Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zaczynamy przedstawienie!

Drugi semestr piątego roku minął szybciej, niż Giselle by sobie tego życzyła. Ten rok nie był łatwy. Zaczął się od niespodziewanej nowiny o małżeństwie, które okazały się planem Czarnego Pana. Zaprzyjaźniła się z Draco, dołączyła do tajnego stowarzyszenia. Kara za przynależność do Gwardii Dumbledora niestety jej nie ominęła, choć nie pojawiła się na ostatnim spotkaniu. Umbridge znalazła kartkę z zapisami, na której widniało także jej nazwisko. Mimo wszystko udało jej się dobrze zdać egzaminy, w przeciwieństwie do Draco. Chłopak miał jednak więcej zmartwień. Wydarzenia w Ministerstwie Magii zaprowadziły jego ojca do Azkabanu, poza tym wszyscy już dowiedzieli się o powrocie Czarnego Pana. Od tego momentu cały magiczny świat ogarnął strach.

Giselle nie mogła doczekać się powrotu do domu. Wiedziała, że tam odnajdzie spokój. Co by się nie działo, rodzice zawsze potrafili ją wesprzeć i rozweselić. Tworzyli prawdziwy dom, ciepły i pełen miłości. Dziewczyna tęskniła za nimi, tym bardziej tego roku.

- Wpadnij do nas w lato – zaproponowała Draconowi, gdy siedzieli w przedziale – mama będzie zachwycona! Owinąłeś ją sobie wokół palca.

Chłopak speszył się lekko.

- Cieszę się, że mnie lubi...

- Zna się na ludziach. Często ma jakieś przeczucie. Lubię to nazywać dreszczykiem jasnowidza, ale bardzo się wtedy denerwuje – zaśmiała się lekko – w Hogwarcie lubiła wróżbiarstwo. Nigdy nie brała tego na poważnie, ale jej przewidywania zawsze się sprawdzają.

- Z chęcią was odwiedzę.

- Upieczemy jakieś ciasto! Masz już wprawę.

- Nawet mi nie przypominaj...

- Tym razem ci pomogę – zaśmiali się.

- Zastanawiam się – zaczął niepewnie Draco – jak właściwie poznali się twoi rodzice? Pan Ollivander chyba nie chodził do Hogwartu.

- Racja. Wiesz, chyba wszystkie rodziny czystokrwiste się znają, bo mama często odwiedzała tatę, a właściwie ich rodzice się odwiedzali. Ich małżeństwo też było zaaranżowane, tyle że oni już wcześniej się w sobie zakochali – uśmiechnęła się – historia jak z bajki. Musisz poślubić kogoś, ktogo i tak kochasz.

- Mhm – mruknął Draco. Zastanawiał się, czy Giselle czuje to samo co on...

- Chyba dojeżdżamy – dziewczyna wyjrzała przez okno.

Rzeczywiście pociąg zaczął zwalniać. Ściągnęli swoje kufry z półek i wyszli na korytarz. Udało im się przepchnąć do wyjścia. Giselle tak bardzo nie mogła się doczekać, aż zobaczy rodziców! Pożegnała się szybko z Draco i wybiegła na peron. Szukała wzrokiem wysokiej postaci ojca, nigdzie jednak nie mogła go znaleźć. Nie mogła też dostrzec burzy loków należących do matki. Błądziła po peronie, aż poczuła dotyk na ramieniu.

- No wreszcie, szukałam... - urwała wpół zdania, gdy zdała sobie sprawę, że to nie ręka Anny, ale Narcyzy.

- Chodź z nami, kochanie – powiedziała miękko – wytłumaczę ci po drodze.

Spojrzała na blondyna, który stał za matką, ale pokręcił tylko głową. Giselle czuła się skołowana.

- Co to znaczy? Co się dzieje? Draco?

- Porozmawiamy w domu – odparł wymijająco i złapał ją za rękę – chodźmy.

Odeszli na bok, aby się teleportować. Wylądowali na terenie posiadłości Malfoyów, przed żelazną bramą. Narcyza wyciągnęła różdżkę i metal rozpłynął się w powietrzu. Pokonali żwirową alejkę i weszli do dworku. Dopiero w hallu Narcyza zwróciła się do dziewczyny.

- Kochanie, twoi rodzice nie żyją.

Giselle poczuła, że nie może złapać tchu. Nogi same się pod nią ugięły.

- Nie... to niemożliwe... proszę zabrać mnie do domu, to jakaś pomyłka – łzy same zaczęły płynąć z jej oczu.

Draco wymienił spojrzenia z matką.

- Giselle posłuchaj. Musisz teraz być silna – złapał ją za ramiona i spojrzał w oczy – proszę, uspokój się...

Dziewczyna oddychała ciężko, czuła, jak przed oczami robi jej się ciemno. Draco złapał jej rękę i położył na klatce piersiowej, a na nią swoją dłoń.

- Oddychaj, powoli... dobrze. A teraz posłuchaj. Za tymi drzwiami – wskazał mahoniowe wejście – czeka Czarny Pan. Chce z tobą porozmawiać. Nie możesz się bać, musisz być silna, choć wiem, że to trudne. Dasz radę to zrobić?

Czuła, że nie da, ale nie ma wyjścia. Pokiwała głową.

- Dobrze. I pamiętaj, gramy w jednej drużynie. Będę stał tuż za tobą, w porządku?

Znów pokiwała, nie miała siły się odezwać. Na miękkich nogach podeszła do drzwi. Zanim pociągnęła za klamkę, odwróciła się. Narcyza i Draco uśmiechnęli się pokrzepiająco.

Zaczynamy przedstawienie, pomyślała, i weszła na spotkanie z Czarnym Panem. 

---

Mam nadzieję, że wzbudziłam waszą ciekawość, bo druga część już powstaje! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro