Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 24.

Poczułem, jak do moich oczu napływają łzy. Kobieta położyła rękę na moje ramię i zapewniła, że to nic nie zmienia i nadal jestem tu mile widziany, ale zwyczajnie się martwi.

– Mam depresję od kilku lat i muszę je brać – powiedziałem w końcu ze ściśniętym gardłem.

– Oh, brałeś już dzisiaj? – Pokręciłem głową. – To weź je szybko i daj mi te rzeczy do prania. Wyspałeś się dziś? – zmieniła temat, gdy szliśmy do pokoju Harry'ego.

– Dawno tak dobrze nie spałem.

Uśmiechnęła się i zapewniła, że mogę zostać tu ile tylko chcę. Szedłem z nią na górę i dziękowałem za wszystko. Patrzyła, jak zawstydzony wyjmuję wszystkie fiolki, które dokładnie opisane były w dołączonych zaleceniach. Po chwili wyjąłem ubrania, które niżej były zmoczone od soku. Zupełnie jak plecak, który można było wykręcać jak pranie dopiero co wyjęte z pralki bez wirowania.

– Przepraszam – powiedziałem, gdy kobieta zabierała rzeczy do prania.

– Nic się nie stało, Lou. Fajnie, że tu jesteś.

– Tak... ja... ja też się cieszę.

– Zostaniesz dłużej?

– Oh, ja nie powinienem. Moja mama o niczym nie wie – powiedziałem i prędko pożałowałem swoich słów.

– Nie powiedziałeś jej? – zapytała zdziwiona, a ja czułem jaki błąd popełniłem. Pokręciłem głową, znowu wbijając wzrok w podłogę. – Chcesz, żebym z nią porozmawiała?

– Nie, dziękuję, raczej powinienem załatwić to sam.

– Wyjaśnię jej, że jesteś bezpieczny, chodź. Daj numer i zadzwonimy.

Nie czułem się jak dorosły w tamtej chwili. Naprawdę nie miałem odwagi zadzwonić do własnej matki i powiedzieć jej że legalnie wyjechałem z kraju, by spotkać się z chłopakiem, na którym mi zależy. Wybrałem numer rodzicielki i czekałem aż odbierze. Nie obchodziła mnie godzina, która była właśnie w Londynie, bo moja matka i tak odebrałaby w środku nocy.

– Powinienem ci wszystko wyjaśnić, mamo – powiedziałem, gdy się odezwała. – Jestem w Los Angeles, mam wszystkie leki, wiem, że powinienem ci powiedzieć o wyjeździe, ale wiedziałem, że będziesz zła. Nie przerywaj mi, proszę – poprosiłem, gdy próbowała wtrącić się w mój monolog. – Właśnie spełniam swoje marzenia, a przecież tak bardzo chciałaś, żebym wrócił do normalnego życia. Wrócę za kilka dni i będzie dobrze.

– Boże, Louis, ty nie znasz tych ludzi!

– Znam, mamo. Znam Harry'ego i Gemmę, która w sumie mnie tu ściągnęła.

– Daj, porozmawiam z nią. – Matka chłopaka zabrała mi telefon z uśmiechem.

Przedstawiła się i zapewniła, że o nic nie muszą się martwić, bo jestem tu bezpieczny. Uśmiechnąłem się, słysząc, że mogę zostać ile tylko chcę i naprawdę niczym nie trzeba się przejmować. Dodała, że spełniłem marzenie jej syna i dopilnuje, żebym odbierał telefon za każdym razem.

– Cieszę się, że tu jesteś, Louis, naprawdę – zapewniła kolejny raz, gdy połączenie się zakończyło. – Nie masz pojęcia, jak wiele Harry o tobie mówił. Nie wiedziałeś o jego niepełnosprawności, prawda?

– Nie. Ale i tak jest dla mnie ważny – dodałem prędko.

– Słuchaj, Louis. Możesz zostać tu ile tylko zechcesz, niczym się nie przejmuj, ale chciałabym, żebyś mówił mi, jeśli poczujesz się gorzej, dobrze?

– Dziękuję.

– Nie ma za co, Lou.

Uśmiechnęła się i chciała wrócić do swoich obowiązków. Zatrzymałem ją jednak cichym: "Przepraszam".

– Jest pani zła, że tu przyjechałem?

– Nie, Louis. Jestem szczęśliwa, że tu jesteś, bo ostatnio Harry znowu był w kiepskim stanie. Wiem, jak na niego działasz i dla mnie to nawet mógłbyś tu zamieszkać – zaśmiała się. – Czuj się jak w domu, Louis – dodała z troską, dotykając mojego policzka.

Kiwnąłem głową, znowu dziękując i wróciłem do Harry'ego, który z niecierpliwością czekał w ogrodzie. Przytulił się do mnie, gdy usiadłem obok.

– Cieszę się, że tu jesteś. Co chciała moja mama?

– Pierze mi plecak. Muszę ci o czymś powiedzieć, Harry.

Widziałem przerażenie w jego oczach. Jednak chciałem z nim również mieć jasną sytuację, bo każde kłamstwo mogło jedynie go zranić.

– Nie bój się. Po prostu chodzi o to wszystko. – Pokazałem blizny. – Od wielu lat borykam się z problemem depresji. Biorę leki i chodzę do psychiatry. Pamiętasz "ważną dla mnie osobę"? To właśnie mój lekarz. Jak się poznaliśmy, to opisywałem ci go, bo naprawdę mi się podobał. Potem złapałem się na tym, że to o tobie więcej mówię, a on zwyczajnie idzie w zapomnienie. Marcel sam stwierdził, że masz na mnie dobry wpływ. Mam za sobą dwie próby samobójcze, leżenie w szpitalu, ciągłe cięcie, kłótnie w domu, mnóstwo sesji, jeszcze więcej leków i nienawiść do życia. – Potok słów wypływał z moich ust, ale potrzebowałem tej szczerości. Potrzebowałem wygadania się i wylania wszystkiego, co siedziało we mnie od dawna. – Nienawidzę swojego ojczyma i ludzie myślą, że to wszystko jest przez niego i przez Mel. A ja sam nie wiem, dlaczego to robię. Mam osiemnaście lat i nic mi nie wolno. Zależy mi na tobie i... – poczułem, jak moje gardło się ściska, a oczy zachodzą łzami. – I wiem, że to trudne, bo nie mogę przyjeżdżać w każdy weekend. Nie wyobrażam sobie powrotu i wiem, że to będzie bolesne, ale musiałem tu przyjechać. Dwa tygodnie temu napisała do mnie Gemma i...

– Zabiję ją – mruknął Harry.

– Za co? Za to, że mnie tu ściągnęła?

– Ona? Ale jak?

– Napisała do mnie, że twoim marzeniem jest zobaczenie mnie i...

– Chciałem kota.

– Aha? Serio? Przeleciałem tyle tysięcy kilometrów, żeby usłyszeć, że wolisz kota ode mnie? Serio?

– Jeju, Lou, nie o to chodzi. Po prostu nawet nie śmiałem marzyć o tobie. Od dawna marzę o chodzeniu i co? I akurat to marzenie nie chce się spełnić! – Widziałem smutek i ból w jego oczach i gdybym mógł, to oddałbym mu zdrowe nogi.

– Jesteś cudowny taki, jaki jesteś, Harry. Tak bardzo bałem się spotkania, bo bałem się, że zawiedziesz się mną. Bałem się, że nie będziemy mieli o czym rozmawiać, że mnie znienawidzisz za wszystkie blizny, za wygląd. Za bycie mną.

– To ja jeżdżę na wózku, Louis.

– I tak nadal uważam, że jesteś jeszcze piękniejszy niż przez internet.

Zarumienił się, a ja pogłaskałem go po policzku i przyciągnąłem do siebie jeszcze bardziej. Wtulił się we mnie, a ja musnąłem ustami jego czoło, wciągając zapach. Miałem ochotę pocałować go, ale nie umiałem zebrać się na odwagę.

– Kocham cię, Louis. Nie możesz teraz wyjechać i tak po prostu mnie zostawić – powiedział, płacząc i jeszcze bardziej się do mnie przytulając. – Nie możesz.

– Potrzebuję wizy, jeśli chcę zostać tutaj dłużej. I mieszkania. I pracy. A uwierz, że do tego się nie nadaję.

– Nie możesz, Louis. Obiecaj mi.

– Nie płacz, Harry.

– Obiecaj.

Wiedziałem, że to nierealne, żebym tu został, ale mimo to powiedziałem ściśniętym głosem:

– Obiecuję, Hazz.

– Na pewno?

– Tak.

– I wiesz co? – zapytał, odrywając się. – W sumie to ładnego tego kotka dostałem. – Uśmiechnął się, łapiąc mnie za twarz, i chwilę patrząc w oczy. Mieliśmy idealną okazję do pocałunku, ale żaden z nas nie był na tyle odważny. Zresztą nigdy się nie całowałem, więc wolałem się nie wychylać.

– Chciałbym iść z tobą na plażę, wiesz? Totalnie będziemy musieli wyciągnąć tam Gem. I chyba powinienem jej podziękować – powiedział w końcu, przerywając niezręczną ciszę.

– Ja też.

– Chcesz dzisiaj pokój gościnny?

– Już masz mnie dość?

– Nie, ale podobno się kręcę w nocy i gadam przez sen.

– Nie przypominam sobie.

Nie chciałem spać w innym pokoju, bo znowu po mojej głowie krążyłyby dziwne myśli i naprawdę cudownym uczuciem było zasypiać z Harrym, który się we mnie wtulał. Od dawna nie marzyłem o niczym innym i chciałem nacieszyć się nim przed wyjazdem. Trochę szkoda, że nie można się wyprzytulać na zapas, by po powrocie do domu mieć jeszcze dawkę tego uczucia przy sobie.

-----

Dzień dobry, albo raczej dobry wieczór, bo właśnie dochodzi pierwsza w nocy, a ja wrzucam rozdział po wielu żałosnych miesiącach, gdy nienawidziłam swoich ff. I nie, nie będę obiecać, że za tydzień nowy rozdział. Ogólnie zastanawiam się nad wielkim remontem tego opowiadania, ale pewnie na zastanowieniu zostanie, bo palcem nie ruszę początku. No cóż :/
Chciałabym jednak zobaczyć jak wiele osób jeszcze tu zagląda, więc wiecie co robić, prawda? I proszę, zostawcie jakiś komentarz, bo "kiedy next" jakoś nie pomaga mi w poprawieniu jakości tego opka. Kocham, całuję i przytulam. Tak na zapas jak Louis xx
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro