Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.56 BUTELKA

***Pov. Lucy***
Siedzieliśmy z tatą w samolocie. Usypiałam. Nie wiedziałam czemu. Niby ekscytacja, pierwszy lot samolotem. No cóż. Nie wybiera się. Wstaliśmy z samego rana, aby zdążyć na samolot do Rzymu. Podłożyłam pod głowę pluszowego tatusia przymykając, przy tym oczy. 

- Będziesz spać? - zaśmiał się.

- Mamy inne zajęcie? - zapytałam nie otwierając oczu.

- Rozmowa? 

- O...?

- O wyścigach na przykład. - zaproponował. Ta... wiedział co mnie kręci.

- Cruz i Jackson przegrają ten sezon. Są nieźli, ale to nie wystarczy. Ich styl życia nie wpływa na to pozytywnie.

- Są razem. Nie ma co się im dziwić. Jak pewną rzeczy się dzieją to potrafimy zmienić dużo w naszym życiu.

- Na przykład?

- Na przykład, jak mama zaszła w ciąże. Skakałem wokół niej i dbałem, aby niczego jej nie brakowało.  - wydawał się rozbawiony na tę myśl. - Chodzenie po lekarzach i niespokojne nocy, przez "pewną buntowniczkę" jeszcze przed jej narodzeniem. Tego się nie zapomina.

- Rezygnowałeś z treningów? Dla mamy?

- Dla was. Popadłbym w depresję, gdybym dowiedział się, że coś może się którejś z was stać. 

Uśmiechnęłam się. To co mówił było miłe. Tata był najlepszym facetem jakiego znam. Nikt nie może mu się równać. Taki przeciętny Alexis nie dorasta my do pięt.

- Nie żałujesz, że mniej czasu trenowałeś? Pewnie kilka nagród przemknęło ci obok nosa.

- Nie... - popatrzył prosto w moje oczy. - Ty jesteś moją największą nagrodą. To, że tamtego dnia zdobyłem tłoka przestało się dla mnie liczyć, gdy po raz pierwszy miałem Cię na rękach. 

- Czerwona, płacząca bulwa, a złoty puchar? - zaśmiałam się. To co mówił było bardzo miłe.

- I na kogo ta bulwa wyrosła? Na silną, pewną siebie i niezależną dziewczynę. Łamiącą stereotypy... i mimo, iż jeszcze nie chcesz, aby to do ciebie dotarło to kobiecą w jej wszystkich na oko męskich zainteresowaniach.

- Lepiej otrzeć się o śmierć i przeżyć, niż nie zaryzykować malując paznokcie. - uśmiechnęłam się.

******

Willa Paltegumich już z daleka była wyraźnie widoczna. Nowoczesne, a jednocześnie bardzo klasyczne miejsce. Francesco uwielbiał opływać w luksusach. Wjechaliśmy za kamienne ogrodzenie zdobione różnymi rzeźbami. Nigdy nie rozumiałam dawnej sztuki. Nagie kobiety z kawałkiem liścia, przy tyłku... to chyba dobra definicja na dawną sztukę.

Szofer, który miał nas przywieść zatrzymał się. Zasunęłam szarą, długą kurtkę. Wysiedliśmy z auta. Tata podał mi moją jedną walizkę sam biorąc swoją. Francesco wyszedł machając nam od progu.

- Zygzakko i Lucu Makkaki, wejdźcie! - zaprosił nas do środka. Od razu skorzystaliśmy. Pamiętacie, jak wspominałam, że w Chłodnicy było zimnej, niż wcześniej? Temperatura tam to pikuś. Mimo tak, krótkiego czasu przebywania na dworze moje poliki nabrały czerwonego koloru. Chyba nie jestem przyzwyczajona do temperatur panujących w Europie. - Ragazzi! Chodźcie tu! - zawołał Francesco na całe gardło. Zdjęłam kurtkę poprawiając czarną, dżinsową katankę na moich ramionach. pod nią miałam białą koszulkę, a na nogach miałam błękitne dżinsy z dziurą na kolanie i podwiniętymi nogawkami. Do momentu wyjazdu nie zdążyłam kupić zimowych butów i byłam na tym mrozie w czerwonych trampkach. Włosy luźno opadały na moje ramiona. Przed wyjściem mama stwierdziła, że wyglądam w tym bardzo dorośle, lecz nie byłam co do tego pewna. Ruszyłam w kierunku schodów z walizką. Stanęłam przed nimi poprawiając szybko kokardkę. Wtedy cztery znajome głosy pojawiły się na schodach.

- Hola Lucy! - krzyknął Carlos zjeżdżając po poręczy. Czego w sumie mogłam się po nim spodziewać. Miał na sobie ciemnozielony t-shirt i szare dżinsy. 

- Cześć.- powiedział Jerry opierając się o ścianę w połowie schodów. W szarym swetrze i czarnych spodniach wyglądał cudownie. Zabrzmiałoby to dziwnie, gdybym mu to powiedziała, lecz taka prawda. Ubierał się w uniwersalne kolory i kroje, przez co jego wszystkie stroje zdawały się pasować na każdą okazję.

- Dzień dobry skarbie. - rzekł Alexis schodząc po schodach. Wzdrygnęłam się. "Skarbie" nie brzmiało dobrze. Brzydziło mnie takie pieszczotliwe nazywanie: misiu, koteczku, rybciu. My nie jesteśmy zwierzętami.  Alexis miał na sobie granatową kangurkę, ciemno-szare spodnie. Przykuły mnie jego trampki w szachownice. Miałam identyczne i nosiłam je w jakieś święta, gdzie moje poobdzierane (lecz bardzo poczciwe!) trampki nie do końca by pasowały.

- Cześć wszystkim. - odpowiedziałam im na raz z uśmiechem. Wtedy po schodach zszedł Fernando. Już z daleko czułam jego perfumy. Wróciłam do zapachu, który roznosił się w mojej szafie. Ubrany w zieloną, flanelową koszulę i czarne spodnie wyglądał odmiennie. Nie widziałam go nigdy w koszuli. Na jego piersi zawieszone były nieśmiertelniki. Ich motyw był wspaniały i bardzo kojarzył mi się z Ameryką. Żołnierze Amerykańcy byli jednymi z pierwszych, którzy zaczęli nosić nieśmiertelniki. To nie wszystko. To oni też nakładali na niego gumeczki, jako pierwsi.

- Dobry Lucy. Zapraszam na górę. - odparł ze szczerym uśmiechem. Jego heterochromia... to zjawisko było tak dziwne, że, aż w tym piękne. Alexis pociągnął mnie za górę. Zdołałam tylko obrócić się w tył, aby zobaczyć, że Jerry wziął moją walizkę. Wyrównaliśmy Fernando. - Miałem się ciebie o to zapytać. Jako, że jesteś dziewczyną to spanie w pokoju z czwórką chłopaków może być dla ciebie niekomfortowe, więc jeżeli tylko chcesz dostaniesz osobny pokój.

- Nie traktujcie mnie, przez płeć, jak dziwaka. - poprosiłam. - Śpię z wami. 

Nawet jeżeli byłoby to dla mnie niekomfortowe złamałbym tą granicę tylko po to, aby udowodnić, że czasami nie ma to znaczenia.

******

Pokój Fernando był bardzo duży. Po za jego łóżkiem i resztą mebli znalazło się miejsce na pięć dmuchanych materaców, które swoją objętością nie zajmowały nawet 1/4 pokoju. Wbrew temu było tu naprawdę ciepło.

- To... co robimy? - zapytał Jerry pomagając mi z materacem i śpiworem. Zapewnił, że mam sobie dać z tym pomóc. Z ich czwórki Jerry był najbardziej otwarty, a przy tym jednocześnie kulturalny. Carlos mimo otwartości wolał nie wtykać nosa w sprawy, których nie rozumiał, Alexis swoją zbyt pewnością siebie odrzucał, a Fernando... nie był otwarty. 

- Butelka. - od razu wypalił Alexis. - Na pytania i wyzwania.

- Jak dla mnie może być. - od razu zapewnił Carlos szczerząc się swoim aparatem. Wyglądał w nim w uroczo i niewinnie. Zielone gumeczki promieniowały optymizmem.

Fernando wziął butelkę i usiadł w roku pokoju obok szarego fotelu. Wszyscy do niego podeszliśmy. Usiadłam obok niego, a tuż obok mnie Alexis.

- Ustalmy tylko sobie bez pytań o wiadomo co. - zarządził Włoch. Oczywiste było zakazanie pytań z kategorii "dorastanie" czyli wszystko związane lub kojarzące się z tym. Jak dobrze. Fernando zakręcił natrafiając na Carlosa.

- Pytanie! - od razu krzyknął.

- Czy chciałbyś zdjąć aparat na zęby?

-Nie! Absolutnie. Przyzwyczaiłem się do niego, a po za tym czuje, że dodaje mi on pewności siebie. - Carlos jak zwykle optymistycznej myśli. Mój aparat na zęby tylko przypominał mi o tym, że jako dziecko pozbyłam się przednich zębów w złej kolejności powodując zapadnięcie się górnych dwójek i wampirze kły. Carlos zakręcił. Padło na Alexisa.

-Wyzwanie. - powiedział od razu.

- Masz krzyknąć za okno cytat z jakiegoś filmu.

Alexis podszedł do okna i bez chwili zawahania krzyknął "Muzyka najlepszym nośnikiem wspomnień" po czym wrócił do nas z pewnym uśmiechem

- "Powrót do przeszłości", klasyk. - odparł kręcąc. Padło na mnie.

- Pytanie. - tak czy siak byłam na straconej pozycji.

- Gdybyś musiała przejąć od każdego z nas jedną cechę, to które to by były? Chodzi o charakter.

- Po Carlosie wieczny optymizm, Jerrym opanowanie, po tobie nic i chętnie całokształt Fernando.

- Nie chciałabyś. - wtrącił. - Nieśmiałość, zamknięcie w sobie i introwertyzm to nie są dobre cechy.

- Z punktu widzenia osoby śmiałej, otwartej i towarzyskiej nie ma nic lepszego od tego.

WESOŁEGO NOWEGO ROKU! DOBREGO PICOLLO!
Ostatni rozdział na rok 2018 r! Wszystkie najlepszego! Mam nadzieje, że rozdział się podoba i widzimy się już po nowym roku ;D DO ZOBACZENIA!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro