6
Pięć minut później siedziałam w biurze Sary i czekałam na nią.
- Co to miało być?! - przewróciłam oczami na jej wybuch.
-O co ci chodzi, co? Wiesz, że się ścigam.
-Tak, ale wyścigów nie ma o tak wczesnej porze - patrzyłam na nią uważnie.
-Widzę, że nie chodzi ci o wyścigi. Więc o co?
- Kto to był?
- Znajomy z trasy, a co?
- Ta twoja troska o niego, nie wyglądała na koleżeńską.
- O czym ty mówisz Sarah! Gadałam z nim 2 razy, o ile pierwszą wymianę zmian można nazwać rozmową.
- Ale wiesz jak to wyglądało?! Wcześniej nie przyjęłaś oświadczyn Lewisa, a niedługo później widzimy ciebie z nim i to, jak do niego wyrwałaś. Pomyśl, jak to wyglądało? - dokończyła już spokojniej.
- To, że tak wyglądało, nie znaczy, że tak było - powiedziałam wstając - Ile mam zapłacić?
- Tym razem ci odpuszczę, ale pamiętaj : to ostatni raz.
- Okej, okej. Jutro przyjadę wcześniej w ramach kary, co?
- Okej, ale jak chcesz.
- Musieliście tak ostro? Rozwaliliście tego Nissana - powiedziałam z grymasem, a ona się zaśmiała.
- Karma - przewróciłam oczami i wyszłam z jej pokoju. Na krzesłach czekał na mnie Kyler i Lewis. Blondyn chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu.
- Jak coś, to idź do Sary - po tych słowach brązowooki zniknął za drzwiami swojej siostry.
- Auta ci nie odkupię - powiedziałam, kiedy zobaczyłam, że chce coś powiedzieć - W końcu wyścig był twoim pomysłem.
- Właściwie to chciałem poprosić o podwózkę - odparł z uśmiechem.
- Okej, idziemy?
- Nie, wiesz? Chyba jednak zostanę na komisariacie. Może dadzą mi jakąś celę? - mówiąc to przewrócił oczami, a ja prychnęłam.
-Okej, skoro tak bardzo chcesz tu zostać - powiedziałam wychodząc, a on po chwili do mnie dobiegł.
W ciszy dotarliśmy do mojego auta i wsiedliśmy o niego. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że ma przemyte rany i plaster na rozcięciu na brwi.
- Jak się czujesz? - spytałam, a on wzruszył ramionami.
- Cieszę się, że nie wziąłem moje Lamborghini - przytaknęłam i spojrzałam na resztki Nissana. Wybuchł kiedy wchodziliśmy do budynku - Dziękuję - zmarszczyłam brwi.
- Za co?
- W końcu wyciągnęłaś mnie ze środka - machnęłam ręką.
- Lepiej powiedz gdzie jechać.
- Podwieź mnie do baru, z którego wyjechaliśmy.
- Teraz ty topisz smutki?
-Nie, niedługo moja zmiana - skinęłam głową i nie odpowiedziałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro