Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Miesiąc później

Nareszcie! Zdjęli mi ten idiotyczny gips! Ale najlepsze jest to, że dzisiaj wieczorem będą wyścigi. Ale nie byle jakie. Podobno do miasta przyjechał D.K* i będzie dzisiaj brał udział. Oczywiście wygrany będzie się z nim ścigał. Wcześniej będzie jeden wyścig, w którym będzie ścigał się Kyler, Dominic (jeden z lepszych dryfterów) i oczywiście ja.

Jest już popołudnie, więc powoli mogę się zbierać. Dzisiaj, wyjątkowo, nie będzie nagrody. To znaczy w pierwszym wyścigów. W pojedynku z D.K-em nagrodą będzie auto. Chcę wygrać, ale nie wiem czy pokonam Kyler'a, a tym bardziej Seana (D.K.).

Barbie:
O której wyścigi? :)

Em, to Kyler. Nazwałam go tak przez naszą kłótnię sprzed miesiąca. Uważał, że Barbie jest lepsza! No chyba nie.

Me:
O 19

Barbie:
Idziemy wcześniej coś zjeść?

Me:
Czy twój tasiemiec jest wiecznie głodny?

Barbie:
Żebyś wiedziała :D

Me:
Okej. Gdzie i o której? Aha, no i ty płacisz

Barbie:
Wszystkie warunki czy jeszcze coś?

Me:
Chyba wszystko... Chyba...

Barbie:
Okej, będę o 18 ;)

Zablokowałam telefon i spojrzałam na zegarek. Mam 3 godziny. Dawno nie rozmawiałam z Sarą, więc postanowiłam do niej zadzwonić.

- O, widzę, że ktoś sobie przypomniał o najlepszej przyjaciółce - powiedziała z wyrzutem.

- Mogłaś zadzwonić. To nie ty siedziałaś przez miesiąc w domu, zapuszczając korzenie.

- Okej, okej. Masz jakieś plany na dziś?

- A czemu pytasz?

- Zastanawiałam się nad babskim wieczorem. Zaprosiłabym jeszcze Anę - Ana to nasza trzecia przyjaciółka, ale mieszka... w innym mieście. Nagle zapaliła mi się żaróweczka.

- Ana? To ona jest w mieście?

- Tak, będzie za godzinę, to papa!

- Co? Sarah, cze... Rozłączyła się! Nie wierzę - wybrałam jej numer. Odebrała po trzech sygnałach - Sarah! Nie dałaś mi dojść do słowa.

- Przepraszam. Co mówiłaś?

- Dzisiaj przyjeżdża D.K-ej - powiedziałam niewyraźnie.

- Co? Nie rozumiem.

- Przyjeżdża D.K-ej - powiedziałam głośniej.

- Powtórz jeszcze raz, ale g ł o ś n i e j.

- DZISIAJ PRZYJEŻDŻA D.K-EJ! - krzyknęłam.

- I wystawisz nas z powodu jakiegoś tam wyścigu? Naprawdę Mia?

- To jest bardzo ważne. A może przyjedziecie na wyścig i później pojedziemy razem?

- Okej, ale następnym razem tak nie będzie, rozumiesz? - powiedziała niechętnie, a ja pokiwałam głową, chociaż i tak tego nie zobaczy.

- Dobra. Wyścig o 19. Wyślę ci adres w wiadomościach, później - rozłączyłam się.

Me:
Jedziemy prosto na wyścig, czy będę miała czas wrócić i się przebrać?

Barbie:
Na wyścig ;)

Me:
Zrobiłeś to specjalnie!

Barbie:
Nie rozumiem...

Me:
Mam swój stały strój na wyścigi, a ty wtedy zawsze, Z A W S Z E, gapisz się na mnie jak głodny wilk na mięso -,-

Barbie:
Może specjalnie, a może nie^^

Me:
Dobra, ogarnij się

Barbie:
Nie zmusisz mnie!

Nie odpisałam tylko poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę. Później usiadłam w salonie i zignorowałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Włączyłam jakiś film i zaczęłam sączyć swój napój. Po jakiś 40 minutach seansu rozległ się dzwonek do drzwi i przypomniałam sobie o wiadomościach.

Zahaczyłam o kuchnię chwytając komórkę i ruszyłam do drzwi.

Barbie:
Ej, obraziłaś się?

Barbie:
Ej, Mia... Czemu nie odpisujesz :'(

Barbie:
No weź, bo przyjadę

Pokręciłam głową z rozbawieniem.

Me:
Oglądałam film geniuszu. Zapomniałam zobaczyć wiadomości od ciebie

Otworzyłam drzwi, a po drugiej stronie zobaczyłam Kyler'a czytającego wiadomość na telefonie.

- Tak trochę późno mi mówisz - prychnął i wszedł do środka. Przewróciła oczami.

- Oczywiście. Czuj się jak u siebie - zaśmiał się i wszedł do mojego apartamentu - Po co przyjechałeś?

- Czytałaś wiadomości?

- A przyjaciół nie masz? - spytałam z kpiną i oparłam się ramieniem o ścianę.

- Nikt mnie nie lubi - powiedział z teatralnym westchnieniem i rzucił się "w rozpaczy" na sofę.

- Nie dziwię się - powiedziałam stając przed nim z kamienną miną, chociaż w środku się śmiałam.

- Coś ty powiedziała? - spytał ze śmiechem i podszedł do mnie - Zapłacisz za to.

- Co? Nie, nie! - pisnęłam kiedy zorientowałam się, że karą są łaskotki.

Kyler zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam uciekać i mogłam zadać sobie jedno pytanie, które zawsze było w książkach, które czytałam: Czemu ściany są zawsze tam gdzie są najmniej potrzebne?!

I w ten oto sposób zostałam przyparta do ściany. W sensie przenośnym i dosłownym.

- Okej... haha! Prze... haha! Prze-przepraszam! Lu-lubię cię! Haha! - powiedziałam między salwami śmiechu.

- Dziękuję - powiedział z uśmieszkiem i w końcu zaprzestał swojej kary.

- Ale to było bardzo złe! Nigdy więcej łaskotek, zrozumiano? - prychnęłam i oboje zaczęliśmy się śmiać. W końcu się ogarnęliśmy i przestaliśmy się śmiać. Spojrzałam na Kyler'a i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jego twarz jest tuż przed moją. Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam w jego oczy.Kyler uważnie mi się przypatrywał, zresztą nie pozostawałam mu dłużna. Poczuła jak moje serce bije w nienaturalnie szybkim tempie. Brunet spojrzał na moje usta, a później znowu w moje oczy i nachylił się bliżej, tak, że nasze usta prawie się stykały.

Wtedy usłyszałam jak mój telefon zaczął dzwonić. Otrząsnęłam się z transu i wyminęłam bruneta idąc w stronę dźwięku. Sarah, dziękuję. Uratowałaś mnie, pomyślałam.

- Halo? - spytałam uspokajając serce i powstrzymując drganie głosu.

*Dla nie kumatych Dryft King

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro