Rozdział 17 -morderstwo
Bruce sterował statkiem. Reszta siedziała na miejscach pasażerskich. Clark przerywając ciszę, oznajmił.
-Ja i Diana, jesteśmy parą.
-Wiedziałem -Spytał Oliver.
-To wspaniale! -Zawołała entuzjastycznie Black Canary. Clark uśmiechnął się, a Diana zapytała.
-Bruce, do jakich czasów lecimy?
-Do średniowiecza.
-A niech to, a ja nie poszedłem do lumpeksu. -Powiedział Green Arrow. Dinah lekko się zaśmiała.
-Masz je w szafie jeśli potrzebujesz. -Odparł Bruce, skupiony.
Zielony odpiął pasy i otworzył małą szafkę. Były tam stroje ze średniowiecza. Oliver oczywiście rozdał wszystkim po stroju. Dinah miała zieloną suknię. Diana czerwoną suknię, Clark . Oliver miał ciemnozieloną tunikę, z kapturem. Bruce i Barry również przebrał się za rycerza.
Nagle wylądowali w lesie. Była noc.
-To tutaj? -Zapytał Oliver. Batman włączył maskowanie. Wszyscy przebrali się i zabrali swoje akcesoria.
-Nasz nieznany wróg jest gdzieś w zamku, na wzgórzu. Plan jest taki, wchodzimy do zamku i bierzemy go. Clark, ty, Barry i ja, wtargniemy do zamku. Mam lokalizator więc wiem gdzie go znaleść.
-Kiedy ty mu go wszczepiłeś? -Zapytał Clark.
-Nigdy ci nie powiem. -Uśmiechnął się lekko.
-Jak chcesz.
-W każdym razie, Diana oraz Dinah, wy wkradniecie się jako służące. Oliver, ty będziesz stał na dachu zamku. Gdy wybiegnie strzelisz w niego.
-Jasne. Trzymajcie się, i widzimy się po misji. -Posłał im serdeczny uśmiech.
-A ty dokąd? -Spytała Dinah.
-Pójdę na około. -Oliver radośnie poszedł w stronę zamku. Superman czuł się dziwnie. Nie wiedział co się z nim dzieję. Czuł zawroty głowy, jednak nie dawał nikomu znać. Diana, popatrzyła na niego ukradkiem.
-Coś się dzieję Kal?
-Nie. -Skłamał. Dinah szła, a myślami była przy Arrowie. Znała go bardzo dobrze, aż zbyt dobrze, by wiedzieć że jest bardzo nieodpowiedzialny. Bruce pogrążony w myślach o tym jak złapać złego. Pomyślał o tym, że gdyby cofnąć się w czasie, miał by szanse uratować swych rodziców. Starał się wyzbyć tej myśli, wiedząc że gdyby to zrobił, nie było by Batmana. Diana myślała o tym iż jeśli spowodować śmierć gdy Darkseid był niemowlęciem nie było by zagrożenia. Szli tak i szli, aż w końcu dotarli do wielkiego zamku. Kal pokazał palcem na Olivera, który wspiął się na samą górę wielkiego zamku. Gdy dotarli do zamku, weszli niepostrzeżenie. W zamku odbywał się wtedy bal. Mężczyżni tańczyli z kobietami walca. Król siedział na tronie. Miał rude włosy, lekki zarost i oczywiście koronę. Był dobrze zbudowany oraz posiadał zbroję z wielkim mieczem. Za jego tronem Clark zauważył, używając wzroku termicznego, ich cel. Łysy miał na sobie swoją zbroję, nagle strzelił w króla. Ten po chwili leżał, wykrwiał się. Po chwili złego już nie było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro