki.
Dachowanie...
Krzyki...
Wybuch...
I to jak wyleciałam w powietrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro