Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

- Lewis, wiesz że kocham cię od bardzo dawna i wątpię aby to uczucie kiedykolwiek się zmieniło. Doskonale wiesz, że kawałek mojego serca na zawsze należy do ciebie - zobaczyłam, że wyraźnie się rozluźnił - Ale ja... Nie jestem jeszcze gotowa na tak duży krok. Przepraszam - po sali przeszły szmery, a luźna atmosfera nagle wyparowała. Zobaczyłam smutek i ból w jego oczach.

Nie wiem czemu to zrobiłam. Lewis był moim chłopakiem oraz przyjacielem w jednym i był wspaniały. Wiedziałam, że jeszcze nie byłabym gotowa być z nim w trwałym związku. Byłam pełna wątpliwości.

Szybko wyszłam z pomieszczenia, poszłam do swojego gabinetu, z którego wzięłam torebkę i kurtkę, po czym, zwolniłam się wcześniej u zastępcy szefa, którego nie było na "imprezie klapie".

Po głowie cały czas krążyła mi sytuacja z niedawna. Postanowiłam pojechać do baru i tak też zrobiłam.

Zajęłam wolne miejsce przy barze i zamówiłam mocnego drinka. Po kilku minutach dostałam kolorowy napój, od którego było czuć ostry odór alkoholu. Kiedy miałam się napić, usłyszałam znajomy głos po mojej prawej stronie.

- Jest aż tak źle, że zapijasz smutki?

- A co innego proponujesz? - spytałam odwracając się w jego stronę i patrzyłam jak siada obok.

- Ja w takich chwilach się ścigam - odparł i wzruszył ramionami.

- Gdzie zamknęli drogi? - mówiąc to odłożyłam drinka.

- A po co je zamykać? Nigdy nie uciekałaś przed glinami? - prychnęłam. Pomińmy fakt, że sama jestem psem.

- Okej, powiedz gdzie - powiedziałam wystając, a on uśmiechnął się cwaniacko.

- Najciemniej pod latarnią - zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc - Droga koło posterunku. Idealna do nienaftowania. Umiesz driftować?

-Kim bym była, gdybym nie umiała - zaśmiał się na moją uwagę - Idziemy? - skinął głową i wyszliśmy z budynku.

Wsiadłam do swojego auta i zaczęłam jechać za Kyler'em. Miałam cichą nadzieję, że to chodzi o drugi budynek pol... Okej, jesteśmy przed moją pracą. Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam na Lighting'a.

- Chyba nie pękasz, no nie?

- Ja? No co ty - powiedziałam próbując go przekonać.

- Okej. W takim razie słuchaj. Cały czas tą drogą. Meta za tamtym budynkiem - pokazał budynek policji i miejsce mojej pracy.

- Okej. W takim razie, gotowy? - w odpowiedzi dodał gazu - Więc... START! - Krzyknęłam i ruszyliśmy.

Wystartowaliśmy i szliśmy łeb w łeb. Udało mi się w porę stracić przyczepność i zaczęłam jechać dryftem. Ta droga była kręta, więc nie było kiedy odzyskać przyczepności.

Na trzecim zakręcie Lighting wyprzedził mnie. Zmrużyłam oczy i zmieniłam bieg, nie puszczając pedału gazu. Nagle Nissan gwałtownie zakręcił. Wszystko działo się szybko. W jednej chwili jechał przede mną, a sekundę później poleciał w bok i zaczął koziołkować. Jak się okazało byliśmy już przy budynku policji, a oni zobaczyli jak się ścigamy i wyjechali autem, którego Nissan Kyler'a nawet nie zarysował.

Spojrzałam w kierunku czerwonego pojazdu, które dachowało.

To nie pierwszy raz kiedy są tutaj ściganci, a policja zatrzymuje ich pancernymi autami. Patent niezawodny.

Wydałam z siebie niekontrolowany krzyk i pobiegłam do bruneta, modląc się, żeby auto jeszcze nie wybuchło. Mogło się tak stać, bo w niektórych miejscach był ogień, a paliwo się wylało.

Szybko otworzyłam drzwi od strony kierowcy i pomogłam mu wyjść z auta. Odciągnęłam go na bezpieczną odległość, po czym spojrzałam na Kyler'a, którego twarz oberwała chyba najbardziej.

Kilka odłamków szkła wbiło się w jego twarz. Poza tym miał przecięty łuk brwiowy, który krwawił najbardziej, czyli nie było tak źle.

- Musisz przyznać, że to było coś - powiedział z ledwo widocznym uśmiechem, a ja zaczęłam się śmiać z jego słów, ale i ulgi, że nic się nie stało. Skrzywił się patrząc na jakiś punkt za nami - Chyba mamy kłopoty - szepnął konspiracyjnym tonem, przez co musiałam powstrzymać śmiech i sama się odwróciłam. Zobaczyłam dwie osoby, których najbardziej nie chciałam teraz widzieć.

Lewis i jego siostra, Sarah.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro