Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPILOGUE

Przywiązany, jak do ostatniego oddechu, którym odetchnęłaś*

Dwa dni po otrzymaniu ostatniego listu wylądowałem w Sydney. Wyjechała po mnie Victoria, z którą skontaktowałem się, będąc jeszcze w samolocie. Chciałem od razu pojechać do szpitala, ale dziewczyna nalegała, abym najpierw odpoczął po podróży. Zgodziłem się, wiedząc, że nie dam rady jej przekonać. Miała podobny charakter do mojej siostry.

Wydawało mi się, że Victoria ukrywa coś przede mną. Nie chciała, abym o czymś wiedział. Może właśnie ta informacja była powodem wydłużania moich odwiedzin w szpitalu. Niepokoiłem się, iż może ona dotyczyć Penny. Szykowałem się wtedy na najgorsze. Już po skończeniu czytania ostatniego listu powoli przyzwyczajałem się do myśli, że lecę do tego miejsca na marne.

Noc przed spotkaniem się z Penny była jedyną bezsenną nocą w moim życiu. Leżałem jedynie na plecach, wpatrując się w sufit. W tym samym czasie myśli zaprzątały moją głowę. Odpychałem je od siebie. Nie chciałem zastanawiać się nad tym, co stanie się dnia następnego. Co jakiś czas sięgałem po "Małego Księcia" oraz "Gwiazd Naszych Wina", które zabrałem ze sobą. Były to jedyne książki, nad którymi mogłem się skupić. Wiedziałem bardzo dobrze, czym jest to spowodowane.

Czas tamtej nocy dłużył mi się. Wydawało mi się, że minął przynajmniej dzień, zanim promienie słoneczne wdarły się do pokoju. Odgarnąłem z siebie kołdrę, następnie wstając z łóżka. Podszedłem do czarnej torby, która nie była jeszcze otwierana. Wyjąłem z niej białą koszulę oraz czarne spodnie od garnituru. Chciałem wziąć ze sobą także marynarkę, ale wiedziałem, jak wysokie temperatury bywają w Australii. Wyprasowałem staranie strój. Pragnąłem, aby ten dzień był idealny pod każdym względem. Planowałem go na szybko. Nie miałem pewności, czy wszystko pójdzie po mojej myśli. Nie zależało mi jednak na tym.

Ubrałem się we wcześniej wybrany strój, a następnie zawiązałem krawat. Do kieszeni spodni schowałem małe, granatowe pudełeczko. W tamtej też chwili do moich uszu dotarło pukanie. Podszedłem do drzwi, po czym je otworzyłem. Moim oczom ukazała się Victoria ubrana w białą bluzkę, która została wciągnięta w czarną spódnicę. Uśmiechnęła się do mnie słabo, a ja w tym samym czasie chwyciłem jej dłoń. Pozostawiłem w niej kolejne małe pudełeczko.

– Zaopiekuj się nim – powiedziałem, a dziewczyna przytaknęła.

Bez słowa zeszliśmy na dół. Ojciec Victorii zawiózł nas pod sam szpital. Cała droga upłynęła w ciszy. Można było wyczuć wyraźne zdenerwowanie. Nie tylko moje, ale także dziewczyny.

Weszliśmy do budynku, który nie wyglądał na przyjazny nawet w najmniejszym stopniu. Szliśmy przez białe korytarze, od których wiało chłodem. Po upływie dwóch minut zatrzymaliśmy się pod salą z numerem sto jeden. Przez szybę, znajdującą się w ścianie mogłem zobaczyć Penny. Była najpiękniejszą osobą, jaką moje oczy dotychczas widziały. Wyglądała wtedy na bardzo słabą i taka właśnie była. Jej blade ciało zlewało się z białą pościelą. Na tle poduszki odznaczały się jedynie ciemne włosy. Oczy wpatrzone były w jakiś punkt przed nią. Usta były lekko rozchylone.

Otworzyłem niepewnie drzwi, po czym wszedłem do sali. Głowa dziewczyny przekręciła się na bok, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jej oczy były pozbawione życia. Podszedłem bliżej i usiadłem na krześle, stojącym przy łóżku. Chwyciłem dłoń Penny. Uniosłem ją do ust, po czym delikatnie ucałowałem.

– Hej – uśmiechnąłem się delikatnie do niej.

– Nie spodziewałam się ciebie tutaj – do moich uszu dotarł słaby głos, który stał się dla mnie najpiękniejszym dźwiękiem.

– A jednak tutaj jestem. – Przejechałem kciukiem wzdłuż jej dłoni.

– Twój dotyk jest taki delikatny, a głos lekko zachrypnięty. Nie byłabym w stanie sobie tego wyobrazić. – Zamilkła na chwilę. – Skoro już tutaj jesteś to mogę powiedzieć ci jeden z cytatów? Nie wiem, czy dobrze go zapamiętałam, ale pasuje on idealnie.

– A więc mów. – Patrzyłem na to, jak jej usta powoli się poruszają oraz jaki trud sprawia jej wymówienie, choćby jednego słowa.

– Kocham cię i będę cię kochać dopóki nie umrę, a jeśli jest coś po tym, to także będę cię kochać.** – Rozpoznałem tę książkę, a wiedziałem, że o to chodziło dziewczynie.

– Mogę powiedzieć ci to samo. Jest tak wiele książek, które chcę ci zacytować, ale postanowiłem sam zadać ci pewne pytani. – Nabrałem powietrza, po czym je wypuściłem. Uklęknąłem na jedno kolano, wyjmując pudełeczko z kieszeni. Zacząłem mówić, powoli je otwierając. – Czy ty, Penny, która jesteś miłością mego życia oraz tą jedyną, zechcesz za mnie wyjść?

– Harry, ale, na co ci narzeczona, za którą nie będziesz w stanie wyjść? – Spojrzała na mnie smutno.

– Jeszcze dziś może odbyć się ślub. Mam obrączki. Porozmawiam z księdzem, który odprawia msze w tutejszej kaplicy, czy nam go udzieli, ale najpierw potrzebuje twojej zgody.

Czułem, jak moje serce przyśpieszyło. To nie była dla mnie łatwa sytuacja, zwłaszcza, że dziewczyna milczała. Nic nie mówiła, a jedynie patrzyła się na mnie. Wydawało mi się, iż zastanawia się nad odpowiedzią, która nie należała do rzeczy łatwych.

– Zgadzam się, Harry. – Po dłuższej chwili usłyszałem jej głos, a moje serce ogarnęła radość.

Ucałowałem Penny w czoło i wyszedłem z sali. Chciałem wszystko załatwić, jak najszybciej. Udało mi się to, a wszystko poszło łatwiej niż sądziłem.

Wieczorem kapłan udzielił nam ślubu. Odbył się on w sali dziewczyna ze względu na to, że nie mogła ona zostać przewieziona do kaplicy. Byli na nim jedynie Victoria, Stuart oraz Brian. Pytałem dziewczynę, czy mam zadzwonić do jej rodziców, ale stwierdziła, że i tak zapewne będą mieli ważniejsze rzeczy do zrobienia. Kiedy to mówiła w jej oczach widziałem ból, co należało do jednej z najgorszych rzeczy, jakie mogłem zobaczyć.

Jednak w tamtej chwili żadne z nas nie myślało o tym. Cieszyliśmy się chwilą. Wtedy po raz pierwszy na twarzy Penny zawitał uśmiech. Moje serce na ten widok opanowała radość. Należał on do jednego z tych najpiękniejszych, jakie dotąd widziałem. Wyglądał on znacznie lepiej niż na zdjęciach. Byłbym w stanie oglądać go przez bardzo długi czas, ale wolałem widzieć go na żywo.

Patrzyłem na niego przez całą ceremonię, uważając na to, co mówi kapłan. Oderwałem wzrok dopiero w chwili, w której do moich uszu dotarły słowa: "A teraz możesz pocałować pannę młodą". Moje zielone tęczówki spotkały się z tymi należącymi do dziewczyny. Oboje wiedzieliśmy, co chcemy zrobić. Musnąłem delikatnie wargami policzek Penny. Widziałem po twarzach zebranych, iż każdy wiedział, dlaczego wykonałem jedynie ten gest.

Po tym, jak każdy nam pogratulował, wszyscy opuścili pomieszczenie, a my zostaliśmy sami. Zgasiłem lampkę, która jako jedyna dawała nam światło. Usiadłem przy łóżku mojej żony. Chwyciłem jej dłoń i ucałowałem ją delikatnie.

– Położysz się koło mnie? – Usłyszałem jej słaby głos.

Tamta chwila nie była dla mnie niczym łatwym. Jej głos był coraz słabszy, a ja wiedziałem, co się zbliża. Widziałem, jak jej organizm odmawia posłuszeństwa, a oczy powoli się przymykają. Czułem łzy, zbierające się w kącikach, ale je powstrzymywałem.

Położyłem się obok żony. Cieszyłem się, że w ostatnich chwilach jej życia, mogłem ją tak nazwać. Objąłem jej drobne ciało i wtuliłem w siebie.

– Zawsze chciałam dowiedzieć się, jak zakończy się Teen Wolf. Widziałam zwiastun szóstego sezonu i czuję, że to będzie świetne. – Zaśmiałem się na jej słowa.

– Obejrzałem ten serial, dzięki tobie i wiesz, co? Nie zamierzam oglądać szóstego sezonu bez ciebie. – ucałowałem czubek jej głowy.

– Dziękuję. Chcę ci coś powiedzieć, ale nie potrafię być oryginalna, więc znów zacytuję pewną osobę. Zmienię jednak trochę jej słowa. – Penny odsunęła się ode mnie delikatnie, po czym spojrzała na moją twarz. – Mimo, że umieram to jest w porządku. Ta chwila jest idealna, ponieważ jestem w ramionach mojej pierwszej miłości; mężczyzny, którego mogę nazwać swoim mężem, a także tym jedynym – słowa były wypowiadane powoli oraz cicho. Nie miała już na to sił, a ja nie miałem więcej czasu.

– Kocham cię, Penny. – Na moich policzkach pojawiły się pierwsze łzy.

– Kocham cię, Harry – to były ostatnie słowa, które wypowiedziała.

Złączyłem nasze usta, tak, aby chociaż przez chwilę mogła poczuć smak moich ust. Jej wargi były prawie zimne. Był to nasz pierwszy, a zarazem nasz ostatni pocałunek. Zaraz po tym, jak go przerwałem, ujrzałem domykające się powieki Penny, spod których wyleciała ostatnia łza. Do moich uszu dotarł pisk maszyny, oznajmujący o śmierci dziewczyny. Przejechałem dłonią wzdłuż jej tułowia, nie mogąc w to uwierzyć. Wstałem ze szpitalnego łóżka. Wyszedłem z sali w chwili, w której wbiegli do niej lekarze.

Usiadłem na jednym ze szpitalnych krzeseł. Płakałem, a za moimi plecami lekarze walczyli o życie mojej żony. Myślałem wtedy o ostatnich słowach, które wypowiedziała. Spełniłem jedno z jej ostatnich pragnień. Umarła w moich ramionach, a tego właśnie chciała. Była moją pierwszą miłością, kobietą, która była moją żoną, a zarazem tą jedyną.

Penny zmarła dwudziestego października dwa tysiące szesnastego roku o godzinie dwudziestej trzeciej dwadzieścia pięć. Wiedziałem już tamtego dnia, że nie będę go w stanie zapomnieć aż do końca moich dni. Wydarzyło się w nim zbyt wiele ważnych rzeczy, aby mógł odejść, tak po prostu w zapomnienie. Przez całą noc wspominałem każde wydarzenie z nim związane. Nigdy przed tym dniem nie pomyślałem, że stracę tyle łez przez całe swoje życie, ile straciłem wtedy. Najgorszą chwilą była ta, w której wywozili z sali ciało Penny, przykryte białym prześcieradłem. Widok ukochanej osoby w tym stanie zaliczał się do tych najgorszych w moim życiu.

To na mnie następnego ranka spadł obowiązek zabrania rzeczy Penny. Schowałem je wszystkie z trudem do czarnej torby. Nie było ich zbyt wiele, ale wśród nich znalazłem listy do jej rodziców. Mimo tego, że się nią nie interesowali, wiedziałem, iż dziewczyna kochała ich bardzo mocno. Postanowiłem doręczyć je własnoręcznie oraz poinformować ich o śmierci córki, ponieważ nie byłem pewny, czy szpital się tym zajął.

Gdy wychodziłem z sali do moich uszu dotarł głos pielęgniarki, która przygotowywała łóżko dla następnego pacjenta:

– Pan Harry Styles?

– Tak. – Odwróciłem się w jej stronę. – Coś się stało?

– Znalazłam to przed chwilą i sądzę, że należy do teraz do pana. – Wyciągnęła w moją stronę kopertę. Wziąłem ją od niej i zauważyłem moje imię oraz nazwisko, napisane pismem Penny.

– Dziękuję. – Posłałem kobiecie słaby uśmiech, po czym opuściłem pomieszczenie.

Zjechałem windą na sam dół. Opuściłem, jak najszybciej budynek, do którego nie chciałem wracać już nigdy więcej. Udałem się na postój taksówek. Stało tam pięć pojazdów. Wszedłem do jednego z nich. Podałem kierowcy adres do domu rodziców Penny.

Jak tylko ruszyliśmy, wyjąłem z kieszeni list od dziewczyny. Zacząłem uważnie śledzić tekst. Z czasem w kącikach moich oczu zaczęły gromadzić się łzy, które powstrzymywałem, aby nie rozpłakać się przy ludziach. To nie tak, że nie chciałem pokazać swoich słabości albo trzymać się stwierdzenia, iż chłopaki nie płaczą. Robiłem to ze względu na to, że była do dla mnie bardzo osobista sytuacja. Ludzie nie musieli wiedzieć o wszystkich wydarzeniach związanych z Penny. Wszelkie wspomnienie pragnąłem zachować dla siebie.

Przeczytałem ostatnie słowa w chwili, w której samochód stanął na podjeździe. Schowałem go do torby. Zapłaciłem mężczyźnie należną sumę, po czym opuściłem pojazd. Podszedłem do drzwi. Niepewnie nacisnąłem dzwonek. Kiedy czekałem, rozejrzałem się dookoła. Dom był nowoczesny, a przynajmniej taki wydawał się z zewnątrz. Ściany były z ciemnego drewna oraz gdzieniegdzie ze szkła. Dach był płaski i zdawało mi się, że zauważyłem na nim jakieś rośliny. Mógł być on przerobiony na taras, co bardzo mi się podobało.

Do moich uszu dotarł skrzyp drzwi. Spojrzałem w ich stronę. W progu stała kobieta na oko w wieku mojej rodzicielki. Jej ciemnobrązowe włosy były związane w koka. Spod okularów spoglądały na mnie niebieskie oczy. Usta nie tworzyły uśmiechu, ale nie były też smutne. Na twarzy znajdowały się niewielkie zmarszczki. Miała na sobie elegancki zestaw, składający się z białej koszuli, granatowej, ołówkowej spódnicy oraz czarnych butów na obcasie. Kobieta była bardzo podobno do Penny, przez co przypuszczałem, że jest ona jej matką.

– Dzień dobry. W czym mogę panu pomóc? – Jej głos dotarł do moich uszu.

– Dzień dobry. Jest pani matką Penny, prawda? – Spojrzałem na nią, starając się, aby nie poniosły mnie emocje.

– Tak, ale córki nie ma w domu. Ma problemy zdrowotne, przez co przebywa teraz w szpitalu. – Te słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że rodzice dziewczyny nie wiedzą o tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy.

– Zdaję sobie sprawę. Można powiedzieć, że wracam właśnie od niej i mam państwu do przekazania bardzo ważną informację. – Przełknąłem ślinę.

– W takim razie zapraszam. – Kobieta wpuściła mnie do środka.

Poszedłem za nią do jadalni, w której siedział zajęty pracą mąż kobiety. Był to mężczyzna mający około pięćdziesięciu lat. Siwe włosy pokrywały przeważały nad tymi ciemnymi. Zmarszczki było wyraźnie widać, a jasne oczy wydawały się być zmęczone. Dwa pierwsze guziki czarnej koszuli były rozpięte.

– Marcusie, przyszedł znajomy naszej córki. –Mężczyzna uniósł wzrok znad dokumentów.

– Nie kojarzę pana. – Podrapał się po dwudniowym zaroście. Nic więcej nie powiedział w moją stronę, a jedynie przeniósł wzrok na żonę. – Powinniśmy się do niej przejść, Beatrice.

– Sądzę, że jest to niemożliwe – odparłem, nie dopuszczając tym samym kobiety do głosy.

– Ale dlaczego? To nasza córka, więc mamy się z nią prawo spotykać. – Usłyszałem jej głos.

– Przyszedłem państwa poinformować, że Penny zmarła wczoraj wieczorem – mówiłem smutno.

Kobieta zasłoniła dłonią usta. Usiadła na krześle i zdjęła okulary, następnie odkładając je na stół. Widziałem, jak jej oczy się zaszkliły. Mężczyzna zbliżył się do niej. Przytulił ją mocno.

– Ale przecież to nie może być prawdą. Moja córeczka musi żyć – słyszałem jej łamiący się głos.

– Też bardzo bym tego chciał, ale niestety prawda wygląda zupełnie inaczej. Proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje. – Spuściłem głowę, nie wiedząc, co mam zrobić.

– Mogłabym, chociaż wiedzieć, kim pan dla niej był? – Słowa były ledwo słyszalne przez płacz kobiety.

– Beatrice, nie męcz go tak bardzo. Sam widzę, że pan jest zmęczony – ojciec Penny odezwał się po dłuższej chwili milczenia.

– Proszę na to nie zwracać uwagi. Nie raz dawałem sobie z tym radę.

– W takim razie siadaj, chłopcze. Zaraz poproszę Lucy, aby zrobiła nam herbaty. – Marcus wyszedł z pomieszczenia.

Usiadłem u szczytu stołu, naprzeciwko Beatrice, która nie była w stanie powstrzymać łez. Widok płaczącej matki, rozrywał moje serce na małe kawałeczki. Przed moimi oczami pojawiła się uśmiechnięta twarz Melanie. W uszach rozbrzmiał jej śmiech, który po chwili przerodził się w krzyk mojej matki. Nie widziałem już dziewczynki, a jedynie śnieg splamiony jej krwią. Pomachałem głową, chcąc odgonić od siebie nieprzyjemne wspomnienie.

– Wszystko w porządku, chłopcze? – Usłyszałem głos pana Marcusa. Pokiwałem twierdząco głową. Mężczyzna usiadł koło swojej żony. Kobieta w podeszłym wieku postawiła przede mną kubek z herbatą. – A więc kim byłeś dla naszej córki?

– Byłem dla niej bardzo bliską osobą. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale byłem także jej mężem. Krótko, co prawda, ale... – Na tym zakończyłem, nie wiedząc, co mogę jeszcze powiedzieć. Spojrzałem na złotą obrączkę, znajdującą się na moim palcu.

– Ale jak to? – Matka Penny spojrzała na mnie zdziwiona.

– Bardzo kochałem państwa córkę, a gdy wczoraj zobaczyłem, jaka jest słaba, nie chciałem z tym zwlekać. Pragnąłem, aby umarła szczęśliwa i czuła się kochana. – Upiłem łyka ciepłego napoju.

– Jesteśmy ci wdzięczni za to chłopcze, ale czemu nic o tym nie wiedzieliśmy? – Ojciec Penny spojrzał na mnie.

– Pytałem ją, czy powiadomić państwa o tym. Stwierdziła jednak, że nie będziecie mieli dla niej czasu, bo jak zawsze zajmiecie się pracą – westchnąłem. Nie chciałem przekazywać im tych informacji. Musiały być one dla nich bardzo bolesne.

– Miała rację. Nigdy nie mieliśmy dla niej wystarczająco wcale, a teraz już jej z nami nie ma. – Pani Beatrice spojrzała na męża, a w jej oczach malowało się cierpienie.

– Zostawiła dla państwa listy. – Wyciągnąłem dwie koperty i położyłem przed rodzicami Penny. – Wspomniała także coś o białym misiu. Prosiła, abym go wziął.

– Proszę za mną. – Pani Beatrice wstała od stołu.

Poszedłem za kobietą na pierwsze piętro domu, które oświetlały promienie słońca. Beatrice otworzyła białe drzwi z różową tabliczką, na której znajdowało się imię dziewczyny. Wszedłem do niego tuż za nią. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ciemnoróżowe ściany oraz białe meble składały się na idealną całość. Na jasnofioletowej pościeli siedział dużych rozmiarów miś z kokardą, o którym wspominała Penny. Jej matka podeszła do wysokiej szafki, która była otwarta.

– Kolekcja książek oraz figurek aniołków była dla niej bardzo ważna, więc sądzę, iż ją także powinieneś zabrać. Na pewno chciałabym, abyś się nimi zaopiekował – jej głos był słaby, wiedziałem, że ledwo daje sobie radę z zaistniałą sytuacją.

Przejechałem palcami wzdłuż rzędu książek, ustawionego według kolorów. W tę wielką biblioteczkę było włożone wiele pracy oraz serca. Wszystko były idealnie dobrane, tak, aby współgrało ze sobą. Chciałem, żeby w moim domu to wszystko wyglądało dokładnie, tak samo. Musiałem, więc zapamiętać każdy najmniejszy szczegół owej kolekcji. To samo tyczyło się do aniołków, których suknie posiadały najrozmaitsze odcienie.

– Są piękne, prawda? Penny zbierała je, od kiedy była małą dziewczynką. Wierzyła, że nad nią też czuwa taki jeden aniołek i mimo, iż dorastała to nigdy w to nie zwątpiła. – Dłoń Beatrice powędrowała w stronę srebrnej szkatułki w kształcie serce. Otworzyła ją, a następnie wyjęła z niej coś delikatnie, tak jakby jej zawartość mogła się zaraz rozleć na drobne kawałeczki. – Penny nosiła go od szóstego roku życia. Dostała go od babci, która uczyła ją, jak wierzyć. To samo niegdyś robiła ze mną, ale w moim przypadku nie udało jej się tego dokonać. Dzisiaj jednak sądzę, że powinnam zmienić swoje zdanie.

Wsunęła swoimi drobnymi palcami coś zimnego w moją dłoń. Podniosłem ją wyżej. Zauważyłem prosty krzyżyk na srebrnym łańcuszku. Opuszkami przejechałem po nim. Mimo tylu lat użytkowania wydawało się, jakby jednie leżał przez ten czas w szkatułce. Zastanawiałem się, dlaczego dziewczyna pozostawiła go w niej, a nie miała na sobie w szpitalu oraz chwili jej śmierci.

– Czuję, że byłam złą matką. – Głos kobiety wyrwał mnie z zamyślenia. – Nie poświęcałam jej wystarczająco dużo czasu. Od zawsze liczyła się dla mnie jedynie praca. Razem z Marcusem bardzo długo staraliśmy się o dziecko. – W oczach Beatrice pojawiły się łzy. Usiadła na łóżku, które należało kiedyś do Penny. – A kiedy w końcu nam się udało. Dostaliśmy dar w postaci jej osoby... Dopóki nie zachorowała wszystko było normalnie. Zachowywaliśmy się, jak normalna rodzina. Sądzę, że to jej choroba tak nasz przytłoczyła. Nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić, więc aby uciec od tego problemu, rzuciliśmy się w wir pracy. Ona nie zasługiwała na taką rodzinę.

– Owszem brakowało jej państwa. Nieraz mi o tym mówiła, ale mimo to bardzo was kochała. Byliście dla niej ważni i odegraliście wielką rolę w jej życiu.

Usiadłem obok kobiety. Beatrice przytuliła się do mnie. Objąłem ją. Czułem, jak łzy przesiąkły materiał koszuli. Wiedziałem, że potrzebuje kogoś w tamtej chwili.

***

Dwa dni po śmierci Penny odbył się jej pogrzeb. Była na nim cała rodzina dziewczyny oraz wszyscy jej znajomi z klasy wraz z nauczycielami. Szare chmury spowiły niebo, tak jakby wiedziały, co się stało. Czerń panowała wszędzie, jako oznaka żałoby. Łzy spływały powoli po policzkach, a oczy każdego były czerwone od nich. Koło czarnego nagrobka z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem oraz datą urodzenia i śmierci, została ustawiona mównica z ciemnego drewna. Wychodzili na nią kolejno bliscy dziewczyny. Słyszałem z niej wiele miłych słów o niej. Ja w przez cały ten czas przyglądałem się zdjęciu Penny. Myślałem o wspólnych chwilach, które przeżyłem razem z nią. Ocknąłem się dopiero, gdy do moich uszu dotarło moje imię:

– Wśród nas znajduje się osoba, która dawała Penny bardzo wiele szczęścia. Nikt go z nas nie zna i mogę się założyć, że niektórzy z nas zastanawiają się, kim jest ta osoba. Widzę to po spojrzeniach, które kierujecie w jego stronę. Ta osoba była przy niej, podczas, gdy nas nie było. Ten chłopak przeleciał połowę świata, aby móc tylko się z nią spotkać. Spędził z nią jedynie parę godzin, ale przez ten czas zdążył się jej oświadczyć, a także zostać jej mężem. Zapewnił jej również śmierć w ramionach osoby, którą kochała. Harry, nadszedł czas, abyś to ty wypowiedział parę słów o twojej księżniczce – Victoria, zeszła z mównicy, zwalniając miejsce dla mnie.

Podszedłem do niej. Moje nogi trzęsły się przez całą drogę. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych ludzi. Wszedłem na nią niepewnie. Z podwyższenia posiadałem idealny widok na wszystkie twarze, które w tamtej chwili skierowane były w moją stronę. Zacząłem mówić, lekko drżącym głosem:

– Nie znałem Penny długo, przez co cała moja historia z nią związana może wydawać się bardzo dziwna. Poznałem ją w połowie wakacji. Od dnia, gdy napisała do mnie pierwszą wiadomość, rozmawialiśmy niemalże codziennie. Ja przez cały ten czas wiodłem spokojne życie w Londynie, a ona mieszkała oraz spełniała swoje marzenie tutaj, w Sydney. Zapamiętałem ją, jako pełną życia osobę, które zawsze miała uśmiech na twarzy. Po raz pierwszy usłyszałem jej głos w dniu, w którym zmarła. Wtedy też odbyło się nasze pierwsze spotkanie, a zarazem te ostatnie. Nie myślałem długo nad oświadczeniem się Penny oraz wzięciem z nią ślubu. Ożeniłem się z nią, a godzinę po tym zostałem wdowcem. Ktoś mógłby mnie teraz zapytać: Czy było warto? Ja bez namysłu mogę odpowiedzieć takiej osobie, że owszem, było. Dlaczego? Ponieważ Penny mogła odejść w ramionach swojego męża, a co za tym idzie, mogła umrzeć szczęśliwa. Przeżyłem z nią wiele pięknych chwil i może to zabrzmieć absurdalnie, ale chwila, w której umierała w moich objęciach, była tą najpiękniejszą. Chciałbym bardzo podziękować wam wszystkim za przybycie na jej pogrzeb. To wiele dla niej znaczy. – Zszedłem z mównicy.

Nie potrafiłem pohamować dłużej łez. Tamta chwila była dla mnie zbyt trudna. Poczułem drobne dłonie Victorii, obejmujące moje ciało. Byłem w tamtej chwili jej bardzo wdzięczny za wsparcie, którego mi udziela, ponieważ właśnie tego potrzebowałem.

***

To były wspomnienia. Dziś cztery lata po jej śmierci, siedzę na niewielkiej ławce przy jej grobie. W dłoniach trzymam kartkę z jej listem. Lekki szelest unosi się w powietrzu. Śledzę uważnie każdą najmniejszą literę zapisaną na papierze, zastanawiając się po raz któryś nad sensem każdego słowa.

„Drogi, Harry

Znam bardzo dobrze Twoją osobę, dlatego wiem, że jesteś bardzo uparty i prędzej czy później przyjedziesz do Sydney. Nie jestem pewna, czy będę jeszcze wtedy żyła, więc postanowiłam napisać ten list. Chcę w nim powiedzieć o najważniejszych dla mnie sprawach, związanych z Twoją osobą.

Bardzo trudno mi się to pisze ze względu na okoliczności, w jakich się znajduję. Chcę, abyś wiedział, że nie zależnie, jak postąpisz ja zawsze będę Cię kochać. Brzmi to trochę, jak tekst z romansów, gdy główny bohater chcę odejść od swojej ukochanej. My niestety znajdujemy się w o wiele gorszej sytuacji.

Życie czasem daje nam w kość. Nieraz to aż boli, ale mimo to nadal uważam, że jest ono piękne. Pewne osoby potrafią nam je upiększyć do tego stopnia, iż nie jesteśmy nawet w stanie skupić się na tych złych rzeczach. Do tej grupy ludzi w moim życiu należałeś właśnie Ty.

Na pewno jesteś świadomy tego, że wywoływałeś na mojej twarzy uśmiech. Wielu próbowało tego dokonać, ale Tobie jedynemu udała się ta sztuka. Nie jestem nawet pewna, dlaczego tak się stało. Po prostu za każdym razem, gdy widziałam Twoje zdjęcie, a to oznaczało nową wiadomość, on się pojawiał. Można powiedzieć, że w jakiś sposób nie było to zależne ode mnie.

Zastanawiam się, dlaczego nie zostałeś malarzem. W jednej chwili potrafiłeś pomalować mój mały świat najpiękniejszymi kolorami. Dodawałeś wtedy także detale, których dotychczas nie dostrzegałam. Podczas oglądania dzieł sztuki zauważamy piękno, którego w normalnym życiu nie dostrzegamy. To działo się właśnie podczas rozmów z Tobą. Możesz w takim razie powiedzieć mi, dlaczego nie zostałeś malarzem? Moim zdaniem Twoje obrazy wisiałyby w najsławniejszych galeriach sztuki.

Myślę o tym, jakie są Twoje loki w dotyku. Kiedy oglądam zdjęcia wydają się być miękkie. Chciałabym móc ponakręcać je sobie na palce. Pobawić się nimi, niczym małe dziecko. Twoja skóra wydaje się być gładka, bez skazy. Zieleń Twoich oczu jest tak głęboka, iż nieraz udało mi się w niej zatracić. Twoje długie palce, którym nieraz przyglądałam się godzinami. Twój unikalny styl, którego nie widziałam u nikogo innego. To wszystko składa się w idealną całość. Ty ją stanowisz i to się nigdy nie zmieni.

Kocham Cię za Twój charakter. Zawsze byłeś pomocnym człowiek. Posiadasz wielkie serce, Harry. Nigdy nie myślisz jedynie o sobie, zawsze zwracasz uwagę także na osoby, które Cię otaczają. Starasz się pomagać im ze wszystkich sił, jakie posiadasz. Martwisz się o bliskich, a także tych całkiem Ci nieznanych. Mimo Twojej niezwykłej wrażliwości, potrafisz postawić na swoim. Nigdy nie miałeś dużo odwagi, ale mimo to twardo trzymałeś się swojego zdania. Za to oraz wiele innych rzeczy Kocham Cię, Harry Stylesie. Wiedz, że ludzie tacy, jak ty, stanowią według mnie zbyt mały procent populacji tego świata.

Chciałam Ci uświadomić kilka rzeczy i to właśnie zrobiłam. Na koniec mam do Ciebie prośbę. Zostawiam listy dla moich rodziców, proszę daj je im. Chcę, abyś to ty to zrobił. Byłeś mi najbliższą osobą, mam do Ciebie zaufanie. Jestem pewna, że to wykonasz. Dodatkowo w moim pokoju znajduję się wielki miś. Proszę weź go i zatrzymaj.

Nie byłabym sobą, gdybym na koniec nie pozostawiła jakiegoś cytatu: „Nie myśl o mnie za często. Nie chcę, żebyś się mazała. Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj"***.

Żegnaj, Harry.

Kocham Cię, Styles.

Na zawsze Twoja,

Penny"

Wzdłuż moich policzków zlatują łzy. Słowa dziewczyny wciąż wywołują u mnie te negatywne w pewnym sensie emocje, których chciałbym się pozbyć z mojego życia. Mimo, że moje dni przepełnia szczęście, to czasem przychodzą chwilę, w których nie jestem w stanie ich powstrzymać. Zawsze jednak mam w takich chwilach osobę, która jest w stanie otrzeć te słone łzy z moich policzków i dzisiaj nie jest inaczej.

– Dlacego pakas, tatusu? – Czuję małe rączki na moim udzie.

Patrzę w tamtą stronę, widząc niebieskie tęczówki Olivii. Dziewczynka ma cztery lata i jest moim małym skarbem, moją małą córeczką. Zaadoptowałem ją półroku po odejściu Penny. Ona uratowała mnie przed depresją, w którą po woli popadałem. Była moim małym aniołem stróżem. Pomagała mi każdego dnia, ile tylko była w stanie. Ja w zamian dałem jej kochający dom oraz rodzinę, której nie posiadała. Jej matka zmarła tuż po porodzie, a ojciec pozostał nieznany. Wpadliśmy na siebie całkowitym przypadkiem, przynajmniej tak mi się wydawało do dnia, w którym się dowiedziałem, iż urodziła się ona w tej samej chwili, w której zmarła Penny. Wtedy byłem już pewien, że do dziewczyna postawiła tę małą istotkę na mojej drodze.

Olivia z trudem staje na ławce, a po chwili jej małe rączki jeżdżą po moich policzkach, ścierając słone łzy. Zerkam na jej twarz, którą zdobi lekki uśmiech. Jasnobrązowe włosy są rozwiewane przez letni wiatr. Klatka piersiowa podnosi się delikatnie by po chwili opaść pod jej bluzeczką z Pinky Pie. Drobne nóżki skryły się pod czarnymi spodniami. Na małych stopach dumnie połyskują czubki jej różowych bucików.

– Widzisz, skarbie, ta pani była dla mnie bardzo ważna i nadal nie mogę się pogodzić z tym, że odeszła – mówię cicho.

Rączki Olivii przenoszą się na moje krótkie włosy, a po chwili zaczynają po nich jeździć. Penny kochała moje długie loki, ale po jej śmierci postanowiłem ściąć je i oddać na perułki. Gdy tylko odrosły, powtórzyłem to. Innym są one o wiele bardziej potrzebne niż mnie.

– Ale ona caly cas psy tobe jes. Ona jes w twoim seldusku, tatusu. – Uśmiecha się do mnie, oplatając swoje drobne dłonie na mojej szyi.

– Wiem o tym, kochanie. – Po tych słowach całuje delikatnie mój policzek.

– Gdyby ne odesla, bylaby telas moja mamusa? – Siada na moich kolonach, po czym wtula się we mnie.

– Obawiam się, że jeśliby żyła, nie byłbym twoim tatusiem – mówię ze smutkiem w głosie, jeżdżąc dłonią po jej drobnym ramieniu.

– Ne calabym innego tatusa. Ty jestes najlepsym tatusem na swece. Kofam ce. – Na te słowa, które są najpiękniejszymi na świecie, po moim policzku spływa pojedyncza łza. Nie wyobrażam sobie, jakby to wszystko wyglądało, gdyby Olivii nie było przy mnie.

– Ja ciebie też, aniołku. – Całuję ją w czubek głowy.

*zmieniony tekst z piosenki Ellie Goulding - I know you care

**Cassandra Clare - "Dary Anioła"

***Jojo Moyes - "Zanim się pojawiłeś"

Od autorki: Pisałam ten epilog bardzo długo i podczas pisania włożyłam w niego całe swoje serce. Nieraz płakałam. Teraz zostały mi już jedynie podziękowania.

~Pauline~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro