27. Livin' On a Prayer
JULIA'S POV.
- Jesteś śliczny, wiesz? - powiedziałam, patrząc na Mike'a, którego głowa leżała na moich kolanach.
- Co? - otworzył oczy.
- Kocham cię. Kocham twoje włosy, wiesz? Nie ma nic piękniejszego od twoich włosów. No może twoje oczy są równie piękne.
Mike usiadł opierając się o stos ręczników i skrzyżował ręce na piersi.
- O co ci chodzi, co? - zdziwiłam się na jego nagłą zmianę nastroju.
Zdenerwowałam się i wstałam, aby udać się w stronę hotelu.
- Wahania humoru kurwa gorsze niż u kobiety w ciąży. - mruknęłam do siebie.
- Gdzie idziesz?
- Jak najdalej od ciebie!
- Poczekaj. - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął z powrotem na kocyk. - Przepraszam. Po prostu... To dla mnie dziwne, okej? Nikt nigdy mi czegoś takiego nie mówił, odebrałem to jako słabość. W moim poprzednim związku nie słyszałem czegoś takiego, wymagano ode mnie żebym to ja mówił jej takie rzeczy i... To dla mnie coś innego, okej? Przepraszam.
- Michael, rozumiem to, naprawdę, ale... Kurwa, twoja była cały czas rzutuje na nasz związek mimo, że nigdy w życiu jej nawet nie widziałam, nie widzisz tego? Przemyśl to, proszę. Bo coś tu jest nie tak. - wstałam. - Wracam do hotelu.
MICHAEL'S POV.
Po cichu wszedłem do pokoju. Julia siedziała na kanapie i robiła coś w telefonie.
- Jules, ja...
- Nie, poczekaj, daj mi powiedzieć zanim ty cokolwiek powiesz. - uciszyła mnie i wstała. - Przepraszam, nie powinnam tak zareagować. Jestem trochę narwana, wiem, przepraszam.
- To nie twoja wina. Nie zachowałabyś się tak, gdybyś nie miała powodu. Masz rację, to, co było w przeszłości nie powinno mieć wpływu na mój teraźniejszy związek. Zrobię z tym coś. Obiecuję.
- Chcę tylko żebyś wiedział, że możesz mi mówić o tym wszystkim. Ty mi pomagasz w przepracowaniu tego wszystkiego, co mam w głowie i chcę być takim samym oparciem dla ciebie. Rozmawiaj ze mną o tym, proszę. Tylko... Niech to się nie odbija na nas, dobrze?
Pokiwałem głową. Wyciągnąłem ręce i przytuliłem dziewczynę do siebie.
Chciałem być dla niej podporą, ale sam musiałem zwalczyć swoje własne demony. A to nie było proste.
- Po prostu cię kocham, wiesz? - powiedziała - Cholernie cię kocham.
- Ja ciebie też. - pocałowałem ją.
*
Leżeliśmy w łóżku, Julia oparta o moje ramię, ja dłonią rysowałem kółka na jej nagich plecach.
Julia dotknęła bransoletek, które zawsze nosiłem aby chować nadgarstki, choć jest to raczej zbieranina jakichś gumek, opasek, sznurków i bransoletek. Szybko zabrałem rękę.
- Przestań. - burknąłem. - Nie chcę w ogóle poruszać tego tematu, miałaś nigdy się tego nie dowiedzieć i w ogóle zapomnij o tym.
- Dlaczego ciebie to tak denerwuje, co?
- Bo nie powinnaś się tym martwić! Bo to ja powinienem cię wspierać, a nie być dla ciebie zmartwieniem!
- O czym ty kurwa gadasz? - westchnęła. - Michael, związek to coś obustronnego. Nie może być tak że tylko jedna strona daje, a druga przyjmuje, rozumiesz? Wspierać, to się powinniśmy nawzajem. To tak nie działa, jak ty mówisz. Mike? - usiadła mi na kolanach, twarzą do mnie. - Kocham cię, jesteś dla mnie wszystkim. Nie ukrywaj nic przede mną, okej?
Poczułem łzy w oczach. 7,8 miliardów ludzi na świecie, a ja znalazłem najlepszego człowieka na świecie. A najważniejsze w tym wszystkim było, że ona naprawdę mnie rozumiała i naprawdę ją obchodziłem.
- Nie płacz. - szepnęła i wytarła palcem łzę spod mojego oka, po czym mnie przytuliła.
JULIA'S POV.
Nie przeszkadzało mi, że Mike płakał, wręcz przeciwnie, w końcu się przede mną otworzył i cieszyłam się z tego.
Długo tak siedzieliśmy, nic nie mówiąc. Chciałam, żeby wiedział, że jego uczucia nie są ani trochę mniej ważne od moich. Cały czas bawiłam się jego włosami. Gdy na chwilę przestałam, powiedział:
- Nie przestawaj. Lubię, jak dotykasz moich włosów.
Od tej pory zamierzałam robić to, kiedy tylko mogłam.
*
Leżeliśmy pod parasolem, Mike między moimi nogami oparty o mój brzuch. Bawiłam się czerwoną czupryną chłopaka, a on od czasu do czasu pomrukiwał z przyjemnością.
Zadzwonił mój telefon.
- Mikey, podasz mi go?
Chłopak sięgnął po komórkę i spojrzał na wyświetlacz.
- FaceTime z Calumem, czy my naprawdę tego chcemy?
- Obrazi się. - zabrałam mu telefon z ręki i odebrałam. - Hejka!
- Hej! - zobaczyliśmy twarze Caluma, Ashtona, Kait, Luke'a i Arz.
- Takim to dobrze, jak się macie? - spytał Ash.
- W porządku. - odpowiedział Michael. - Bez niedorozwojów na horyzoncie, nikt nie wbija do nas bez zapowiedzi.
- Jak wam tam tak dobrze, to zawsze możecie tam zostać. - powiedział Cal.
- Haha, ale jesteś nieśmieszny. - wystawiłam mu język. - Ashton, czy moje roślinki żyją?
- Tak, żyją, Kaitlin tego pilnuje, nie martw się.
- Masz szczęście. - zauważyłam że Indy gdzieś odbiega. - Mike, złap Indy, bo gdzieś ucieknie.
Chłopak mruknął z niezadowoleniem i wstał, żeby przyprowadzić suczkę z powrotem.
- Jak się bawicie? - spytała Arzalea.
- Wspaniale. Jest cieplutko, mamy czas dla siebie, a to miasto jest wieczną imprezą. Żyć nie umierać. Aż ciężko mi uwierzyć, że został nam tylko tydzień.
- A później kupa roboty przed nami. - westchnął Michael, siadając z powrotem na kocu.
- I nie macie żadnych specjalnych newsów, nic się nie wydarzyło? - Kait uniosła brew.
- Nie?
- Fuck, byłam pewna, że się jej oświadczysz.
- Co?! - zdziwiliśmy się oboje.
- Nie poruszaliśmy nigdy nawet tego tematu. - zaśmiałam się. - No chyba, że o czymś nie wiem. - spojrzałam na Mike'a
- Znaczy no... wiesz, że chcę spędzić z tobą całe życie, ale zaręczyny w tym momencie to trochę poroniony pomysł, bo my ruszamy w trasę, a ty kończysz nagrywać płytę.
- Czyli naprawdę tak nic? - jęknęła Kaitlin.
- Dawaj mi moje 2 dychy. - powiedział do niej Calum.
- Ale z was dzieci. - westchnął Ashton.
- Czy wy- wolę nie wiedzieć. - stwierdził Michael.
Zadzwonił jego telefon, rozległa się piosenka "Livin' on a Prayer".
- Once upon a time not so long ago. - zaczął Jon Bon Jovi, a ja po chwili dołączyłam:
- Tommy used to work on the docks, union's been on strike
He's down on his luck, it's tough, so tough
Gina works the diner all day working for her man
She brings home her pay, for love, for love
- She says, we've got to hold on to what we've got
It doesn't make a difference if we make it or not
We've got each other and that's a lot for love
We'll give it a shot - przyłączył się Mike.
- Woah, we're half way there
Woah, livin' on a prayer
Take my hand, we'll make it I swear
Woah, livin' on a prayer - zaśpiewali z nami przyjaciele będący na linii, po czym Michael wreszcie odebrał połączenie od mamy.
****
Krótko i późno, ale miałam szalone kilka dni, wystawiali u mnie w szkole oceny, facetka od fizyki postanowiła mnie bez zapowiedzi zapytać and my social anxiety was like: hi. Tak samo jak gdy nakrzyczała na mnie babka od angielskiego, przysięgam, ta kobieta mnie nienawidzi. Whatever. Jutro rozdział się nie pojawi bo będę niańczyć dzieci na urodzinach chrześnicy taty, módlcie się za mnie. Oczekujcie mnie we wtorek, bo w poniedziałek moje urodziny. Dużo serduszek wysyłam ♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro