Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33. "Chciałbym..."

-Czasem żyjemy w takim pośpiechu, że na wiele spraw nawet nie zwracamy uwagi. Żyjemy obok kogoś i nawet nie zauważamy tego, jak wielkim darem jest możliwość znania danej osoby, możliwość bycia jej/jego przyjacielem. Opamiętanie często przychodzi zbyt późno, często nad trumną ukochanej osoby.  Zrozumiałem to, kiedy pisałem list do ciebie - Wyjaśnił Andreas Kamilowi. Wiedział, że na wszystko jest już za późno. Za późno na żal i na rozpacz, na otwarcie się na uczucia innych. Za późno na cokolwiek. A jednak... Przecież właśnie siedział na jakimś zakurzonym, chyba ponad stuletnim krześle dokładnie naprzeciwko mężczyzny, który był jego ideałem. Czy mogło istnieć coś wspanialszego nad widok uśmiechniętego szczerze Kamila, w którego oczach błyszczały iskierki radości i szczęścia? Czy jakikolwiek widok był równie poruszający, jak ten z drugiej serii konkursu Zimowych Igrzysk Olimpijskich w PyeongChangu na dużej skoczni, kiedy to Polak zacisnął mocno dłonie tuż przy ustach z drżącym sercem czekając na wynik.

-Tylko nie czwarte miejsce, proszę, tylko nie znowu to cholerne czwarte miejsce - Błagał Boga w myślach. Widocznie Bóg kochał jego i Polskę, ponieważ błagania Kamila zostały wysłuchane, a dla Andreasa to był niesamowity widok, kiedy przy nazwisku Kamila Stocha pojawiła się jedynka, a sam Kamil odetchnął z ulgą, dopiero w tym momencie zdając sobie sprawę z tego, że przez cały czas wstrzymywał oddech.

-Jeeeest! - Krzyczał Kamil razem z kolegami z drużyny, którzy rzucili się, by go uściskać. Andi miał wtedy wrażenie, że znowu się rozpłacze ze szczęścia, mimo iż przegrał złoto. To nie miało znaczenia. Cieszył się, ponieważ zdobył już drugi medal na tych igrzyskach, tym razem srebro. Cieszył się, ponieważ jakiś czas temu doznał kontuzji i aż dotąd nie mógł mieć pewności, że jeszcze kiedykolwiek będzie wygrywał. Cieszył się, ponieważ dał radość swojej ekipie, przyjaciołom, rodzinie i całemu krajowi. Cieszył się także dlatego, że przegrał właśnie z Kamilem, z mężczyzną, o którym tyle myślał i marzył. I że będą stali obok siebie na podium, że znowu będzie mógł przytulić Polaka bez obaw, że ktoś dostrzeże jego prawdziwe intencje.

Głos Kamila wyrwał go z zamyślenia.

-Dziwnie się czuję, mówiąc o tym - Odpowiedział Polak. Potargał swoje widmowe włosy widmową dłonią. Wyglądał normalnie. Wcale nie przypominał ducha, a do anioła upodabniały go jedynie skrzydła, teraz złożone na plecach. Nie posiadał świetlistej aureoli nad głową. Cene od samego początku nurtowało pytanie o to, ale nie miał pewności, jak na to by zareagował polski mistrz.

Anna chyba także to zrozumiała. Podeszła do chłopaka, położyła dłoń na jego ramieniu i powiedziała spokojnym, pewnym głosem.

-Zapytaj go. To tylko Kamil. Nie da ci w mordę za to, że się zastanawiasz.

-Dokładnie. Cene nie musisz się mnie bać. Pytaj śmiało, o co tylko chcesz. Pamiętaj, że wciąż jeszcze jestem tym samym Kamilem, tylko że już bez ciała.

-Chodzi o to, że... No... Ten...yyy...

-Nie bój się. Przecież cię nie zjem.

-Dobra, więc chodzi o to, że nie masz aureoli, a jednak jesteś aniołem.

-Pan Bóg mówił, że chodzi o moją duszę. Sam to nie do końca rozumiem, ale chyba chodzi o to, że nie jestem świętym według Kościoła, a także możliwe, że moje grzechy są jednak dość spore i nie zasłużyłem na ten zaszczyt.

-Grzechy? Ty? - Zdziwiła się Anna - Niektórzy twoi kibice to cię za świętego uznają od dawna!

-To nieważne - Zirytował się nagle Andreas. Wstał z dziwnego, szarego, zakurzonego krzesła w tym dziwnym pomieszczeniu, które nazwano Przedsionkiem Śmierci. Według niego nic się nie zgadzało i nic nie miało sensu. Nie wiedział nawet, dlaczego umarł, skoro obiecał sobie i Kamilowi, że będzie żył i walczył dla niego, po to, by ludzie nie zapomnieli o Kamilu Stochu. Postanowił, że będzie starał się żyć najlepiej, jak potrafi i nagle coś się wydarzyło i teraz był tutaj. Cieszył się, że znów widzi swojego ukochanego, ale ta radość była czymś przesłonięta.

Nagle przenieśli się do pokoju hotelowego Maćka, gdzie na jakiś czas przebywał przyjaciel Andreasa, a własciwie jego chłopak, Stephan Leyhe.

-Andi? Co z tobą?

-Dlaczego oni nas nie widzą?! Stoję tuż obok łóżka Stephana i nic. Dlaczego?! Już trzeci dzień, a ja nadal nie wiem, dlaczego umarłem! I... I bardzo chciałbym coś przekazać Stephanowi...

Posmutnieli. Nie widzieli żadnego sposobu na kontakt z bliskimi. Byli niemal na wyciągnięcie ręki, a jednak jakby w innym świecie. Czuli się jak widzowie w kinie, którzy nie mogą w żaden sposób wpłynąć na akcję toczącą się w filmie.

-Andi... Ja też bym chciał wrócić, porozmawiać z Ewą, Peterem, z rodzicami. Chciałbym, ale wiem, że nie mogę. Mieszanie się duchów do świata żywych jeszcze nigdy nie przyniosło nic dobrego.

-Ale ty nie jesteś duchem! - Tym razem to Annie puściły nerwy. A nikt jakoś jej się nie dziwił. Rozumieli siebie wzajemnie aż zbyt dobrze. Nawet duchy potrafią odczuwać rozpacz, złość, odrzucenie, samotność...

-Tak - Poparł ją milczący dotąd Słoweniec - Nie jesteś duchem, tylko aniołem. Ty możesz coś zrobić.

-Myślisz, że nie próbowałem? - Westchnął zrezygnowany Polak. Rozmasował sobie kark, chociaż zrobił to raczej z przyzwyczajenia, ponieważ nie czuł bólu ani zmęczenia, co uważał za ogromny plus swojej aktualnej egzystencji. A więc pozostawało im tylko jedno: czekać. Czekać, aż ich bliscy i przyjaciele odkryją prawdę. Czekać, aż Bóg także ich wezwie przed swoje oblicze. Mogli tylko tyle, rozmyślać, obserwować swoich bliskich i czekać.

-Andi, spójrz, my z Cene dopiero się poznaliśmy, myśleliśmy, że jeszcze mamy przed sobą całe życie, że będziemy mieli czas, żeby się lepiej poznać, że jeszcze wszystko przed nami. Planowaliśmy wspólny wypad nad morze, ja, Cene, Domen... Miało być fajnie, mieliśmy spędzić tam cały tydzień, jak tylko zdam maturę. Myślisz, że nie wolałabym żyć? Że nie wolałabym teraz siedzieć i się uczyć do matury niż... Niż być martwa?

Andreas spuścił wzrok na te słowa. Słuchał uważnie, nie przerywając. Aż za dobrze wiedział, co czuje teraz ta dziewczyna. On sam miał plany, wiele planów, choćby w stosunku do Stephana i Markusa. Chciał im jakoś podziękować za ich przyjaźń i za to, że karmili go zawsze Milką, ilekroć stało się coś przykrego lub po prostu miał gorszy dzień.

Och! Jakże bym teraz zjadł Milkę. Co bym za to dał, żeby tylko znów poczuć ten smak, tą słodycz! Dlaczego duchy nie mogą być bardziej cielesnymi istotatmi? Ot, chociażby na tyle, żeby czuć smak...

-O czym tak rozmyślasz?

-Skąd wiesz, że w ogóle o czymś myślę, Kam?

-Czacha ci dymi - Odpowiedział typowym dla siebie, lekkim głosem. Tego jednego nie można było odmówić Polakowi, poczucia humoru i podchodzenia z dystansem do wszystkiego. To zawsze potrafił i to była jedna z tych cech, które Niemiec bardzo sobie cenił. Sam często miał przyklejony uśmiech do twarzy i tylko on sam wiedział, ile smutku, lęku, cierpienia i samotności kryło się za tą szczerą i wesołą postawą.
Wszyscy mamy tajemnice.

-Chciałbym... Może to dziwnie zabrzmi, ale chciałbym zjeść Milkę, a duchy... No cóż... Duchy nie jedzą Milki - Gdy tylko wypowiedział te słowa, zachichotał, bo dotarło do niego, jak absurdalnie to brzmi.
Duchy nie jedzą Milki! No! Jestem genialny... Ja to jak coś powiem... Czemu nawet po śmierci muszę robić z siebie błazna przed Kamilem? No czeeeemuuu?!

-Nie myśl o tym - Poradził mu Cene.

-Ale o czym?

-O Milce i o Kamilu. Ani o Stephanie. Wiem, że to trudne, że wolałbyś w tym momencie żyć i wypłakiwać się w ramię Stephana, ale Andi... Posłuchaj. Nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Umarliśmy i musimy się z tym pogodzić, a myślenie o cudownym smaku Milki ci nie pomoże, a wręcz przeciwnie, to zwiększy twoją tęsknotę za życiem, a to nie jest dla ciebie dobre. Im szybciej pogodzimy się z faktem, że Ziemia już nie jest naszym miejscem, tym lepiej.

-Co za różnica? - Andreas wzruszył ramionami. Usiadł na brzegu łóżka Stephana, patrząc na niego z przyjacielską miłością. Nigdy go nie umiał pokochać tak, jak kochał Kamila, ale mimo to wiedział, że byli razem, ponieważ potrzebowali siebie wzajemnie. Nie jeden raz czuł, że Steph jest w pełni świadom tego, że Andi nigdy nie obdarzy go tak wielkim uczuciem, jak on darzył jego. Zapewne też domyślał się, co lub raczej kto, jest tego przyczyną.

-Jak to?

-No przecież i tak nie możemy się stąd ruszyć, nie pójdziemy w stronę światła, bo tajemnice wciąż pozostają nierozwiązane, więc co za różnica, czy będę myślał o Milce i Stephanie, czy o niebieskich migdałach?

-Andiś... Wiem, że jest w tobie sporo bólu i żalu. Wiem. Ja też chciałbym żyć.

Kamil teraz stał tuż obok niego. Chciał go przytulić, ale coś go powstrzymywało. Zdał sobie sprawę z tego, że boi się, iż znów zrani chłopaka, nawet jeżeli wcześniej stało się to przez przypadek, to nie chciał już nigdy więcej nikogo ranić, a już na pewno nie Andreasa, który tak wiele chciał dla niego zrobić, który był gotów na wszystko dla niego, byle tylko spędzić z nim jak najwięcej czasu. Westchnął więc tylko i usiadł na podłodze.

Mogli tylko czekać, więc czekali, opowiadając sobie wzajemnie swoje losy.
Kamil cały czas myślał o tym, czego jeszcze by chciał, ale już nie było możliwe.

Chciałbym wyjaśnić wszystko Peterowi. Chciałbym jeszcze chociaż raz spojrzeć w te cudowne oczy mojej żony, która zawsze mnie wspierała, nigdy we mnie nie wątpiła. Chciałbym złożyć ostatni pocałunek na jej ustach, pożegnać się z nią tak, jak na to zasłużyła, ciepło, delikatnie, przelewając w jej serce wiarę, że wkrótce znów będzie szczęśliwa. Chciałbym porozmawiać też z rodzicami, a także powiedzieć moim kibicom prawdę o tym, że do samego końca zastanawiałam się nad swoją orientacją. Tak, nie byłem pewien, czy jestem hetero, czy jednak bi. Sądząc po tym, co czułem do Petera, że mnie pociągał fizycznie i był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem... A może się mylę? Może cały czas się myliłem? Tyle razy mówiłem o swojej miłości do Ewy, tyle razy ją całowałem, chodziłem z nią za rękę, że może to się stało już rutyną, przyzwyczajeniem? Ktoś bardzo mądry powiedział kiedyś, że jeżeli zastanawiasz się nad tym, kogo kochasz, spotykając kogoś nowego, jeżeli nie wiesz tego od razu, to znaczy, że przestałeś kochać tę pierwszą osobę.

Andi także pogrążył się w zadumie.

Ach...! Jak wiele bym dał, żeby cofnąć czas! Żeby zabrać Kamila do swojego lekarza. Na pewno wszystko byłoby inaczej, Kam by nie umarł. Nikt z nas by nie umarł. Chciałbym wrócić na ziemię i przekazać pewnym ludziom parę słów. Chciałbym... Tak, ale już nie mogę.

Po jego twarzy spłynęła jedna, samotna łza, której nawet nie otarł, patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem, wspominając wszystko, co było dobre w jego życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro