Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 - Napięcie i Akceptacja

— Strefa? — Joan powtórzyła, na co chłopak kiwnął głową

— To jest nasz dom, a teraz także i twój. Jestem Newt, a to jest Minho. — Skinął głową na azjatyckiego chłopaka, który mrugnął do niej. Joan skrzyżowała ręce na piersi.

— Więc jestem tutaj jedyną dziewczyną? — zapytała.

  Newt ponownie kiwnął głową i wskazał na chłopców, którzy wciąż stali przy pudle, niektórzy podeszli do nich.

— Nie martw się. Ja i Alby zajmiemy się tobą i upewnimy się, że nic Ci nie grozi — powiedział uspokajająco z delikatnym uśmiechem. Chwilę potem, podszedł do nich wysoki chłopak o ciemnej skórze i stanął obok niego.

— Witaj, Świeżyno. Jestem Alby, przywódca Strefy. — Chłopak wyciągnął rękę, by się przywitać, na co Joan odpowiedziała tym samym.

— Uważaj na nią, Alby, bo co jak co, ale przywalić potrafi — zabrzmiał komiczny głos Minho. Policzki Joan zaczerwieniły się z zawstydzenia.

Alby zaśmiał się wesoło.

— Widziałem to. Myślę, że pokazałaś nam, żebyśmy z tobą nie zadzierali.

— Tak, też tak uważam, ale nie przeproszę za to. — Joan uśmiechnęła się lekko, co sprawiło, że chłopcy zachichotali.

— Chodź, oprowadzę cię i wyjaśnię wszystko — zaoferował Alby, dając jej znak, by poszła za nim, gdy sam już ruszył z miejsca. Uczyniła to, ufając chłopakowi, widząc, że w tym miejscu nikt nie powinien się mu przeciwstawiać.

Minho spojrzał na Newta z uniesionymi brwiami.

— Wydaje mi się, że aż sam się uszczypnę. Dziewczyna jest w cholernej Strefie i się nie boi?

Newt skrzyżował ramiona i uśmiechnął się lekko, kręcąc głową.

— Może uważa to trochę za zabawę. Poza tym będziemy interweniować, jeśli ktoś posunie się za daleko, a na razie musimy wprowadzić nowe zasady.

Minho zgodził się i pobiegł do innych Streferów. Newt w milczeniu obserwował, jak Joan i Alby idą razem.

Thomas siedział w pracowni pełnej monitorów w milczeniu. Jego warga pokryta była krwią, a same usta miał ułożone w cienką linię. Wpatrywał się w monitory komputerów, próbując wymyślić coś do powiedzenia, ale znajdująca się po drugiej stronie pomieszczenia Teresa go uprzedziła.

— Tom, przepraszam. Nie sądziłam, że posuną się tak daleko — przekazała mu telepatycznie.

Thomas bez słowa pokręcił na to głową.

— Nie mogę już tego znieść, Tereso. Po prostu nie mogę — odpowiedział.

Oboje odtąd siedzieli w milczeniu. Thomas zaczął otwierać akta Streferów i próbował znaleźć Joan, widząc, jakie dokładne dane zgromadzili do tej pory. W końcu znalazł dotyczący jej dokument i przeczytał go sobie po cichu.

Obiekt A12: Joan „Wyzwoliciel"
Pochodzenie: „Joanna d'Arc" - została uznana za bohaterkę Francji za rolę w fazie Lancastrii w wojnie stuletniej i została kanonizowana jako święta rzymskokatolicka.

Aktywność: Początkowo wrogo nastawiona do innych osób z powodu zamieszania i strachu. Więcej danych już wkrótce.

Zaktualizowano 20 minut temu przez asystenta dyrektora, Jansona.

Joanna d'Arc? Thomas się zastanowił, wytężył mózg, a potem przypomniał sobie, jak na lekcjach uczył się o świętych. Nie zamierzał kłamać, to do niej pasowało — Joan była najzagorzalszą i najbardziej zdeterminowaną dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkał.

Thomas skarcił się, gdy zdał sobie sprawę, że użył słowa „spotkał".

Serce mu zamarło, gdy zdał sobie sprawę, że ona go nie pamięta… i raczej już nigdy nie będzie. W umyśle Thomasa pojawiły się wspomnienia jeszcze sprzed zabrania Joan przez DRESZCZ.

Pamiętał, jak ją poznał i jaką była kłopotliwą dziewczyną, która lubiła czołgać się przez otwory wentylacyjne. By nie dopuścić do kłopotów, Janson przekonał Paige do swojego pomysłu i zmusił Joan do pracy i pomocy w budowie labiryntu.

Wszystkie te czasy minęły. Poczucie winy wciąż tkwiło w piersi Thomasa. Dopiero po chwili chłopak zdał sobie z czegoś sprawę

Wzięła winę na siebie.

W rezultacie zaczął się obwiniać. Mógł coś powiedzieć, zrobić coś. Jednak w głębi duszy wiedział, że DRESZCZ prędzej czy później wyśle ​​ich wszystkich do Labiryntu, to była tylko kwestia czasu.

Spojrzał na swoją towarzyszkę, Teresę. Była jego bliską przyjaciółką, znał ją dłużej niż Joan, ale, co dziwne, nie łączyły go z nią takie relacje, jak z tamtą. Teresa zawsze była lojalna wobec DRESZCZU, natomiast Joan jak i Thomas — nie. Często opowiadała mu o tym, jak gardzi organizacją i Thomas z czasem się z nią zgodził.

Chłopak westchnął głęboko, po czym spojrzał ponownie na monitory i wybrał żukowce, by zobaczyć, jak jego przyjaciółka zwiedza swój nowy dom.

Kiedy Joan zapoznała się już z otoczeniem, młodszy chłopiec o imieniu Chuck zaprowadził ją do jej nowego pokoju. Znajdował się on w domu mniej więcej w południowej części polany, jego drewniana rama wyglądała na starą i zniszczoną. Podłoga trzeszczała, gdy się na niej stanęło.

— Najczęściej śpimy w osadzie, ale ty jesteś dziewczyną, więc musisz mieć własny kąt — powiedział, prowadząc ją do odległego pokoju przez długi korytarz.

Pomieszczenie było w większości puste, za wyjątkiem kilku skrzyń. Pajęczyny przylegały do ​​rogów, a na ścianie przeciwległej do drzwi było zakurzone okno.

— Jak w domu. Po prostu wymaga to naprawy i odrobiny dekoracji — skomentowała Joan.

Mały chłopiec uśmiechnął się szeroko, a jego brązowe loki opadły na czoło nad ciemnymi oczami.

— Mógłbym ci pomóc! Wiem jak zrobić łóżko ze słomy lub też moglibyśmy zawiesić tutaj hamak — zaproponował.

Joan uśmiechnęła się, od razu polubiła chłopca.

— Chętnie przyjmę twoją pomoc, Chuck. Jednak wolałabym łóżko. Myślę, że gdybyś spróbował zawiesić tutaj hamak, cały sufit by się zawalił

Na to Chuck wydał z siebie cichy śmiech i opuścił budynek.

Joan próbowała zetrzeć kurz z szyby, a światło zaczęło przebijać przez oczyszczoną powierzchnię. Następnie wyjrzała przez szklaną płytę. Ujrzała przepiękny las. Kamienne ściany można było zobaczyć przez zarośla, jeśli wystarczająco się przyjrzało. Tymczasem umysł Joan wciąż próbował pojąć sytuację, w której się znajdowała.

Nikt z nas nic nie pamięta... dlaczego?

Została wyrwana z zamyślenia, gdy do pokoju wszedł Chuck i inny chłopak. Miał on ciemne blond włosy i dość nieprzyjemny wyraz twarzy.

— Jestem Gally. Miło mi cię poznać, Świeżyno. — Ton jego głosu był szorstki, co sprawiło, że Joan poczuła się nieswojo.

— Pomoże nam zbudować twoje łóżko. Jest budowniczym — wyjaśnił Chuck.

Joan kiwnęła głową i uśmiechnęła się uprzejmie

— Dzięki za pomoc — rzuciła.

Gally skinął głową i przykląkł na podłodze. Chuck ponownie znikł, a po chwili wrócił z wiązkami słomy i dużym prześcieradłem, zszytym w jedną wielką ,,kieszeń". Starszy wziął materiały i zaczął zabierać się do pracy, wypełniając kieszeń słomką. Joan stała w drzwiach, obserwując i nudząc się.

— Mogę się przejść? — zapytała.

Gally spojrzał na nią

— Jasne, śmiało.

Skinęła wdzięcznie głową i wyszła z pomieszczenia na polanę. Kilku chłopców odwróciło głowy, by na nią spojrzeć, ale zignorowała ich i zaczęła spacerować. Obserwowała każdego z osobna i ich pracę. Według Alby'ego byli tu ogrodnicy, budowniczy, medycy, rzeźnicy, kucharze i inni.

Zauważyła, że ​​jej wzrok niemal samoistnie przesuwa się w kierunku jednego z czterech otworów w ścianach wokół „Strefy". Pamiętała, że Alby mówił jej o murach i o tym, że nigdy nie powinni wychodzić poza nie. Nie potrafiła nic z tym zrobić, mury pobudzały jej ciekawość.

Joan rozejrzała się ostrożnie, po czym podeszła do najbliższego otworu. Jej piwne oczy zachłannie spoglądały na ciemny korytarz i śledziły bieg gałęzi bluszczu, gęsto rosnącego po szarym bloku.

Co tam jest?

Właśnie wtedy ostry głos przeszył powietrze i sprawił, że lekko podskoczyła.

— Świeża, skończyłem! Twój pokój jest gotowy. — Joan obejrzała się i zobaczyła Gally'ego, którego twarz przybrała surowy wyraz, co uznała za nieme ostrzeżenie.

— Dzięki — mruknęła po prostu i zamierzała zawrócić do budynku, ale Gally ją powstrzymał.

— Mamy dziś ognisko, robimy to dla każdego nowego. Przyjdź.

Joan skinęła głową, a potem myślami znów wróciła do tajemniczego korytarza.

— Dlaczego nazywasz mnie ,,Świeża?" — zapytała po chwili z irytacją, czekając, aż chłopak się odezwie.

Gally uśmiechnął się złośliwie.

— Nazywamy tak wszystkich nowych, mamy tutaj w Strefie bardzo interesujący slang. A teraz idź, się wymaluj czy cokolwiek robią dziewczyny. — Machnął na nią ręką.

Joan zaśmiała się i poszła do swojego pokoju, siadając na nowym łóżku, które było zaskakująco wygodne.

Położyła się i spojrzała na sufit, myśląc.

Nie wiem, czy spodoba mi się to miejsce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro