Rozdział 34
30 grudnia 2017r.
Sarah od dobrej godziny siedziała już na lotnisku, a jej samolotu nadal nie było. Nie po to wstała o trzeciej w nocy, żeby czekać na spóźnialski samolot. Zdenerwowana podeszła do jednej z kobiet, które udzielały informacji.
- Przepraszam, za ile będzie w końcu samolot do Monachium? - zadała po raz kolejny to pytanie.
- Powinien być za chwilę. - uśmiechnęła się w jej stronę. Te same słowa słyszy od godziny, a nadal samolotu nie ma. Odpuściła sobie wczoraj lot, bo stwierdziła, że chcę pobyć więcej czasu z rodziną przed kolejną rozłąką. Nie miała zamiaru spóźnić się dzisiaj na pierwszy konkurs, Turnieju Czterech Skoczni.
- Te same słowa słyszę od godziny, a samolotu do tej pory nie ma. - warknęła zła, Davis.
- Właśnie wylądował, proszę skierować się w stronę terminalu drugiego. - powiedziała kobieta, a Amerykanka odeszła i skierowała się w stronę samolotu. Po pięciu minutach zajęła już swoje miejsce. Przed nią czas na kilkunastu godzinną podróż.
****
Martyna nie spała od godziny, za to jej towarzyszki spały w najlepsze i nie miały zamiaru wstawać. No cóż zegar dopiero wskazywał godzinę siódmą rano. Po cichu zabrała swoje ubrania i poszła w kierunku łazienki. Przebrała się w wybrane ciuchy, czyli ciepłą, granatową bluzę i czarne spodnie. Wykonała poranną rutynę, rozczesała włosy i psiknęła się ulubionymi perfumami. Nie miała ochoty dzisiaj robić makijażu, dlatego postawiła na naturalną wersję. Opuściła pomieszczenie, a następnie zaczęła zakładać buty na stopy. Na plecy założyła zimową kurtkę, później szalik, czapkę i rękawiczki. Wyglądała jak bałwanek, ale ważne, że było jej ciepło. Telefon schowała do kieszeni kurtki. Zamknęła pokój na klucz i skierowała się w stronę windy, w której o dziwo był Daniel.
- Czemu nie śpisz? - zadał jej od razu pytanie, gdy weszła do metalowej puszki. - I gdzie się wybierasz? - chłopak również był ubrany bardzo ciepło.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie. - odparła, a on przewrócił oczami. - Nie mogłam spać, a że moje towarzyszki jak na razie nie mają zamiaru wstać to stwierdziłam, że pójdę się przejść.
- Dokładnie to samo mam. - zaśmiał się, a drzwi od windy się otwarły. Obydwoje skierowali się w stronę wyjścia z hotelu. - Idziemy się przejść do parku tutaj niedaleko? Oczywiście jeśli chcesz.
- W sumie czemu nie. - wzruszyła ramionami i poszła za Tande.
****
Kadra niemiecka siedziała już w jadalni przy swoim stoliku. Zaspana Laura i Wiktoria, próbowały nie zasnąć przy stole, w końcu dopiero była godzina ósma dwadzieścia, a dla dziewczyn to za wcześnie. Zostały brutalnie obudzone i ściągnięte do pomieszczenia, zwanego jadalnią. Nie dość, że były senne to na dodatek nadal były w piżamach.
- Ej księżniczko nie usypiaj! - pstryknął palcami przed nosem Wiktorii, Markus. Ta jedynie ziewnęła i spiorunowała go wzrokiem. Wszyscy wokół wybuchli śmiechem. Laura siedziała podparta rękoma, gdy nagle jej głowa przywaliła w drewniany stół. Znowu było wesoło w grupie niemieckiej.
- Ale ty głupia jesteś. - zaśmiał się jej brat, Karl.
- Jeszcze słowo, a nie wyjdziesz z tego pomieszczenia bez ran. - warknęła w jego stronę. Wellinger wstała i sięgnęła po szklankę, Stephana. Ten tylko patrzył na poczynania młodej. Niemka chlusnęła wodą na twarz Geiger.
- Wstawaj już. - warknęła tym razem, Wellinger. Dziewczyna spiorunowała ją wzrokiem i również chlusnęła na nią wodą ze szklanki.
- Jesteśmy kwita. - uśmiechnęła się złośliwie Niemka. Skoczkowie nie mogli powstrzymać swojego śmiechu. - Nie udławcie się przy okazji powietrzem. - dziewczyna skierowała się w stronę stołu szwedzkiego, z którego zabrała płatki z mlekiem. Wiktoria poszła w jej ślady tylko wzięła kanapkę z dżemem i sok pomarańczowy. - O której dzisiaj konkurs?
- O szesnastej trzydzieści. - odpowiedział jej Richard.
- W takim razie mam czas, aby się wyspać, bo jakiś debil... - w tym momencie spojrzała na swojego ukochanego braciszka, Karla Geigera. -...nie pozwolił mi się porządnie wyspać.
- Ty się ciesz, że jeszcze się nie skapnęli, że jesteś w tej śmiesznej piżamie. - skomentował wygląd siostry. Niemka miała na sobie onesie słonia i wyglądała w nim jakby się topiła. Dosłownie.
- Odwal się od Stefana. On też ma uczucia. - mruknęła Laura.
- Lepszego imienia nie mogłaś znaleźć? - zapytała, prawie dławiąc się Wika.
- Nie, bo to mi się podoba.
- Mi też, a co Wikunia ma jakiś problem? - zaśmiał się Leyhe.
****
Polki po śniadaniu wróciły do swojego pokoju. Joannie jak zwykle odwalała głupawka. Włączyła jakąś piosenkę w telewizji i zaczęła twerkować. Oczywiście nie obyło się bez nagrań i wysłania ich na grupkę sióstr skoczków.
- Ale wy jesteście głupie. - mruknęła Żyła.
- Tańcz dalej, bo coś trochę ci się przytyło po tych świętach. - skomentowała jej wygląd, Kasia.
- Przynajmniej więcej ciałka do r u c h a n i a. - wybuchnęła śmiechem siostra Piotra Żyły.
- Ona jest naprawdę głupia. - odparła Kubacka.
- No trochę ta. - wtrąciła się Agata.
Dziewczyny nadal się wygłupiały, bo w sumie nie miały nic innego do roboty. Dopiero koło godziny szesnastej zaczęły się zbierać na Schattenbergschanze. Tam miały spotkać się z resztą dziewczyn. Po zaledwie dwunastu minutach były na miejscu. Zajęły miejsca i wyczekiwały rozpoczęcia pierwszego konkursu, Turnieju Czterech Skoczni. Skoczkowie w pierwszej serii skaczą w parach, ten który wygra swój pojedynek awansuje do drugiej serii. Niestety Austriak, Daniel Huber został zdyskwalifikowany za nieregulaminowy kombinezon. Konkurs w Oberstdorfie jest dość loteryjny z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Po pierwszej serii prowadzi Stefan Kraft. Druga seria została zaplanowana na godzinę siedemnastą pięćdziesiąt pięć. Skoczkowie rozpoczęli skakanie z dwunastej belki startowej. Co chwilę musieli schodzić z belki, dlatego, że są złe warunki atmosferyczne, ale dokończenie zawodów jest jednak możliwe. Ostatecznie na podium jest dwóch Polaków, pierwszy - Kamil Stoch, a trzeci - Dawid Kubacki. Między Polakami na drugim miejscu jest Stefan Kraft.
*****
Staram się nadrabiać zaległości, bo za niedługo rok szkolny :(
Te wakacje mi zbyt szybko minęły, a wam?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro