Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

W dniu dzisiejszym są ostarnje kwalifikacje oraz konkurs indywidualny przed przerwą świąteczną. Skoczkowie o siódmej mieli już trening, więc śniadanie zjedzą po nim. Dziewczyny zajęły jeden stolik. Na śniadanie dostały tosty oraz sok jabłkowy. Gdy kończyły posiłek do pomieszczenia weszli skoczkowie różnych narodowości. Przywitały się z nimi, a następnie poszły do swoich pokoi. Miały jeszcze prawie cztery godziny do kwalifikacji, które zaczynały się o dwunastej trzydzieści. Polki leżały na łóżku i nudziły się jak to zwykle. Tylko Asia próbowała rozbawić towarzystwo. Widać było, że ma to po bracie.

- Pierdole to. - powiedziała Żyła i rzuciła się na łóżko. Agata, Olivia i Kasia wybuchnęły śmiechem. - To was śmieszy?!

- Nawet nie wiesz jak bardzo, Asiuniu. - zaśmiała się Kot.

*****

Kwalifikacje rozpoczęły się równo o dwunastej trzydzieści. Brało w nich udział sześćdziesięciu dziewięciu skoczków. Start rozpocznie się z belki startowej numer szesnaście. Wszyscy czekają na skok Włocha, który przedłuża się. W końcu skoczył i wylądował na sto czternastym metrze. Na belce usiadł Kamil Stoch. Kot, Kubacka, Żyła oraz Stoch zaczęły głośno krzyczeć, że pewnie było je słychać w Bieszczadach. Wybił się z progu, po czym wylądował na sto trzydziestym czwartym metrze.

- Poczekajcie jeszcze na Richarda. - odparła Laura. Niemiec skoczył tyle samo, ale jest za Polakiem. - To tylko kwalifikacje.

- No i co? Stoch znowu szaleje! - krzyknęła Kasia.

Dziewczyną nie opłacało się wracać do hotelu, bo o czternastej miał się zacząć konkurs indywidualny. Chodziły po wiosce bez celu.

- Będziemy chodziły w tą i spowrotem jak te głupki? - zapytała Emma, a dziewczyny przytaknęły.

Konkurs rozpoczął się równo o czternastej. To ostatni sprawdzian przed sześćdziesiątym szóstym Turniejem Czterech Skoczni. Pierwsza seria zaczęła się również z szesnastej belki. Wiatr nie jest zbyt silny. Prowadzący dotychczas Ryoyu Kobayashi został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon.
Druga seria rozpoczęła się o piętnastej osiem. Ostatecznie wygrał Freitag, drugi Stoch, a trzeci Kraft.

- Mówiłam, że Richi jest zajebisty. - uśmiechnęła się Geiger.

- Zobaczymy co pokaże na Turnieju Czterech Skoczni. - mruknęła Kasia.

- Spokojnie, dziewczyny. - powiedziała Kamila, a one trochę rozluźniły się.

Dzisiaj wszystkie kadry wylatują do swoich ojczyzn w celu spędzenia z rodziną, świąt. Każdy kto wrócił do hotelu od razu pakował swoje rzeczy do walizki. Polacy i Norwegowie mieli o tej samej godzinie wylot, czyli o osiemnastej piędziesiąt trzy. Niemcy wylatują o dziewiętnastej pięć, a Amerykanki dwadzieścia minut później. Z kolei Emma już wyleciała. Wszyscy poszli do jadalni, aby się pożegnać. Sally podeszła do Alex, Sarah oraz Kaetlyn.

- Do zobaczenia po świętach. - przytuliła je. - Wesołych Świąt. - uśmiechnęła się na pożegnanie i odeszła do kadry norweskiej, która pakowała się do busu. Po dwudziestu minutach byli na miejscu. Teraz przyszedł czas na pożegnanie się z kadrą Polską. Norweżki oraz Norwegowie pożegnali się z każdym po kolei, po czym poszli w stronę odpowiedniego terminalu.
Miejsca w samolocie były podwójne, więc Sally usiadła obok Andersa, Martyna obok Kennetha, Harriet obok Kamili, Robert obok Andreasa, a Daniel obok Johanna. Przed nimi trzy godzinna podróż do ich ojczyzny, czyli Norwegii.

*****

Kadra niemiecka wylądowała na lotnisku w Berlinie. Wszyscy się pożegnali i życzli sobie nawzajem Wesołych Świąt. Wiktoria, Andreas oraz Markus poszli w stronę terminalu numer dwa, skąd mieli lecieć do Monachium, a stamtąd mieli odebrać ich rodzice. Wiktoria niestety musiała siedzieć po środku. Od razu gdy samolot wystartował położyła swoją głowę na ramieniu Andiego i powoli zasypiała.

Po godzinie byli w Monachium. Rodzeństwo Wellinger pożegnało się z Eisenbichlerem. Przed lotniskiem czekała na nich mama z ojcem. Przywitali się, a następnie spakowali bagaże do bagażnika. Wiktoria rozłożyła się na dwóch siedzenach, a Andreas zaśmiał się na ten widok.

- Ile ty kobieto śpisz? - wybuchnął śmiechem, głaszcząc ją po głowie.

- Dużo, a teraz cicho bądź. - mruknęła i przytuliła głowę do poduszki.

*****

Alex pojechała z lotniska razem z kuzynem Bicknerem. Gdy byli pod jej domem, pożegnała się z nim i zabrała walizkę. Weszła do środka domu, w którym panowała cisza. W końcu była piąta rano, a ona parę minut temu wysiadła z samolotu. Zdjęła po cichu kurtkę, buty, czapkę i szalik. Poszła w kierunku swojego pokoju. Założyła luźne dresy i koszulkę, a następnie przytuliła się do poduszki, która się ruszała. Pisnęła i spadła z łóżka. Ktoś zaświecił światło. Była to jej mama. Spojrzała na łóżko, na którym leżał jej pies Lucky.

- Nareszcie wróciłaś! - przytuliła ją matka, a ona uśmiechnęła się pod nosem. - Teraz idź spać. Jesteś zmęczona po podróży, napewno. Dobranoc. - tym razem położyła głowę na poduszce, a nie na psie.

*****

No i jutro znowu szkoła 😭
Jeszcze tylko 33 dni ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro