Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Dwa miesiące później

Całkiem dużo się ostatnio wydarzyło. Funkcjonariusze przejrzeli na oczy i pozwolili mi wrócić do pracy, więc znowu jestem psem, ale nie przeszkadza im fakt, że się ścigam.

Aktualnie odbezpieczam mojego niezawodnego glocka i uzbrajam się, ponieważ znaleźli Bossa i jego mafię na 1000% i właśnie jedziemy tam ich złapać.

Teoretycznie powinni mieć teraz spotkanie, czy coś, w opuszczonym hangarze, dwie przecznice od posterunku.

Piętnaście minut później staliśmy pod hangarem i byliśmy gotowi do wejścia.

- Dobra, na mój znak wchodzimy - powiedziałam i złapałam wygodniej glocka, będąc gotowa na ewentualny atak.

Kiedy wszyscy byli na miejscach, wkroczyliśmy do środka. Naciągnęłam kominiarkę na twarz i weszłam dalej, uważnie oglądając się na każdej stronie.

Zauważyłam ruch w prawym kącie sali, ale nie zdążyłam nic więcej zarejestrować, bo ktoś mnie ogłuszył.

Odpłynęłam.

Kiedy odzyskałam przytomność, poczułam, że mam związane ręce i nogi, a usta zakneblowane.

Rozejrzałam się i zobaczyłam, że jestem w hangarze, ale w zupełnie innej części. Próbowałam zrobić trochę hałasu, ale mi nie wyszło, więc jedyne co mogłam zrobić, to czekać, aż ktoś zacznie mnie szukać.

- O co chodzi Dom? - usłyszałam nazbyt znajomy głos dobiegający zza moich pleców.

Nagle przede mną wyrosła postać Dominica. Zmrużyłam oczy. Zdrajca, pomyślałam.

- Wiesz - zaczął blondyn i patrzył na coś za mną, ale trochę bardziej na prawo, więc prawdopodobnie osoba, do której się zwracał, mnie nie widziała - Jeszcze miesiąc temu to ty byłeś Bossem, a nie ja - uśmiechnął si okrutnie, a ja poczułam jakby ktoś mnie spoliczkował, gdy usłyszałam potwierdzenie.

- Tak, no i co z tego?

- Tak łatwo nie wychodzi się z tej branży i, jak wiesz, my zrobimy wszystko, żeby zatrzymać dobrych ludzi. Ostrzegałem, ale nie słuchałeś. Byłeś Bossem, a wszyscy poprzedni nie mogli zrezygnować. Zmienialiśmy ich po śmierci, więc czemu ty mógłbyś?

- A co mi zrobisz? - warknął.

- Tobie? - zapytał z kpiną - Nic, ale Mii owszem.

- Mogę teraz sobie stąd pójść i ją ostrzec, wiesz o tym?

- Cóż, na to chyba za późno - uśmiechnął się jeszcze szerzej, przez co wyglądał jeszcze okrutniej.

- O co ci chodzi, Dom? - zapytał chłodno.

Blondyn nie odpowiedział, tylko podszedł do mnie i wyciągnął szmatę z moich ust, a ja splunęłam na niego.

- Złe posunięcie, Mia - To powiedziawszy wyciągnął sztylet i przejechał nim o moim policzku, tworząc głębokie zdrapanie - warknęłam, a do bruneta chyba teraz dopiero dotarło co się dzieje.

- Mia! - krzyknął i rzucił się na Dominica, próbując wyrwać mu ostrze.

- Kyler, posłuchaj mnie - zaczął tamten - Albo ty ją zabijesz, albo ja. Możesz jej strzelić w łeb, ale będziesz patrzył jak powoli się wykrwawia, za moją sprawą.

- Jesteś chory - warknął brunet.

- Może, ale chcę odzyskać kumpla, dla którego nie istniało nic poza mafią i wyścigami.

- Nie skrzywdzisz jej - syknął.

Nie zwracałam uwagi na ich kłótnię, tylko skupiłam przerażone spojrzenie na jakimś mężczyźnie za nimi, który celował we mnie bronią. Krzyknęłam, na co niebieskooki spojrzał za siebie i rzucił się na mężczyznę, ale on zdążył wypuścić strzał. Nie trafił w serce, ani w głowę, ale w rękę. W wyniku kumulujących się we mnie emocji i bólu po postrzeleniu, zemdlałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro