Rozdział 9
Młodą Gangnes obudził dźwięk telefonu.
Sally Smith: Za godzinę będę u ciebie i razem z dziewczynami jedziemy na basen 🙌
Dziewczyna od razu się przeraziła. Basen. Strój kąpielowy. To oznacza, że dziewczyny zobaczą jej blizny na nadgarstkach.
Martyna Gangnes: Wybaczcie, ale nie mogę 😞
Martyna Gangnes: Morze czerwone mnie dopadło, może następnym razem ✋
Sally Smith: Ehh no dobra tym razem Ci się upiekło, ale następnym razem nie będzie tak łatwo 😂
Martyna odetchnęła z ulgą, że koleżanka łyknęła kłamstwo. Zerknęła na godzinę. Ósma dwadzieścia jeden. Wiedziała, że już nie uśnie, dlatego wstała i zeszła do kuchnii. Na śniadanie zjadła naleśniki, które jej mama przygotowała rano zanim wyszła do pracy. Rozłożyła się na kanapie i włączyła telewizję. Kenneth był na treningu, więc miała cały dom dla siebie.
****
Harriet już czekała przed budynkiem, w którym był basen na koleżanki. Po dwudziestu minutach zjawiły się, ale bez Martyny.
- A Martyna gdzie? - zapytała Andrews.
- Morze czerwone ją nawiedziło. Następnym razem przyjdzie. - odpowiedziała Smith, a Harriet kiwnęła głową, że rozumie. We trójkę weszły do środka budynku. Zapłaciły za wstęp i weszły do szatni. Zdjęły ubrania, a następnie w samym stroju kąpielowym wskoczyły do basenu. Wygłupiały się jak małe dzieci. W końcu są dziećmi, ale w dorosłym ciele. Skierowały się w stronę zjeżdżalni. Każda po kolei zjechała na dół, krzycząc trochę przy tym. Gdy ich czas już zleciał, poszły do szatni. Wzięły prysznic, ubrały się i wysuszyły włosy. Stwierdziły, że pójdą do kawiarnii, która mieściła się w tym budynku. Wszystkie zamówiły kawę i do tego sernik.
****
Do drzwi domu Kubackich zapukały Kot i Stoch. Mama Dawida i Olivii wpuściła je do środka. One od razu poszły do pokoju dziewczyny. Akurat zakładała bluzę.
- A pukać was nie nauczyli? - uniosła brew do góry Via.
- Puknąć to może ciebie kto inny. - zaśmiała się Kaśka. Kubacka ją spiorunowała wzorkiem. Zabrała torebkę i zeszła na dół. Jej towarzyszki zrobiły to samo. Założyły kurtkę, szalik, czapkę i buty.
- Wychodzę! - krzyknęła Olivia. Skierowały się na przystanek autobusowy, gdzie za chwilę miał podjechać autobus. Dziewczyny czekały na niego już z dziesięć minut.
- Czemu nie wzięłyśmy samochodu? - zapytała Stoch.
- Maciek by mi nie dał swojego auta. - odpowiedziała Aga.
- A ja nawet nie pomyślałam o tym. - zaśmiała się, a Kot westchnęła. Autobus przyjechał nareszcie. Po dwudziestu minutach były pod galerią, w której jest kino. Kupiły popcorn, nachosy i Pepsi. Poszły w stronę sali numer cztery, gdzie miała być puszczana bajka Coco. Zajęły odpowiednie miejsca.
- Tylko bez zdjęć jak któraś będzie płakała. - powiedziała Agata i spojrzała razem z Kaśką na Vię.
- Po co mam robić zdjęcia sobie jak wiem, że będę płakała. - wzruszyła ramionami Kubacka.
- Trzymam cię za słowo.
Seans się rozpoczął. Bajka opowiadała o chłopcu, który chciał grać na gitarze, ale rodzina mu tego zabraniała. Miquel, bo tak nazywał się chłopiec pewnego dnia przenosi się do świata Zmarłych, gdzie poznaje swoją rodzinę, która chce go wysłać znowu do świata ludzi, ale on chce poznać Ernesto De La Cruz, któru podobnież był jego wujkiem.
Po bajce dziewczyny wyszły całe zapłakane. Pożegnały się i każda z nich wróciła do swojego domu. Kasia, gdy weszła do kuchnii to Kamil wystraszył się jej.
- A co ty masz pod oczami? - zapytał jej brat.
- Może tusz mi się rozmazał, skoro płakalam to się nie dziwię.
- Na tej bajce tak płakałyście? - uniosła brew Ewa. Przytaknęła. - To chyba wiem na co pójdę do kina. - zaśmiała się.
****
Laurze nudziło się w domu i to bardzo. Chodziła bez celu po domu.
- A tobie co? - zapytała ją mama.
- Nudzi mi się. Nawet bardzo. - westchnęła i opadła na kanapę.
- Karl zaraz ma jechać na stok z kolegami. Mogłabyś z nimi pojechać. - zaproponowała pani Geiger.
- Wiesz co mamo, ty to jednak myślisz. - zaśmiała się, a mama przywaliła jej łyżką po ręce. - Ała, nie ładnie tak. - dziewczyna uciekła do pokoju brata. Właśnie ubierał się. Wskoczyła na niego. - Braciszku wiem, że chcesz zabrać mnie na stok ze sobą.
- Kto ci tak powiedział? - zrzucił ją ze swoich pleców na łóżko.
- No jak to kto? Ja. - zaśmiała się. - To idę się ubierać. - poszła do swojego pokoju. Założyła czarne getry i bluzę. Na getry nałożyła jeszcze spodnie narciarskie, a na bluzę kurtkę. Zabrała kask i zeszła na dół. Założyła buty narciarskie, a następnie spakowała do samochodu brata kask i narty. Zajęła miejsce obok kierowcy.
- Dziwi mnie to, że aż tak szybko się ubrałaś! - uśmiechnął się, a ona walnęła go w ramię. - Nie molestuj mnie.
- No idiota. - powiedziała pod nosem, ale jej brat to usłyszał.
- Słyszałem, idiotko. - odpalił auto. Pojechali w stronę pobliskiego stoku narciarskiego. Czekali tam na nich jego koledzy ze szkoły. Laura przywitała się z nimi i poszła założyć narty oraz kask. Wjechała wyciągiem na górę.
*****
Do pokoju Kaetlyn przyszła Emma, Alexandrine i Sarah.
- To jak co robimy? - zapytała Alexandrine.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami Kaetlyn.
- Pójdźmy do centrum, w końcu jutro lecimy do Finlandi. - odparła Sarah. - Przynajmniej zabijemy czas.
Dziewczyny ją poparły. Ogarnęły się i poszły do centrum Wisły. Akurat zaczął pruszyć śnieg. Każda robiła zdjęcia, ale szczególnie Emma się w to wczuła. Będzie miała przynajmniej wspomnienia.
- Chodźmy pod Malinkę. - powiedziała Marshall. Wszystkie ją poparły. Skierowały się w stronę skocznii. Trening akurat tam miał Żyła. Była tam z nim jego siostra. Poszły w jej stronę.
- Cześć, Asia. - posłała jej uśmiech Kaetlyn.
- Oo, hej. - również pokazała rząd białych zębów. - Myślałam, że już poleciałyście do Finlandi.
- Jutro dopiero. A wy kiedy lecicie? - zadała pytanie Alexandrine.
- W czwartek z rana. - właśnie przyszedł do nich Piotrek.
- Witam was dziewczyny. - powiedział skoczek. - Zabieram wam niestety Aśkę. Do zobaczenia w Kussamo. - pomachał w ich stronę. Joanna zrobiła to samo. Dziewczyny wróciły do hotelu.
*****
Nudziło mi się, więc napisałam rozdział 😂 W weekend pojawi się rozdział może nawet dwa 😂🙌
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro