Part 19.
Ucieszyłem się widząc listy i już nie mogłem doczekać się otworzenia ich. Najpierw jednak zająłem się kopertą "Na teraz", w której była duża kartka i list. Uśmiechnąłem się widząc zacytowaną moją pierwszą wiadomość i strzałkę na "życie jest piękne" z dopiskiem, że miałem rację. W wiadomości chłopak prosił żebym otwierał je zgodnie z przeznaczeniem. Dziękował za wszystkie miesiące znajomości i przyznał, że pewna osoba mówi, że dobrze na niego wpływam. Reszta słów nie liczyła się, bo w oczy ciągle rzucało mi się "Pewna osoba". Pewna osoba czyli kto? Jego chłopak? Mówił, że mu na mnie zależy.
- U, prezencik od Louisa? - usłyszałem za sobą Gemmę.
- Mówił, że jestem ważny! - podniosłem głos.
- O co ci znowu chodzi?
- O pewną osobę! - wymachiwałem kartką aż dziewczyna przejęła ją.
- O tę osobę, która mówi jak dobrze na niego wpływasz? Błagam cię. To może być każdy. Matka, kolega, koleżanka, siostra. Ktokolwiek.
- Nie! Nikt nie wie.
- Zapytaj go.
- Po co? Wyjdzie, że jestem zazdrosny.
- Bo jesteś. Patrz jakiego masz miśka i nie rycz, debilu - rzuciła we mnie pluszowym słoniem, który również był w paczce. - Mogę czekoladę?
- Nie! Wyjdź stąd.
- Boże, okres masz? Napisz do niego, a nie przeżywasz wszystko i dopowiadasz sobie.
Chwyciła komórkę i odblokowała ją. Nie zdążyłem zaprotestować, a ta oddała ją. Na wyświetlaczu pokazywała się wiadomość napisana do Louisa "Kim jest 'pewna osoba'? Zagryzłem wargę, czekając na odpowiedź.
****L*O*U*I*S****
Moja mama zdziwiła się, gdy listonosz przyniósł paczkę zaadresowaną na mnie. Uśmiechnąłem się widząc nazwisko Stylesa, ale nie miałem zamiaru niczego tłumaczyć. Pokwitowałem i skierowałem się z prezentem do siebie. Prędko zrywałem papier i inne zabezpieczenia. Widząc jednorożca uśmiechnąłem się. Jednak imię Mel przyczepione do niego zupełnie zbiło mnie z tropu. Chwyciłem kopertę i rozerwałem ją. Analizowałem pismo Stylesa, które było całkiem ładne i dopiero później wziąłem się za czytanie słów. Chłopak potrafił przekazać całą swoją pozytywną energię nawet nie będąc w pobliżu. Dziękował mi za obecność, a ja czułem ciepło rozchodzące się po moim ciele. Nie potrafiłem ukryć uśmiechu, gdy ten wspominał jaki wredny byłem na początku, a teraz jestem jego słodkim Lou. Jestem jego. Jego. Na końcu poprosił o otwarcie pudełka z motylkiem, a ja poczułem nieprzyjemne ukłucie w dole brzucha. Motylek. Mój wzrok automatycznie skierował się na nadgarstek pokryty starymi bliznami. Co jeśli on się domyśla? Co będzie, gdy on się dowie?
Zdjąłem pokrywkę i zauważyłem bransoletkę. Kolejna fala gorąca przeszła przez moje ciało na widok cytatu. Jesteśmy marionetkami naszej nieświadomości. Na dołączonej karteczce widniał uśmiech i pytanie czy pamiętam. Pamiętałem. To pierwszy cytat jaki wysłałem do Stylesa. Zapiąłem biżuterię na ręce i wysłałem zdjęcie do Harry'ego uprzednio trochę bawiąc się w retusz. Nie chciałem żeby zauważył blizny, bo nie byłem gotowy na ujawnienie się. Nie mogłem nacieszyć się prezentem i żałowałem, że ja wysłałem mu takie gówniane listy.
Mama wchodząca do pokoju przerwała wszystko. Zapytała od kogo mam paczkę, a ja przyznałem, że to z Los Angeles. Podałem Mel pluszaka uprzednio odrywając wszystkie metki, a ta zaczęła cieszyć się i przytulać mnie. Zrobiłem jej zdjęcie i wysłałem do Loczka. Moja rodzicielka nie mówiła nic. Stała w progu i obserwowała naszą radość.
Kiedy chłopak zapytał o 'pewną osobę', poczułem jak bardzo wpadłem.
Louist1: To nikt ważny :)
Curlyboy16: Oh...
Wiedziałem, że 'oh' to taka krótka wersja 'Zraniłeś'.
Louist1: To mój terapeuta, nieważne.
Curlyboy16: Terapeuta?
Louist1: Niektórzy mają taki żywy pamiętnik ;)
****H*A*R*R*Y****
Ulżyło mi, że to tylko terapeuta. Nie chciałem drążyć tematu więc jedynie przyznałem, że ulżyło mi. Nie chciałem go stracić i byłem zazdrosny o każdą osobę, która była w jego pobliżu. Zazdrościłem im czasu spędzonego z Louisem. Zazdrościłem wszystkich rozmów na żywo, wszystkich dotyków i bliskości. Czasami chciałem być na miejscu Lou i bezkarnie wtulać się w chłopaka. Chciałem z nim spać i dotykać go zimnymi stopami. Oh, chwila. Ja ich nie czuję.
W święta pokazywałem Louisowi choinkę i opowiadałem o Bożym Narodzeniu w Kalifornii. Zazdrościłem mu padającego śniegu i głupio prosiłem o kolejne filmiki. Gem śmiała się, nazywając mnie małym dzieckiem.
Ja mogłem pochwalić się jedynie pięknym słońcem i denerwującą rodziną, która znowu zjechała się. Teraz nic nie mogło mi popsuć humoru. Gemma głośno opowiadała o moim chłopaku z Wielkiej Brytanii, a ja miałem ochotę zabić ją za ujawnienie mnie. Z drugiej strony słowo 'chłopak' w odniesieniu do Louisa sprawiało, że czułem dumę i szczęście.
Otworzyłem już kilka listów i znalazłem tam między innymi zawieszkę czy kartonik popsikany męskimi perfumami, który miałem otworzyć kiedy zatęsknię za Louisem. Problemem był fakt, że ja prawie ciągle za nim tęskniłem. Moje nozdrza oszalały czując zapach męskich perfum, a ja zacząłem papierem nacierać pluszaka, z którym ostatnio spałem.
W Sylwestra rozmawiałem z Louisem przez całą moją noc i mogłem pochwalić się, że przeżyłem dwie północe za jednym razem. Byłem sam w domu, ale zupełnie się tym nie przejmowałem. Nie chciałem żeby rodzice psuli sobie wieczór przeze mnie i obiecałem, że o siebie zadbam. Miałem kilka problemów, ale chciałem pokazać, że jestem dorosły i samodzielny.
W styczniu nadszedł dzień, w którym mogłem otworzyć kopertę na najgorszy dzień mojego życia. Mój lekarz opowiadał o możliwej operacji, dzięki której szanse na odzyskanie sprawności rosły. Czułem nadzieję, której ostatni mi brakowało. Powoli zaczynałem przyzwyczajać się do myśli, że już nigdy nie stanę na własnych nogach, a tu takie coś. Mogłem mieć przeszczepione komórki glejowe, które potrafiły regenerować rdzeń kręgowy. Jednak cena była kosmiczna, a ja wątpiłem, że kiedykolwiek moja rodzina zbierze takie pieniądze. Wracając do domu moja mama mówiła, że zrobią wszystko żeby chociaż spróbować.
- Daj spokój, mamo - poprosiłem. - Nie rozmawiajmy o tym. Proszę.
Siedząc w pokoju narzekałem do Louisa jak bardzo moje życie ssie. Jednocześnie szukałem odpowiedniego listu.
Jeszcze nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo jak Ciebie.
Zamarłem widząc wyznanie i nie potrafiłem zamknąć ust. Wpisałem zdanie w Google, by upewnić się, że to nie jest cytat. Nie, to nie jest cytat. On mnie kocha.
----
Tak dawno mnie nie było, że postanowiłam nie czekać do kolejnego piątku. Mam nadzieję, że to docenicie ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro