Rozdział 20
Kolejny dzień był nudny jak to zwykle. Pochmurno i każdemu się nic nie chce. Kasia leży na łóżku od dobrych czterech godzin i myśli co zrobić ze swoim życiem.
- Kasia! Razem z mamą jadę do Krakowa, jedziesz z nami? - krzyknął Stoch z dołu. Dziewczyna się zerwała na równe nogi.
- Daj mi dziesięć minut! - krzyknęła, wyciągając z szafy czarne rurki i czarno-czerwoną koszulę. Założyła ubranie, na szczęście zęby umyła rano. Zrobiła szybki makijaż i rozczesała włosy. Zabrała telefon i zeszła na dół. Brat i mama czekali na nią. Założyła kurtkę, szalik, czapkę i buty. We trójkę poszli do samochodu. Witaj dwu godzina drogo!
Kasie obudził dźwięk telefonu. Agata. Odebrała go.
- Halo? - powiedziała zaspanym głosem Stoch.
- Co ty śpisz o tej godzinie? - zaśmiała się Kot.
- Usnęłam, nawet nie wiem kiedy. - wzruszyła ramionami.
- Idziesz razem ze mną i Olivią do galerii? - zaproponowała Aga.
- Jestem w drodze do Krakowa, więc za bardzo nie mam jak. - zaśmiała się. - Następnym razem. Kończę, pa. - rozłączyła się. - Za ile będziemy w Krakowie? - zwróciła się do natki i brata.
- Właściwie to już jesteśmy. - uśmiechnęła się pani Stoch.Wyszli z samochodu. Skierowali się na rynek.
- A tak w ogóle po co przyjechaliśmy tutaj? - spytała.
- Nasza mamusia musi załatwić jakieś sprawy. - odparł starszy Stoch.
*****
Kamila razem z Harriet oglądały film w telewizji, dopóki idiota, czyli Daniel André Tande nie przerwał im. Rozwalił się na nie.
- Daniel idź sprawdź czy cię w pokoju nie ma. - warknęła Harriet.
- Nie ma, bo jestem tutaj z wami. - uśmiechnął się. - Moje kochane skarby. - złapał je za policzki jak to robią babcie.
- Łapy precz od moich policzków. - walnęła blondyna w rękę, Kamila. - Moje policzki są fajne, więc je zostaw w spokoju.
- Po kimś je masz, kurduplu. - puścił jej oczko, a ona westchnęła.
- Bogu dzięki, że nie odziedziczyłam głupoty po tobie. - odparła, a on spiorunował ją wzrokiem.
- Dzieci obiad! - krzyknęła mama rodzeństwa Tande oraz ciocia Andrews. Poszli do kuchnii i zajęli swoje miejsce przy stole. Na obiad mieli kaszę gryczaną, rybę i gotowane warzywa. Wszyscy zjedli obiad, a następnie poszli do salonu. Rodzice Tande włączyli w telewizorze stare zdjęcia. Na jednym z nich był Daniel ubrany za księżniczkę, pijący herbatę z Harriet i Kamilą. Dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a skoczek przybrał kolor purpury.
- No co buraczku? - zaśmiała się matka i przytuliła Daniela. Na następnym zdjęciu była Kamila, która miała na głowie bitą śmietanę i robiła głupią minę. Blondyn wybuchnął śmiechem. Teraz Kamila zarumieniła się, nawet bardzo.
- Mój kochany buraczek. - pocałował ją w policzek. - Pośmiejmy się teraz z naszych kochanych rodziców. - Daniel włączył zdjęcie, gdzie ich ojciec pływał w morzu i zgubił kąpielówki. Cała rodzina zaczęła się śmiać z porażki ojca. Tylko on patrzył na nich spod byka.
*****
Wiktoria siedziała w domu i sprzątała w szafie, bo jak to zwykle po dwóch tygodniach znowu jest syf. Do jej pokoju przyszedł Andreas z Laurą. Zaczęli się całować.
- Ee kochaś pokój pomyliłeś. - zaśmiała się dziewczyna, a on spalił buraka. Z resztą Laura też. - Dobrze, że zdążyłam zrobić zdjęcie. - uśmiechnęła się złośliwie pod nosem.
- Co?! Usuń to! - oburzył się i rzucił się na siostrę.
- Wellinger! Zejdź ze mnie! - warknęła Niemka, próbując zepchnąć brata ze swojego ciała. - Niby jesteś tym skoczkiem narciarskim, a ważysz więcej niż świnia.
- Sama jesteś świnią! - wkurzył się jeszcze bardziej.
- Idź pilnuj swojej dziewczyny, a nie na mnie leżysz. - warknęła i w końcu go zepchnęła. - No zmykać mi stąd.
- My się jeszcze policzymy. - zagroził jej i wyszedł z pokoju. Niemka zaśmiała się pod nosem i kończyła dalsze sprzątanie w szafie.
Nagle jej brzuch wydał dźwięk. Zeszła na dół, w celu zjedzenia czegoś. Wyjęła z zamrażalki lodu czekoladowe, które schowała kiedyś przed Andreasem. Zabrała łyżeczkę i poszła do salonu. Włączyła telewizor. Nagle usłyszała trzask drzwi. W pomieszczeniu pojawił się Andi.
- No co tam siostrzyczko? - uśmiechnął się cwaniacko. Wika wiedziała co to znaczy.
- Andreas, daj mi spokój! - powiedziała, wstając z kanapy. Podszedł bliżej niej. - Bo cię kopnę tam, gdzie najbardziej boli i dzieci nie będziesz robił! Przynajmniej nie będzie takich samych pierdolniętych jak ty!
- Przegięłaś, małpo. - złapał ją i przerzucił przez ramię. Pobiegł do łazienki.
- Andreas nie! - krzyknęła na cały dom, za co dostała klapsa w tyłek. - Ej, od mojej dupy to ty się odpierdol! - postawił ją w wannie i zaczął lać wodą. Niemka zaczęła piszczeć. W końcu przestał. Spojrzała na niego spod byka. Nagle przytuliła się do brata i on tak samo był mokry jak ona. - MASZ ZA SWOJE, SZWABIE!
- A ty to kto niby? - uniósł brew do góry.
- Ja jestem ładna, więc mogą mnie uznać za Polkę, Norweżkę albo Amerykankę. - uśmiechnęła się zwycięsko i poszła do pokoju.
*****
Amerykanki przez cały dzień zwiedzały Niżny Tagił. Do hotelu wróciły zmęczone z obolałymi nogami.
- Nigdy tak długo nie chodziłam. - marudziła Kaetlyn.
- Nie marudź już, przynajmniej będziesz mięśnie miała. - powiedziała Marshall.
- Idę do łazienki. - zakomunikowała Sarah, a wszystkie się zgodziły.
- Następny konkurs gdzie? - zapytała Alex.
- W dupie. - mruknęła Kaetlyn.
- Naprawdę masz taką pojemną dupę?! - udawała zdziwienie Alex. - To pewnie dużo ci wchodzi. - Australijka wybuchnęła śmiechem, a Kaetlyn rzuciła w nią poduszką. I tak oto zaczęła się wojna. Emma próbowała je rozdzielić, ale to było na marne.
- Spokój! - krzyknęła Davis, która przed chwilą wyszła z łazienki. Dziewczyny przerwały swoją "wojnę". - Alex do łazienki. TERAZ!
- Tak jest mamo. - zaśmiała się i zniknęła za drzwiami od łazienki.
*****
Jak pierwszy dzień Świąt wam mija? 😏
Bo u mnie spoko 🙌
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro