*7
Zgadnijcie kto to~~
Mam nadzieję że mnie za ten rozdział nie zabijcie xd
Nadal krótko ale wystawienie ocen mam już 7 czerwca więc niedługo pojawi się kolejny rozdział i będzie ich coraz więcej
No właśnie! Jest to również pierwszy rozdział z udziałem perspektywy Jungkooka! Zapraszam serdecznie <3
***
Jungkook
Wpatrywał się w telefon od dobrych piętnastu minut. Czekał, czekał aż odpisze.
Zawsze czekał i będzie czekać tyle ile trzeba...
Z cichym westchnięciem odłożył urządzenie i spojrzał przed siebie. Siedział na drzewie blisko rezydencji Park z lornetką w ręku. Może wyglądał jak psychopata, który obserwuję swoją ofiarę, ale było całkiem inaczej. Nie widział ukachanego od przeszło czterech lat. Teraz gdy w końcu go znalazł nie mógł się na niego napatrzeć. Wydawało mu się że jest jeszcze piękniejszy niż był.
Ile by dał by móc znów bezkarnie patrzeć, całować i dotykać jego małego skarba...
Byli ze sobą szczęśliwi. Zaczęło się niewinnie, przyjaźnili się, traktowali jak bracia... Jednak Jungkook od początku czuł do niego coś więcej. Za każdym razem gdy go widział - słyszał jego głos, śmiech, czy nawet po prostu gdy był przy nim - na jego ustach pojawiał się szeroki uśmiech a oczy błyszczały. Jak miał zły dzień wystarczyło że spojrzy na jego zdjęcie, a od razu wracały wszystkie chęci do życia.
W pokoju pojawiła się jakaś postać. Jungkook przestawił do oczu lornetkę i ustawił sobie ostrość. Była to narzeczona Jimina... Chwile chyba rozmawiali o czymś, aż do momentu gdy ta zaczęła zdejmować bluzkę i podchodzić w stronę łóżka, na którym wcześniej położył się Park.
Jungkook czuł jak zaczyna się w nim gotować. Ręka coraz mocniej zaciskała się na lornetcce, aż zbielały mu knykcie. Gdy dziewczyna usiadła jego skarbowi na kolanach i złączyła ich usta w pocałunku, Kook poczuł jak rozrywa mu serce, a całe ciało opanowuje wściekłość i zazdrość. Odrzucił lornetkę nie mogąc na to patrzeć. To on powinien być na jej miejscu, to on powinien całować teraz Jimina i to on powinien być z nim, a nie jakaś małpa.
Zszedł z drzewa i od razu ruszył w stronę swojego domu. Musi coś wymyślić, źle zrobił oddalając się od Jimina, ale nie mógł inaczej.
Jeszcze będą razem szczęśliwi. Obiecał mu to i na pewno dotrzyma słowa...
***
Jimin
- Cześć kochanie - do pokoju weszła jego narzeczona - Od kilku dni nie rozmawiamy wcale... Co się dzieje? Mam wrażenie że się od siebie oddalamy - mówiła ze zbolałym wyrazem twarzy.
Jimin przewrócił oczami ciężko wzdychając.
- Wydaje ci się - machnął na nią ręką podnosząc się do siadu. Ta kobieta zaczynała go irytować. Wcześniej kiedy nie pamiętał jeszcze Jungkooka, wydawała się być normalna....
Teraz zastanawiał się co mu odbiło że jej się oświadczył.
- Nie sądzę. Nie rozmawiasz ze mną, unikasz mnie, ciągle gdzieś wychodzisz i wracasz tak późno że już śpię gdy to nastanie - Założyła ręce na piersi. - Czy to przez to co wydarzyło się na naszym ślubie? - zapytała zmartwiona - gryzie cię to, że nadal nie jesteśmy małżeństwem? - zaczęła do niego podchodzić.
- To nie tak - Jimin musiał szybko coś zrobić. Nie mógł przecież jej powiedzieć o Jungkooku, nie mógł jej powiedzieć że coraz częściej rozmyśla nad opcją zerwania z nią... - Ostatnio mam mętlik w głowie i tyle...
- Kochanie - mruknęła zdejmując z siebie bluzkę, pod którą miała prześwitujący koronkowy biustonosz. - A może to przez to, że ze sobą nie sypiamy? - usiadła mu okrakiem na kolanach - Ja wiem że chciałeś dziecko zaraz po ślubie, ale przez twoje problemy ze zdrowiem nawet nie doszło do naszej nocy poślubnej... - położyła dłonie na jego policzkach. - Możemy to nadrobić... Poczujesz się może lepiej - połączyła ich usta w namiętnym pocałunku.
Jimin otworzył szeroko oczy odsuwając ją od siebie.
- Nie jestem przekonany... Źle się czuję innym razem dobrze? - a najlepiej nigdy...
- Zaufaj mi - cmokała jego wargi - poczujesz się lepiej... - poruszyła biodrami ocierając się o jego krocze.
Tego było za dużo. Zdjął ją z siebie i wstał szybko uciekając z tego pokoju. Słyszał jeszcze krzyki za sobą, ale całkiem je zignorował. Był w dresach i podkoszulku, jednak nie przeszkadzało mu to. Zdążył wcześniej złapać jedynie telefon i założyć buty nim wybiegł z domu.
Zwolnił gdy oddalił się wystarczająco od własnego domu. Zdyszany zgiął się w pół opierając dłonie na kolanach. Co on teraz zrobi? Gdzie pójdzie? Totalnie tego nie przemyślał, zadziałał impulsywnie. Wyprostował się odchylając głowę w tył. W tym samym momencie ktoś na niego wpadł. Zamknął z przerażeniem oczy i zacisnął zęby czując jak leci do tyłu. Oczekiwał bólu jednak nic nie nastąpiło. Otworzył zaskoczony oczy...
***
Nie sprawdzałam zrobię to kiedyś
Dajcie znać jak są jakieś błędy <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro