fifteen
𝓹𝓸𝓵𝓽𝓸𝓻𝓪 𝓻𝓸𝓴𝓾 𝔀𝓬𝔃𝓮𝓼𝓷𝓲𝓮𝓳
Końcówka lata w tym roku była wyjątkowo gorąca. Nikomu przez ten skwar nie chciało się wychodzić z domów, w których non stop chodziła klimatyzacja. Ciemnowłosa leżała na łóżku swojego chłopaka mając na sobie strój kąpielowy i jego koszulkę. Kilka minut temu wyszli z basenu, który choć trochę dawał im ochłody. Teraz jednak słońce znów zbyt mocno grzało, musieli schronić się w domu. Dziewczyna skierowała się od razu do sypialni, zaś jej chłopak poszedł po jakieś przekąski. W końcu na piwie i pizzy nie można ciągnąć cały dzień.
(...)
Wodziła palcami po nagim torsie swojego mężczyzny. Młodzieniec lubił czuć jej palce na swoim ciele. Były delikatne i wiecznie chłodne — nawet w taki upał jej dłonie były chłodne. Często zastanawiał się dlaczego tak było, ale o to nie pytał. Po prostu się przyzwyczaił. Obserwował ją, miała przymknięte oczy, zaś pod nimi widział ślady po kolejnej nieprzespanej nocy. Zimne dłonie, sińce pod oczami, blada cera. Znów coś się z nią działo, a on nie wiedział co. Domyślał się. Koszmary.
— Znów masz koszmary? — zapytał, nakręcając na palec kosmyk jej ciemnych włosów.
— Kyle, całe moje życie to jeden wielki koszmar — prychnęła pod nosem, wtulając się w tors swojego kochanka.
— Miałaś dzwonić jak tylko będą Ci się śniły. Wiesz, że bym odebrał.
— Następnym razem zadzwonię, obiecuję.
I dzwoniła. Noc w noc przez rok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro