Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4 - Zainteresowania i Żal

Joan wkrótce zaczęła krzątać się po Strefie. Wybrała nawet swoją nową pracę. Miała być ogrodnikiem i zajmować się dbaniem o plony, które rosły w Zieleni, a także ich zbieraniem.

Newt pracował w pocie czoła razem z nią, a jego ręce fachowo owijały winorośl.

Dziewczyna bardzo lubiła ogrody, gdyż był to chyba najspokojniejszy fragment Strefy. Miejsce, w którym się teraz znajdowała, pozwalało jej oczyścić umysł i na spokojnie zastanowić się nad kilkoma rzeczami.

Kiedy pochyliła się przy pędach i zaczęła zbierać małe winogrona, Newt zerknął w jej stronę.

— Muszę poprosić Stwórców o więcej kukurydzy, tęsknię za nią z dodatkiem masła — powiedział, po czym znów wrócił do pielenia grządek znajdujących się obok.

Joan zaintrygowała się tym, co właśnie powiedział.

— Można ich o coś poprosić? Naprawdę? O cokolwiek?

Blondyn od razu skinął głową, obserwując ją kątem oka.

— Tak, robimy to cały czas. Wsuwamy kartkę z prośbą między deski skrzyń w pudle i przynajmniej większość zamówień się pojawia.

Dziewczyna uniosła kąciki ust w górę

— Może więc ktoś o mnie poprosił — zasugerowała niepoważnie, również zerkając na chłopaka.

Newt zaśmiał się i potrząsnął głową.

— Ta, jasne. Chciałabyś.

Joan znów uśmiechnęła się do siebie, a potem już bez zbędnego ociągania wróciła do pracy. Dopiero później, kiedy postanowiła zrobić sobie przerwę, weszła do lasu, który mieścił się na rogu Strefy. Chłopaki nazywali tę część "Grzebarzyskiem ", ponieważ zakopali tu swoich zmarłych kolegów.

Dziewczyna poczuła się trochę zasmucona, gdy tak szła wśród prowizorycznych nagrobków, ale też owionął ją pewnego rodzaju wewnętrzny spokój. Wcześniej widziała przekreślone nazwiska na ścianach labiryntu, co wręcz ją zaintrygowało. W jaki sposób zginęli? Jak ktoś mógł umrzeć w tak bezpiecznym miejscu, jakim była Strefa?

Potem zatrzymała się, gdy wreszcie dotarła do rogu polany, w którym dwie ściany się połączyły. Spojrzała na ziemię zauważając, że ​​była ona nieco odsłonięta i nagle w jej głowie zrodził się pewien pomysł. Ostatnio zaczynała się tutaj poważnie nudzić. Odprawiała bowiem tę samą, uporczywą rutynę każdego dnia. Budziła się, jadła, pracowała w ogrodzie, jadła, znów pracowała, jadła, czasem przysiadała przy niewielkim ognisku i zasypiała.

Znów powędrowała wzrokiem po czystej ziemi i uśmiechnęła się do siebie. Jeśli Streferzy prosili o rzeczy, które potem pojawiały się w pudle, to ona mogła poprosić o nasiona kwiatów.

Nie zwykłe rośliny, ale kwiaty.

Joan nigdy nie była typową dziewczyną i odkąd pamiętała, lubiła rośliny. Oczywiście wciąż wiedziała, jak wyglądają kwiaty, ale nigdy nie znalazła prawdziwego ogrodu kwiatowego w swojej pamięci. Czuła jednak, że mogła oglądać takie rzeczy przed wysłaniem do Labiryntu. Jedyne, co potrafiła sobie przypomnieć to fakt, że sprawiały, że się relaksowała, mogła podziwiać ich unikalne wzory i płatki.

Podjęła więc decyzję i ruszyła powolnym krokiem w stronę pokoju z mapami, ponieważ tam, według wskazówek Minho, przechowywali papier.

Kiedy tam weszła, Azjata od razu zastosował się do jej prośby. Podał jej papier i ołówek, uśmiechając się przy tym zadziornie.

— Ogay, ale najpierw narysuj mi ładny obrazek.

Joan również uśmiechnęła się szeroko i zaczęła rysować kroplę na papierze. Gdy skończyła, odwróciła kartkę w jego stronę.

Uśmiech Strefera momentalnie zniknął, a jego policzki stały się lekko czerwone.

— Hej! Ale ja nie wyglądam jak Klump!

─────

Joan niecałe pół godziny później zakończyła pisać swoją prośbę do Stwórców i przeczytała ją.

"Poproszę nasiona dzikich kwiatów. To miejsce potrzebuje trochę więcej kolorów niż tylko zieleni."

Gdy upewniła się, że nie chce dodać tu niczego więcej westchnęła i schowała kartkę do kieszeni. Postanowiła wsunąć swoją prośbę w momencie, gdy chłopcy będą zajęci rozładunkiem i nie będą zwracali na nią szczególnej uwagi.

Wyszła ze swojego pokoju, aby poszukać kogoś do towarzystwa, kiedy coś jej się przypomniało. Jedno słowo powstało w jej głowie i było to nic innego, jak jej imię.

Joan.

Uśmiech od razu pojawił się na jej twarzy. Momentalnie zerwała się z miejsca i podbiegła do Minho, który akurat rozmawiał o czymś z Frypanem.

— Nazywam się Joan! Pamiętam! — zawołała podekscytowana.

Streferzy odwrócili się w jej stronę i posłali jej szerokie, szczęśliwe uśmiechy.

— Fajne, podoba mi się. — Biegacz wyprostował się i oparł dłonie na biodrach.

— Tak, pasuje ci. — potwierdził ciemnoskóry, przyglądając się jej jeszcze przez dłuższą chwilę.

Dziewczyna zaśmiała się radośnie i podbiegła do pozostałych chłopaków, głosząc im tę szczęśliwą nowinę. Wszyscy już wkrótce dowiedzieli się o jej odkryciu i dostosowali się do jej nowego imienia. Chociaż wielu Streferów nadal żartobliwie nazywało ją "królową" lub "księżniczką" ze względu na jej specyficzny charakter. Joan nie miała nic przeciwko nazywaniu jej "królową", ale "księżniczka" już ją zirytowała. Księżniczki czekały, aż książęta ich ocalą, a ona przecież nie była damą w opałach.

Streferzy czujnie obserwowali, jak Gally poprowadził Świeżynę w stronę ściany Labiryntu. Podał jej duży nóż, a ona z wahaniem oparła się o ścianę, rzeźbiąc przy tym swoje imię. W połowie pracy wpadła na nowy pomysł, przez co na jej twarzy pojawił się kolejny, lekki uśmiech. Po tym, jak na ścianie wyryła napis "Joan", wyrzeźbiła coś innego. Obok jej imienia widniała teraz mała korona.

Później, kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, a jego światło znikać za ścianami Strefy, Joan przysiadła na trawie, trzymając w dłoniach kawałek papieru. Zerknęła w niebo i westchnęła cicho, zastanawiając się nad czymś intensywnie.

Peter niedługo potem usiadł obok dziewczyny i śmiało wyjął kartkę z jej ręki.

— Hej! — zaprotestowała. — Oddawaj, to moje!

Brunet uniósł ręce w obronnym geście.

— Nie bij mnie. Jestem po prostu ciekawy co tam masz, królowo.

Joan skrzyżowała ręce na piersi i fuknęła cicho pod nosem, kiedy zaczął czytać.

— Naprawdę chcesz kwiaty? — zapytał.

Niepewnie pokiwała głową, wzdychając.

— Nawet nie waż się myśleć, że to typowo dziewczyńskie, bo cię uderzę — prychnęła, a on zachichotał i potrząsnął głową, oddając jej list z powrotem. Dziewczyna od razu schowała go na wszelki wypadek do kieszeni spodni.

Peter wziął głęboki oddech i spojrzał na Labirynt.

— Podoba mi się twoje imię. Nawet ci pasuje — powiedział, odwracając się, by na nią spojrzeć.

— Dzięki. Nie wiem czemu, ale gdy je sobie przypomniałam, to poczułam się nieco lepiej. To tak, jakbym miała dom.

Pokiwał ze zrozumieniem głową, a jego zielone oczy patrzyły teraz w ziemię.

— Joan! —  Obejrzała się i momentalnie wstała, patrząc na zbliżającego się do nich Alby'ego

— Co?

— Chodź, przecież świętujmy twoje nowe imię! Co powiesz na łyka tajnego przepisu Gally'ego?

Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech, gdy przeskoczyła przez kłodę, o którą wcześniej się opierała. Peter widząc jej entuzjazm, również podniósł się i ruszył za nią w stronę ogniska.

Streferzy wiwatowali, gdy piła płyn ze słoika, śmiejąc się, gdy ledwo go nie wypluła.

────

Thomas obserwował to wszystko zza ekranu, którego światło rozjaśniało jego zmęczoną twarz. Na ustach nastolatka pojawił się drobny, ledwie widoczny uśmiech. Przypomniała sobie imię.

Mały skrawek przeszłości, który pozwolono jej zatrzymać.

Teresa stała w drzwiach tuż za nim, a poczucie winy wciąż szarpało ją za to, co zrobiła. Mimo to, cień tego uczucia niemal od razu przyćmiła duma. Dobrze wiedziała, że postąpiła źle, ale przecież szybko usunęła bunt. Zaoszczędziła więc cenny czas na znalezienie lekarstwa, prawda? Wciąż jednak miała wrażenie, że ​​poczucie winy gdzieś było w jej sercu. Bardzo dobrze wiedziała, że bolał chłopaka fakt, iż ich przyjaciółka została im zabrana. On i Teresa byli blisko, ale z Joan był jeszcze bliżej. A brązowowłosa nie mogła powstrzymać się od zazdrości z tego powodu.

Wszystko zaczęło się od tego dnia, gdy ta dziwna dziewczyna została im przedstawiona. Janson opiekował się nią, ale nie mógł już tego dłużej robić, gdyż sprawiała bardzo dużo kłopotów. Często wspinała się do otworów wentylacyjnych i psuła różnego rodzaju sprzęty. Dlatego musiał ją odseparować od reszty. 

Mieli około dziesięć lat i Thomas bardzo szybko polubił Joan. Tymczasem Teresa była o wiele ostrożniejsza i zawsze przypominała im, aby skupili się na swojej pracy.

Jednak, wiadomość, że Joan nie trafiła do labiryntu, była ostatnią informacją, którą udostępnił DRESZCZ, Prawemu Ramieniu.
Teresa zapewniała Thomasa, że Joan jest szczęśliwa w labiryncie. W końcu było to mniej stresujące środowisko niż laboratoria.

Ale chłopak czuł inaczej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro