2 - Czarne jak on
Nie podoba mi się rozdział, ale; Enjoy.
Jak zawsze: błędy wytykać.
---
Była noc. Piękna, ciemna, bezchmurna noc, dzięki której na granatowym niebie było widać tysiące gwiazd.
Suna cierpiał na bezsenność. Bezsenność, która go powoli wyniszczała. Była trzecia w nocy, która swoją drogą była już szóstą pod rząd nieprzespaną trzecią w nocy w ciągu ostatnich siedmiu dni. Siedział na oknie i wyniszczał się następną rzeczą - papierosami. Palił (lokowanie produktu, niestety nie zapłacą mi za to) Black Devil'e, które jak nazwa wskazuje są czarne. Czarne, jak on.
Był takim czarnym dzieckiem, teraz może go dzieckiem nazwać nie można, więc nastolatkiem. Wiecznie ubrany na czarno, gdy go pytano o to czy ma coś kolorowego w swojej szafie to mówił, że wieszaki albo, że czarny jest najbardziej kolorowym kolorem w jego szafie. Wtedy wszyscy się zamykali i wiedzieli, że Suna już wyrabiał sobie własne mniemanie o nich, a każda odzywka tego typu stawia ich w coraz to gorszym świetle. Był osobą, która zawsze wszystko pamiętała kto i co zrobił. Kreował sobie obraz danej osoby według niego. Gdy ktoś kiedyś mu podpadł miał przejebane. Stawał się niepotrzebną personą w życiu zielonookiego. Był powietrzem. I wyjątkowo nie powietrzem, którym chce się oddychać.
Charakter też miał dość czarny. Wiecznie ponury, czasami przypominał smutnego, a jeszcze kiedy indziej był wręcz uznawany za psychopatę. Śmiał się ze wszystkiego w szczególności krzywdy innych albo strasznie beznadziejnych spraw i sytuacji. Twierdził jednak, że lepiej się śmiać, niż płakać. Nawet w najgorszych momentach. Nie czuł się z tym zajebiście, ale jakoś żył. Miał też wiele takich swoich przemyśleń, ale o nich kiedy indziej.
Jego czarne zaburzenia. Zaburzenia takie, jak na przykład odżywiania. Nie była to, ani anoreksja, ani bulimia. To było czymś pomiędzy. Raz się głodził do momentu krwawienia z żołądka, który zdążył strawić się w jakimś stopniu, a za innym jadł regularnie i porcję taką jaką powinien, lecz potem szedł lizać się z porcelaną w jednej ze szkolnych toalet, bądź tą jego - domową.
Miał też niestwierdzoną depresje, ale jebał to pies, psycholog czy psychiatra i tak mu powie, żeby poszedł pobiegać. Nie była ona głęboka, ale czyjaś pomoc by się przydała, bo może się to zmienić.
Jeszcze uzależnienia - jego ulubiony i najbardziej kosztowny w kwestii materialnej problem. Papierosy, energetyki, przyjaciel Osamu Miya. Papierosy, dwie paczki dziennie? Minimum. Energetyki? Pięć litrów co najmniej. Osamu Miya? Był darmowy, ale dalej kosztowny. Kosztowny, pod względem psychicznym. Rintarō był w chuj uzależniony od tego chłopaka. Nie umiał bez niego żyć. Nie był on jego przyjacielem, nie był też ulubioną osobą (chłopak/dziewczyna/osoba, którą się kocha). Ich relacja była dziwna. Oboje byli dla siebie przejrzyści jak krople wody. Lubili się, pomimo wielu kłótni. Często mieli ubaw z byle gówna. Ich teksty były tylko ich. Sypali dużą ilością ich, a one były uniwersalne jak nawilżane ściereczki. Dopełniali się, ale też mieli dużo braków, których nikt nie ruszał, bo był to drażliwy temat. Rodzina była tym najtkliwszym. Nie ruszało się u nich tych tematów. Nigdy.
Suna niby miał oboje rodziców, a i nawet siostrę, której nawet na oczy nie widział, ale jebał to pies. Rodzice jego się rozwiedli jeszcze, gdy był dzieckiem. Został on z matką, a ojciec "wyszedł po mleko i nie wrócił", potem dowiedział się, że będzie bratem. Matka miała wyjebane w niego, a on w nią. Żyli jakby się nie znali. Jakakolwiek integracja między nimi występowała, gdy któreś czegoś potrzebowało. Matka zazwyczaj chciała, aby nie robił takiego syfu wkoło siebie, a on przychodził po pieniądze i informował, gdy wychodził i nie będzie go cały dzień i/lub noc.
Życia towarzyskiego to on nie miał, wychodził jedynie z drużyną i bliźniakami. Raczej trzymał się z 'Samu, ale Atsumu też był do przeżycia. Suna zazwyczaj przychodził do nich. Zazwyczaj w coś grali i śmiali się z ludzi - takie spotkanko z ploteczkami.
O bliźniakach i ich rodzinie się nie rozmawiało, nikt nic nie widział, a sami byli nie bardzo chętni do mówienia czegoś.
---
Tego samego dnia, tyle, że chwilę po szóstej szatyn zaczął się szykować do szkoły. Wziął prysznic, podczas, którego znowu rozmyślał nad swoją egzystencją. Ubrał jeansy i ulubioną bluzę, gdzie te i reszta ubrań z fitu były czarne, inny kolor nie istniał w jego szafie lol. Spakował jakieś randomowe książki, zeszyt "do wszystkiego" i strój na wf i trening. Wziąwszy fajki z biurka, wyszedł z pokoju w kierunku kuchni. Zrobił herbatę, swoją drogą niemiłosiernie słodką. Usiadł na wyspie w kuchni, popijając napój.
Śniadań nie jadł nigdy. Tak się przyjęło i tak zostało. Rano pił tylko coś słodkiego. Zazwyczaj była to herbata, ale jeżeli nie zdążył się wyrobić w czasie, to szedł do osiedlowego sklepu, niczym żabka po energetyka. Herbatę swoją drogą nie tylko pił dlatego, iż jest jego "pożywieniem", ale też, bo pobudza. Kawy nie lubił. Czasami pił, jednak był herbatopijcą. A tak dla przyjemności i kolejnego kopa w dupę pił energetyki.
Gdy był czas wyjścia do szkoły poszedł do przedpokoju. Założył trampki, wyciągnął z bluzy, jak zwykle poplątane słuchawki, podpiął do telefonu, puścił i zapętlił "Knee Socks" od Arctic Monkeys. Wziął deskę, zamknął mieszkanie. Wyszedł z bloku, gdzie na parkingu i parku, przez, który musiał przejechać, nie obyło się bez dziwnych spojrzeń kilku starszych Pań, w momencie odpalania kolejnego papierosa. I tak jechał do szkoły. Do szkoły, w której dzisiejszego dnia będzie dużo się działo.
---
Nie podoba mi się, ale chuj. Taki trochę opisowy i gadany rozdział, ale "no cusz". To całe przedsięwzięcie będzie się raczej opierało na Sunie (chyba, że coś mi się poprzestawia, to może wtedy będzie więcej 'Samu) sorry not sorry.
Zapomniałem dodać w poprzednim rozdziale ale, wiele tekstów i nawiązań jest z cuda "Lisia Rotacja" by @HangedBySystem (będzie ich pewnie więcej xD)
Taki funfact o mnie; te fajki, które zostały przytoczone są moimi ulubionymi, tak jak i siedzenie w oknie xD.
Miłego dnia/nocy/oglądania siatki
(Siatkę oglądam ja teraz lol)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro