Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42. dziwna

Przyglądałam się z niedowierzaniem Laurze i Ashtonowi, którzy właśnie zbierali się do wyjścia. Spojrzałam na Caluma, który tylko wzruszył ramionami. Ledwie przekroczyliśmy próg mieszkania, tylko po to żeby dowiedzieć się, że zostaniemy sami z moimi rodzicami.

- Czy cię popierdoliło siostrzyczko?! – uniosłam się.

- Wcale. Radźcie sobie sami. Wrócimy jutro.

- Ty mnie nienawidzisz. Zostawiasz mnie z nim – wskazałam na bruneta. – Na pożarcie lwom?!

- Daj spokój skarbie... Nie będzie tak źle – objął mnie ramieniem.

- Nie. Będzie koszmarnie, a ktoś zginie – burknęłam. – Nie znasz ich, nie wiesz jacy są. Laura no...

- Jesteś dorosła, radź sobie z nimi, ja mam ich dość – wzruszyła ramionami.

- Było mi o tym powiedzieć, to zostalibyśmy w San Diego! Albo gdziekolwiek, byle nie tu.

- Poradzicie sobie. Pa! – niemal wypchnęła Ashtona, który trzymał małą torbę sportową, za drzwi i wyszła za nim, zatrzaskując je. Zamrugałam kilkukrotnie.

- Calum – spojrzałam na chłopaka. – Wyjeżdżamy w trybie natychmiastowym.

- Daj spokój Leila, nie może być aż tak źle – westchnął zabierając nasze bagaże i skierował się w stronę swojego pokoju.

- Calum no!! – poszłam za nim. – Wyobrażasz sobie nigdy więcej nie uprawiać seksu?

- To tak w ogóle można? – wywróciłam oczami.

- Przy moich rodzicach będzie jeszcze gorzej.

- Okay. Przekonałaś mnie – usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

- Kurwa.

- Też kobieta – odparł.

- Błagam Cal... tylko nie bądź... sobą?

- Dzięki – westchnął. – Idź lepiej otwórz.

Opuściłam jego pokój podchodząc do drzwi i otworzyłam je. Zamrugałam kilkukrotnie z niedowierzaniem i zaraz poczułam jak matka mnie obejmuje, przez co niemal mnie sparaliżowało. Byłam w zbyt wielkim szoku, zwłaszcza, że facet który z nią był wcale nie był moim ojcem.

- Skarbie, tak dawno cię nie widziałam. Tęskniłam za tobą. Jest Laura?

- N-nie... wyszła na chwilę? Dobrze się czujesz? – zapytałam odsuwając się od niej i przyglądając się jej uważnie. Rozpuszczone włosy, kolorowa sukienka, buty na płaskiej podeszwie... jest chora?

- Bardzo dobrze – uśmiechnęła się. Okay, coś jest nie tak. – Możemy wejść?

- T-tak...

- Skarbie, poznaj Toma...

- A co z tatą?

- Oh, rozwodzimy się – machnęła ręką.

- Co?

- Tak czasami bywa, słonko. A co to za przystojny młodzieniec?

- Calum, mój chłopak...

- Miło panią poznać.

- Oh, daj spokój, mów mi Isabelle – przytuliła go. Okay, co tu się do kurwy dzieje?! Jakimś nieznanym mi sposobem trafiłam do innego wymiaru czy coś? Tak? To jedyne racjonalne wytłumaczenie.

- Idźcie do salonu, a my zaraz przyjdziemy – powiedziałam. – Coś do picia?

- Zieloną herbatę jeśli można.

- Oczywiście – uśmiechnęłam się sztucznie i złapałam Caluma za nadgarstek, ciągnąc go do kuchni.

- Nie jest taka zła – spojrzałam na niego.

- To nie jest moja matka.

- Co?

- Ona się tak nie zachowuje. Jest apodyktyczna, złośliwa, musi mieć ostatnie słowo...

- Mówisz o tej kobiecie tu?

- Tak – spojrzał na mnie dziwnie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, wybierając numer do siostry.

- Odbierz no...

- Coś się stało?

- Nasza matka zwariowała – odpowiedziałam od razu.

- O czym ty mówisz?

- Przyjechała tu w kolorowej sukience, z rozpuszczonymi włosami, z jakimś Tomem, uśmiechając się, jest miła i obwieściła mi, że rozwodzi się z ojcem. Nawet pozwoliła Calumowi mówić do niej po imieniu.

- Co? O czym ty mówisz?

- Że coś jej odbiło i uciekła z wariatkowa? Chyba, że istnieje równoległa rzeczywistość i jakoś do niej trafiłam... innego wytłumaczenia nie mam. Błagam cię, zawracaj się, bo ja tego nie wytrzymam psychicznie.

Siedzieliśmy we czwórkę w salonie i naprawdę dziwnie było obserwować moją matkę zadowoloną z życia z jakimś obcym facetem, która na dodatek zagadywała nas NORMALNIE i niczego nie krytykowała, a nawet pogratulowała mi tego, że się jej postawiłam i przyjechałam tu studiować.

Usłyszałam jak drzwi się otwierają i od razu podniosłam się z miejsca idąc na korytarz, gdzie dostrzegłam siostrę.

- Mówię ci jest cholernie dziwna – szepnęłam.

- Oh, daj spokój, nie może być aż tak...

- Laura, córeczko – obie spojrzałyśmy na matkę. – Chciałabym cię przeprosić za wszystko co do tej pory powiedziałam. Byłam okropną matką, wiem to. I ciebie Ashton również chciałabym przeprosić za to jak zachowałam się, kiedy się spotkaliśmy.

- Nic nie szkodzi, nie mam pani tego za złe – odparł niepewnie. Spojrzał na Laurę wzrokiem szukającym odpowiedzi na dziwne zachowanie naszej matki.

- Oh, mówi mi Isabelle i dziękuję za zrozumienie – uśmiechnęła się. – Chodźcie do salonu, musicie kogoś poznać.

- Kurwa, co wyście jej dali? – brunetka spojrzała na mnie.

- Problem w tym, że już taka przyjechała – odparłam. – I nie jest pijana.

- Ash, uszczypnij mnie bo nie wierzę, że to prawda – mruknęła, a chłopak zrobił to o co prosiła. – Ała... - spojrzała na niego zła.

- No co? – zaśmiał się.

- Już chyba wolałam starą wersję – powiedziałyśmy równo.





***

Nie wiem co to jest i dlaczego zrobiłam to co zrobiłam z ich matką😂😂

Ważne! Zmieniłam nazwę użytkownika na TT z Mon_the_Alien na thebigblueyes !!!!❤👿

Na 99% skończę tę historię dzisiaj, ten jeden procen zostaje na ewentualne jutro bo nie wiem czy chce mi się pisać epilog😂😂

Rozdział 43 koło 19!

Lov U👿❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro