2. Valentine
JULIA'S POV
Chłopak szybko podszedł do mnie i wciągnął za ramię do garderoby.
- Co ty wyprawiasz?! – szepnęłam.
- A co ty tu robisz?
- Eh, jakież miłe powitanie. – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Wiesz co... kurde, Julia, za chwilę gramy. Mam pomysł. Zaprowadzę cię, mamy tu obok taki pokój z telewizorem i kanapą. Posiedzisz, poczekasz. Jak skończymy, to pogadamy, dobrze?
- Nie wiem czy mamy o czym.
- To po co tu przyszłaś? Chyba musimy.
- Dobrze, poczekam.
Mike zgodnie z obietnicą zaprowadził mnie do saloniku.
- Kogo my tu mamy?! – podskoczył brunet, wyglądem podobny do Azjaty. Tak, owszem, nie znam ich i nie słucham. To za bardzo boli.
- To ty pewnie jesteś Julia, po której Mike tak rozpaczał? – zaskoczył mnie ciemny blondyn z kolczykiem w wardze.
- Rozpaczał? Oh, czego ja się tu dowiaduję? A powiedział wam też, że to on mnie zostawił? – zapadła krępująca cisza. – Tak myślałam.
- Calum jestem. – wyciągnął rękę brunet.
- Luke. – powiedział ten z kolczykiem.
- Ashton. – przedstawił się ostatni.
- Julia. – odpowiedziałam.
- Dobra, musicie poważne rozmowy odłożyć na później, bo za dwie minuty wchodzimy. – powiedział Ashton i wyciągnął chłopaków z pomieszczenia.
MICHAEL'S POV
- Czekajcie. A to nie jest Julia Michaels? – spytał zdziwiony Calum.
- Mike...? – naciskał Ashton.
- Tak, jest! Zadowoleni kurwa?!
Koncert jakoś mi się dłużył. Gdy wreszcie dobiegł końca jako pierwszy zszedłem ze sceny. Pobiegłem do naszej strefy chill'u. Julia leżała sobie na kanapie i oglądała tv.
- Ej, Mike! Co ty tak zbiegłeś ze sceny? – spytał Calum.
- Mam sprawę do załatwienia. – stwierdziłem stanowczo. Julia wstała z sofy. Zamknąłem chłopakom drzwi przed nosem. Dziewczyna oparła się zniecierpliwiona o ścianę. Szybko do niej podszedłem i, sam nie wiem czemu, pocałowałem. Szybko mnie odepchnęła.
- Co ty wyrabiasz?! – odwróciłem się do niej plecami i zacząłem chodzić wokół pokoju.
- No fuck przepraszam. Julia, naprawdę nie zostawiłem cię bo cię nie kocham.
- Nie, akurat to już sobie sama wyjaśniłam.
- Ach tak? Słucham zatem.
- Głupia nie jestem. Wiem że chodziło o mój wygląd.
- Co?! To nieprawda!
- Przestań się tłumaczyć, ja swoje wiem.
Objąłem ją od tyłu.
- I love the light in your eyes and the dark in your heart
You love our permanent chase and the bite of our bark
We know we're classic together like Egyptian gold
We love us
It don't matter, be combative or be sweet cherry pie
It don't matter just as long as I get all you tonight
I can take you out, oh-oh
We can kill some time, stay home
Throw balloons, teddy bears and the chocolate eclairs await
Got nothing but love for you, fall more in love every day
Valentine, valentine
So deep, your DNA's being messed with my touch
Can't beat us...
- Mike... - dziewczyna próbowała się wyrwać.
- ...So real, fueling the fire until we combust
Can't touch us
It don't matter, be combative or sweet cherry pie
It don't matter just as long as I get all you tonight
I can take you out, oh-oh
We can kill some time, stay home
Throw balloons, teddy bears and the chocolate eclairs await
Got nothing but love for you, fall more in love every day
Valentine, valentine
Full plate, don't wait, have your cake and eat it, too
Full plate, don't wait, have your cake and eat it
I can take you out, oh-oh
We can kill some time, stay home
Throw balloons, teddy bears and the chocolate eclairs await
Got nothing but love for you, fall more in love every day
Valentine, valentine
Valentine, valentine...
Nie wiem jak to się stało. Nie mam bladego pojęcia, przysięgam! Ale Julia... mnie pocałowała. No i jak się domyślacie ci idioci wbili nam do pokoju i zaczęli się drzeć.
- Niech zgadnę. Podglądaliście nas przez dziurkę od klucza?
- Sprawdzona metoda. – powiedział Luke „inteligentnym" tonem.
- Nie udawaj inteligentnego, bo ci nie wychodzi. – walnąłem go w głowę. Ashton'owi przyszło coś na telefon.
- Ejjj... bo pomysł jest. Możemy to jakoś uczcić. Za trzy tygodnie jest giga impreza u naszego kumpla, w Nowym Jorku. Jedziecie?
- Nnowy Jork...? – spytała Julia.
- Em... no tak.
- Julia, nie daj się prosić. Juuliaaa... proooszę... - prosiłem.
- Ah, no dobra...
- Czekajta! – Calum pobiegł gdzieś, a po chwili wrócił z pudełkiem piwa. – Trzeba to jakoś uczcić!
- Dawaj to! – Julia jako pierwsza rzuciła się po picie. – Jezu... co się tak gapicie, kryzys emocjonalny mam ostatnio. – po przetrawieniu jej słów wzruszyliśmy ramionami i również sięgnęliśmy po piwo.
Około godziny później siedzieliśmy oglądając mecz i nadal popijając alkohol.
- No dobra. To ja mam dwa pytania. Pierwsze: widziałem cię na zdjęciach i jak tak szybko schudłaś? Drugie: Mogę zdradzić ten tajnik Niall'owi? Z jego nawykami jedzeniowymi to niedługo mu się to przyda. – powiedział Luke.
- Nie twój zasrany interes. Pilnuj swojej dupy. – odpowiedziała dziewczyna i zrobiła minę wyszczerzonego chomika.
- Zamówię pizzę. Kto chce jaką?
- Hawajska. – powiedziałem.
- Rukola! – dodał Ashton.
- Dla Caluma z ryżem... - mruknął Ash.
- Bujaj się. Pepperoni.
- A Julia?
- Ja podziękuję.
- Ejj... obrażasz mnie... - mruknął Ashton.
- Serio, doceniam, ale nie mam ochoty.
- A coś innego? Nie daj się prosić. – zrobiłem minę zbitego szczeniaczka.
- Nie i koniec! Nie rozumiecie, że nie znaczy nie?!
- Dobrze, przepraszam... - mocniej objąłem dziewczynę.
- Długo tu zostajecie? – spytała.
- Robimy sobie miesięczną przerwę. Zostajemy tutaj do poniedziałku a potem lecimy do N.Y. Jeśli Niall nam funduje i tak hotel z okazji urodzin to czemu by nie skorzystać. - mówię.
- Czekaj. To są urodziny Nialla? TEGO Nialla?
- Tak. - odpowiada Ash.
- Uwaga atak fangirlu się zbliża... - mruczę
- Nialler moje słońce!!! - krzyczy dziewczyna wyrzucając ręce i nogi w górę. Mając na uwadze że leżała to wyglądała dosyć komicznie. - A w co ja się ubiorę? Boże, a jak się wywalę? A jak mnie zobaczy i pomyśli jaka to ja jestem gruba? - zaczęła biegać po pomieszczeniu. - A jeśli porwą mi się rajstopy? Albo rozmaże mi się makijaż? Boże kochany zejdę na zawał...
Gdy po jakichś piętnastu minutach dziewczyna się uspokoiła powiedziałem:
- Może leć z nami. Do poniedziałku masz czas żeby się spakować.
- W sumie dobry pomysł. Muszę tylko oznajmić to rodzicom i menagerce. A kto tam w ogóle będzie?
- Całe 1D, skoro Perrie jest z Zaynem to i Little Mix, Selena Gomez, Allesia Cara, ci z duetu Smith&Thell oraz Sweddish Jam Animals, Shawn Mendes, Demi Lovato, Halsey z G – Eazy'm...
- O mój Boże... osobiście znam z tamtąd tylko was, Shawn'a i Selenę. Pisałam im piosenki.
- No więc widzisz? Halsey i Gerald są naprawdę spoko, uważaj tylko żeby Gerald się do ciebie nie przylepił, bo Ashley jest troszeczkę... no dobra. To mała, wredna małpa i zazdrośnica. Powyrywałby Geraldowi włosy. – zaśmiałem się.
- To prawda, ale na jej miejscu byłbym taki sam... - mruknął Luke patrząc się w telefon.
- Ale wracając. – przerwałem ten temat, bo związek Ashley i Geralda to temat delikatny. – Z Demi widzieliśmy się raz na imprezie, ale z rozmów z innymi ludziami wiem że odkąd nie pije jest serio fajna. A Leigh – Anne, Jesy, Jade i Perrie są naprawdę super, na pewno je polubisz, a one ciebie. I ostrzegam, że rzucą się na twoje włosy. Mają na tym punkcie jakiś fetysz, one... to po prostu dziewczyny.
- Ejjj... - burknęła dziewczyna.
- Chłopaki z One Direction są może mniej jebnięci niż my, ale to nadal zjeby i uważaj na Niall'a bo ten gościu nie rozumie co to znaczy że dziewczyna jest zajęta. Jeśli chodzi o Alessię, to Shawn jest nią zachwycony, mówi że miła, utalentowana, ładna... moim zdaniem biedak po prostu się zakochał. A Smith&Thell i Sweddish Jam Animals nie znam, ale ta ich piosenka jest po prostu zajebista i co tu dużo mówić.
- No dobra, chłopaki ja się będę zbierać, późno już. Zadzwońcie jutro to się skrzykniemy. Narka! – powiedziałam po czym wyszłam z pomieszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro