11. She Looks So Perfect
Następnego dnia po południu leżeliśmy z Michael'em u nas w pokoju na kanapie, gdyż wciąż nie byłam zdolna do chodzenia.
- Micke... Mike?
- Dla ciebie mogę zrobić wyjątek i jak bardzo chcesz to możesz mówić na mnie Mickey.
- Mickey?
- Hmm?
- Co z tym mieszkaniem? I psem?
- Daj komputer. - pochyliłam się, aby wziąć urządzenie. Chłopak położył go na moim brzuchu. Mruknęłam niezadowolona. - Zaraz będzie gorący.
- Karma skarbie. - zaśmiał się.
- Nie wystarczy ci, że nie mogę się ruszyć?
- A to też jest spoko widok.
- No dzięki.
- O, zobacz, to jest ładne.
- Nie widzę... - mruknęłam.
- To wstań.
- Do cholery taką przyjemność ci to sprawia?! - chłopak się zaśmiał. - Jeszcze ta ręka, podnieść się nie mogę.
Mike pomógł mi usiąść. Oparłam głowę na jego ramieniu, a ten wziął moją dłoń i pocałował w miejscach, gdzie jeszcze widać było świeże, czerwone ślady.
- Zobacz, jakie ładne mieszkanie. Jest tu niedaleko, po drugiej stronie Central Parku.
- Śliczne jest... wow. Marzenie.
- To jak, idziemy je obejrzeć?
- Naprawdę? O jeju jak super. To ja lecę się jakoś w miarę ogarnąć i możemy iść.
Gdy poszłam się przebrać Michael wykonał telefon do właściciela.
Gdy szliśmy sobie już parkiem, Mike włożył rękę do mojej kieszeni. Przeszył mnie ten przyjemny dreszcz. On uwielbia doprowadzać mnie do takiego stanu.
- Wiesz, że jeśli je kupimy to trzeba je będzie ochrzcić?
- A ty wiecznie tylko o jednym... - zaśmiałam się. - Niedługo pomyślę, że jesteś ze mną tylko dlatego.
- No wiesz, trzeba ci przyznać że jesteś niezła...
- Skończ.
- Ale jestem z tobą bo cię kocham. - dokończył całując mnie w głowę.
Dotarliśmy dość szybko. Mieszkanie było naprawdę prześliczne. W zasadzie gotowe do zamieszkania. W pełni wyposażone, nowoczesne. W salonie zamiast jednej ze ścian było olbrzymie okno. W sypialni zamiast sufitu lustro. Tak, lustro. No cóż, ludzie mają różne fantazje. Na piętrze -1 mieliśmy prywatny basen.
- Co myślisz, aniołku?
- Jest przepiękne.
- Kiedy możemy się wprowadzić?
- W zasadzie natychmiast. - odparł właściciel. - Podpisujemy umowę i dostajecie klucze.
Tak też zrobiliśmy. Zrobiliśmy przelew, oczywiście podzieliliśmy się kosztami, bo w życiu nie pozwoliłabym Mike'owi samemu za nie zapłacić. Tak więc mieszkanie było nasze. Gdy były właściciel wychodził, Michael odprowadził go do drzwi, a ja stanęłam przy oknie w salonie, patrząc na chodzących w Central Parku ludzi. Po chwili podszedł do mnie Mike i objął mnie od tyłu.
- Musimy zamontować tu rolety. - stwierdził.
- Po co?
- W parku chodzą dzieci. A ludzie mogliby nas o coś tam nas oskarżyć. No chyba że chcesz, żeby wszyscy zobaczyli co z tobą robię.
- Od tego jest sypialnia skarbie. Z lustrem na suficie ale zawsze sypialnia.
- Oj tam, oj tam. A lustro na suficie się akurat przyda.
- Ah tak? Do czego?
- Przekonasz się. Już wkrótce.
Gdy wracaliśmy do hotelu Mike zadzwonił do Nialla żeby powiedzieć mu, aby odwołał nasz pokój. Ten kazał nam godnie ochrzcić nasze mieszkanie. Typowe.
Uświadomiłam sobie, że nadal się nie rozpakowaliśmy, więc zebraliśmy do walizek tylko powyciągane rzeczy i poszliśmy do pokoju Luke'a i Arz. Oczywiście że wszystkich tam zastaliśmy.
- Musimy wam coś powiedzieć. - zaczęłam.
- Jesteś w ciąży? - spytał Calum.
- Em... nie? W każdym razie kupiliśmy mieszkanie i właśnie się do niego wprowadzamy.
No nie powiem, byli nieco zaskoczeni. Oczywiście chłopaki uparli się, żeby je zobaczyć. Obejrzeli je, powiedzieli że ładne, a my zostaliśmy sami, z torbami do rozpakowania. Rzuciłam się plecami na łóżko, a Mike obok mnie.
- Przydałoby się zadzwonić do mamy i ją o tym poinformować.
- Jutro... - mruknął Michael.
- Nadal nie rozumiem koncepcji lustra na suficie.
- Będziesz w nim ładnie wyglądała.
- A więc to ten twój misterny plan?
- W końcu trzeba je chyba ochrzcić.
- Tak? - przeturlałam się i leżałam na jego torsie.
- Nawet nie próbuj. - złośliwie się poruszyłam. - Nosz kurwa.
Ściągnęłam jego koszulkę. On chciał zdjąć moją, ale pokręciłam głową.
- O nie, tak się bawić nie będziemy. - powiedział i przekręcił się tak, że to ja leżałam na materacu. Domyślacie się co robiliśmy do końca tego dnia?
Było już późno w nocy gdy leżeliśmy na naszym własnym już osobistym łóżku i patrzyliśmy na siebie w lustrze.
- Mówiłem.
- Co mówiłeś?
- Że będziesz ładnie wyglądała. - zaśmiałam się. Po chwili usłyszałam jak Mike nuci:
- Simmer down, simmer down
They say we're too young now to amount to anything else
But look around
We've worked too damn hard for this just to give it up now
If you don't swim, you'll drown
But don't move, Honey.
You look so perfect standing there
In my American Apparel underwear
And I know now, that I'm so down
Your lipstick stain is a work of art
I've got your name tattooed in an arrow heart
And I know now that I'm so down
Let's get out, let's get out
'Cause this deadbeat town's only here just to keep us down
While I was out I found myself alone just thinking
If I showed up with a plane ticket
And a shiny diamond ring with your name on it
Would you wanna run away too?
'Cause all I really want is you!
You look so perfect standing there
In my American Apparel underwear
And I know now that I'm so down
I made a mixtape straight out of '94
I've got your ripped skinny jeans lying on the floor
And I know now that I'm so down
You look so perfect standing there
In my American Apparel underwear
And I know now that I'm so down
Your lipstick stain is a work of art
I've got your name tattooed in an arrow heart
And I know now that I'm so down.
Hey! Hey! Hey! Hey! Hey!
You look so perfect standing there
In my American Apparel underwear
And I know now that I'm so down
Hey!
Your lipstick stain is a work of art
I've got your name tattooed in an arrow heart
And I know now that I'm so down.
- Julia?
- Hm?
- Jesteś idealna, wiesz? - powiedział chłopak i mnie pocałował.
- Mickey?
- Hm?
- Wiesz że zepsułeś mi jeansy?
- Cichaj.
- Co z tym pieskiem?
- Jutro o tym pomyślimy, okay?
- Okay.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - wtuliłam się w chłopaka i po chwili zasnęłam.
Wstaliśmy następnego dnia o dziewiątej, obudzeni dzwonkiem do drzwi. Szybko wygrzebałam z walizki szlafrok i pozbierałam z podłogi nasze ubrania, żeby stwarzać pozory normalnych ludzi. Mike ledwie otworzył drzwi a został staranowany przez chłopaków.
- Matko co wy wyrabiacie? - spytałam. Luke dał mi jakieś pudełko. - Co to jest? - przyjrzałam się opakowaniu.
- Czerwona farba do włosów.
- A po cholerę mi ona?
- Żebyś pofarbowała nią włosy Mike'a. Zobaczyliśmy ją w sklepie i stwierdziliśmy, że czerwonej jeszcze nie było.
No to był fakt. Mike miał aktualnie zielone włosy, które średnio mi się podobały.
- Czyli obudziliście nas tylko dlatego, że zobaczyliście w sklepie czerwoną farbę do włosów?
- Oj nie narzekaj już. Umiesz to robić? - spytał Ashton.
- No... niby umiem.
- No to już. Mike siadaj na krześle. - rozkazał Calum.
- A możemy się ubrać? - spytał Mike.
- Byle szybko. - odpowiedziała Arzaylea.
No więc poszliśmy się ubrać. Następnie Mike usiadł na krześle a ja rozrobiłam farbę i przystąpiłam do malowania.
- Co to w ogóle za kolor?
- Niespodzianka. - powiedziałam.
- Jeżeli to jest jakiś różowy albo fioletowy, to zabiję.
Gdy skończyłam, wysuszyłam mu włosy i były gotowe. Poszedł do łazienki przejrzeć się w lusterku.
- Czerwony? Serio?
- Oj nie przesadzaj. - powiedziałam przytulając go od tyłu. - Do twarzy ci. Poza tym to bardzo sexy kolor.
- A propos. - Calum wbił do łazienki. - My będziemy szli, a wy pamiętajcie żeby nie narobić dzieci.
- A wynoście się. - Mike wręcz wypchnął ich z mieszkania. Wybuchnęłam śmiechem. Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Musimy zadzwonić do mamy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro