Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Laura wstała około godziny trzynastej, a dokładnie została obudzona przez mame, która kazała jej już zacząć sprzątać swój pokój. Przebrała się w czarny dres. Zjadła śniadanie i umyła zęby. Jej mama weszła do pokoju Karla i krzyknęła na cały dom.

- KARL! - krzyknęła kobieta, a brat Laury podskoczył i pobiegł na górę. Młoda Geiger zrobiła to samo. W pokoju brata panował WIELKI SYF. - Jak można mieć w pokoju taki burdel?! W tej chwili marsz do łazienki po rzeczy do czyszczenia! Pokój ma błyszczeć, bo nie wiem co ci zrobię! - matka opuściła pokój Karla, a Laura śmiejąc się poszła do swojego pokoju, który też przechodził świąteczne czyszczenie.

Włączyła na laptopie Spotify, po czym włączyła jej ulubioną playlistę. Nuciła pod nosem tekst piosenki, gdy nagle usłyszała za sobą chrząknięcie. Podskoczyła i odwróciła się.

- Masz sprzątać, a nie tańce urządzać. - mruknęła matka. Dziewczyna przytaknęła i wróciła do dalszego sprzątania. Jej brat wkurzył ich rodzicielkę na maxa, bo nigdy nie była tak wkurzona, nawet kiedy Laura wróciła do domu po imprezie, pijana w cztery dupy w wieku piętnastu lat.

*****

Asia aktualnie jest na zakupach z mamą, największych przed świętami Bożego Narodzenia. Chodziły od dobrej godziny po supermarkecie.

- Wracamy już? - marudziła Żyła.

- Asia, coś ty się stała taka marudna? - zapytała jej matka, mierząc ją wzrokiem.

- Mam dość tych zakupów. Chcę spać. - mruknęła.

- Wrócimy do domu to będziesz mi pomagała w sprzątaniu.

- Żartujesz sobie ze mnie?

- A wyglądam jakbym żartowała? - spojrzała na nią. Joanna westchnęła i zabrała siatkę z zakupami. Schowała ją do bagażnika i siadła na miejscu kierowcy. Odpaliła auto i razem z matką pojechały do domu. Po dwudziestu minutach były na miejscu. Zabrały siatki z zakupami i weszły do posiadłości. Zdjęła odzież wierzchną, zabrała zakupy i położyła je w kuchnii. Zaczęła rozpakowywać zakupy.

- Co mam robić? - zapytała córka, pani Żyły.

- Idź posprzątaj górę, a ja zajmę się dołem. - odparła, a dziewczyna wykonała polecenie. Wzięła jakąś szmatkę z łazienki i zaczęła wycierać kurze w pomieszczeniach.

Nagle usłyszała pisk dziewczęcy. Prawie spadła z krzesła, na którym stała. W pomieszczeniu pojawiła się Karolina, a za nią Jakub.

- Cześć, Asia! - przytuliła ją, córka brata, a następnie syn. - Co robisz?

- Sprzątam, a wy co? Przyjechaliście w odwiedziny? - zapytała, sprzątając dalej.

- Babcia powiedziała, że sprząta i  potrzebuję pomocników, a jutro będziemy robić pierniki z nią. - uśmiechnął się Kuba.

- Czyli zostajecie na noc? - uniosła brew do góry, Joanna. Dzieci przytaknęły.

*****

Emma od pięciu godzin była już w Australii, a dokładnie w Sydney. Aktualnie wybrała się na spacer z jej psem oraz jej bratem, Carlosem. W jej ojczyznie było prawie dwadzieścia stopni, więc mogła iść bez kurtki, szalika i czapki. Doszli do parku. Carlos od razu poszedł na plac zabaw, a za nim pobiegł pies. Z kolei Marshall usiadła na pobliskiej ławce. Bardzo tęskniła za rodziną, domem. To, że przyjechała tutaj tylko na jedenaście dni to dla niej wielkie szczęście. Następny raz dopiero będzie trzydziestego stycznia, ale sama zdecydowała się na jeżdżenie na skoki. Koło niej pojawił się jej młodszy brat.

- Emma masz picie? - zapytał dziesięciolatek. Marshall przytaknęła. Podała blondynowi butelkę wody. Napił się cieczy, po czym wrócił do zabawy z psem. Nagle rozbrzmiał telefon Emmy. Mama. Odebrała od razu.

- Skarbie wracaj już z Carlosem. Za chwilę obiad będzie. - odparła kobieta.

- Okej za niedługo będziemy. - rozłączyła się. - Carlos! - koło niej pojawił się brat i jej pies, Lassie. - Wracamy do domu na obiad. - zapięła smycz yorkowi. Jej brat protestował, ale w końcu uległ. Do domu wrócili, gdy mama wkładała obiad na talerz. Zdjęli buty i poszli do jadalnii. Na stole były podane frytki z jakąś sałatką.

- No, Emma opowiadaj jak tam było na zawodach. - rzekł jej ojciec.

- Tego się nie da opowiedzieć. To trzeba przeżyć. Atmosfera, ludzie. To magiczny czas w moim życiu. - uśmiechnęła się pod nosem.

*****

Sally była aktualnie w odwiedzinach u jej kuzyna Andersa, który chciał żeby pomogła mu w wybraniu prezentu dla jego mamy oraz taty, bo kompletnie nie miał pomysłu. Wsiedli do samochodu Fannemela i odjechali w stronę pobliskej galerii.

- Dziewczyny ci coś mówiły, że jutro jedziemy na wigilię taką skoczną? - zerknął na nią, Norweg. Dziewczyna kiwnęła głową przecząco. - W takim razie ja ci mówię. Przyjadę do ciebie o szesnastej.

- Dobra. - odparła krótko. Anders zaparkował auto na parkingu. Weszli do centrum handlowego. - Nie masz w ogóle pomysłu na prezent dla rodziców?

- No nie, przecież po to tutaj ciebie wzięłam. - powiedział Norweg.

- To może kup im bilet na jakieś wakacje do ciepłych krajów? - uniosła brew do góry.

- Ty to jednak czasami myślisz porządnie. - zaśmiał się skoczek i pociągnął ją w stronę biura podróży.
Załatwił wszystkie formalności. - To gdzie teraz ich wysłać?

- Może Karaiby albo Malediwy?

- Malediwy będą genialne! - ucieszył się jak małe dziecko, na co Smith zaśmiała się pod nosem. Z resztą pani od biura podróży tak samo.
Ostatecznie Fannemel kupił rodzicom bilet na Malediwy na dwa tygodnie. - Jak będą myśleli, że chcę się ich pozbyć to powiem, że to twój pomysł.

- Ja ci tylko dałam propozycję, a ty się na nią zgodziłeś. - przewróciła oczami.

*****

Z góry przepraszam, że musieliście tak długo czekać na rozdział, ale zostało mało czasu do końca roku, a chcę mieć dobre oceny na świadectwie, dlatego nie mam pojęcia kiedy następny rozdział się pojawi 😕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro