[06]
Pozwól mi coś wyjaśnić.
Toneri Otsutsuki jest starym przyjacielem mojej rodziny. Nigdy go nie lubiłam, ale odkąd moja rodzina..... odeszła....... Straciłam z nim kontakt, gdy skończyłam szkołę , a on się wyprowadził.
Dlaczego go nie lubiłam?
Zawsze był świnią. Graczem, jeśli wolisz. Ale ten pewien gracz zawsze miał swoje cele dla, jak on naywał "Absolutnej wizji doskonałości".
Mianowicie mnie.
Ahaha tak.... nie.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy nagle po pięciu latach nieobecności, pojawia się w sposób magiczny tutaj w Konoha....W parku, w którym zajadam się pięknym ciastem.
Toneri zawsze mnie przerażał, ale na szczęście Kiba zawsze był po mojej stronie i mnie chronił.
ALE KIBY TERAZ TU NIE MA.
Dorosłam już, poradzę sobie z nim. Mam taką nadzieję.
-C-co ty tu robisz?- zapytałam.
- Właśnie przejeżdżałem. Jestem obecnie w podróży służbowej dla Przedsiębiorstwa Otsutsuki .- odpowiedział.
Uśmiechnęłam się lekko i przysunęłam z powrotem swoje jedzenie bliżej mnie, ponieważ je odsunęłam.
-Więc nie w-wracasz do Konohy?
-Nie, tylko przechodziłem obok. Będę jednak w mieście przez kilka tygodni.
Jęknęłam i opuściłam głowę w dół. Moje luźne włosy tworzyły taką jakby fortecę dla mojej twarzy.
-G-gdzie się zatrzymujesz?- zapytałam, by wiedzieć jakiego miejsca unikać.
-W Konoha Hiden Hotels. Słyszałem , że są najlepsze.
Och, więc to drogi hotel, łatwy do uniknięcia. Dziękuję kami.
-To w-wspaniale.- wymamrotałam.
Siedzieliśmy w takiej, jak to inni nazywają niezręcznej ciszy. Dzieci biegały obok nas, a trawa kołysała się na wietrze.
-Gdzie twój pies strażnik?- zapytał Toneri, przerywając tą piękną ciszę.
-M-mój, co?
-Jak miał na imię? - zmarszczył cienkie brwi, a potem nagle pstryknął palcem.- Kiba!- wrzasnął, kiedy sobie przypomniał.
Nie mogłam się nie zaśmiać z przezwiska, jakie nadał Kibie.
-J-jest u- moje myśli natychmiast skierowały się do niebieskookiego chłopaka.- P-przyjaciela...- udało mi się dokończyć.
-Cóż, to interesujące, oboje byliście praktycznie zawsze razem w średniej szkole.- zachichotał sucho.
-Z-zawsze był tam dla mnie.- spojrzałam na moją na wpół zjedzoną bułeczkę cynamonową w przezroczystej torbie.
Białowłosy skinął głową i uśmiechnął się. Zamknęłam oczy na krótką chwilę, a potem nagle poczułam dłoń na moim policzku.
Sapnęłam i wzdrygnęłam się na jego dotyk. Moje oczy otworzyły się szeroko, gdy odwróciłam się do niego.
-Tęskniłem za tobą, Hinato Hyuga.
Poczułam, jak moje serce zaczyna szybciej bić z powodu tego, że ktoś za mną tęsknił. Chociaż naprawdę nie lubię Toneri'ego, nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Położyłam rękę na jego dłoni i delikatnie usunęłam ją z mojej skóry.
-Toneri... w-wiesz, że ja--
-Nie myslisz o nas w ten sposób? Hinata, nie jestem ślepy.- przerwał mi.
Moje lawendowe oczy rozszerzyły się lekko, kiedy to powiedział. Chyba nigdy nie myślałam o tym, że nie był egoistyczny.
-D-dobrze...- pisnęłam, czując się trochę niezręcznie.
To nie tak, że myślę, że powinien się w mnie zakochać na zawsze, po prostu nigdy nie oczekiwałam, że to powie. Szczerze mówiąc, teraz poczułam ulgę.
- Powinienem już iść. Zadzwoń do mnie, okej? - Toneri wstał i podał mi kartę , na której jak myślę jest jego numer telefonu.
-Ano... Z-zadzwonię.- wstałam obok niego.
-Wiem, że tego nie zrobisz.- zaśmiał się .
Zarumieniłam się lekko, gdy się ode mnie odwrócił. Kiedy spojrzałam na niego, jego długie ręce owinęły się wokół mnie, zmuszając mnie do uścisku.
Odetchnęłam głęboko i poczułam się trochę nieswojo. Mimo to przytuliłam go na krótką chwilę, zanim go wypuściłam.
Jego lodowe oczy spoglądały na moje blade, lawendowe tęczówki. Jego powieki lekko się zamknęły , po czym lekko się pochylił , przez co zarumieniłam się trochę.
-T-toneri!- odsunęłam się i odwróciłam wzrok.
Jego własne stopy cofnęły się o kilka kroków po twardym chodniku do tyłu, tupiąc obcasami, i podniósł rękę do jego twarzy.
-Gomen'nasai, Hinata. Nie wie--
-Panie Toneri, dzwoni do pana ojciec.- pojawił się mężczyzna w garniturze.
-Zaraz tam przyjdę.- krzyknął , po czym jego uwaga wróciła do mnie.- Przepraszam, Hinata.
Drań.
-W-w porządku. J-jesteś potrzebny g-gdzieś indziej. D-dobrze było c-cię znowu widzieć.- uśmiechnęłam się lekko.
-Żegnaj, Hinata. Do zobaczenia wkrótce.- Toneri uśmiechnął się i odwrócił, po czym odbiegł do samochodu.
Ciężko westchnęłam, po czym usiadłam z powrotem na ławce. Spojrzałam na kartę, którą mi dał.
Była biała, z paseczkiem w kolorze turkusowym biegnącym poziomo w dolnej części . Napisane tam było Otsutsuki Enterprises Inc., a następnie kilka nazwisk obok ich numeru. Na dole był Toneri.
Włożyłam ją do kieszeni torby, którą Kurenai-sensei dała mi, żebym tam włożyła brudne ubrania .
Co miałam znowu zrobić?
-Poszukiwaćpracy...- wymamrotałam do siebie, po czym obejrzałam się dookoła.
Mój wzrok zatrzymały się na pięknym przedmiocie w moich rękach. Uśmiechnąłem się, gdy podniosłam na wpół zjedzoną bułeczkę cynamonu.
Pychota.
~~~~~~~~
Skończyłam jeść mój posiłek. Mając pełny żołądek, zaczęłam dzień.
Podeszłam do stoiska z gazetami i zapłaciłam za jeden, aby móc zajrzeć na oferty pracy. Mam nadzieję, że znajdę coś, co byłoby odpowiednie i dobrze opłacalne.
Usiadłam przed kawiarnią z mnóstwem stolików, ponieważ nie chciałam dosiadać się do kogoś.
Moje lawendowe oczy przeskanowały czarny atrament na białych kartkach. Dokładnie czytamłam każdy opis przed odrzuceniem lub zawachaniem.
Szczerze mówiąc, nie było zbyt wielu dobrych prac, ale hej, żebracy nie mogą być wybierani.
Może mogłabym zostać asystentką biurową.... Oh, oh! Albo pracować w kwiaciarni z Ino...Lub pracować w piekarni?
Myślałam o wielu opcjach i stawiamłam się w małych scenariuszach tego, co by się mogło dziać .
Asystentka biurowa: Najprawdopodobniej poległabym na wiadomościach telefonicznych i zamówieniach na kawę.
Kwiaciarka: Nie umiem układać kwiatów! W końcu wyglądałoby to tak, że układałabym przypadkowe kwiaty z powodu ich zapachu!
Piekarka: Przyznaję, że umiem piec smaczne słodycze, ale tylko wtedy, gdy jestem zmotywowana. Jeśli teraz się tam zatrudnię, będę to robić cały czas!?
Ciężkie westchnienie wydostało się z moich ust, gdy opadłam na krzesło. Nie było też zbyt wielu ofert pracy.
Złożyłam gazetę i włożyłam ją do torby. Wstałam i wygładziłem fałdy mojej sukienki, gdy odchodziłam od małej kawiarni.
Westchnienie wydobyło się z moich blado-różowych warg, kiedy wyciągałam telefon. Może powinnam zadzwonić do Kiby, żeby spędził ze mną czas, gdy znajdę pracę. Kiedy wyciągnęłam swój prosty telefon, wypadła mi z kieszeni mała biała kartka.
Schyliłam się, żeby podnieść przedmiot i zrozumiałam, że to byłą kartka, którą Toneri mi dał. Wiedziałam, że wiedział, że do niego nie zadzwonię, ale..... nie wiem. Potrząsnęłam głową, żeby oddalić myśli i zdecydowałam, że najlepiej będzie odłożyć mój telefon.
Gdy szłam ulicami Konoha, pojawił się silny wiatr. Było chłodno , bardzo niefortunne dla tych w sukienkach, czyli m.in. mnie.
Moje palce owinęły się w purpurowy materiał, kiedy go naciągłam.
Upuściłam torbę i kilka kawałków papieru uderzyło mnie w nogi i twarz.
Po kilku minutach wiatr uspokoił się i teraz tylko lekko powiewał.
Przesunęłam moje szczupłe palce na włosy i je rozczesałam, żeby się wyprostowały. Po chwili moje dłonie znów spoczęły na mojej sukience.
Zrzuciłem papiery i jęknęłam, gdy zauważyłam małe nacięcia na moich bladych nogach.
Podniosłam płócienną torbę i wypuściłam powietrze z płuc. Moje nogi znowu zaczęły iść w żadnym konkretnym kierunku.
Zauważyłam, że ludzie mają również problemy z tym wiatrem. Jakaś dziewczyna biegła po polnej drodze, próbując zebrać rozproszone papiery.
Była brunetką, ale jej włosy były bardziej jasnobrązowe. Miała białą koszulę i białą czapkę. Na nogach miała brązowe sandały z czarnymi paskami. Na głowie miała też gładką białą chustkę, a jej grzywka wyskakiwała z boku.
-NIe! Wracaj!- krzyknęła, podczas gdy biegła tak szybko, jak tylko mogła, by złapać coś, co mogło być ulotką. Zmarszczyłam brwi na brak opieki nad nią i rozejrzałam się wokół, w okolicy wciąż było wiele papierów.
Położyłam torbę na ramieniu i zaczęłam pomagać najlepiej, jak tylko potrafiłam, w zbieraniu rozproszonych papierów.
Jeszcze mnie nie zauważyła, ponieważ wciąż zbierała papiery. Zebrałam te ukryte pod koszami i te pod kamieniami.
-Złap to! - brunetka podbiegła do mnie.
Ulotka toczyła się w moją stronę. Pochyliłam się i złapałam ją, po czym wstałam z powrotem.
Kobieta oparła dłonie na kolanach, próbując złapać oddech, gdy stanęła przede mną.
-Ari...gato.- wysapała.
Czekałam, aż całkowicie złapie oddech i odzyska swoją pozycję. Wyprostowała się i odgarnęła z kurzu spodnie.
-Oh... trzymaj.- podałem jej papiery, które ścigała.
-Arigato panienko.- Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby wszystkie te rzeczy zniknęły....!- zawołała.
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
-Więc powinnam iść.- kilka razy poklepała stos, żeby je wyrównać.- Trzymaj.- patrzyła na mnie czrnymi oczami, śmiejąc się.
Wzięłam ulotkę z jej ręki i spojrzałam na nią. Moje lawendowe kule rozszerzyły się , miałam to pod samym nosem.
- Nie byłabyś zainteresowana tą pracą, prawda?- brunetka przechyliła głowę na bok.
-Tak, t-tak b-byłabym proszę pani.- zaczęłam się jąkać, trochę zdenerwowana.
-No proszę! Nie musisz mi mówić tak formalnie! Nazywaj mnie Ayame.- uśmiechnęła się promiennie i wyciągnęła rękę, by uścisnąć mi dłoń.
-H-Hinata Hyuga.- uśmiechnęłam się do niej ciepło, gdy uścisnęłyśmy sobie dłonie.
-Czy byłabyś zainteresowana pracą u Ichiraku ramen?- zapytała.
-H-Hai.
-Cóż, myślę, że będziemy musieli porozmawiać o tym z moim staruszkiem.- uśmiechnęła się Ayame.
Uśmiechnęłam się i przybliżyłam torbę bliżej siebie.
- Możesz teraz przyjść do sklepu, jeśli chcesz?- jej onyxowe oczy spojrzały na mnie.
Skinęłam głową.
-Wspaniale!- wykrzyknęła brunetka.
Trąciła mnie i wskazała, żebym podążyła za nią , co zrobiłam.
Wyglądało na to, że w tej chwili wsztstkie rzeczy tak wyglądały.
Może jednak tak było.
Zostawcie po sobie ślad kochani⭐📝😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro