Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

kuroken || domator

Kenma zdecydowanie nie był typem osoby, która wychodziłaby na zewnątrz w trakcie wakacji. Nie lubił gorąca, mocnego światła i ludzi, czyli praktycznie wszystkiego, co mógł na dworze o tej porze roku uświadczyć. Dlatego właśnie nie ruszał się z domu ani na krok. No może poza kilkoma spacerami w celu wyniesienia śmieci, o co nieustannie psioczyła jego rodzicielka.

I spędziłby cały ten wolny czas sam na sam ze swoimi grami i ewentualnymi przekąskami, gdyby nie pewien osobnik ciągle wpełzający mu do domu bez zaproszenia.

— Hej, kotku — rzucił głębokim głosem i położył się na łóżku tuż obok blondyna.

— Nie jestem kotkiem — powiedział, chociaż miał świadomość, że jego słowa nic nie wskórają. Chodziło tu przecież o Kuroo.

— Hm, znowu ta gra z łażeniem po dachach? — spytał znudzony, wpatrując się w ekran telefonu chłopaka. Ten tylko mruknął twierdząco. — Pogramy na konsoli, kotku?

Kotek zgromił wzrokiem czarnowłosego. Potem wyłączył telefon i usiadł skrzyżnie na materacu.

— Jesteś beznadziejny w gry — zauważył.

— Staram się!

— Pff — uśmiechnął się pod nosem.

Ostatecznie zasiedli na pufie w salonie i odpalili grę. Kozume usiadł między nogami przyjaciela opierając się o jego tors. Twierdził, że tak mu wygodniej. Przez to Kuroo musiał trzymać swojego pada tuż nad jego udami.

— Nie rzucaj się tak — powiedział niegłośno Kenma — łaskoczesz mnie w nogi.

Tetsurou tylko uśmiechnął się przebiegle, odłożył pada i rozprostował palce.

— Co ty robisz, jeszcze nie wygraliśmy... — nie zdążył porządnie zbesztać kolegi, bo zaraz zaczął się śmiać.

— A więc jednak masz łaskotki. — stwierdził zwycięskim tonem i zaatakował swoimi palcami brzuch blondyna, który zdążył już wypuścić swojego pada z rąk.

— H-hej — chichot — przestań, musimy — stłumione prychnięcie — prze-przegraaamy — znów się zaśmiał i spróbował odsunąć ręce przyjaciela, ale na marne.

W końcu ciemnowłosy dał spokój chłopakowi i objął go ramionami, a następnie położył się wraz z nim na pufie.

— Już zapomniałem, że umiesz się tak pięknie śmiać — oznajmił szeptem wprost do jego ucha.

Kozume skrył twarz w dłoniach zawstydzony. Starał się ukryć rumieńce, które powstały na jego policzkach. Na szczęście i tak leżał tyłem do Kuroo, więc chłopak tego nie zobaczy.

— Mój kotek się rumieni — dodał rozczulony. Wtedy Kenma nie wytrzymał presji, wyrwał się z objęć wyższego i opuścił pędem salon. — Ej! Starałem się tylko być słodki! — krzyknął za nim, zawiedziony, że kotek mu zwiał.

Zrezygnowany spojrzał na ekran telewizora i postanowił, że już nigdy nie przerwie Kenmie w graniu.

Przecież ten chłopak go zabije za tak obniżone statystyki...

***

Innego dnia Kuroo pojawił się w pokoju Kenmy z plecakiem zawieszonym na jedno ramię i wielkim uśmiechem na twarzy.

— A ty co? Będziesz biwakował? — spytał Kenma, odrywając się na chwilę od telefonu.

— Właściwie to tak! — odparł i rzucił torbę pod ścianę.

Blondyn spojrzał na niego spanikowany.

— Nie mówisz poważnie.

— Mówię całkowicie poważnie.

I w ten sposób Tetsurou skończył z kocem i poduszką na balkonie, pod ciemnym niebem naznaczonym mnóstwem błyszczących punkcików.

— To była zdrada — stwierdził, gapiąc się przez szybę na niewielkiego chłopaka wycierającego włosy ręcznikiem — Kenmaaa — zawodził i stukał w okno.

Kozume dokończył suszenie włosów i w końcu podszedł do drzwi balkonowych. Uchylił je lekko.

— Kenma, nie zamykaj mnie na dworze! — podjął od razu — Chcę spać w środku! Z tobą! — drzwi zaczęły się zamykać — Tylko w środku, tylko w środku!

— Nie ruszaj się stąd — polecił cicho blondyn i odszedł w głąb pokoju. Po chwili wrócił z poduszką i kocem. Bez słowa wyszedł na balkon, kazał Kuroo wstać, a potem rozłożył na ziemi koc.

— Pożyczysz mi swój — rzekł i położył się, opierając głowę o poduszkę.

Tetsurou patrzył na niego zdumiony, ale otrząsnął się w końcu i nakrył ich obu.

— Wiedziałem, że mnie nie zostawisz — szepnął dumnie brunet.

Kozume, zamiast odpowiedzieć, przytulił się do jego ramienia, a jedną ręką chwycił dłoń chłopaka i złączył z nim swoje palce.

„To słodkie" - pomyślał Kuroo i pozwolił sobie zasnąć u boku swego kotka.

***

Kolejne dni mijały, a Kuroo odwiedzał Kenmę. Nudziło mu się już jednak siedzenie obok niższego chłopca i przyglądnie się jego poczynaniom w grze.

— Kenma.

— Hm?

— Obejrzymy jakiś film? — zaszedł go od tyłu i położył brodę na jego ramieniu. — Obejrzyjmy władcę pierścieni, w końcu lubisz fantasy.

— No nie wiem... — mruknął, zerkając na chwilę na bruneta.

— Nie lubisz władcy pierścieni? Możemy obejrzeć coś innego, ale ja się nudzę - jęknął cierpiętniczo i upadł na plecy, udając martwego. Kozume tymczasem znów zajął się grą.

— Nigdy nie oglądałem. — oznajmił bez zainteresowania.

— Co? Kenma! Tego nie można nie obejrzeć! — ożywił się natychmiast i potrząsnął ramionami chłopaka. Ten zgromił go wzrokiem, ale uległ.

— No to oglądajmy.

I oglądali. Kuroo najpierw zakradł się do kuchni w celu zgarnięcia kilku przekąsek, ale pani Kenma go nakryła. Na szczęście zamiast zbesztać młodocianego przestępcę, sama wręczyła mu kilka paczek limitowanej edycji słodyczy, czipsów i innych smakołyków. Na koniec poklepała bruneta opiekuńczo po policzku i poleciła mu dbanie o jej syna. „Już ja o niego zadbam" - powiedział sobie w myśli, wracając do sypialni.

Kozume posiadał telewizor w pokoju, ale zdecydowali się oglądać na laptopie, bo tak jakoś... przytulniej. Usadowili się wygodnie na wielkim łóżku wśród poduszek, a Kuroo położył sobie urządzenie na kolanach. Blondyn żeby dobrze widzieć musiał oprzeć się o ramię chłopaka, co oczywiście było jak najbardziej zaplanowane.

— Bolą mnie już plecy — stwierdził Tetsurou po pół godzinie, prostując się i chwytając za wspomnianą część ciała. — Starość nie radość.

Kenma dopiero po kilku sekundach zwrócił na niego swoje spojrzenie.

— Mówiłem, żeby oglądać na telewizorze. Nie siedziałbyś w tak niewygodnej pozycji. - oznajmił bez krztyny współczucia. Jego ton wyrażał jedno wielkie: „a nie mówiłem?".

— Telewizor nie wchodzi w grę — odparł stanowczo, sięgając po żelki.

— Bo?

Kuroo najpierw starannie przeżuł cytrynowego żelka, a potem przemówił:

— Bo nie miałbyś potrzeby tulić się do mnie przez dziewięć godzin.

Nastała chwila ciszy.

— Dziewięć godzin?

— Tyle trwają wszystkie części — wzruszył ramionami i ponownie wrzucił sobie do ust słodycze.

— Nie wytrzymasz dziewięciu godzin w tej pozycji — zauważył.

— Och, założymy się?

Nie wytrzymał. Pierwszy film nie dobiegł końca, a chłopak już rzucił się jak opętany, by wydostać się ze szpon niewygodnej pozycji. Kozume nie skomentował tego, ale ponownie można było dostrzec na jego twarzy słowa: „a nie mówiłem?".

— Wiem, mówiłeś, mówiłeś — przyznał mu Tetsurou — świetnie, poddaję się.

Blondyn ze stoickim spokojem, skrywając swoje rozbawienie, sięgnął po pilota, trochę poklikał i już byli gotowi do oglądania części drugiej.

Brunet nieco zrezygnowany położył się na brzuchu i oparł głowę o przedramiona. Przeżuwał właśnie smutno ptasie mleczko, kiedy coś wskoczyło mu na plecy i przykleiło się do jego ciała.

— Kenma? Czy masz w domu kota? — spytał, nie odwracając wzroku od ekranu.

— Być może — usłyszał szept tuż nad uchem, a zaraz potem ręce Kenmy oplotły mu się wokół szyi.

Kuroo miał tylko nadzieję, że nie zostanie zaraz uduszony, a jedynie przytulony.

***

Raz, ten jeden jedyny raz, Kuroo udało się wyciągnąć Kenmę na zewnątrz. Oczywiście zapłacił za to dwugodzinnymi błaganiami i trzema paczkami pianek, ale udało się. Kenma pierwszy raz tego lata ubrał krótkie spodenki, bo w domu zazwyczaj było chłodno. Tetsurou namówił go też do założenia kapelusza, co według samego bruneta wyglądało przesłodko.

Poszli do parku, w końcu to spokojne, zacienione miejsce, gdzie można wypocząć. Na początku spacerowali bez celu, aż Kozume westchnął zmęczony.

— Strasznie tu gorąco.

— Hmm, tak myślisz? — Kuroo zastanowił się chwilę. Sam tego nie odczuwał, ale skoro jego przyjaciel tak mówi, to tak musiało być — Chodźmy w stronę fontanny.

Blondyn pokiwał głową i poszedł za wyższym chłopakiem, bo to on tu znał się na okolicy.

Kiedy dotarli na miejsce, Kenma od razu podszedł do fontanny i usiadł na jej brzegu. Była w kształcie owalu, a w środku, tam skąd tryskała woda, wyrzeźbiona została figura anioła.
Tetsurou usadowił się tuż obok i oparł luźno kostkę o swoje udo. Obserwował jak jakiś dzieciak kilka metrów dalej wrzuca do wody monetę i wypowiada bezgłośne słowa.

— Chcesz rzucić monetę do fontanny i pomyśleć życzenie? — spytał, zwracając swój wzrok na blondyna.

— Nie wierzę w takie rzeczy. — odparł — Ty też nie.

— To tylko dla zabawy — wzruszył ramionami i odnalazł w kieszeni drobniaki. — Masz — wcisnął Kozume kilka monet w dłoń, a sam wstał i zwrócił się ku figurce anioła.

— Aniołku, aniołku, spraw by Kenma był bardziej potulny — powiedział słodkim głosem i rzucił monetę przed siebie. Spojrzał z chytrym uśmiechem na swojego przyjaciela.

— Spraw by Kuroo przestał mnie prześladować — rzekł całkowicie poważnie ten drugi i nie podnosząc się z murka, rzucił monetę za siebie, a ta z pluskiem wylądowała w przejrzystej wodzie.

Ciemnowłosy patrzył na niego zdziwiony. „Od kiedy on się zrobił taki pyskaty" - zastanawiał się.

— Niech Kenma będzie uroczy jak dawniej — odgryzł się i kolejny pieniądz trafił do wody.

— A Kuroo wyprzystojnieje.

Plusk.

— Blefujesz! Nie możesz życzyć sobie czegoś, co już jest.

Kozume patrzył się chwilę na niego ze śmiertelną powagą, po czym zachichotał cicho.

— Zgaduję, że nie byłeś jedynym, który oszukiwał — dodał Tetsurou z uśmiechem.

Blondyn poczuł, że się rumieni, dlatego pochylił głowę i zsunął swój kapelusz niżej, żeby się zasłonić. Wyższy chłopak, widząc to, nie mógł się powstrzymać od kucnięcia przy nim i zaatakowania go buziakiem w nos. Kenma tylko bardziej się zaczerwienił. Potem rozejrzał się wokół i szybko pocałował bruneta w usta.

— Chodźmy już, Kuroo — wstał, chwycił nastolatka pod ramię i pociągnął go za sobą.

— Czy mi się zdaje, czy moje pierwsze życzenie się spełniło?

***

— Kenmaaa — otworzył z impetem drzwi jego pokoju i stanął jak wryty — A to co?

Na środku pokoju leżał stos poduszek poukładanych jedna na drugą w kole, a pomiędzy tymi „ścianami" siedział skulony chłopak czytający książkę.

— Barykadujesz się? — spytał z uśmiechem i zaraz rzucił się na miękkie poduszki, tym samym niszcząc domek kolegi.

— O nie! Moja forteca! — powiedział spanikowany i złapał się za głowę. Zaaferowany zniszczeniami, zepchnął Kuroo z ruin i zaczął od nowa układać swój fort.

Brunet skopany przez przyjaciela patrzył na niego i intensywnie nad czymś myślał.

— Nie, Kenma. — podjął — Widzę z twojej strony świetną inicjatywę, ale to nie to.

Blondyn spojrzał na niego bez zrozumienia.

— A niby co?

— Hej, odrobinę finezji! — rozłożył ręce i strącił z półki obok jakieś pudełko. — Potrzebujemy krzeseł — zarządził.

— I koca — dodał Kozume, podłapując sposób myślenia.

Wzięli się za szukanie. Kiedy znieśli już wszystkie elementy, ustawili krzesła w pewnej odległości od siebie i narzucili na nie koc. Pod daszkiem poustawiali poduszki, gdzieniegdzie podparte czymś ciężkim.
W ten sposób powstał ich idealny poduszkowy fort.

Po ukończeniu dzieła usiedli w środku i zachwycali się tym, co zbudowali.

— Mieszkam tu do końca wakacji — postanowił Kenma z lekkim uśmiechem.

— Kiedyś zbuduję ci prawdziwy dom — rzucił od niechcenia Tetsurou. Dopiero kiedy Kozume spojrzał na niego oszołomiony, zrozumiał, co powiedział. — Nam. Zbuduję nam dom.

Blondyn zarumienił się porządnie i schował twarz między kolana.

— Nie o to... — zaczął, ale uznał, że wszelkie komentarze będą zbędne. Po prostu prychnął cicho, a potem posłał uśmiech ciemnowłosemu.

I faktycznie forteca stała w pokoju Kenmy prawie do końca wakacji. Spędzali tam z Kuroo dużo czasu na rozmowach, jedzeniu, grze w karty. Nastolatek niemal zapomniał, że ma konsolę i całą półkę gier wideo. Jego telefon też leżał nieużywany. Chłopak zostawał skutecznie rozpraszany przez pewnego śmiałego, zabawnego bruneta.

Niestety na tydzień przed rozpoczęciem szkoły matka Kozume pragnęła odzyskać swoje krzesła, więc ich dom uległ rozbiórce.

Nie smucili się jednak zbytnio. W końcu Kuroo zbuduje im następny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro