36. grzecznie
Od: Lei
Niespodzianka!
Zmarszczyłem brwi przyglądając się wiadomości od blondynki. Co to niby ma znaczyć? Mają zamiar tu przyjść? Naprawdę nie chciałem znosić Oscara przyklejonego do Leili aby zrobić mi na złość. Byłem w pracy i nawet nie mogłem go tknąć, jakby za bardzo mnie wkurwił.
Schowałem telefon do kieszeni i sięgnąłem po butelkę z wodą. Oficjalnie nie piłem alkoholu w pracy- sam się sobie dziwię.
- Co jest? - spojrzałem na Michaela.
- Leila napisała do mnie „niespodzianka" - wzruszyłem ramionami.
- Przyjdzie tu?
- Nie wiem, miała być ze znajomymi na mieście. Mogą iść wszędzie, dlaczego tu?
- Nie chcesz żeby tu przyszła?
- Nie chcę żeby przyszedł ten, przez którego tu przyjdzie, o ile przyjdzie - burknąłem. - Będzie się do niej kleił.
- A ty będziesz grzecznie stać za barem - dodał, na co prychnąłem. - Będziesz.
- A mam jakiś wybór?
- Jest i mój ulubiony barman! - usłyszałem, a zaraz obok mnie pojawiła się blondynka, która mnie wyminęła. - Mikey! - przytuliła chłopaka. - O cholera, nie powinnam być po tej stronie baru.
- Piłaś? - zapytał.
- Tylko dwa piwa. Po prostu mam dziś dobry humor. Jest Luke?
- Nie, dzisiaj go nie będzie - odpowiedział. Odchrząknąłem, zwracając tym uwagę dziewczyny. - Oh, ty też tu jesteś - westchnęła i zaraz zaczęła chichotać.
- Złośnica - mruknąłem, kiedy do mnie podeszła. Objęła ramionami moją szyję i musnęła moje usta.
- Będę cię pilnować - poklepała palcem mój policzek. - Bądź grzeczny - uśmiechnęła się. - Już wam nie przeszkadzam. Na razie - zostawiła nas samych i odeszła w stronę stolików, a ja skupiłem wzrok na jej tyłku. Wypuściłem głośniej powietrze z ust. Ta sukienka zdecydowanie powinna być wdzięczna za to, że Leila ją nosi i że później prawdopodobnie wyląduje na podłodze w mojej albo jej sypialni.
- Ej - poczułem uderzenie w tył głowy.
- Co do... - spojrzałem zły na kumpla.
- Zawiesiłeś się - burknął. - Co mi nie mówisz, że status zmieniłeś?
- Hę?
- Dziewczynę masz.
- Ash i Laura jeszcze nie wiedzą, więc...
- Nie zaprzeczyłeś - spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Zmusiłeś ją do tego czy była naćpana jak się zgadzała? - po chwili zaczął się śmiać, zapewne z mojej miny. - Nie spieprz tego - poklepał mnie po ramieniu.
- Jutro jedziemy razem do San Diego - westchnął.
- Już pozna twoich rodziców? O mój Boże... a pierścionek kupiłeś?
- Jubiler już nad nim pracuje - odparłem całkiem poważnie, a ten przyglądał mi się jakby z ostrożnością. Zaśmiałem się.
- Prawie na zawał zszedłem - wywrócił oczami.
- I dobrze. Miałbym spokój.
- Twoja dziewczyna tu idzie - mruknął. Spojrzałem do przodu.
- Cally - uśmiechnęła się. Oparłem przedramiona o blat. - Dostanę mały rabacik? - spojrzałem na bok, gdzie dostrzegłem Oscara idącego w naszą stronę. - Dla mnie.
- Leila daj spokój. Mówiłem ci, że to nie jest...
- Cii - burknęła, uciszając go. - To jak? - uśmiechnęła się do mnie.
- Powiedz, czego potrzebujesz, skarbie.
- Yey - klasnęła w dłonie.
Obserwowałem Leilę na parkiecie, kiedy tańczyła razem ze znajomymi. Oczywiście, że Oscar musiał kręcić się blisko niej. Usilnie starałem się ignorować ten fakt, co chyba słabo mi wychodziło. Ciągle wyszukiwałem ją wzrokiem w tłumie.
- Przestań w końcu - powiedział Mike.
- Co?
- Gapisz się na nią jak popapraniec. To jej kumpel, co złego, że z nim tańczy?
- Po pierwsze, leci na nią i sam mi to powiedział, po drugie to brat mojej byłej - burknąłem.
- Pierdolisz.
- Chciałbym.
- Nicol też tu jest?
- Nie? Chyba. Nie widziałem jej i obym nie musiał.
- Daj spokój Calum...
- Nie. Przeszłość to przeszłość. Muszę skupić się na tym co jest teraz.
- Raz na jakiś czas zdarza ci się powiedzieć coś mądrego, wiesz? - zapytał. Walnąłem go ścierką w ramię. - Ej! - oddał mi.
- A możecie to robić bez koszulek? - oboje spojrzeliśmy w stronę baru. - Hej - Jamie uśmiechnął się szeroko.
- Gdzie zgubiłeś chłopaka? - zapytałem.
- Tańczy - wzruszył ramionami. - Jesteś uroczy - powiedział, patrząc na Michaela. - Nawet jeśli wiem, że jesteś ode mnie starszy. Masz chłopaka?
- Tak - zaśmiał się.
- A szkoda.
- Ty też masz chłopaka.
- A trójkąty to zbrodnia? - westchnął.
- Zdecydowanie wystarczy ci alkoholu na dziś.
- Tak, tatusiu - puścił mi oczko.
- O mój Boże - patrzyłem z niedowierzaniem na młodszego chłopaka, a obok słyszałem śmiech Clifforda.
- Szkoda, że jesteś zajęty, wciąż mi nie przeszło, ale dla Leili tego nie zrobię.
- Czego? - blondynka pojawiła się obok niego dosłownie znikąd.
- Nie odbiję ci faceta.
- I tak na ciebie nie poleci, masz za dużo w spodniach - zachichotała.
Nie mam pojęcia jakim cudem miałabym to skończyć w cztery rozdziały plus epilog, więc na razie przedłużam do 45 rozdziałów 😂 Ale od razu mówię, że to się może zmienić i wrócę do 40 😂😂
#LTASff❤
Lov U❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro