Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20 - nowe uniwersum

Clark leciał do swej lodowej fortecy. Gdy wszedł do środka, zobaczył psa Krypto. Wylądował na lodowatym podłożu i i pogłaskał pupila. Poszedł do kryształów zawierających historię. Rozglądał się, widząc trofea i pamiątki po dawnym domu. Włączył hologram Jor-ela - Jego ojca. Krypto szczeknął.
-Witaj mój synu. -Powiedział hologram.
-Ojcze, potrzebuję twojej rady. -Wyznał i złapał się za głowę.
-Tak, mój synu?
-Ostatnio walczyłem z jednym gościem, a potem on we mnie strzelił promieniem czasu. Moi prztjaciele, włożyli mnie do komory i po jakimś tygodniu się obudziłem, ze strasznym bólem głowy. To cała historia.
-Zapewne nie zdarza ci się to często.
-Tak, masz jakąś hipotezę? -Zapytał i popatrzył się w holograficzne oczy.
-Mam. Twoje obawy są bezsensowe. Niektórzy  męszczyzni z Kryptona, przechodzą taki stan.
-Naprawdę? Nie wiedziałem.
-Chcesz zapytać o coś jeszcze Kal-elu?
-Nie, ojcze.  -Wyłączył hologram i poleciał do wyjścia. Czuł się jak na kacu. Pożegnał się, ze swoim białym jak śnieg psem i poleciał do hali sprawiedliwości.  Napotkał tam Barry'ego. Podszedł do niego i się przywitał.
-Hej Bar.
-Siemka.
-Na kogo czekasz?
-Na Iris. Odpowiedział Speedster. -To dlatego nie masz kostiumu.
Stwierdził. 
-Dokładnie. A ty dokąd idziesz?
-Ja tak się chciałem przejść, pozwiedzać...
-W kostiumie? -Schował ręce do kieszeni.
-Zapomniałbym. Bywaj. -Pożegnał się. Ruszył na zaplecze,  szybko wziął ubranie z sekretnej szafki. Ubrał szary garnitur oraz okulary. Wyszedł z zaplecza i zaczął chodzić po wystawie. Zauważył zdjecie swojego alter ego. Popatrzył się z dumą. Podeszła do niego młoda piękna blondynka z wózkiem.
-On jest niesamowity, prawda? -Zapytała retorycznie, i radośnie.
-Oczywiście, jest niesamowity. -Powiedział. Schował rękę do kieszeni marynarki.
-Jestem Mia.
-A ja Clark. -Uścisnęli sobie ręce.
-Jaki pan silny. -Stwierdziła. On się zarumienił i odparł.
-Często to słyszę. -Zachichotał cicho.
-Nie dziwię się.
-Dziękuje.
-Gdzieś już pana widziałam...
-A tak, bo ja... pracuję w Daily Planet. -Oznajmił i popatrzył się na dziecko Mia'i.
ono niebieskie ubranka, więc stwierdził że to chłopczyk. Miał jasną cerę zapewne po matce. Uśmiechnął się w jego stronę i rzekł.
-Jak ma na imię?
-David. -Uśmiechnęła się w jego stronę i
-David
-Jak ma na imię?
-Nazywa się David.
-Ładnie.
-Dlatego dałam mu tak na imię.
-A ile ma lat?
-2. -Gdy to powiedziała, ziemia się zatrzęsła. Ona, prawie by upadła, gdyby Clark jej nie złapał. Chwycił wózek, z dzieckiem.
-Spokojnie. -Zapewnił.
-D-dobrze.
Wnet, sufit hali, został zniszczony. Zniszczyła ją wielka fioletowa metalowa stopa. Musiał szybko podjąć decyzję.  Ludzie, czy walka. Zdjął garnitur i okazał się być Supermanem. Mia była całkowicie zdziwiona.
-To ty nim jesteś?
-Tak. Poczekaj tu. -Nagle zobaczył Flasha.
-Co tu się dzieję?
-Nie wiem! -Zawołał po czym ściszył głos.- Zabezpiecz wszystkich ludzi. Ja się zajmę  tym czymś. -Rozkazał.
-W porządku. -Cała trójka zniknęła Clarkowi sprzed oczu.
Poszybował w niebo. Ujrzał fioletowego robota. Był on ogromny, jak drapacze chmur, w Metropolis.czy Gotham. Nagle maszyna stanęła w miejscu. Ludzie byli w panice.
-Słuchajcie ziemianie! Nie chcę was zniszczyć, a raczej powiększyć ziemię, o kilka miliardy galaktyk, oraz całą masę osób. 
-Nie na mojej zmianie, robocie! -Ryknął Clark i strzelił w niego promieniem cieplnym. Jego promień troszeczkę zmiękczył  mu przez to prawdopodobnie stalową twarz.
-O, Superman! Bardzo miło mi cię poznać. Powiedz mi, dlaczego mnie atakujesz?
-Niczego nie dodasz do naszego wszechświata! - Zaprzeczył i wleciał w niego z zaciśniętymi piesciami. Robot prawie by upadł. Poleciał w stronę jego wielkiej głowy. Miał zaciśniętę pięści. Robot jednak złapał człowieka ze stali i rzucił w nim jak piłeczką w wieżowiec, nie przejmując się ogólnymi stratami, wśród osób czy budowli, lub samochodów. Poszedł dalej. Clark spadał, był mdlejącym, czuł jedynie powiew wiatru. Gdy miał upaść na asfalt, złapał go speedster, a dokładnie Flash.
-Wszystko dobrze stary?
-Raczej tak. -Dotarło do niego że przestał go boleć łeb. Maszyna szła do centrum miasta. 
-Wezwę ligę. -Oznajmił Barry i wyjął telefon.
-Gdzie ludzie, których kazałem ci ukryć? -Zapytał Clark i wstał.
-Są bezpieczeni.
-Czyli?
-W Gotham. -Marjanin od niego odebrał.
-Tak, Flash?
-Mamy nieciekawą sytuację. 
-Domyślam się. W waszej lokalizacji znajduję się olbżymi robot...
-Wyślij nam resztę ligii! -Zawołał Barry. Clark ruszył, wzbił się w powietrze. Szybko podleciał do robota, jednak za późno. Jego świat... jego świat, przemkneła niebieski strumień energii. Poczuł że galaktyka się powiększa. Jego świat również. Gdy robot zniknął, on upadał. Poczuł iż na świecie są nowi ludzie... czarodzieje, bohaterowie, statki kosmiczne... jednym słowem wszystko. Zemdlał. Batman zgarnął go w powietrzu. Ujażmienie tłumu zajeło im chwilę. Bruce i Diana polecieli z Kryptończykiem, do strażnicy. Położyli go na stole. On obudził się i zapytał.
-Czy to sen? Czy galaktyka się powiększyła?
-Tak... niestety Clark. -Odpowiedziała Diana.
-Tsa... wyczuliśmy obecność, magów, wielu magów, wielką ilość planet i galaktyk oraz nasz świat połączył się jeszcze z jednym, są tam elfy, krasnoludy i tym podobne... ale oni tworzą nowy kontynent.
-Mogłem go powstrzymać! -Rzucił Kal-el i zszedł z mebla.
-To nie twoja wina. -Odparła Amazonka i złapała go za rękę.
-To ja go nie powstrzymałem!
-Ale to my mogliśmy przybyć szybciej. -Oznajmił wyrywnie mroczny rycerz.
-Dajcie spokój. To tylko moja wina. Nie wasza.
-Przestań dramatyzować. -Nakazał Bruce.
-A jak ty byś się poczuł, gdybyś to ty nie uratował świata, słysząc jak ludzie codziennie się modlą do ciebie lub Boga?!
-Wziął bym się w garść!
-Mówisz tak tylko dla tego że na nikim ci nie zależy! -Ryknął i oczy stały mu się czerwone.
-DOSYĆ! -Wrząsnęła Wonder Woman. Clarkowi, oczy stały się niebieskie.
-Ustalmy kto pojawił się na naszej ziemi. -Stwierdził Manhunter, który wyszedł zza rogu.
                            ***
Wolverine siedząc na schodach szkoły dla mutantów, ciesząc się że nie ma na głowie  x-szczeniaków, po pokonaniu Cyphera, (Opisane w "Avengers") nagle poczuł że coś się do niego zbliża. Ujrzał niebieską poświatę. Pszysuwała się do niego.
-O kurka. -Gdy była przy nim jego świat zmienił się w nowy, większy świat.

           ZAPRASZAM DO "AVENGERS 2" BO TAM BĘDZIE KONTYNUACJA!
                         

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro