Epilog
— Czołem młodzieży, jak wam idzie? — spytałaś promiennie, wchodząc do drewnianej izby, która znajdowała się na uboczu.
— Rany, ale się wystraszyłem. Myślałem, że to Kapral Levi — powiedział średniego wzrostu chłopak z chustką ma głowie. — Kim pani jest? Przysłał panią na zwiady? Wiedziałem. Jean, wiesz, co by się stało, gdybym nie zasłał dziś rano twojego łóżka?! — wydarł się niebieskooki do swojego wyższego kolegi.
— Spokojnie, przyszłam wam tylko pomóc — zaśmiałaś się. — Jestem [Imię] i wiem, jaki Kapral potrafi być, jeśli ktoś nie stosuje się do jego pedanckich zasad — dodałaś.
— Całe szczęście — chłopiec odetchnął z ulgą. — Jestem Eren — dodał. — To Mikasa, a to Armin — powiedział, wskazując na dwójkę przyjaciół, którzy szorowali podłogę. — Tam stoi Sasha i Historia. Ten chłopak to Connie, a tamten z końską mordą, to Jean — dodał.
— Nie mam końskiej mordy! — wydarł się ten ostatni gdzieś z kąta izby.
— Miło mi was poznać. Levi dużo o was opowiadał — oznajmiłaś z uśmiechem.
— Naprawdę? Nie sądziłem, że Kapral jest taki wylewny — mruknął Eren, który jak do tej pory wydawał się być najbardziej zaangażowany w sprzątanie. — Właściwie skoro mówi pani taki rzeczy, to może potwierdzi pani moją teorię — mruknął, drapiąc się po głowie. — Ostatnio przypadkiem zauważyliśmy obrączkę na jego palcu. Zastanawialiśmy się, czy... Kapral ma żonę? — spytał w końcu, zaś pozostała kompania zdawała się nagle zamilknąć, w ciszy czekając na odpowiedź.
— Nie wiedzieliście? — zaśmiałaś się. — Pewnie, że ma — dodałaś, nie mogąc ukryć rozbawienia. — Nie wiem, czemu wam o tym nie powiedział.
— Bo nie chciałem, żeby wzięli mnie za wariata zważając na to, kogo poślubiłem — nagle oczy wszystkich zwróciły się w kierunku wejścia. W nich natomiast, oparty plecami o framugę stał Levi, który po tych słowach odepchnął się od niej i podszedł w waszą stronę.
— Wszystko lśni, Kapralu! — zasalutował Eren, który na jego widok nieco pobladł na twarzy.
— Myślę, że i bez tej informacji cię za niego brali — mruknęłaś, widząc nagłe napięcie wśród wszystkich członków ekipy sprzątającej.
— Tch, więc teraz już odkryliście część mojego życia prywatnego — powiedział. Podszedł do ciebie, przyciągnął za talię do siebie jedną ręką, przy okazji całując cię w policzek, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. — Jeszcze jakieś pytania? Korzystajcie, to zapewne wasza ostatnia taka okazja — mruknął.
— Więc to pani... — bąknął Eren, rozdziawiając oczy.
— Jest żoną Kapitana — dokończył Connie, który do tej pory tylko wydurniał się z Sashą.
— Dziwne, prawda? — zaśmiałaś się dość niezręcznie i podrapałaś ręką w tył głowy, patrząc na zdezorientowane miny dzieciaków.
Nagle do waszych uszu dotarł piskliwy chichot, a zaraz potem do izby wleciała malutka dziewczynka, która nauczyła się biegać dosłownie kilka dni temu.
— Rany, czym wy ją karmicie? — wydyszała Hange, która wpadła do pomieszczenia trzy sekundy po dziecku. — Jest szybsza niż Erwin, gdy usłyszy o promocji olejku różanego — dodała, próbując unormować oddech.
Dziewczynka podleciała prosto do Levi'a, który chwycił ją w biegu i podniósł w górę, przez co zaczęła śmiać się jeszcze bardziej.
— Księżniczko prosiłem cię, abyś tak szybko nie biegała. Przewrócisz się i zedrzesz kolanko — powiedział, buziaczkując jej chomicze polika.
— Więc Kapitan Levi... — zaczął znów Eren.
— Ma żonę... — dodał oszołomiony Connie.
— I dziecko? — dokończył Jean.
Oczy całej siódemki zwrócone były centralnie na waszą trójkę. Nikt nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa więcej.
— Dobrze, że nie widzieli, jak bawisz się z [Imię córki] we fryzjera — mruknęłaś ukradkiem do mężczyzny, podczas gdy reszta oddziału nadal nie mogła wyjść z szoku.
***
Od momentu, w którym wasze ścieżki z Levi'em zbiegły się na nowo minęło pięć lat. Pięć lat, podczas których wydarzyło się więcej, niż mogłabyś sobie wyobrazić.
Koniec końców nie zrezygnowałaś ze Zwiadowców. Ćwiczyłaś wytrwale aż do momentu, w którym bez problemu umiałaś poradzić sobie z tytanami poza murami.
W ciągu tych lat niestety ludzkości nie udało sie odzyskać straconych ziem. Pojawiła się natomiast nowa nadzieja, dzięki której sprawy nabrały nowego tempa.
Nadzieja ta była średniego wzrostu, miała duże, morskie oczy, grzywkę, która opadała na czoło i całe piętnaście lat, a nazywała się Eren Jeager.
Posiadała również grupkę przyjaciół, z których Kapitan Levi utworzył nowy oddział specjalny, jednak tym razem przygotował wszystko wedle własnych upodobań.
Jeśli chodzi o wspólne życie z Levi'em, to na pewno nie było ono łatwe. Jednak dla ciebie było tym wymarzonym, które zawsze chciałaś posiadać. Twoi rodzice natomiast zrozumieli swój błąd i po wielu próbach kontaktu z tobą, w końcu cię przeprosili i wydawać by się mogło, że zrozumieli swój błąd. W końcu, gdyby nie Levi, nie mieliby ukochanej wnuczki, która była dosłownie ich oczkiem w głowie.
Gdyby jeszcze ktoś dziesięć lat temu powiedział ci, że tak będzie wyglądać teraz twoje życie, wyśmiałabyś go. Jednak jak widać, z Levi'em Ackermanem wszystko jest możliwe.
Taki już urok Kapitana z Podziemii.
***
Hejka!
Tak właśnie wygląda epilog tejże książki. Mam nadzieje, że podoba wam się takie zakonczenie.
W tym miejscu chciałabym wam serdecznie podziękować za każdą gwiazdkę i każdy komentarz, jakie tu zostawiliście <3
Mimo że to już koniec historii, wpadłam jeszcze na pewniej pomysł.
Jako że wszystkie wspomnienia z dawnych lat naszych bohaterów były prezentowane jako urywki, niekoniecznie w odpowiedniej kolejności co wy na to, abym zlepiła wszystko w całość, po kolei, z jakimiś dodatkami? Czytalibyście to, czy nie ma to jednak sensu?
W każdym bądź razie na razie się z wami żegnam i jeszcze raz dziekuję za waszą obecność.
Buźka!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro