Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Kolejny dzień był nudny jak to zwykle. Pochmurno i każdemu się nic nie chce. Kasia leży na łóżku od dobrych czterech godzin i myśli co zrobić ze swoim życiem.

- Kasia! Razem z mamą jadę do Krakowa, jedziesz z nami? - krzyknął Stoch z dołu. Dziewczyna się zerwała na równe nogi.

- Daj mi dziesięć minut! - krzyknęła, wyciągając z szafy czarne rurki i czarno-czerwoną koszulę. Założyła ubranie, na szczęście zęby umyła rano. Zrobiła szybki makijaż i rozczesała włosy. Zabrała telefon i zeszła na dół. Brat i mama czekali na nią. Założyła kurtkę, szalik, czapkę i buty. We trójkę poszli do samochodu. Witaj dwu godzina drogo!

Kasie obudził dźwięk telefonu. Agata. Odebrała go.

- Halo? - powiedziała zaspanym głosem Stoch.

- Co ty śpisz o tej godzinie? - zaśmiała się Kot.

- Usnęłam, nawet nie wiem kiedy. - wzruszyła ramionami.

- Idziesz razem ze mną i Olivią do galerii? - zaproponowała Aga.

- Jestem w drodze do Krakowa, więc za bardzo nie mam jak. - zaśmiała się. - Następnym razem. Kończę, pa. - rozłączyła się. - Za ile będziemy w Krakowie? - zwróciła się do natki i brata.

- Właściwie to już jesteśmy. - uśmiechnęła się pani Stoch.Wyszli z samochodu. Skierowali się na rynek.

- A tak w ogóle po co przyjechaliśmy tutaj? - spytała.

- Nasza mamusia musi załatwić jakieś sprawy. - odparł starszy Stoch.

*****

Kamila razem z Harriet oglądały film w telewizji, dopóki idiota, czyli Daniel André Tande nie przerwał im. Rozwalił się na nie.

- Daniel idź sprawdź czy cię w pokoju nie ma. - warknęła Harriet.

- Nie ma, bo jestem tutaj z wami. - uśmiechnął się. - Moje kochane skarby. - złapał je za policzki jak to robią babcie.

- Łapy precz od moich policzków. - walnęła blondyna w rękę, Kamila. - Moje policzki są fajne, więc je zostaw w spokoju.

- Po kimś je masz, kurduplu. - puścił jej oczko, a ona westchnęła.

- Bogu dzięki, że nie odziedziczyłam głupoty po tobie. - odparła, a on spiorunował ją wzrokiem.

- Dzieci obiad! - krzyknęła mama rodzeństwa Tande oraz ciocia Andrews. Poszli do kuchnii i zajęli swoje miejsce przy stole. Na obiad mieli kaszę gryczaną, rybę i gotowane warzywa. Wszyscy zjedli obiad, a następnie poszli do salonu. Rodzice Tande włączyli w telewizorze stare zdjęcia. Na jednym z nich był Daniel ubrany za księżniczkę, pijący herbatę z Harriet i Kamilą. Dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a skoczek przybrał kolor purpury.

- No co buraczku? - zaśmiała się matka i przytuliła Daniela. Na następnym zdjęciu była Kamila, która miała na głowie bitą śmietanę i robiła głupią minę. Blondyn wybuchnął śmiechem. Teraz Kamila zarumieniła się, nawet bardzo.

- Mój kochany buraczek. - pocałował ją w policzek. - Pośmiejmy się teraz z naszych kochanych rodziców. - Daniel włączył zdjęcie, gdzie ich ojciec pływał w morzu i zgubił kąpielówki. Cała rodzina zaczęła się śmiać z porażki ojca. Tylko on patrzył na nich spod byka.

*****

Wiktoria siedziała w domu i sprzątała w szafie, bo jak to zwykle po dwóch tygodniach znowu jest syf. Do jej pokoju przyszedł Andreas z Laurą. Zaczęli się całować.

- Ee kochaś pokój pomyliłeś. - zaśmiała się dziewczyna, a on spalił buraka. Z resztą Laura też. - Dobrze, że zdążyłam zrobić zdjęcie. - uśmiechnęła się złośliwie pod nosem.

- Co?! Usuń to! - oburzył się i rzucił się na siostrę.

- Wellinger! Zejdź ze mnie! - warknęła Niemka, próbując zepchnąć brata ze swojego ciała. - Niby jesteś tym skoczkiem narciarskim, a ważysz więcej niż świnia.

- Sama jesteś świnią! - wkurzył się jeszcze bardziej.

- Idź pilnuj swojej dziewczyny, a nie na mnie leżysz. - warknęła i w końcu go zepchnęła. - No zmykać mi stąd.

- My się jeszcze policzymy. - zagroził jej i wyszedł z pokoju. Niemka zaśmiała się pod nosem i kończyła dalsze sprzątanie w szafie.

Nagle jej brzuch wydał dźwięk. Zeszła na dół, w celu zjedzenia czegoś. Wyjęła z zamrażalki lodu czekoladowe, które schowała kiedyś przed Andreasem. Zabrała łyżeczkę i poszła do salonu. Włączyła telewizor. Nagle usłyszała trzask drzwi. W pomieszczeniu pojawił się Andi.

- No co tam siostrzyczko? - uśmiechnął się cwaniacko. Wika wiedziała co to znaczy.

- Andreas, daj mi spokój! - powiedziała, wstając z kanapy. Podszedł bliżej niej. - Bo cię kopnę tam, gdzie najbardziej boli i dzieci nie będziesz robił! Przynajmniej nie będzie takich samych pierdolniętych jak ty!

- Przegięłaś, małpo. - złapał ją i przerzucił przez ramię. Pobiegł do łazienki.

- Andreas nie! - krzyknęła na cały dom, za co dostała klapsa w tyłek. - Ej, od mojej dupy to ty się odpierdol! - postawił ją w wannie i zaczął lać wodą. Niemka zaczęła piszczeć. W końcu przestał. Spojrzała na niego spod byka. Nagle przytuliła się do brata i on tak samo był mokry jak ona. - MASZ ZA SWOJE, SZWABIE!

- A ty to kto niby? - uniósł brew do góry.

- Ja jestem ładna, więc mogą mnie uznać za Polkę, Norweżkę albo Amerykankę. - uśmiechnęła się zwycięsko i poszła do pokoju.

*****

Amerykanki przez cały dzień zwiedzały Niżny Tagił. Do hotelu wróciły zmęczone z obolałymi nogami.

- Nigdy tak długo nie chodziłam. - marudziła Kaetlyn.

- Nie marudź już, przynajmniej będziesz mięśnie miała. - powiedziała Marshall.

- Idę do łazienki. - zakomunikowała Sarah, a wszystkie się zgodziły.

- Następny konkurs gdzie? - zapytała Alex.

- W dupie. - mruknęła Kaetlyn.

- Naprawdę masz taką pojemną dupę?! - udawała zdziwienie Alex. - To pewnie dużo ci wchodzi. - Australijka wybuchnęła śmiechem, a Kaetlyn rzuciła w nią poduszką. I tak oto zaczęła się wojna. Emma próbowała je rozdzielić, ale to było na marne.

- Spokój! - krzyknęła Davis, która przed chwilą wyszła z łazienki. Dziewczyny przerwały swoją "wojnę". - Alex do łazienki. TERAZ!

- Tak jest mamo. - zaśmiała się i zniknęła za drzwiami od łazienki.

*****

Jak pierwszy dzień Świąt wam mija? 😏
Bo u mnie spoko 🙌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro