Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Pięć minut później siedziałam w biurze Sary i czekałam na nią.

- Co to miało być?! - przewróciłam oczami na jej wybuch.

-O co ci chodzi, co? Wiesz, że się ścigam.

-Tak, ale wyścigów nie ma o tak wczesnej porze - patrzyłam na nią uważnie.

-Widzę, że nie chodzi ci o wyścigi. Więc o co?

- Kto to był?

- Znajomy z trasy, a co?

- Ta twoja troska o niego, nie wyglądała na koleżeńską.

- O czym ty mówisz Sarah! Gadałam z nim 2 razy, o ile pierwszą wymianę zmian można nazwać rozmową.

- Ale wiesz jak to wyglądało?! Wcześniej nie przyjęłaś oświadczyn Lewisa, a niedługo później widzimy ciebie z nim i to, jak do niego wyrwałaś. Pomyśl, jak to wyglądało? - dokończyła już spokojniej.

- To, że tak wyglądało, nie znaczy, że tak było - powiedziałam wstając - Ile mam zapłacić?

- Tym razem ci odpuszczę, ale pamiętaj : to ostatni raz.

- Okej, okej. Jutro przyjadę wcześniej w ramach kary, co?

- Okej, ale jak chcesz.

- Musieliście tak ostro? Rozwaliliście tego Nissana - powiedziałam z grymasem, a ona się zaśmiała.

- Karma - przewróciłam oczami i wyszłam z jej pokoju. Na krzesłach czekał na mnie Kyler i Lewis. Blondyn chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu.

- Jak coś, to idź do Sary - po tych słowach brązowooki zniknął za drzwiami swojej siostry.

- Auta ci nie odkupię - powiedziałam, kiedy zobaczyłam, że chce coś powiedzieć - W końcu wyścig był twoim pomysłem.

- Właściwie to chciałem poprosić o podwózkę - odparł z uśmiechem.

- Okej, idziemy?

- Nie, wiesz? Chyba jednak zostanę na komisariacie. Może dadzą mi jakąś celę? - mówiąc to przewrócił oczami, a ja prychnęłam.

-Okej, skoro tak bardzo chcesz tu zostać - powiedziałam wychodząc, a on po chwili do mnie dobiegł.

W ciszy dotarliśmy do mojego auta i wsiedliśmy o niego. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że ma przemyte rany i plaster na rozcięciu na brwi.

- Jak się czujesz? - spytałam, a on wzruszył ramionami.

- Cieszę się, że nie wziąłem moje Lamborghini - przytaknęłam i spojrzałam na resztki Nissana. Wybuchł kiedy wchodziliśmy do budynku - Dziękuję - zmarszczyłam brwi.

- Za co?

- W końcu wyciągnęłaś mnie ze środka - machnęłam ręką.

- Lepiej powiedz gdzie jechać.

- Podwieź mnie do baru, z którego wyjechaliśmy.

- Teraz ty topisz smutki?

-Nie, niedługo moja zmiana - skinęłam głową i nie odpowiedziałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro