Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Poobijany wróciłem do domu.
Drzwi otworzył mi Ryan, który na mój widok zasłonił usta dłonią.
-Jezu, kto ci to zrobił?- złapał mnie pod ramię i zaprowadził do salonu, gdzie odpoczywał Hervey.
-Zasługa ojca i Bena- syknąłem przez zaciśnięte zęby- pomożesz mi dojść do łóżka?
Blondyn kiwnął głową i razem z mężczyzna przenieśli mnie do pokoju.
Położyłem się po woli na łóżku, a moje powieki zaczęły robić się ciężkie...

Siedziałem na ławce w starym opuszczonym parku. Nikt nie przychodził tu od lat, więc zdziwiłem się widząc postać idącą w moim kierunku.
-Znowy ty?- rzuciłem rozpoznając bruneta.
-Kotku, co tak agresywnie?- usiadł obok zmniejszając drastycznie odstęp między nami.
-Możesz sunąć dupe?- uśmiechnął się łobuzersko na co przewróciłem oczami. Odsunąłem się, jednak brunet objął mnie ręka w pasie i przyciągnął w swoją stronę. Napotykając jego zielone przenikliwe oczy, przeszył mnie dreszcz.
Odwrociłem wzrok, a kąciki bruneta uniosły się jeszcze bardziej. Uniósł dwoma palcami moją twarz tak bym patrzał na niego po czym musnął wargami moje usta.
Odepchnąłem go, a ten przybliżył się do mnie gwałtownie. Jęknąłem zginając się w pół z powodu mojej rany. Chłopak zaśmiał się cicho po czym podniósł moją głowę i namiętnie mnie pocałował.

Podskoczyłem w łóżku cały spocony po czym jęknąłem z powodu obolałego ciała. Czyli to wszystko sen.
Z jednej strony cieszę się, bo wizja całowania się z Benem nie za bardzo mi sprzyjała, ale z drugiej strony... to było takie realistyczne... On tak dobrze całuje... Czekaj, co? Ja naprawdę o tym pomyślałem? Jest głupim, zadufanym w sobie debilem... Który nieziemsko całuje.

--------------------------------------------------------------
Taki króciutki na szybko.
--------------------------------------------------------------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro