Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40. Na służbie

Kilka dni wcześniej...

-Ale dlaczego my? – Karolina Rachwał patrzy na swojego przełożonego, Jacka Nowaka, ze zdziwieniem – To nie nasz rewir i w ogóle co mielibyśmy tam robić?

-Zbierają najlepszych policjantów z całej Polski. Pojedziesz z Olą.

-No dobra, ale po co?

-To pogrzeb mistrza olimpijskiego, pojawią się tłumy. Będzie nawet pan prezydent. Szefostwo obawia się jakiegoś ataku czy coś w tym rodzaju. Lepiej dmuchać na zimne.

-No okej, a nie mogłabym jechać z Krzyśkiem?

-Poproszono o ciebie i Olę Wysocką.

-Kiedy?

-Jak najszybciej. Wracajcie do domów, spakujcie się na cztery dni i jedźcie tam.

-Jasne.

Policjantka wychodzi. Czuje się dziwnie. Skoki narciarskie to nie jest bynajmniej jej świat, ale słyszała o Kamilu Stochu. Oglądała też ostatnie wiadomości. Pogrzeb miał być za dwa dni. Dość czasu, żeby ludzie zdążyli przełożyć ważne spotkania i zarezerwować pokoje w hotelach. Dość czasu także na to, aby zaplanować jakąś większą akcję. Karolina już nie raz była świadkiem podobnych wydarzeń, chociaż jak dotąd nie doszło do większej tragedii. Jednak… Tam będzie obecny prezydent oraz zapewne wszyscy skoczkowie, a także rodzina i przyjaciele mistrza. Trzeba im zapewnić bezpieczeństwo. Lepiej dmuchać na zimne niż się sparzyć. Wraca do domu, pakuje się. Znów dzwoni, tym razem do Aleksandry Wysockiej.

-Cześć Ola, słyszałaś już nowinę?

-Cześć. Że jedziemy razem do Zakopanego? Słyszałam. Też mi się to nie uśmiecha, ale rozkaz, to rozkaz.

-Jesteś gotowa?

-Oczywiście. Czekam na ciebie na komendzie.

-Okej, będę tam za kilkanaście minut.

Rozłącza się bez pożegnania. Ma dziwne przeczucia. Niby ten wyjazd to rutyna. Od czasu do czasu ściąga się policjantów z całego kraju do ochrony większych imprez, jednak to wydarzenie różni się znacząco od tamtych. Przede wszystkim jest to pogrzeb kogoś, kogo ludzie kochali i uważali za swojego idola. Może się pojawić mnóstwo fanatyków, którzy nie rozumieją, że pogrzeb to uroczystość tylko dla najbliższych, którzy będą chcieli wejść do kościoła, by także odprowadzić swojego bohatera w ostatnią
podróż.

Kiedy wreszcie docierają na miejsce po rozdaniu zadań, mają razem patrolować okolice hotelu, w którym zatrzymali się skoczkowie. Jest wieczór. Aleksandra marzy już tylko o prysznicu i położeniu się spać. Ten dzień był już i tak zbyt długi, a to jeszcze nie koniec.

-Szkoda go – Aleksandra czuje, że musi o tym porozmawiać ze swoją koleżanką z pracy – Był taki młody! Wiesz, że dopiero w maju skończyłby trzydzieści jeden lat?

-Rzeczywiście młody. Młodszy ode mnie. Znałaś go?

-Tak trochę. Nie jestem zapaloną fanką skoków, ale czasem się zdarzy, że obejrzę jakiś konkurs. A ty?

-Nie przepadam za tym. Dla mnie to taki sam sport jak piłka nożna. I pewnie tu też rządzą pieniądze.

-E, chyba przesadzasz – Ola marszczy brwi. Nie podziela tego zdania, ale nie chce też się kłócić. Przez pewien czas kontynuują marsz w ciszy. Wtedy Karolina coś zauważa.

-Patrz – Wskazuje kogoś ręką. Mężczyzna idący przed nimi wydaje się być pogrążony w myślach. Idzie jakby na pamięć, nie zwracając uwagi na otoczenie. Aleksandra go rozpoznaje.

-Co? Przecież to tylko Maciek Kot, jeden ze skoczków. Nie mów, że go nie znasz.

-Bo nie znam, ale zachowuje się podejrzanie.

Karolina patrzy na niego i już rozumie. W jej głowie pali się czerwona, ostrzegawcza lampka. Aha? Czy to nie jest ten skoczek, który rywalizował z Kamilem? Ten nerwowy przystojniak? Tymczasem
Maciek nagle się zatrzymuje. Policjantki podchodzą bliżej. On coś mówi, po czym zaczyna krzyczeć. Wygląda to okropnie i przerażająco, jakby go coś opętało. Wyrzuca ręce na boki, jakby kogoś od siebie odganiał. Ciemna noc i oświetlające go światła latarni ulicznych, tylko potęgują upiorność tej chwili.

-Zostaw mnie! Odejdź! Musiałem to zrobić, musiałem! Zostaw mnie!

Zaczyna nerwowo i bardzo szybko iść w stronę wejścia do hotelu. Kobiety wymieniają zaskoczone spojrzenia. Szybko jednak zapominają o całym zajściu. Do końca ich patrolu nie dzieje się nic niezwykłego.

-Mamy trzy trupy – Oświadcza wszystkim policjantom ich przełożony, człowiek, który nadzoruje całą akcję, wysoki, szpakowaty mężczyzna po pięćdziesiątce – Ale to sprawa dla kryminalnych. My
mamy znaleźć Michaela Hayboecka i Daniela Andre Tandego. Te dwie sprawy to dla nas priorytet, jasne?

-Tak jest.

-Aleksandra, Karolina, wy porozmawiacie z ich przyjaciółmi. Tu macie listę. Raportujcie, jak coś was zaniepokoi albo jak coś znajdziecie. Powodzenia.

Rozchodzą się do swoich zajęć. Karolina chce to przedyskutować, ale jej partnerka jest pogrążona we własnych myślach. Próbuje sobie to wszystko poukładać w głowie, lecz nic jej z tego nie wychodzi.

-Dobra, zacznijmy od tego Stefana Krafta. Przy okazji poproszę go o autograf.

Pukają do jego pokoju, ale nikt im nie odpowiada. Czekają chwilę, po czym kierują się kawałek dalej, do pokoju Johanna Andre Forfanga. Na szczęście Johann jest u siebie.

-Dzień dobry – Mówi płynnie po angielsku Ola – Starszy sierżant Aleksandra Wysocka, aspirant sztabowy Karolina Rachwał. Chciałybyśmy zadać panu kilka pytań w związku z zaginięciem pana kolegi, Daniela Andre Tande.

-Tak, proszę wejść.

Norweg prowadzi ich w głąb swojego niedużego pokoju hotelowego. Pościel na jednym z łóżek jest idealnie ułożona, jakby nikt tam nie spał, w przeciwieństwie do tego, co się dzieje na sąsiednim łóżku: otwarty laptop leży obok aparatu fotograficznego i o dziwo paczki papierosów.

-Proszę nam powiedzieć, kiedy ostatni raz widział pan swojego przyjaciela?

-To było w piątek po południu. Wiecie, odwołano pogrzeb Kamila z powodu śmierci Andreasa i Cene, więc musieliśmy zostać dłużej. Danny wyszedł tylko po coś do sklepu.

-I już nie wrócił.

-Tak – Wzdycha Norweg. Widać po nim, że stara się być silny, ale najwyraźniej zniknięcie przyjaciela mocno nim wstrząsnęło.

-Nie zachowywał się podejrzanie?

-Nie… chyba nie.

-Nie był zdenerwowany? Albo przestraszony? Zaniepokojony?

-Raczej nie. Przynajmniej nie bardziej niż wszyscy. Bardzo lubił Kamila. Jego śmierć była dla niego ciosem. Wszyscy ostatnio zachowują się inaczej. Myślę, że to normalne. Dla każdego z nas Kamil był kimś w rodzaju przyjaciela. A teraz jeszcze Andreas i Cene.

-Dobrze pan ich znał?

-Andiego dość dobrze. Był w czołówce, podobnie jak my z Dannym, więc czasem zamienialiśmy ze sobą kilka słów podczas rozgrzewki albo oczekiwania na oddanie skoku.

-Rozumiem – Powiedziała Karolina, chociaż nie do końca rozumiała. Wciąż nie miała odpowiedzi na kilka podstawowych pytań, przede wszystkim: co mogło się stać z Danielem? Ktoś go porwał czy sam uciekł?

-A ten drugi? Cene Prevc? Jego też pan znał?

-Niezbyt dobrze. Prevcowie to dziwna rodzina. Domen… on… on próbował flirtować z Danielem.

-O, to może być ważne. Czy Daniel odrzucił jego flirty?

-Tak. Danny ma dziewczynę, a ten dzieciak chyba myślał, że ma u niego jakieś szanse. Nie wiem zresztą, sprawdźcie go.

-A czy ktoś groził Danielowi?

-W mojej obecności nie, ale raz dostał karteczkę, że ma trzymać gębę na kłódkę.

-Od kogo?

-Tego nikt nie wie.

-I zgaduję, że nie ma pan tej karteczki?

-Niestety nie. Daniel od razu ją wyrzucił.

-A czy istnieje możliwość, żeby Daniel sam z własnej woli zniknął? Nie wiem, może potrzebował odpocząć gdzieś w samotności, przemyśleć to wszystko?

-Wtedy by mi o tym powiedział. Ufamy sobie.

-No dobrze, w takim razie na teraz to koniec naszych pytań. Proszę nie opuszczać Zakopanego.

-Nie mam zamiaru, bez Daniela nigdzie nie jadę.

Odprowadził je do drzwi.

-Co o nim myślisz?

-Miły, kulturalny, spokojny. To nie on – Oświadczyła z pewnością w głosie Aleksandra, chociaż tak naprawdę wcale nie była tego pewna. Pozory często mylą. Może zbyt często.

_*#_*#_*#_*#_*#_*#

Musiałam! Nie zabijajcie! xDDD
😂😇😂😇😂😇😂

Może być?

i baaaardzo baaardzo mocno proszę Was o komentarze 😘😘😘 Piszcie, co można zmienić, z kogo zrobić modercę i o co chodziło Maćkowi. Prooooszęęę ❤❤❤ Może coś mnie zainspiruje? I need new ideas !!!
~Wasza Annie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro