Rozdział 41
Wszystkie kadry opuściły już austriacki hotel w Bischofshofen. Pozostały tylko wspomnienia z tego pięknego czasu jakim był Turniej Czterech Skoczni. Kaetlyn w końcu dotarła do swojego domu, ale zostaje tu tylko trzy dni, a później wraca na dalszą część Pucharu Świata. Została przywitana przez swoją mamę i siostrę - Melisse. Jej taty akurat nie było w domu. Zaniosła bagaże do pokoju, a następnie poszła wziąć szybki prysznic po męczącej podróży. Świeża opuściła pomieszczenie. Wróciła na dół do rodziny. Wszyscy siedzieli w salonie, nawet ojciec już był.
- Nie chciałabyś nam czegoś powiedzieć? - zaczął pan Osmend. Amerykanka zdziwiła się. O co im chodziło? - Nie wiesz pewnie o co chodzi? - zaśmiał się złośliwie. - Masz chłopaka.
- No mam i co? - uniosła brew do góry.
- Nie uważasz, że to nie za wcześnie? Ile się znacie? Miesiąc może dwa? A poza tym jak będziecie się widywać na przykład latem? - zasypał ją pytaniami.
- No i co z tego, że znamy się może dwa miesiące. - wzruszyła ramionami. Była już trochę zła. - Normalnie. Jestem już pełnoletnia i mogę jeździć gdzie chcę. - warknęła.
- Nie tym tonem moja droga! - skarcił ją ojciec.
- Mark daj spokój. - wtrąciła się matka. - To jej sprawa z kim jest, a nie nasza.
- Idę zrobić tosty, też chcecie? - odezwała się Melissa. Rodzice przytaknęli. Starsza o rok siostra, zabrała ze sobą przy okazji Kaetlyn, bo wiadome było, że ojciec zacząłby drążyć temat chłopaka Osmend. - To opowiadaj jak tam. - uśmiechnęła się w jej stronę, szykując produkty do tostów.
- Musiałabyś to przeżyć, żeby się dowiedzieć, ale tak to mega fajnie! - odparła z uśmiechem, Kaetlyn.
*****
Wiktoria leżała na łóżku razem z laptopem oglądając jakieś bajki. Do jej pokoju nagle wparował Andreas. Zabrał jej urządzenie i zatrzymał bajkę. Niemka spojrzała na niego spod byka.
- Co chcesz? - warknęła zła, a on wybuchł śmiechem.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. - uśmiechnął się, a dziewczyna uniosła brew do góry. - Wiesz, że za prawie miesiąc zaczynają się Igrzyska?
- Zmierzaj do sedna!
- Dobra, dobra. Chcesz ze mną tam pojechać? - zadał jej pytanie. Młoda Wellinger ucieszyła się na tą propozycję. - To chyba znaczy, że tak.
- A co na to wasz trener?
- Sam to zaproponował. Karl już pytał Laury i się zgodziła. - powiedział z uśmiechem. - A co do reszty dziewczyn to nie mam pojęcia.
- Wiesz jak cię kocham?! - rzuciła się na niego. Obydwoje aż spadli z łóżka. Wybuchli śmiechem. Do pokoju wbiegła ich matka.
- Taki huk, że zmarłego byście obudzili! - krzyknęła na rodzeństwo, które śmiało się w niebo głosy. Rodzicielka walnęła Andreasa i Wiktorię łyżką w tyłek.
- Ała...mamo. - mruknął niezadowolony, Wellinger masując swój pośladek.
- Poprawić ci drugi pośladek? - uniosła do góry łyżkę, a skoczek od razu zaprzeczył. Wiktoria wróciła do oglądania dalszej części bajki. Jej brat postanowił do niej dołączyć.
- Poczekaj, zaraz przyniosę milkę! - krzyknął wybiegając z pokoju, jego siostry. Po chwili wrócił z tabliczką czekolady.
- A ty możesz takie coś jeść? - zaśmiała się Wiktoria.
- Jak raz zjem to nic mi nie będzie. - wzruszył ramionami i wygodnie ułożył się na łóżku siostry.
*****
Joanna leżała na swoim łóżku i rozmyślała nad swoim życiem. Jak szybko zmieniło się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Przeszkodziła jej w tym jej mama, która przyniosła córce zrobioną przed chwilą pizzę.
- Nie musiałaś mi przynosić, trzeba było mnie zawołać. - odparła Polka i zabrała od mamy talerz z domową pizzą.
- Wołałam chyba z dziesięć razy, a ty nie przychodziłaś. - zaśmiała się pani Żyła.
- Na prawdę? - zdziwiła się. Kobieta kiwnęła głową na tak, nadal śmiejąc się przy tym. Widocznie musiała być w innym świecie.
- Smacznego. - powiedziała jej rodzicielka, a następnie opuściła pokój córki. Po zjedzonej przekąsce, dziewczyna postanowiła przejść się po okolicach. Przy okazji może odwiedzi bratanicę i bratanka. Ubrana w legginsy, za dużą o dwa rozmiary bluzę w kolorze czarnym, kurtkę zimową, czapkę, szalik, rękawiczki oraz ciepłe zimowe buty.
W Polsce zima dopisywała. Wszystko pokrywał śnieg. Znalazła ładny widok, więc postanowiła zrobić sobie zdjęcie, a że nikogo z nią nie było musiała poradzić sobie sama. Ustawiła komórkę na drzewie tak, żeby nie spadła. Wcześniej włączyła czasomierz, ustawiła się i telefon zrobił jej zdjęcie. Powtórzyła tą czynność około trzech razy, aż w końcu udało jej się zrobić idealną fotografię. Od razu postanowiła dodać na instagrama.
Polubione przez siostrakocura, astjernen, marshallx, girls_skijumping i 53 129 innych.
joannazyla 🌨🌨
astjernen 😍😍😍
alexandrinex ubierz się, bo zmarzniesz!! 😂
piotzyla_official to już wiem, gdzie się szlajasz! 🤪
Po dodaniu zdjęcia skierowała się w stronę domu jej brata. Droga zajęła jej zaledwie dziesięć minut. W progu drzwi przywitała ją jej bratanica i bratanek. Gdy Polka rozebrała się, Karolina od razu porwała ją w kierunku salonu, gdzie bawiła się zabawkami. Na kanapie siedział jej brat, a Kuba z Justyną byli na górze.
****
Sally siedziała aktualnie w salonie w domu Anders'a. Skoczek poszedł do kuchni po jakiejś przekąski i picie. Razem z kuzynką urządzili sobie nocne granie w Fifę. Po chwili zjawił się z powrotem w pokoju. Postawił na stoliku jedzenie i napoje, a następnie włączył konsolę.
- To co kuzyneczko szykujesz się na porażkę? - spojrzał w jej stronę, głupio się uśmiechając.
- Raczej na wygraną. - pokazała mu język. Fannemel wybrał Liverpool, a Smith Real Madryt*. Rozpoczęli grę. Szli łeb w łeb. Co chwile ktoś klął jak najęty. Mecz Liverpool VS Real Madryt zakończył się wygraną Anders'a.
- No i co frajerze? - uśmiechnął się cwaniacko, na co Norweżka spiorunowała go wzrokiem. Skoczek podsunął w jej stronę kieliszek wódki, który przegrany musiał wypić, a że tym razem wypadło na Sally to musiała to zrobić. Przechyliła kieliszek i wlała do gardła alkohol. Odstawiła i odezwała się.
- Dawaj następny. - warknęła, przygotowując się do gry. Drużyny mieli takie same. Tym razem Norwegowi nie udało się wygrać, więc teraz on musiał wypić kieliszek wódki.
Koło północy Sally i Anders byli już wstawieni i to dość mocno. Nie mieli już siły nawet podnieść joystick'a. Nagle telefon Norweżki rozbrzmiał. Ledwo udało jej go się odebrać. Nawet nie widziała kto dzwonił. Przyłożyła komórkę do ucha.
- Cześć, skarbie. Obudziłem cię? - odezwał się jej chłopak, Domen.
- N-Ni-Nie. - jąkała się.
- Piłaś coś? - spytał ją. Jego ton trochę się zmienił.
- Ty-ylko troszeczkę. - odparła, śmiejąc się nie wiadomo z czego. - Piłam razem z Andersem.
- Zamknij się, bo nie mogę usnąć. - warknął w jej stronę, Fannemel. Przytulił się do miękkiej pufy i próbował zasnąć.
- Jest ktoś tam z wami? - odezwał się Słoweniec.
- N-nie. - rzuciła krótko i po chwili usnęła. Nie słyszała już co Słoweniec do niej mówił.
*****
Jak po konkursie w Engelbergu? Jak oceniacie dzisiejsze podium?
*Dlatego, że nie wiedziałam czy to jest twój ulubiony klub, więc dałam pierwszy lepszy xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro