Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14 - Powrót i Praca Zespołowa

Thomas próbował złapać oddech, gdy dotarł na drugą stronę.  Jednak gdy zorientował się co się stało, ogarnęło go poczucie winy.

- Joan! - Krzyknął w ścianę, mając nadzieję, że go słyszy. 

- Zamknij się! Chcesz, żeby przyszedł po nas inny Bóldożerca? - Minho zaprotestował, a jego twarz nadal lśniła od potu.  Thomas zacisnął szczęki, zanim stanął twarzą w twarz z biegaczem, a jego krew była gorąca z irytacji. 

- Co? Znowu uciekniesz? - Wydawało się, że to upokorzyło chłopaka, a jego wzrok spuścił się ze wstydu. 

- Przepraszam, dobrze? Bóldożercy to nie żart, nie chciałem skończyć jak Alby -  Powiedział łagodnym tonem Thomas z powrotem spojrzał na szczyt ściany, próbując ułożyć jakikolwiek plan. 

- Z tego, co wiemy, Joan mogła zostać uwięziona przez Bóldożercę po drugiej stronie. Musimy się tam przedostać -  Minho skinął głową i zaczął chodzić po korytarzu, a jego oczy przeszukiwały ścianę z nisko rosnącym bluszczem

****

Joan sapnęła, patrząc w niebo.  Jej jedyną opcją było wejście w górę.  Nie była biegaczem, gdyby spróbowała sama przejść przez labirynt, na pewno by się zgubiła.  Przynajmniej z góry będzie mogła zobaczyć Strefę. 

Po znalezieniu w końcu odpowiedniego kawałka bluszczu, zaczęła się wspinać.  Teraz, kiedy nie ścigał jej Bóldożerca, zadanie wydawało się o wiele trudniejsze.  Kiedy była ścigana, jej adrenalina napędzała ją, a strach przed upadkiem opuścił jej umysł.  Teraz, gdy powoli wspinała się po ścianie, jej wnętrzności wykrzywiły się, gdy zmusiła się, by spojrzeć w dół. 

W końcu jej oczy skierowały się ku górze, gdy kontynuowała wspinaczkę.  Powoli szarpnęła bluszcz, żeby sprawdzić jego siłę, zanim go chwyciła. Myślała o odchyleniu się do tyłu i zjechaniu po ścianie na linie, ale jeśli popełni błąd, wybierając słabą winorośl... Będzie to gwarantowana śmierć, a tego nie było dzisiaj w jej planach. 

W końcu palce Joan musnęły szczyt ściany labiryntu, a chłodny kamień był przyjemnym uczuciem.  Ostrożnie podniosła się, zanim drżąco wstała.  Skrzywiła się, gdy jej kolana i dłonie wciąż piekły ją od wcześniejszych przygód.  Jedno z kolan jej bojówek było rozdarte, a samo kolano zdobiło mała rana, która nadal krwawiła.  Drobne nacięcia zdobiły także jej dłonie uderzające o kamień.  Jej rana na ramieniu również ją piekła i była przekonana, że nigdy się nie zagoi w takim tempie. 

Patrząc w lewo i prawo, miała kilka metrów do spadku, ale mimo to trzymała się środka.  Zamrugała kilka razy, gdy jej oczy przyzwyczaiły się do słabego światła.  Labirynt był lekko uwydatniony przez światło księżyca, a jego strzępki ukazały krawędzie różnych ścian i korytarzy. W oddali Strefę również oświetlało światło księżyca i różne maleńkie kropki pochodni.  Jej spojrzenie powędrowało po korytarzach wokół niej, próbując bezskutecznie wypatrzyć przyjaciół. 

- Minho?! Thomas?! - Zawołała, a jej głos odbił się echem od kamienia, powodując że dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie.  Czekała z zapartym tchem na odpowiedź, aż w końcu dostała jedną z dołu. 

- Joan?! - To był Minho.  Dziewczyna szybko próbowała zlokalizować źródło jego głosu.  Jej stopy niosły ją dalej w przód ściany.  Ze zmęczeniem spojrzała w dół pod sobą.  Niewielka sylwetka napotkała jej spojrzenie i wkrótce w kadrze pojawiła się kolejna.  Zanim zdążyła zwymiotować gulasz Frypiana, Joan cofnęła się. 

- Joan? Jesteś tam?  - Zawołał Thomas, a Joan wiedziała, że ​​jego ciemne oczy patrzą na nią. 

- Tak! Muszę znaleźć sposób jak zejść na dół! - Odpowiedziała.

  Thomas szybko ocenił otoczenie.  Jego wzrok powędrował po ścianie, podążając za dużym skupiskiem bluszczu.  Chłopak oblizał usta w zamyśleniu, po czym odwrócił się w kierunku Joan. 

- Możesz zejść tędy! Będziemy tuż pod tobą! 

Joan nerwowo oddychała i szybko zlokalizowała kępę winorośli, która miała służyć jako bilet do zejścia na ziemię.  Ostrożnie chwyciła grube łodygi, czuła, jak jej dłonie zaczynają się pocić, ale ostrożnie i powoli zaczęła schodzić w dół w słabym świetle. 

- Jesteś prawie na miejscu! - Zawołał Minho, ale słyszała nerwowość w jego głosie.  Joan nie wiedziała, jak daleko musi się jeszcze posunąć, ale biorąc pod uwagę wysokość ściany nad nią, była prawie na miejscu.  To znaczy, dopóki jej stopa osunęła się z łodygi.

  Wypuściła krzyk, zanim zsunęła się po ścianie, jej ręce wspinały się w kierunku bluszczu, gdy grawitacja oddalała ją coraz bardziej i dalej od niego.  To znaczy, dopóki nie spotkała jej para silnych ramion.  Przez sekundę piekło ją od uderzenia, a ktokolwiek ją złapał, potknął się z powrotem na ziemię, ciągnąc ją za sobą.  Ale była wdzięczna, że ​​żyje. 

Głowa Joan odwróciła się, by zobaczyć zarumienioną twarz Thomasa w świetle księżyca.  Jego ciemne oczy były rozszerzone, gdy patrzył na nią.  W międzyczasie Minho stał w szoku kilka metrów dalej, niewątpliwie zwracając uwagę na subtelną niezręczność między dwoma Streferami przed nim. 

- W-Wszystko w porządku?  - Zapytał Thomas, jego oczy badały jej sylwetkę, podczas gdy jego uścisk na niej pozostał. 

- Tak - Joan odetchnęła w odpowiedzi, zanim szybko wstała.  Ilość incydentów bliskiego kontaktu z Thomasem wymykała się spod kontroli.  Szybko zapomnieli o tej sytuacji, a ich uwaga szybko skierowała się na korytarz przed nimi.

- Rozpoznaję tę sekcję. Kiedy nadejdzie dzień, skręcimy za róg, potem w lewo, pobiegniemy prosto, a Strefa gdzieś tam będzie - Wyjaśnił Minho, myśląc o obliczu wnętrza labiryntu. 

- A Alby?  - Zapytała Joan. 

- I Alby - Minho potwierdził. 

- Hej, co to jest? - Zapytał Thomas, nie odrywając wzroku od lepkich szczątków Bóldożercy. 

- Powiedziałbym, że to papka z Boldożercy. Co, coś w tym widzisz? 

Joan zrobiła krok do przodu i spojrzała na szczątki w świetle księżyca i coś zobaczyła. 

- Też to widzisz?  - Zapytał Thomas, na co Joan skinęła głową, zanim sięgnęła po nią. 

- O purwa! -  Minho zakrztusił się, odwracając wzrok, gdy dziewczyna wyciągnęła metalowy fragment z mazi.  Thomas spojrzał na urządzenie z zaciekawieniem, małe czerwone migające światełko wydawało delikatne dźwięki.  Pod światłem znajdowała się świecąca siódemka. Zwróciła uwagę Minho, jego wzrok utkwił w numerze. 

- Sektor siódmy? - Zapytał głośno, co spowodowało, że Joan i Thomas spojrzeli na niego. 

- Myślisz, że to może być wskazówka na temat wyjścia?  - Zapytała Joan, nie odrywając wzroku od chłopaka. 

- Tak, zatrzymaj to. Ale nie dotykaj mnie tym - Poinstruował Minho, patrząc z obrzydzeniem na jej pokryte śluzem ręce. 

Jednak Thomas patrzył na urządzenie z rosnącym zaciekawieniem. 

- Co teraz? - Zapytała Joan.  Streferzy rozejrzeli się po otoczeniu, a ich skóra wciąż szczypała po spotkaniach z potworami. - Moglibyśmy spróbować przespać się w Bluszczu. Jeden z nas mógłby czuwać - Zaproponowała Joan, jej ciało bolało od nocnych przygód i pragnęła snu. 

- Warto spróbować - Minho wzruszył ramionami. 

- Biorę pierwszą wartę - Thomas zaoferował, zanim skierował się w stronę dużego skupiska bluszczu. 

Minho i Joan poszli za nimi, szybko chowając się pod swędzącą zasłoną i zamykając oczy.  Thomas siedział obok nich, tylko jego oczy prześwitywały przez maleńką dziurę w ich osłonie.

*****

Tępy sen Joan dobiegł końca, gdy poczuła, że ​​ktoś potrząsa jej ramieniem.  Otworzyła oszołomiona oczy, podnosząc pięści, by otrzeć z nich sen.  Poranna rosa przylgnęła do bluszczu i jej skóry, wywołując dreszcze. 

- Chodź, już świt  - Powiedział Minho, szeleszcząc bluszczem, aby wyszła, powodując, że liście zrzucały kropelki wody.  Wczesne poranne niebo było bladoróżowe, a korytarz unosił leniwą mgiełkę. 

- Nie obudziliście mnie, bym stała na warcie - Joan prychnęła, wstając.

  Zmęczony, ale figlarny uśmiech pojawił się na twarzy Minho, zanim odpowiedział:

- Cóż, Thomas pomyślał, że wyglądasz zbyt ładnie, by cie obudzić. 

Oczy Joan powędrowały do ​​Thomasa, który stał dalej w korytarzu.  Chłopak zarumienił się w proteście i sapnął:

- Zamknij się, Minho, ja nie…

- Dobra imprezowicze, chodźmy po Alby'ego i wróćmy do Sterfy jako ci co przeżyli noc w labiryncie!  - Minho przerwał, szybko biegając korytarzem. 

Thomas sapnął i zaczął biec, a Joan za nim.  Wkrótce w polu widzenia pojawiła się Strefa wraz z Albym, który wciąż był nieprzytomny i przywiązany. 

Niebo było jaśniejsze i bardziej niebieskie, ponieważ odnalezienie Strefy zajęło tym trzem więcej czasu, niż przewidywali.  Streferzy utworzyli tłum przy otwartych wrotach, z szeroko otwartymi ustami, gdy zobaczyli, jak grupa wyłania się z cienia korytarza.

  Joan natychmiast znalazła Newta i Chucka z przodu, a ich twarze sprawiły, że otoczyła ją ulga.  Thomas i Minho nieśli Alby'ego z rękami przerzuconymi na ich barki, podczas gdy Joan szła za nimi, lekko utykając od piekącej rany na kolanie.  Zakryła ranę kawałkiem swojej koszuli, ale przeraziła się, gdy krew powoli stawała się czarna jak rana na jej ramieniu.  Szybko dotrzymała kroku Thomasowi i Minho, gdy wkroczyli do Strefy, a Streferzy aż zbombardowali ich pytaniami.  Patrzyła, jak Medycy zabrali Alby'ego do swojej chaty. 

- Widzieliście Bóldożerców?  - zapytał jeden z chłopaków, a jego głos był pełen podziwu.

Dysząc, Thomas i Minho uklękli z wyczerpania, a Joan zauważyła, że ​​robi to samo, a urządzenie, który znalazła, spoczywa w jej lewej dłoni. 

- Nie tylko widzieliśmy, Thomas zabił jednego - Powiedział Minho, co spowodowało szokującą ciszę, która spadła na Streferów. 

Joan spojrzała na Thomasa, a jego spojrzenie spotkało się z jej, gdy nie padło więcej słów.  To znaczy, dopóki nie rozległ się nad nimi donośny głos. 

- Wy troje, ogarnijcie się. Za dwadzieścia minut będzie narada! - Należał do nikogo innego, jak Gally i brzmiał na rozgniewanego. 

Joan odnalazła spojrzenie Newta, a jego małe skinienie tylko potwierdziło jej obawy.  Ona i Thomas będą mieli poważne kłopoty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro