Part 10.
Kiedy wreszcie podłączyli mi internet, musiałem czekać aż mój komputer załapie o co chodzi. W końcu w spokoju mogłem przejrzeć zdjęcia i odpisać na maile. Mel siedziała na moich kolanach, bo moja mama musiała wyjść na chwilę do sąsiadki i poprosiła mnie o opiekę nad dzieckiem. Miałem wrażenie, że Marcel powiedział jej o moich mieszanych uczuciach do Roberta i Mel, ale przecież ja uwielbiałem dziewczynkę. To on musiał coś źle zrozumieć.
- Co to, Loui? - zapytała wskazując na zdjęcie znad wody, które Harry robił podczas swojej wycieczki.
- Los Angeles, Mel.
- Gdzie to?
- W Ameryce. Daleko.
- Pojedziemy?
Roześmiałem się, czochrając jej gęste włosy. Przeglądaliśmy kolejne zdjęcia z jedzenia lodów czy innych wycieczek. Moja siostra musiała wszystko komentować i ciągle o coś pytała. Czasami mnie tym denerwowała, ale dzieci podobno są ciekawskie. Próbowałem skupić się na odpowiedzi, ale cienki głosik Mel rozpraszał mnie. W końcu postawiłem ją na podłodze i wyjmując kartkę i kredki, powiedziałem:
- Namalujesz Harremu obrazek? Będzie się cieszył.
Dziewczynka ochoczo wzięła się do pracy, a ja napisałem wiadomość do chłopaka, który martwił się. Przeprosiłem go za wszystko. Za nieobecność, brak jakiegokolwiek znaku, a także za słowa, które napisałem, że to zaszło za daleko. Nie wiedziałem jak to wszystko odkręcić, ale po prostu musiałem coś zrobić. Marcel dał mi do zrozumienia, że muszę przyznać się przed sobą, że Harry stał się częścią mojego życia, a odpisywanie na wiadomości jest częścią mojego dnia. Dołączyłem kilka zdjęć z zimy, gdy padał śnieg, albo leżała delikatna biała pierzyna.
- Już! - powiedziała Mel podając mi kartkę. Było tam kilka niewyraźnych kresek i coś co przypominało malowidła schizofrenika, ale według mojej siostry było kotkiem.
Zrobiłem zdjęcie kartki i dołączyłem do załączników. Wysłałem i zszedłem z Mel na dół, bo upominała się o mleko. Podgrzaną ciecz przelałem do różowego kubka i podałem dziewczynce. Siedząc w salonie oglądaliśmy świnkę Peppę, a ja przeglądałem swój pamiętnik. Rzeczywiście było w nim kilka wpisów o Harrym. Okej, dużo wpisów. Jednak wraz z tym liczba wpisów o Marcelu zmniejszała się. Już nie zachwycałem się jego oczami, ustami, głosem. Teraz zastanawiałem się jak wygląda Harry, jaki jest jego głos, jakie w dotyku są jego włosy, skóra. Chciałem go zobaczyć, usłyszeć, poczuć. Chciałem przekonać się, że istnieje. Chwyciłem komórkę i otworzyłem zdjęcie, które pobrałem. To z plaży w LA już widniało na mojej tapecie, ale zupełnie inne utkwiło mi w pamięci. Długie, szczupłe palce kurczowo trzymały opakowanie z lodami. Napis na środku wyrażał miłość do słodyczy i słońca. Chciałem móc dotknąć tych palców, spleść je ze swoimi, poznać je. Zalogowałem się na pocztę i zdziwiłem widząc się wiadomość od Harry'ego.
O mój Boże, Loueh! AAAAA! Po raz pierwszy raz trafiłem na Twoją wiadomość, którą wysłałeś dziesięć minut temu! Jesteś jeszcze online?! Loueh!
Ta dziewczynka to Twoja siostra? Ładna jest. Słodka. Chyba będzie malarką, co? Raczej abstrakcyjną, bo nie wiem co ma oznaczać ten kłębek na środku. Czy to ma uszy i ogon? To pies? Szczur? Macie zwierzaka? Moja babcia ma kota, ale rodzice nie chcą się zgodzić żebyśmy my też coś mieli. Twierdzą, że dwójka dzieci w zupełności im wystarcza. W załączniku masz zdjęcie mojej siostry, Gemmy. Co o niej sądzisz? Myślisz, że jest ładna?
Otworzyłem załącznik i moim oczom ukazała się dwudziestokilkuletnia dziewczyna. Była naprawdę ładna. Szczegółowo analizowałem jej oczy, włosy, twarz i zastanawiałem się jak wygląda Harry. Jeśli są biologicznym rodzeństwem to powinni być podobni, prawda? Nawet Mel jest do mnie odrobinę podobna, a przecież mamy różnych ojców. Mimo wszystko dużą część genów odziedziczyliśmy po wspólnej matce.
Nie, nie mamy zwierzaka. Moja mama ma ze mną wystarczająco dużo problemów, a Mel przebija wszelkie zwierzęta w robieniu bałaganu. I mam nadzieję, że nie będzie malarką, bo nawet jej kotka nie rozpoznałeś. Jak mogłeś, Harry? Przecież ma widoczne wąsy i ogon. A Gemma jest strasznie ładna. Gdyby nie kilka przeciwności to znalazłbym ją i poślubił.
Czytałem ostatnie zdanie i zastanawiałem się czy nie jest żałosne. Myślałem, że brzmi zabawniej, ale teraz... mimo wszystko wysłałem i co kilka sekund odświeżałem pocztę. Moje serce przyspieszyło, gdy dostałem kolejną dziewczynę.
Oh... tak, Gemma ma powodzenie. Ale teraz jest wolna, hej! Chcesz jej numer? Bo wiesz, skoro Ci się podoba to wiesz...
To naprawdę był kotek? o.O Poczekaj, chyba powinienem nosić okulary. Ale rzeczywiście ma wąsy! Myślałem, że po prostu wypadła jej kredka. I dlaczego on jest różowy? Czy Wy karmicie siostrę LSD?
W tym momencie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzałem na Mel, która teraz rozwiązywała zagadki z Klubu Przyjaciół Myszki Miki.
Loueh, jesteś online! Napisz do mnie na kiku! Mam milion pytań, a boję się, że zaraz pójdziesz. Chwila, u Ciebie jest rano, prawda? Zegarki google są najlepszym wynalazkiem. U mnie zaraz będzie wieczór, ale możemy jeszcze chwilę popisać.
Dodaj mnie: @Curlyboy16. Proszę.
Zastanawiałem się, czy powinienem przejść z nim na wyższy poziom znajomości. Przecież my się nie znamy.
Nie, dziękuję, Curlyboy. To trochę trudniejsze niż Ci się wydaje. A Gem pewnie szybko znajdzie chłopaka. W czym jesteście podobni? Znaczy, jest podobna do Ciebie z wyglądu? Bo jesteście biologicznym rodzeństwem, prawda?
I tak, to był kotek. Różowy to ulubiony kolor księżniczek, nie wiedziałeś?
Odesłałem i zalogowałem się na KIK. Wpisałem nazwę w odpowiednie miejsce nazwę Harry'ego i zastanawiałem się czy powinienem napisać. Wiedziałem, że od tego nie będzie już odwrotu.
Louist1: Czy Ty wszędzie jesteś Loczkiem?*
------
* Curlyboy = Loczek
Chyba przechodzimy na kolejny etap jeśli chodzi o 'pisanie'. Czy to dobrze, że Lou napisał do Hazzy na kik?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro