26. Priest
KAITLIN'S POV.
- Ashton, zaharujesz się. - Westchnęłam, po raz kolejny próbując odciągnąć chłopaka od perkusji.
- Słońce, sama rozumiesz, taka praca.
- Ale jesteś cały spocony. Odwodnisz się. - Na moje słowa pomachał do mnie butelką z wodą.
- Chcesz pograć ze mną? - Spytał. Pokiwałam głową.
Usiadłam mu na kolanach i wzięłam pałeczki do rąk. Chłopak złapał mnie za nadgarstki. Zaczął kierować moimi rękami. Po chwili wczułam się w rytm piosenki i zaczęłam lekko poruszać. Po chwili chłopak przestał grać.
- Kurwa, nie poruszaj się tak. - Wysapał. Zaśmiałam się i odwróciłam głowę, po czym wpiłam się w jego usta.
JULIA'S POV.
Następnego dnia siedzieliśmy z Michaelem w salonie oglądając "Lucyfera". Po pewnym czasie Mike usnął z głową na moich kolanach.
Spojrzałam na jego spokojną twarz. Czym zasłużyłam sobie na uwagę kogoś takiego? Michael pomimo naszych różnych... przykrych przygód był dla mnie naprawdę wspaniały. A ja swoim zachowaniem i tym, co sobie robiłam, raniłam go. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam płakać. Po kilku minutach ukołysana szlochem, zasnęłam.
MICHAEL'S POV.
Obudziłem się z głową na kolanach Julii. Usiadłem i spojrzałem na nią. Miała rozmazany tusz do rzęs na policzkach. Po chwili się obudziła.
- Płakałaś? - Spytałem.
- Co? Nie. - Spojrzałem na nią z politowaniem. Dziewczyna potarła oczy i spojrzała na dłonie. - No dobra, jednak tak.
- Chodź do mnie. - Wyciągnąłem do niej ramiona. Dziewczyna wtuliła się we mnie.
- Kocham cię. - powiedziała.
- Ja ciebie też. - pocałowałem ją.
Kocham całować Julię. Po prostu, to dla mnie najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Przejechałem językiem po jej wargach, lecz gdy to nie przyniosło spodziewanego efektu, zjechałem dłońmi na jej pośladki i je ścisnąłem, a następnie wślizgnąłem palce pod jej bluzę. Dziewczyna cicho jęknęła, a ja wykorzystałem to, aby wsunąć język w jej usta.
Julia odsunęła się ode mnie na moment, żeby powiedzieć:
- Boże, nie wiem, czy ci to kiedyś mówiłam, ale całujesz tak zajebiście.
- Chciałem powiedzieć to samo.
Powróciliśmy do poprzedniej czynności.
*
- Jules?
- Hm?
- A gdybyśmy tak wyjechali? Zrobili sobie przerwę? Nie wiem, Brazylia, Hawaje, Hiszpania, Argentyna, Włochy... Gdzie zechcesz.
- Nie powinniście promować teraz płyty?
- Za tydzień mamy 2 tygodnie przerwy. Co ty na to?
- Jeju, Mike, to... byłoby cudownie. Ale jak zamierzasz znaleźć hotel na za tydzień?
- Pozwól mi się tym zająć. Proszę.
- No dobrze, ale...
- Nah, nie ma żadnych "ale".
Przez kolejny tydzień mieliśmy z chłopakami trochę roboty, ale pocieszała mnie myśl o zbliżających się wakacjach sam na sam z Julią.
- Daję ci ten klucz, bo ci ufam, ale jeśli wrócę i chociaż jedna rzecz będzie nie na swoim miejscu, to cię utłukę. - powiedziała dziewczyna do Ashtona podając mu klucz do naszego mieszkania.
- Dobrze, proszę pani. To... miłego wypoczynku i bądźcie grzeczni. Nie naróbcie dzieci.
- Głupek. - stwierdziłem.
- Na razie!
- Cześć! Zadzwońcie jak dolecicie!
Ruszyliśmy w stronę lotniska, a Ash odjechał z parkingu.
- Więc, czy mogę się już dowiedzieć, dokąd lecimy? - prosiła Julia.
- Eh... Niech ci będzie. - podałem jej bliety.
- Rio de Janeiro? Wow.
- Zadowolona?
- Bardzo. - pocałowała mnie.
Lot do Rio trwał ponad 12 godzin. Dostawałem szału, bo mimo, że byłem przyzwyczajony do podróżowania, nie uśmiechało mi się siedzenie przez pół doby na tyłku. Gdy w końcu dolecieliśmy na miejsce, nie czułem nóg.
Taksówką udaliśmy się do hotelu. Jak mamy w zwyczaju, nie zaprzątaliśmy sobie głowy rozpakowywaniem bagaży. Przebraliśmy się tylko i poszliśmy na wieczorny spacer po mieście. Wróciliśmy i usiedliśmy na balkonie, popijając wino.
- Pięknie, prawda? - szepnęła Julia, patrząc na rozpościerającą się przed nami panoramę miasta. Przytaknąłem. - Mike... Mogłabym o coś cię zapytać?
- Oczywiście.
- Ty... W trakcie swojej choroby... - zobaczyłam jak zdenerwowany zaciska dłonie w pięści i nabiera powietrza. - Robiłeś coś? W sensie... Sobie?
Zapadła niezręczna cisza. Mike patrzył gdzieś przed siebie, nie utrzymywał ze mną kontaktu wzrokowego.
- Michael? - wzięłam go za rękę.
- Ja... - zaczął, dalej na mnie nie patrząc. - Tak. - głos mu się załamał. - Ale szybko z tym zerwałem, zanim przerodziło się to w uzależnienie. Chociaż to wcale nie znaczy, że mnie nie kusi, jak coś jest nie tak.
- Kiedy?
- Jakieś... 3 miesiące po tym, jak wyjechałem z Nowego Jorku. Kurwa. - kopnął nogą w balustradę i zacisnął palce na powiekach. - Miałem ci tego nigdy nie mówić.
Zobaczyłam łzę spływającą wzdłuż jego linii szczęki. Wstałam i usiadłam na podłokietniku jego fotela, nogi przerzuciłam na jego drugą stronę i objęłam Mike'a. Zaczęłam głaskać go po włosach.
- Miałaś się nigdy kurwa nie dowiedzieć, nigdy!
- Michael, spokojnie, jest w porządku, nic się nie stało, naprawdę.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Mike zapytał w końcu:
- Czemu mnie o to spytałaś?
- Chciałam wiedzieć, jak przestałeś.
Chłopak wreszcie na mnie spojrzał. Posadził mnie na kolanach i do siebie przytulił, oparłam czoło o jego skroń.
- Na początku, jak chciałem sobie coś zrobić, strzelałem gumką do włosów w nadgarstek, ale później dotarło do mnie, że to też forma autoagresji. Potem zacząłem walić w worek bokserski, ale szybko doszło do tego, że jak nie miałem go pod ręką, uderzałem w ścianę, a to kończyło się uszkodzeniami dłoni, na które nie mogłem sobie pozwolić, bo w końcu gram na gitarze. Lepsze alternatywy znalazłem dopiero, jak zacząłem chodzić na terapię. Pomagało trzymanie kostek lodu w rękach albo przykładaniu lodu do nadgarstków. Często po prostu krzyczałem, jeśli byłem sam, płakałem. Wiem, że niektórym pomaga rysowanie czerwonym flamastrem w miejscach, w których chcą się ciąć. Z naciskiem na flamastrem, bo długopisem też można zrobić sobie krzywdę.
Pokiwałam głową i mocno pocałowałam go w skroń.
- W sumie to czemu pytasz?
- Po prostu zastanawiałam się, jak ludzie to robią, że z tego wychodzą.
- Najpierw trzeba chcieć. A widzisz, Jules, twój problem właśnie polega na tym, że ty nawet nie chcesz przestać.
- Nie rozmawiajmy o tym teraz. - mruknęłam.
- Nie, właśnie powinniśmy o tym teraz porozmawiać. Dlaczego chociaż nie spróbujesz przestać? Ja doskonale wiem, że tak jest łatwiej, ale nie tędy droga. Nie możesz spróbować? Dla mnie?
- To brzmi jak szantaż emocjonalny.
- Proszę. - spojrzał mi w oczy.
- Eh... Niech ci będzie.
- Dziękuję. Mam prośbę. Możesz mi coś zaśpiewać?
- Mmm, mmm, mmm
Yeah, there are liars, but then there is you
In retrospect, that's what brought me to you, mmm
Guess I thought I could change you to the truth, mmm
I don't know, I don't know what I was thinking, uh huh
Sometimes, I miss you and then I remember
That I deserve much better
Cover my tattoo about you with another
And now I'm feeling much better
Oh, you broke my heart, and now, you want some redemption
Oh, it's obvious that you ain't learned your lesson
Oh, you're owning up so you can get to Heaven
Oh, but I'm not a priest, so fuck your confession
In my weak moments, I think about you, mmm
But not in the way that you think that I do, mmm
I've actually made up a game with my friends
To see how long until this one ends and the next one begins
I've got a hundred dollars riding on it, mmm
Oh, you broke my heart, and now, you want some redemption
Oh, it's obvious that you ain't learned your lesson
Oh, you're owning up so you can get to Heaven
Oh, but I'm not a priest, so fuck your confession
Oh, oh, woo
Oh, but I'm not a priest, so fuck your confession
Oh, oh, woo
Oh, but I'm not a priest, so fuck your confession
Sometimes, I miss you and then I remember
That I deserve much better
Cover my tattoo about you with another
And now I'm feeling much better
Oh, you broke my heart, and now, you want some redemption
Oh, it's obvious that you ain't learned your lesson
Oh, you're owning up so you can get to Heaven
Oh, but I'm not a priest, so fuck your confession
Oh, oh, woo
Oh, but I'm not a priest, so fuck your confession
Oh, oh, woo
Oh, but I'm not a priest, so fuck your confession
- Czy tatuaż to metafora?
- Tak. - odparłam szybko. - Nie myśl o tym.
************
I'm back bitches!!!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro