Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ushiten || niewypowiedziany plan

Chłodnawe powietrze wieczoru uderzyło Ushijimę, kiedy wysiadał z samochodu. Nie było go tydzień w mieście, bo rodzice wyciągnęli go do starej ciotki w sąsiedniej prefekturze. Napychał się tam słodyczami, leżał bezczynnie i rozmawiał z Tendou przez kamerkę. Stęsknił się za swoim kolegą z drużyny. Nie widzieli się co prawda tylko kilka dni, ale już mu go brakowało.

Zdążył zrobić zaledwie kilka kroków i poczuł jak coś ciepłego rzuca się na niego i ściska z całej siły. Potem postać odsunęła się i objęła czule jego twarz. Zobaczył dobrze znany uroczy uśmiech i czerwone błyszczące tęczówki.

— Tęskniłem, Wakatoshi! — rzekł radośnie Tendou i ponownie się w niego wtulił.

— Już wystarczy — powiedział zakłopotany Wakatoshi dalej stojąc jak kołek, czym jego przyjaciel nie bardzo się przejmował.

— Teraz już cię nie puszczę — obiecał, a kiedy Ushijima się znudził i postanowił wejść w końcu do swojego domu, Tendou przyklejony do niego polazł za nim.

— A to co? — rzuciła zdziwiona, lecz rozbawiona matka chłopaka. — Możesz zostać na noc — szepnęła do Satoriego, a Wakatoshi rzucił jej nieco przerażone spojrzenie.

Po wzięciu prysznica usiedli w sypialni bruneta, który bynajmniej śpiący nie był. Tendou z kolei chętnie by się już położył, ale skoro przyjaciel zamierza jeszcze coś robić, to chętnie mu potowarzyszy.

Ushijima jednak zabrał się za czytanie magazynu sportowego, więc Tendou z jękiem zawodu położył się obok niego na materacu i leżał. Początkowo próbował zaczepiać chłopaka szturchaniem go, szczypaniem, a nawet łaskotaniem, ale ten nic sobie z tego nie robił, zbyt pochłonięty sportowymi nowościami.

— Och, no daj spokój — westchnął czerwonowłosy i wyłożył się na plecach Wakatoshiego w poprzek.

— Jeśli ci się nudzi, to wracaj do domu — rzekł brunet.

— Nie, nie. Nawet mi tu wygodnie, wiesz? — odpowiedział i spędził resztę wieczoru na gapieniu się w sufit i słuchaniu oddechu asa Shiratorizawy.

Kiedy mieli iść spać, grzecznie przeniósł się na swój futon, znajdujący się tuż obok łóżka gospodarza. Przyglądał się uważnie Ushijimie gaszącemu światło i zakopującemu się później pod kołdrą. I jakież było jego zdziwienie, kiedy ten z pozoru zimny człowiek pozostawił swoją rękę zwisającą poza łóżkiem, dając mu wyraźny znak, że chce się trzymać za ręce. Wtedy Tendou z uśmiechem chwycił jego dłoń i starał się nie wybuchnąć z radości, spowodowanej tym, że zna także tą miłą, łagodną i trochę niezdarną stronę Ushijimy Wakatoshiego.

***

— Chłopcy, śniadanie gotowe! — zawołała pani Ushijima, zaglądając do sypialni syna — Och — westchnęła zdziwiona, widząc dwóch nastolatków śpiących w jednym łóżku. Potem zachichotała cicho. „Wakatoshi zawsze się wiercił podczas snu. Choć, żeby od razu spadać na kolegę..." – pomyślała, patrząc na podnoszących się powoli bruneta i czerwonowłosego.

— Dzień dobry — przywitał się zaspany Tendou, kiedy próbował wyplątać się z objęć Ushiwaki.

— Farbujesz włosy? — spytała wprost kobieta. Zawsze ją to interesowało, bo odkąd mały Wakatoshi przyprowadził tego dzieciaka do domu, jego włosy były ciemnoczerwone.

— Rozjaśniam — rzekł dumny — Ale naturalnie mają podobny kolor.

— Ciekawe — pokiwała głową i opuściła nareszcie pokój.

— Nawet twoja mama się bardziej mną interesuje niż ty — stwierdził z pretensją w głosie, obserwując Wakatoshiego, próbującego przyzwyczaić oczy do porannego światła.

— Nie ma mowy — mruknął — To ja jestem twoim najlepszym przyjacielem, nie moja mama — dodał, wciąż mrużąc oczy.

Tendou spojrzał na niego z wielkim uśmiechem i poczochrał mu i tak potargane włosy.

— No co? — odezwał się Ushijima zmieszany.

— Mm, nic — przechylił głowę, przyglądając się przystojnej twarzy przyjaciela. Nie wiedział jakim cudem on sam, niezbyt sympatyczna osoba z średnim wyglądem, dostąpiła zaszczytu przyjaźnienia się z niezwykłym Ushiwaką. Skoro już jednak świat sprawił mu tą niespodziewaną przyjemność, zamierzał korzystać. Nie ważne, że nie zasługiwał.

— Czasem nie wiem, o co ci chodzi — przyznał brunet — ale jestem głodny. Chodźmy jeść.

Potem poświęcili moment na poranną toaletę, żeby po chwili usiąść w kuchni z rodzicami Wakatoshiego i wcinać przepyszny posiłek.

— Cóż to ci się śniło, Wakatoshi, że wylądowałeś na futonie Tendou? — zagaiła pani Ushijima, z nieskrywanym rozbawieniem.

— Jesteś pewna, że to przypadek? — wtrącił się ojciec Ushiwaki niespodziewanie. Nikt z zebranych nie miał pojęcia, czy żartował, dlatego wszyscy zamilkli.

— Miałem koszmar — podjął Tendou — Wakatoshi chciał mnie pocieszyć — skłamał. A kiedy Wakatoshi chciał zaprzeczyć, kopnął go lekko pod stołem. Nie chciał podejrzeń i pytań. Gdyby państwo Ushijima dowiedzieliby się za dużo, wynikłyby z tego same problemy. Zaś wciskając im kit o złych snach nie tylko zwala wszystko na siebie, ale też stawia Wakatoshiego w świetle bohatera i dobrego człowieka. Pogratulował sobie w myślach tego zagrania.

— Nie — zaprzeczył nagle młody Ushijima — Nie prawda — powtórzył dobitnie. Satoriemu zrzedła mina. A tak się starał... — Lubię Tendou i będę z nim spał — zadeklarował, niezwykle z tego faktu dumny. Tendou przyłożył rękę do czoła, po pierwsze by wyrazić swoje zrezygnowanie w tej kwestii, a po drugie by zasłonić mocny rumieniec powoli wypływający na jego policzki.
Rodzice asa Shiratorizawy siedzieli oszołomieni i gapili się na swojego syna.

— Dobrze — wydusiła jego mama.

— To dobrze — skwitował Wakatoshi zadowolony.

Tendou westchnął, nie bardzo wiedząc czy się śmiać, czy płakać. Sposób załatwiania spraw w rodzinie Ushijimy zdawał mu się zarazem absurdalny i zupełnie właściwy.

— W takim razie dobrze — potwierdziła głowa rodziny, a wtedy Satori nie mógł już powstrzymać się od krótkiego śmiechu.

***

Innego dnia Tendou uznał, że Ushijima powinien się socjalizować. Ten drugi miał zupełnie inny pogląd na tą sprawę, ale jakimś cudem i tak wylądował na spotkaniu towarzyskim jego klasy, choć było nim tylko z nazwy. Mniej oficjalnie (i zdecydowanie trafniej) nazwać je było można imprezą.

— Mówiłeś, że będzie mało ludzi — powiedział Ushijima, przekraczając próg mieszkania wypełnionego tańczącymi postaciami, zapachem alkoholu i muzyką.

— Są kulturalni — odrzekł i jak na zawołanie jakiś nie do końca trzeźwy facet wpadł na Wakatoshiego, wytrącając go z równowagi.

— Nie chcę tu być — oznajmił, kiedy upewnił się, że twardo stoi na ziemi.

— Tylko chwilę — mruknął Satori swoim zachęcającym tonem, który zawsze działał na Ushijimę. — O, Hideko! — wykrzyknął nagle, bo dostrzegł znajomą twarz — zaraz wracam — rzucił przez ramię i zniknął przyjacielowi z oczu. Ten westchnął i pokierował się do nieznanego sobie pomieszczenia, tylko po to by opaść pod ścianę i schować twarz w kolanach. Nie był zły na Tendou, ale był niezadowolony z tego, że go tu zaciągnął. W dodatku ot tak sobie zniknął zaraz po tym jak weszli. I co miał zrobić biedny Ushijima?

Minęło kilka minut, a Tendou nadal nie było widać na horyzoncie. Siedzący pod ścianą samotny chłopak w pewnym momencie dostał nawet szklankę z nieznaną zawartością, którą bez pomyślunku opróżnił. Nieszczególnie mu już zależało.

— Cześć — usłyszał dziewczęcy głos obok siebie. Odwrócił ociężałą głowę i ujrzał niebrzydką, lecz trochę rozmazaną, nastolatkę ze spiętymi u góry włosami. Kiwnął jej głową i wrócił do zastanawiania się, czy jest zły na Tendou, czy jednak nie.

— Jak się masz? — nie poddawała się — Chyba nie najlepiej — odpowiedziała sama sobie, widząc minę nowego towarzysza.

— Przyjaciel mnie zostawił — odparł i westchnął ciężko, gotów ponownie ułożyć głowę na kolanach. Powstrzymała go od tego drobna, ciepła dłoń, położona właśnie na jego policzku. Zmarszczył brwi.

— To nie fajne, ale... Na co ci taki przyjaciel? Teraz masz mnie — uśmiechnęła się zawadiacko, a chłopak mimowolnie pokiwał głową. Wtedy dziewczyna uznając to za pozwolenie, zbliżyła się do niego i już prawie złączyła ich usta, gdy usłyszeli nad sobą przerażająco groźny i poważny głos.

— Ani. Się. Waż.

Unieśli wzrok na wysokiego, czerwonowłosego, wkurzonego człowieka.

— Odsuń się od niego — warknął, a jego ton był tak ostry, że dziewczyna dosłownie odskoczyła od Ushijimy.

— Tendou? — mruknął Ushijima niemrawo — gdzie byłeś...

— Wychodzimy — oznajmił pewnie, ale już spokojniej.

— Co się stało? — zapytał Wakatoshi, kiedy byli na zewnątrz. Zdążyli przejść drogę do parku. Było ciemno, ale nadal nie wybiła dwudziesta trzecia.

— Ona... Ona chciała cię przecież pocałować! — odpowiedział, ponownie czując to gryząc uczucie w brzuchu. Miał ochotę jej przywalić, potem Ushijimie, a na końcu sobie, za to, że bije innych ludzi.

— No i co? — zasiedli na ławce pod latarnią.

— I... I... - zamilkł. Nie miał nic do powiedzenia. No i nic. To nie jego sprawa z kim całuje się jego przyjaciel. Teraz to do niego dotarło. Nie miał prawa im przeszkodzić, a teraz czepiać się przyjaciela. — I nic — powiedział w końcu zrezygnowany. Oparł łokcie na kolanach i zapatrzył się na swoje buty — Przepraszam. Najpierw każę ci tam iść, a kiedy zaczynasz się dobrze bawić, wyciągam cię siłą. Poniosło mnie — przyznał z niechęcią.

— Nie bawiłem się dobrze — skrzywił się Ushijima, przysuwając się do Tendou. Teraz ich uda się stykały, czego nie przeoczył czerwonowłosy. — Ale też nie wiedziałem, że całowanie się to coś złego.

Satori prawie się zaśmiał, ale wyczuł, że towarzysz mówi zupełnie poważnie, więc się powstrzymał.

— To nic złego, Wakatoshi. Naprawdę. Po prostu całują się osoby, które się lubią... Nie sądzę, że lubiłeś tą dziewczynę. — dobierał ostrożnie słowa, mając nadzieję, że jakoś uda mu się z tego wyjść cało.

Ushijima chwilę milczał i myślał intensywnie, aż oznajmił chłodno:

— Jesteś zazdrosny.

Tendou kompletnie zatkało, tak że był jedynie w stanie gapić się na czubki swoich butów i oddychać płytko. W normalnej sytuacji, to nie byłoby nic dziwnego, że ktoś wyciągnął takie wnioski. Nawet bezpośredniość nie była tak niemożliwa. Tym razem jednak mowa o Ushijimie. Ushijimie, który nie ma bladego pojęcia o emocjach, uczuciach i gierkach psychologicznych. W tej kwestii jest najprostszym człowiekiem, jakiego Tendou spotkał, toteż nie spodziewał się po nim takiej błyskotliwości.

— To dlatego, że jesteś moim najlepszym przyjacielem — Satori nadal próbował się wykręcić — nie chciałbym cię stracić przez jakąś losową dziewczynę, wiesz?

Wakatoshi powolnym ruchem pokręcił głową i położył dłoń na kolanie Tendou.

— Nie sądzę — upierał się — Nie jesteśmy tylko przyjaciółmi.

— Masz na myśli... — rozchylił usta w zdumieniu, czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Lecz Ushijima nie powiedział już nic więcej, a nawet wyglądał jakby chwilę temu wcale nie zasugerował, że występują między nimi uczucia rodzaju romantycznego. Po prostu trwał w ciszy, zagapiony gdzieś przed siebie, nieustannie z dłonią spoczywającą na kolanie Tendou.

Minęło parę minut, zanim Ushijima oznajmił, że wraca do domu i zostawił wciąż siedzącego na ławce chłopaka samego ze swoimi myślami.

***

Tendou często przesiadywał u Ushijimy w domu, bo w swoim nie czuł się zbyt dobrze. To nie tak, że miał tam ciężką sytuację, po prostu zdawało mu się, że wcale tam nie pasuje, że to nie jego miejsce. Za to swoim miejscem zdecydowanie mógł nazwać beżową kanapę stojącą pod ścianą blisko okna w salonie swojego przyjaciela.

Bawił się właśnie telefonem, kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do domu. Już po chwili ukazała mu się młoda, ciemnowłosa kobieta z dwuletnim dzieckiem na rękach.

— Wakatoshi jest w kuchni — powiadomił ją cicho spod czerwonej grzywki, która dziś wyjątkowo opadała mu na czoło. Kobieta uśmiechnęła się w podzięce i pokierowała się do kuchni, a Tendou słyszał stamtąd niegłośną rozmowę, której starał się przysłuchiwać, ale niewiele zrozumiał. Minęło pięć minut, a drzwi znów się zatrzasnęły i do salonu wszedł Wakatoshi z dwulatkiem na rękach. Satori patrzył na niego z namysłem.

— O! — uniósł palec olśniony — To twoje sekretne dziecko! — wstał z wrażenia i podbiegł do zmieszanego bruneta by przyjrzeć się z bliska chłopcu, spoczywającemu mu na rękach.

— Hm? — Ushiwaka uniósł jedną brew — To syn mojej kuzynki.

— Oooch — zaśmiał się z ulgą — czyli ja nadal mam szansę — dodał ściszonym głosem, a przyjaciel najwyraźniej tego nie dosłyszał, albo zwyczajnie się nie przejął. — To... jak się nazywa?

— Akio.

— Akio, hm? — odgarnął ciemne, gęste włosy z czoła chłopca, a ten patrzył się na niego z ciekawością i wyciągnął w jego stronę drobną rączkę.

— Ja jestem Akio! — powiedział radośnie i zamachał ręką Akio.

— Wiem — uśmiechnął się ciepło Tendou i poczochrał mu ostrożnie włosy. — Strasznie słodki — zwrócił się do Ushijimy.

— Też go lubię — przyznał Ushijima.

Po tych słowach skierował się w stronę kanapy i pozwolił Akio siedzieć samemu i odkrywać wzorki na poduszce leżącej obok. Starsi też spoczęli i oparli się wygodnie. Tednou zastanawiał się czy zadać pytanie, o którym nieustannie myślał, aż w końcu nie wytrzymał.

— A ty, Wakatoshi, będziesz miał dzieci?

Wakatoshi spojrzał na niego bez wyrazu i myślał. Trochę zażenowało to autora pytania, ale w końcu otrzymał odpowiedź.

— Tak.

— O, nie spodziewałem się tego po tobie — przyznał Tednou, przechylając lekko głowę.

— A ty? — spytał, nie spuszczając z niego wzroku.

— Ja... to by było trudne, może niemożliwe... W świecie, w którym żyjemy, chyba nie będzie to dla mnie łatwe — odparł, brzmiąc pewniej niż się spodziewał. Bo w rzeczywistości był to dla niego uciążliwy temat. Wiedział, że osoby homoseksualne nie są mile widziane w Japonii, nie mówiąc już o adopcji dziecka, czy innych tego typu rozwiązaniach. Mimo wszystko chciał wychować dziecko. Najlepiej z osobą, którą kocha, a która obecnie siedziała obok niego.

— Coś wymyślimy — rzekł pocieszająco Ushijima, a potem jak gdyby nigdy nic chwycił Tendou za rękę i złączył ich palce. Policzki Tendou natychmiast pokrył jasny rumieniec, ale kiedy spojrzał na przyjaciela, zauważył, że nie tylko jego twarz zmieniła kolor.

— Tak — kiwnął głową Wakatoshi w odpowiedzi na nieme pytanie Satoriego „masz na myśli...?".

I jakież to dziwne, że nigdy o tym nie rozmawiali, a Ushijima zachowywał się, jakby wszystko zostało dziesięciokrotnie potwierdzone i zapieczętowane. „Ale chyba tak działa miłość" – pomyślał Tendou. 




" " " " "
To koniec. Napisałam te 10 shotów.  Jedne wyszły lepiej, inne gorzej, ale książka jest kompletna i głównie z tego jestem dumna.
Miło mi było czytać wszelkie pozytywne komentarze. Nie na wszystkie odpisywałam, ale za wszystkie jestem wdzięczna.

Które opowiadanie było waszym ulubionym?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro