three
𝓞𝓼𝓲𝓮𝓶𝓷𝓪𝓼𝓬𝓲𝓮 𝓵𝓪𝓽 𝔀𝓬𝔃𝓮𝓼𝓷𝓲𝓮𝓳.
Mężczyzna jechał najszybciej jak potrafił. W duchu dziękował opatrzności, że kilka dni temu kupił nowy samochód, zaś jeepa oddał przyjacielowi. W tej chwili liczyła się każda sekunda. Spojrzał na dziecko w foteliku obok, które zaczęło cicho płakać.
— Cichutko, maleńka — powiedział mężczyzna, wolną dłonią gładząc dziecko po główce . — Już prawie, mały wilczku. Wytrzymaj. — poprosił.
Kilka minut później zaparkował z piskiem opon pod dobrze znanym mu budynkiem. Niemal wyskoczył z samochodu, który pospiesznie po chwili obszedł, by wyjąć nosidełko z jego małą córeczką. Pospiesznie podszedł pod drzwi i zapukał. Długo nie czekał aż ktoś mu otworzy. W progi drzwi pojawiła się nieco zaspana kobieta, jednak widok przyjaciela i tego w jakim stanie był, od razu ją otrzeźwił. Od razu domyśliła się co mogło się stać.
— Gdzie... — zaczęła, ale przerwała, gdy mężczyzna wręczył jej nosidełko.
— Złapali ją, idę po nią. Zajmij się Madison. Wrócę jak tylko będę mógł. Zaopiekuj się moim małym wilczkiem... — poprosił, po czym ucałował córeczkę w główkę, mówiąc, jak bardzo ją kocha.
Wsiadł kilka chwil później do samochodu i odjechał.
Nigdy nie wrócił...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro