Rozdział 30
Wiktoria od dobrych dwóch godzin wierciła się po łóżku i próbowała zasnąć. Od nigdy nie była typem rannego ptaszka, nie to co jej brat Andreas, który właśnie wszedł do pokoju Niemek. Zabrał kołdrę Laury oraz Wiktorii.
- EJ! - warknęła Geiger. - Wypad z mojego pokoju.
- Idziemy biegać! - krzyknął blondyn.
- W dupe na raki, łapać szczupaki. - odparła Wellinger.
- Widzimy się na dole za pięć minut! - powiedział i opuścił pokój dziewczyn. Laura zerknęła na ekran telefonu, na którym widniała godzina siódma siedem.
- Jego posrało. - mruknęła Geiger. Niezadowolona poszła do łazienki, zabierając wcześniej jakieś getry i koszulkę. Wiktoria westchnęła. Przebrała się w jakiś luźny strój. Zrobiła kucyka. Weszła na chwilę do łazienki i umyła zęby. Nałożyła na plecy ciepłą bluzę, a na stopy adidasy. Otworzyły drzwi, a przed nimi stali skoczkowie niemieccy.
- Już mieliśmy wam robić rozpierdol w pokoju. - zaśmiał się Eisenbichler. Laura pokazała mu tylko środkowy palec. Wyszli przed hotel. Stwierdzili, że pobiegają po lesie i tak zrobili.
*****
Wszyscy już byli na stołówce, prócz kadry niemieckiej. Schuster chodził podenerwowany i wydzwaniał do każdego niemieckiego skoczka z jego kadry. Dziewczyny tak samo nie odbierały. Norwedzy tylko współczuli kolegom z Niemiec, bo przeczuwają co ich czeka.
- Ciekawe, gdzie oni są. - powiedział Anders. W tym momencie kadra Niemiecka weszła do jadalni. Schuster w końcu usiadł spokojnie na krześle. Johann zawołał Richarda.
- Ja wam współczuję. - rzekł Norweg i poklepał Niemca po ramieniu. - Trzymaj się, Richi. - Freitag, tylko westchnął i odszedł do stolika swojej narodowości.
Na śniadanie dostali jajecznicę oraz zieloną herbatę. Daniel nagle dostał ataku śmiechu. Każdy zgromadzony w tym pomieszczeniu spojrzał w jego stronę. Harriet kopnęła go w piszczel i w końcu zamknął się.
- Uspokój down'a. - warknęła, a on pokazał jej język.
- Współczuję, wam dziewczyny. Takiego debila mieć w domu. - powiedział Kenneth.
- A ty to niby normalny? - uniosła brew do góry, Martyna.
- W stu procentach, siostrzyczko. - uśmiechnął się głupio Gangnes. Do stolika Norwegów przyszedł trener, Alexander Stöckl.
- Zjedzone? - zapytał trener, a skoczkowie przytaknęli. - W takim razie zapraszam na trening na siłownie. - Norwedzy wykonali polecenie Stöckla, natomiast dziewczyny nadal jadły śniadanie.
Wszyscy powoli rozchodzili się na trening, tylko dziewczyny zostały w pomieszczeniu. Amerykanki, Niemki oraz Polki dosiadły się do stoliku Sally, Harriet, Martyny oraz Kamili.
- Gdzie wy w ogóle byliście? - pytanie skierowała, Kaetlyn do Geiger i Wellinger.
- Idioci zabrali nas na poranne bieganie. - mruknęła Wiktoria, a dziewczyny zaśmiały się prócz Laury. - Nogi mi odpadają.
- Nie dziwię się. - odparła Kasia.
- Idziemy oglądać film? - zapytała Sarah. Wszystkie przytaknęły i poszły do pokoju Niemek.
*****
Konkurs indywidualny rozpoczął się o godzinie szesnastej. W rywalizacji bierze udział pięćdziesięciu skoczków narciarskich różnych narodowości. W Engelbergu zaczął mocno padać śnieg. Pierwsza seria rozpoczęła się z szesnastej belki. Na belce usiadł Andreas Stjernen. Wybił się z progu i wylądował, ale nie ustał skoku. Nic mu się nie stało. Na szczęście.
- Jezu myślałam, że tam się zabiję. - powiedziała Joanna. Wszystkie dziewczyny uśmiechnęły się pod nosem.
- Nie miałabyś do kogo zarywać no nie? - uniosła brew Sally.
- No prawda. - odparła szybko. - Czekaj co?! - zarumieniła się, a dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
Na belce tym razem zasiadł Johann Andre Forfang. Wybił się z progu i wylądował dość blisko. Smutny po swoim skoku od razu poszedł się przebrać. Skoczył zaledwie sto szesnaście metrów.
Druga seria rozpoczęła się o siedemnastej osiem, również z szesnastej belki startowej. Tym razem udział biorze trzydzieści skoczków. Konkurs ostatecznie wygrał Anders Fannemel. Drugi był Richard Freitag, a trzeci Kamil Stoch, więc Kasia była w siódmym niebie. Po zaśpiewaniu hymnu norweskiego przez Norwegów i Norweżki, wszyscy poszli do busa, który ma ich zawieść pod szwajcarski hotel.
*****
Rozdział trochę krótki, ale mam nadzieję, że się podoba 😋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro