Rozdział 33
24.12.2017r. , Wigilia
Harriet została brutalnie obudzona przez swojego kuzyna, Daniela, który jakimś cudem znalazł się u niej w domu o godzinie siódmej rano.
- Tande! Ciebie powaliło?! - warknęła zaspana Norweżka, na co on zaśmiał się tylko. - Co ty robisz tutaj o siódmej rano?!
- Przyszedłem obudzić moją ulubioną kuzyneczkę. - uśmiechnął się głupio. Andrews zmierzyła go wzrokiem.
- Co znowu chcesz? - uniosła brew do góry.
- Czy zawsze muszę coś chcieć? - zaśmiał się nerwowo.
- Gadaj czego chcesz.
- Ehh... no dobra. Zapomniałem kupić prezentu dla Anji, a dzisiaj Wigilia. Pojechałabyś ze mną do jakiegoś sklepu jej coś wybrać?
- Czemu nie poprosiłeś o to Kamili tylko mnie? - spojrzała na niego.
- Ona to pepla. Zaraz wygada Anji, że w Wigilie kupowałem dla niej prezent i będę miał przypał. - odparł szybko. - To jak?
- Daj mi dziesięć minut. Góra piętnaście. - westchnęła i podeszła do szafy. Szczęśliwy kuzyn przytulił ją i wybiegł z jej pokoju. Postanowiła założyć coś luźnego, więc wybór padł na szare dresy i bluze w tym samym kolorze, zakładaną przez głowe. Poszła do łazienki i wykonała poranną rutyne. Szybko dołączyła do kuzyna, ubrana w kurtkę i buty zimowe.
*****
Wiktoria pomagała mamie w ostatnich kuchennych przygotowaniach. W końcu dzisiaj o osiemnastej ma przyjechać rodzina. Jej brat do tej pory smacznie spał po wczorajszej " małej " imprezie. Postanowiła go obudzić. Zabrała z kuchnii dwie patelki i pognała do pokoju brata. Na korytarzu tata dziwnie na nią spojrzał, ale nic nie powiedział. Wparowała do środka pomieszczenia. Stanęła nad nim i uderzyła patelką o patelkę. Andreas spadł z łóżka przerażony.
- Co ty odpierdalasz?! - krzyknął, a po chwili złapał się za głowę.
- Boli no nie? - uniosła brew do góry. On kiwnął głową na tak. - Trzeba było wczoraj nie schlać się jak świnia to by nie bolało. - warknęła. - Za pięć minut widze cię na dole i pomagasz mi w ostatnich rzeczach!
- Ej! Ja jestem starszy i nie będziesz mi rozkazywała. - wstał z podłogi i patrzył na nią z góry. Spojrzała w jego oczy.
- Widzę cię za pięć minut na DOLE! - warknęła ponowie. - Bo inaczej będziesz miał przesrane.
- Co taki kurdupel może mi zrobić? - uniosł brew do góry i uśmiechnął się głupio pod nosem.
- Właśnie to. - dziewczyna wzięła jedną z patelek i przywaliła mu w dupę. Skoczek syknął z bólu. - I jak nadal się mnie nie boisz? - uniosła brew do góry.
- Jesteś nieobliczalna i w dodatku głupia jak but! - krzyknął, ubierając dresy. Gdy jego siostra odwróciła się to wtedy on wziął do ręki patelkę i przywalił jej w tyłek. Dziewczyna podskoczyła i odwróciła się w stronę brata, który tylko głupio się uśmiechał.
- A ty to nie jesteś głupi?! - krzyknęła, a do pokoju weszli rodzice.
- Co wy tak się drzecie?! - Kobieta również krzyknęła. Wzięła do ręki obydwie patelki i przywaliła dzieciom w tyłki. - Marsz na dół, obydwoje! - opuściła pokój. Tata tylko głupio się uśmiechał w stronę dzieci, jednak nie zauważył, że za nim stoi jego żona. - Tobie też zaraz przywalę tą patelką, ale w tą głupią głowę! - Ojciec także opuścił pomieszczenie.
- Mogę się w spokoju ubrać czy jednak nie? - zadał pytanie Andreas. Dziewczyna pokręciła głową, śmiejąc się przy tym.
*****
Kaetlyn spała smacznie do godziny czternastej, bo wczoraj pomogła mamie we wszystkich czynnościach świątecznych. Teraz zostało jej tylko przygotowanie się na wigilie. Włączyła na laptopie muzykę i zaczęła przeglądać eleganckie ubrania w jej szafie. Postanowiła, że wybierze bordową sukienkę, na którą nałoży czarną marynarkę i do tego czarne szpilki oraz w tym samym kolorze torebeczkę. Gdy była w trakcie malowania paznokci na ekranie laptopa pojawiła się rozmowa grupowa z Sarah, Emmą i Alexandrine.
- Ahoj kabraci! - krzyknęła Alexandrine, a wszystkie zaśmiały się. - No jak tam wam życie mija bez mojej kochanej osoby?
- Bardzo dobrze. - odparła Davis, śmiejąc się. - Żadna głupia istota mi nie dokucza.
- Smutno mi teraz. - udawała, że płacze.
- No nie udawaj, przecież wiesz, że cię kochamy! - odparła Marshall.
- No wiem. - wybuchnęła śmiechem. Było słychać, że ktoś woła dziewczyne. - Już idę! - krzyknęła. - Dobra dziewczyny muszę kończyć, bo mama mnie woła. - chciała już zakończyć rozmowę, ale jednak jeszcze coś dopowiedziała. - A i jeszcze WESOŁYCH ŚWIĄT!!
- Nawzajem. - odpowiedziały wszystkie we trzy, a Caspers rozłączyła się. Marshall i Davis także musiały iść pomagać rodzicom, więc złożyły sobie tylko życzenia i zakończyły konwersację grupową.
*****
Agata kończyła właśnie makijaż. Pomalowała usta czerwoną szminką. Była już gotowa na wigilię. Stanęła przed lustrem ubrana w czarną, koronkową sukienkę, a do tego szpilki także czarne. Z dołu było słychać dźwięk dzwonka do drzwi. Oznacza to, że przyjechali goście, czyli Kuba z żoną i córką Otylką, babcia i dziadek oraz Agnieszka, dziewczyna Maćka.
- Agatka! - usłyszała wołanie mamy. Zostawiła komórkę i zeszła na dół. Przywitała się ze wszystkimi.
- Cześć, malutka. - uśmiechnęła się w stronę córki najstarszego brata. Zabrała bratanicę od szwagierki. Otylia uśmiechała się co chwilę w stronę Agaty. Usiadła na kanapie i zabawiała dziewczynkę. Obok niej usiadł Maciek i robił głupie miny w stronę Otylki.
- Chcesz do wujka? - wyciągnął w jej stronę ręcę, a ona przytuliła się bardziej do Agi.
- Widzisz, Otylia bardziej mnie lubi. - zaśmiała się, a on pokazał jej język i poszedł do kuchnii.
- Zapraszam wszystkich do jadalnii. - odparł ojciec, a wszyscy zebrali się w pomieszczeniu. - Kuba, proszę cię przeczytaj pismo. - chłopak wykonał polecenie. Pani Kot dała każdemu po opłatku. Wszyscy składali sobie wzajemnie życzenia, a następnie zasiedli do stołu.
Kuba bawił się w fotografa i robił co chwilę zdjęcia rodzinie. Najwięcej na zdjęciach było najmłodszej Kot i jej bratanicy.
- Błagam cię skończ już z tymi zdjęciami. - powiedziała zażenowana Agata.
-Zastanowię się. - odparł z głupim uśmiechem.
*****
Miesiąc do końca wakacji, a ja dopiero wracam, no cóż 😕
Nadal nie wróciłam na stałe, bo z moją weną nadal jest kiepsko, więc rozdziały nie będą regularnie 😕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro