Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*1

Obudził się w białym pomieszczeniu. Pamiętał dokładnie co się stało, jednak dalej nie mógł pojąć, dlaczego? Dlaczego ten uśmiech wywołał w nim tyle sprzecznych uczuć? Dlaczego patrząc tylko na niego czuł dużo więcej niż przy swojej ukochanej? No właśnie ukochanej...

Gdzie ona w takim razie jest?

Usiadł ostrożnie na łóżku zauważając, że jest podpięty do jakiejś kroplówki. Rozejrzał się dokoła. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze dwa puste łóżka, a obok każdego stało krzesełko i komoda. Przed nim znajdowały się drzwi do sali, a po jego prawej było ogromne okno zasłonięte białą firaną.

Nie wiedzieć czemu czuł się dziwnie. Ta biel go przytłaczała. Jakby kiedyś już był w podobnym miejscu. Odkąd pamiętał nie lubił bieli. Nie miał pojęcia czemu ale źle mu się kojarzyła. Nawet namówił Somin żeby jej suknia ślubna była jakaś berzowa, jasnoróżowa, czy błękitna - byle tylko nie biała. Wiedział, że było to dziwne ale sam tego nie rozumiał.

Zaczął się denerwować. Obecność w tym miejscu naprawdę go przytłaczała, miał wrażenie, że zaraz się udusi. I nagle usłyszał dźwięk powiadomienia.

Zdziwiony spojrzał na swoją komórkę, leżącą na komodzie. Sięgnął szybko po użądzenie mając nadzieje, że to może jego mama bądź Somin, która wszystko mu wyjaśni. Bardzo się pomylił.

12:22

Nieznany:

Hej Jimin! Mam nadzieję, że już się obudziłeś i czujesz się dobrze. Nawet nie wiesz jakiego napedziles mi strachu, ale to chyba moja wina...
No cóż nie będę ci przeszkadzał, pewnie jesteś zmęczony. Odpoczywaj skarbie ♡

Jimin był w autentycznym szoku. Pomyślał jednak, że to Hobi zmienił numer i zapomniał mu go podać, ale z drugiej strony od kiedy Jung wysyła serduszka i pisze do niego "skarbie"?
Mimo to postanowił odpisać.

Ja:

Już się wybudziłem, ale nadal nie czuję się zbyt dobrze. Przepraszam jeśli pana(?) przestraszyłem... Chciałbym wiedzieć z kim mam przyjemność.

Nieznany:

Jimin-ah zawsze byłeś taki oficjalny. Udało mi się to zmienić szkoda tylko że nie pamiętasz... Nie jestem jakimś tam "panem"... Boli mnie to, że nie wiesz kim jestem, ale nie mogę ci tego powiedzieć... Nie teraz.

Ja:

Dlaczego? Z tego co mi piszesz łatwo wnioskuję, że się znamy, więc w czym problem?

Nieznany:

Właśnie w tym że nie pamiętasz...

Zdążył tylko odczytać wiadomość nim jego telefon się rozładował. Od tak nagle bateria postanowiła sobie odpocząć. Jimin westchnął zrezygnowany. Miał nadzieję, że uda mu się coś wyciągnąć z tajemniczego chłopaka. Teraz znowu będzie się dusić w przerażająco białym pomieszczeniu...

Nie myśląc długo wstał ostrożnie i uważając na kroplówkę podszedł do okna. Rozsłonił zasłonę i otworzył je na całą szerokość. Tak tego mu było trzeba. Ciepłego letniego powietrza, otwarcia na resztę świata.

Długo jednak tak nie postał, bo zaraz do pokoju wszedł lekarz i widząc Jimina przed oknem, skrzyżował ręce na piersi.

- Proszę pana... Dopiero co stracił pan przytomność, chyba nie chce pan by powtórzyło się to tuż przed oknem racja? - Jimin słysząc to pobladł i jak najszybciej wrócił na swoje miejsce, mamrocząc ciche przeprosiny.

- Ile spałem? Gdzie moja matka? - Zadał lekarzowi nurtujące go pytania. - Dlaczego nikt-

- Proszę się uspokoić. Spał pan dwa dni, pana bliscy po ostatniej kłótni dostali zakaz przebywania w tej sali. Wszyscy czekają na zewnątrz. Mam zawołać kogoś konkretnego? Dwie osoby maks.

Jimin był w szoku. Dwa dni. To się mu nie mieściło w głowie, jednak bardziej interesowała go owa kłótnia. Czyżby...

- Tak proszę niech pan zawoła moją mamę... - wymruczał po lekkim otrząśnięciu. Chciał wiedzieć więcej o tym zakazie, a przede wszystkim zdobyć ładowarkę.

Lekarz bez słowa wstał i wyszedł z sali. Po chwili do środka wpadła zapłakana matka pacjęta. Jej makijaż był rozmazany, ale uśmiech na twarzy wyraźnie mówił, że to ze szczęścia.

- Jiminie słonko... Jak ja się o ciebie bałam - łkała podchodząc do syna i siadając na łóżku, przytuliła go mocno do siebie.

- Mamo... O jakiej kłótni mówił lekarz? - Zapytał nie mogąc wytrzymać.

Kobieta puściła go natychmiast. Odsunęła go lekko od siebie i spojrzała głęboko w jego piękne czarne oczy.

- Nic ważnego skarbie... To tylko lekka sprzeczka, z nikim ważnym. Nie pytaj o to więcej, rozumiesz? 
Mimo tego iż była kochaną kobietą to potrafiła być straszna. Tak jak w tym momencie. Jimin bał się jej kiedy taka była, dlatego zawsze się jej słuchał.

Przytaknął, więc tylko.

- Dobrze..., a właśnie, mamo masz może moją ładowarkę?

Kobieta nic nie mówiąc uśmiechnęła się tylko i wyjęła z torebki czarny kabel. Jimin czym prędzej złapał za przedmiot i podłączył go do gniazdka, a następnie do telefonu. Odłożył go na komódkę i znów zwrócił się w stronę rodzicielki.

- Pewnie chcesz żebym zawołała Somin? - Uśmiechnęła się i wstała, by pójść po dziewczynę.
Jimin tak naprawdę nie chciał się z nią zobaczyć. Nie po tym co wydarzyło się na ślubie. Miał wrażenie, że przez niego dziewczyna przeżyła najgorszy dzień w swoim życiu.

Jednak te myśli uciekły gdzieś daleko jak tylko zauważył ogromny uśmiech ulgi na twarzy jego narzeczonej.

- Jimin kochanie - powiedziała wzruszona i przytuliła swojego ukochanego. Oddaliła się trochę i pocałowała go króciutko w usta, następnie znów przytulając.

Wcześniej Jimin czułby radość, nieopisane szczęście jakie odczuwał przy każdej bliskości z dziewczyną. Tym razem jednak czuł, że coś tu nie gra. Jakby to nie ona powinna teraz tu być, tylko ktoś inny.

Nie mógł jednak tego powiedzieć. Nie zrobiłby jej tego, wystarczająco się nacierpiała przez te ostatnie dwa dni.

- Jak się czujesz? Tak bardzo się martwiłam - odsunęła się od niego, bliska płaczu patrzyła w piękne ciemne oczy ukochanego, by po chwili kolejny raz pocałować miękkie malinowe wargi. Jimin miał wrażenie, że zdecydowanie przesadziła ze szminką na jej ustach. Pocałunek w żaden sposób nie był przyjemny. Wcześniej był w stanie godzinami całować ukochaną, ale teraz czuł jak jej wargi dosłownie smarują te jego. Zdziwiona dziewczyna odsunęła się. Jeszcze nigdy nie było tak, że jej kochany nie oddał pocałunku. - C-coś nie tak?

- Nie... Jestem tylko zmęczony...

***

No koniec na dziś c:

Do następnego ♡♡♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro