15
Miesiąc później
Nareszcie! Zdjęli mi ten idiotyczny gips! Ale najlepsze jest to, że dzisiaj wieczorem będą wyścigi. Ale nie byle jakie. Podobno do miasta przyjechał D.K* i będzie dzisiaj brał udział. Oczywiście wygrany będzie się z nim ścigał. Wcześniej będzie jeden wyścig, w którym będzie ścigał się Kyler, Dominic (jeden z lepszych dryfterów) i oczywiście ja.
Jest już popołudnie, więc powoli mogę się zbierać. Dzisiaj, wyjątkowo, nie będzie nagrody. To znaczy w pierwszym wyścigów. W pojedynku z D.K-em nagrodą będzie auto. Chcę wygrać, ale nie wiem czy pokonam Kyler'a, a tym bardziej Seana (D.K.).
Barbie:
O której wyścigi? :)
Em, to Kyler. Nazwałam go tak przez naszą kłótnię sprzed miesiąca. Uważał, że Barbie jest lepsza! No chyba nie.
Me:
O 19
Barbie:
Idziemy wcześniej coś zjeść?
Me:
Czy twój tasiemiec jest wiecznie głodny?
Barbie:
Żebyś wiedziała :D
Me:
Okej. Gdzie i o której? Aha, no i ty płacisz
Barbie:
Wszystkie warunki czy jeszcze coś?
Me:
Chyba wszystko... Chyba...
Barbie:
Okej, będę o 18 ;)
Zablokowałam telefon i spojrzałam na zegarek. Mam 3 godziny. Dawno nie rozmawiałam z Sarą, więc postanowiłam do niej zadzwonić.
- O, widzę, że ktoś sobie przypomniał o najlepszej przyjaciółce - powiedziała z wyrzutem.
- Mogłaś zadzwonić. To nie ty siedziałaś przez miesiąc w domu, zapuszczając korzenie.
- Okej, okej. Masz jakieś plany na dziś?
- A czemu pytasz?
- Zastanawiałam się nad babskim wieczorem. Zaprosiłabym jeszcze Anę - Ana to nasza trzecia przyjaciółka, ale mieszka... w innym mieście. Nagle zapaliła mi się żaróweczka.
- Ana? To ona jest w mieście?
- Tak, będzie za godzinę, to papa!
- Co? Sarah, cze... Rozłączyła się! Nie wierzę - wybrałam jej numer. Odebrała po trzech sygnałach - Sarah! Nie dałaś mi dojść do słowa.
- Przepraszam. Co mówiłaś?
- Dzisiaj przyjeżdża D.K-ej - powiedziałam niewyraźnie.
- Co? Nie rozumiem.
- Przyjeżdża D.K-ej - powiedziałam głośniej.
- Powtórz jeszcze raz, ale g ł o ś n i e j.
- DZISIAJ PRZYJEŻDŻA D.K-EJ! - krzyknęłam.
- I wystawisz nas z powodu jakiegoś tam wyścigu? Naprawdę Mia?
- To jest bardzo ważne. A może przyjedziecie na wyścig i później pojedziemy razem?
- Okej, ale następnym razem tak nie będzie, rozumiesz? - powiedziała niechętnie, a ja pokiwałam głową, chociaż i tak tego nie zobaczy.
- Dobra. Wyścig o 19. Wyślę ci adres w wiadomościach, później - rozłączyłam się.
Me:
Jedziemy prosto na wyścig, czy będę miała czas wrócić i się przebrać?
Barbie:
Na wyścig ;)
Me:
Zrobiłeś to specjalnie!
Barbie:
Nie rozumiem...
Me:
Mam swój stały strój na wyścigi, a ty wtedy zawsze, Z A W S Z E, gapisz się na mnie jak głodny wilk na mięso -,-
Barbie:
Może specjalnie, a może nie^^
Me:
Dobra, ogarnij się
Barbie:
Nie zmusisz mnie!
Nie odpisałam tylko poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę. Później usiadłam w salonie i zignorowałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Włączyłam jakiś film i zaczęłam sączyć swój napój. Po jakiś 40 minutach seansu rozległ się dzwonek do drzwi i przypomniałam sobie o wiadomościach.
Zahaczyłam o kuchnię chwytając komórkę i ruszyłam do drzwi.
Barbie:
Ej, obraziłaś się?
Barbie:
Ej, Mia... Czemu nie odpisujesz :'(
Barbie:
No weź, bo przyjadę
Pokręciłam głową z rozbawieniem.
Me:
Oglądałam film geniuszu. Zapomniałam zobaczyć wiadomości od ciebie
Otworzyłam drzwi, a po drugiej stronie zobaczyłam Kyler'a czytającego wiadomość na telefonie.
- Tak trochę późno mi mówisz - prychnął i wszedł do środka. Przewróciła oczami.
- Oczywiście. Czuj się jak u siebie - zaśmiał się i wszedł do mojego apartamentu - Po co przyjechałeś?
- Czytałaś wiadomości?
- A przyjaciół nie masz? - spytałam z kpiną i oparłam się ramieniem o ścianę.
- Nikt mnie nie lubi - powiedział z teatralnym westchnieniem i rzucił się "w rozpaczy" na sofę.
- Nie dziwię się - powiedziałam stając przed nim z kamienną miną, chociaż w środku się śmiałam.
- Coś ty powiedziała? - spytał ze śmiechem i podszedł do mnie - Zapłacisz za to.
- Co? Nie, nie! - pisnęłam kiedy zorientowałam się, że karą są łaskotki.
Kyler zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam uciekać i mogłam zadać sobie jedno pytanie, które zawsze było w książkach, które czytałam: Czemu ściany są zawsze tam gdzie są najmniej potrzebne?!
I w ten oto sposób zostałam przyparta do ściany. W sensie przenośnym i dosłownym.
- Okej... haha! Prze... haha! Prze-przepraszam! Lu-lubię cię! Haha! - powiedziałam między salwami śmiechu.
- Dziękuję - powiedział z uśmieszkiem i w końcu zaprzestał swojej kary.
- Ale to było bardzo złe! Nigdy więcej łaskotek, zrozumiano? - prychnęłam i oboje zaczęliśmy się śmiać. W końcu się ogarnęliśmy i przestaliśmy się śmiać. Spojrzałam na Kyler'a i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jego twarz jest tuż przed moją. Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam w jego oczy.Kyler uważnie mi się przypatrywał, zresztą nie pozostawałam mu dłużna. Poczuła jak moje serce bije w nienaturalnie szybkim tempie. Brunet spojrzał na moje usta, a później znowu w moje oczy i nachylił się bliżej, tak, że nasze usta prawie się stykały.
Wtedy usłyszałam jak mój telefon zaczął dzwonić. Otrząsnęłam się z transu i wyminęłam bruneta idąc w stronę dźwięku. Sarah, dziękuję. Uratowałaś mnie, pomyślałam.
- Halo? - spytałam uspokajając serce i powstrzymując drganie głosu.
*Dla nie kumatych Dryft King
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro