Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.28 TYLKO MY DWOJE

Koło ósmej rano przyjechały pierwsze ciężarówki. Tym razem wstałam z tatą, aby ich żegnać. Z pierwszym odjazdem musiałam pożegnać się z Carlosem. Tata z Miguelem pomagał Hamiltonowi i Schnellowi z samochodami. Ja i Carlos staliśmy spokojnie. Nagle z kieszeni dżinsów wyjęłam małą karteczkę na której zapisałam mój numer telefonu.

-Było super.- powiedziałam podając mu ją.

-Super było ścigać się z dziewczyną.- po tych słowach wyjęłam telefon i mu go podałam.

-Wpiszesz się?- zapytałam.

-Pewnie!- po tych słowach wziął sprzęt i wpisał swój numer.

-Dzięki.

-Carlos! ¡Es hora de ir!- zawołał jego ojciec wsiadając do kabiny w ciężarówce.

-Mówi, że czas iść.- wytłumaczył. Podszedł szybko i przykucnął, aby być na mojej wysokości i zrobił moim telefonem nam selfie, po czym mi go oddał.- Do zobaczenia!

-Pa!- pomachałam mu lekko. Tata podszedł i objął mnie. Patrzyliśmy na trzy oddalające się ciężarówki. Za nim się obejrzeliśmy podjechały cztery. Mój tata odszedł zawołać Ziu Takakitę, Nigela, Spydera, Tomka Dodeski i Raoula Farafurę z Alexisem.

Widziałam, jak tata wraca z ich całą bandą. Zaczęli wprowadzać samochody do naczep, a ja zostałam sam na sam z Alexisem. Westchnęłam ciężko, po czym wyjęłam z kieszonki karteczkę z numerem.

-Chciałeś go pierwszego dnia.- podałam mu go. 

-Numer telefonu? To może ja Ci się wpiszę?- uśmiechnął się. Podałam mu komórkę.

-Zrobisz nam od razu selfie?- zapytałam.- Chce na pamiątkę.

-Nie musisz kłamać.- po tych słowach wyciągnął rękę.- Jak chcesz się pochwalić koleżanką to po prostu powiedz.

Oparłam się rękami na jego ramieniu i zrobiliśmy sobie zdjęcie. Oddał mi telefon.

-Kiedyś wydostanę Cię z tej dziury i pojedziemy do Francji. 

-Nie wątpię.- powiedziałam z ironią uśmiechając się, przy tym. Po tych słowach Alexis pomachał i wsiadł do ciężarówki i zaczął czekać na ojca. Pokazać mu filmik? Tak! Wskoczyłam na schodki do kabiny i przyłożyłam telefon z włączonym filmikiem do szyby. Jego mina bezcenna. Mrugnęłam do niego okiem, po czym schowałam się w recepcji. Po krótkiej chwili tata wszedł do recepcji.

-Właśnie przyjechali po Jeffa i Jerry'ego.- powiedział. Skinęłam głową i ruszyłam do wcześniejszego miejsca. Jeff Gorvette szedł cały obładowany torbami za to Jerry bez, ani jednej.

-Nie pomożesz mu?- zapytałam z wyraźnym rozbawieniem kiedy podszedł do mnie.

-Sam chciał.- prychnął. Podałam mu karteczkę z numerem i mój telefon.

-Wpiszesz się od razu?

-Też pytanie.- uśmiechnął się wpisując do telefonu. Już oddawał mi telefon, gdy poprosiłam go o to co wcześniej Carlosa i Alexisa. Zrobiliśmy wspólne zdjęcie. Schowałam telefon i patrzyłam na niego.- Będę tęsknić.- przyznał Jerry.

-Wypada mi odpowiedzieć tak samo.- zaśmiałam się. Objęłam chłopaka, a ten od razu odwzajemnił. - Ciesz się, że mieszkamy tylko kilka stanów od siebie.- po tych słowach go puściłam. 

-Mój ojciec jeździ na zawody Cruz. O ile będziesz tam również to zacznę jeździć.

-W takim razie do zobaczenia.- powiedziałam zaczynając machać. Jerry wsiadł do kabiny, a tuż za nim Jeff. Odjeżdżali, gdy z bagażami wyszli nasi ostatni goście. Tata zaczął rozmawiać z Francesco, a ja z Fernando. Podałam mu numer i zrobiliśmy sobie zdjęcie.

-Jak coś to zapraszam do Włoch! Zabiorę Cię na najlepszą pizzę, jaką zjesz w życiu.- powiedział.

-Doprawdy? Jak się nazywa miejsce, gdzie taką podaje.

-Mój dom.- odparł spuszczając głowę. Zdziwiłam się.

-Że twoja mama, czy...

-Nie cierpię gokartów. Jeździć. Nie lubię.- powiedział. Opadła mi szczęka.

-Ale...jak to? Jesteś świetny!

-Jak ścigaliśmy się po raz pierwszy to odpuściłem nie, przez zawroty głowy, a po prostu, przez niechęć. Niekręci mnie motosport.

-Dlatego byłeś, przy nich speszony?- zapytałam.

-Taa...mój ojciec jest ślepo zapatrzony w to, abym był jego godnym zastępcą, ale mnie to nie jara.

-To...co Cię jara?

-Właśnie gotowanie.- przyznał.- Pizza, makarony, desery. Spróbujesz raz mojej panna cotta'y i daje słowo, że już żadna inna nie będzie Ci smakować.

-Wierzę na słowo. Wiesz, że będziesz musiał mu powiedzieć.

-Lucy!- usłyszałam wołanie taty. Podeszłam do niego, a tuż za mną Fernando.- Zobacz! Mamy bilety na niedzielne zawody Fernando.- zrobiłam wielkie oczy. Odwróciłam się w jego stronę.

-To świetnie!- uśmiechnęłam się sztucznie.

-Na pewno zjawimy się w San Diego. Właściwie to mam nawet fajny plan na spędzenie następnych dni.- przyznał mój tata. Wtedy zobaczyliśmy podjeżdżającą ciężarówkę Paltegumi'ch. Tata z Francesco pobiegli wprowadzić do naczepy bolid i gokart.

-Wiesz, że jestem skuteczna. Jedno słowo i nie przyjadę, jak nie chcesz.- powiedziałam patrząc w jego dwukolorowe tęczówki. Uśmiechnął się.

-Chce, abyś tam była. Dam Ci coś fajnego do roboty. Nie pożałujesz, jak przyjedziesz.- powiedział pewnie.- No cóż. Czas na mnie. No to...do niedzieli!- pożegnał się odchodząc. Machał mi. Odmachałam mu, ale byłam, jakby rozdarta. Nie czekając, aż odjedzie ruszyłam do domu.

******

Siedziałam na kanapie jedząc płatki z mlekiem, gdy dosiadł się tata. 

-Wszystko ustaliłem.- powiedział z uśmiechem.

-Znaczy?- zdziwiłam się.

-Jaki dzisiaj dzień?

-No...środa.- powiedziałam zgodnie z prawdą. 

-Zadzwoniłem po Mańka, aby wziął Chevroleta i do Sary, aby przyjechała po CRS'a i Cruz. Zabierzemy się z Maniuchną i pojedziemy do Chłodnicy Morskiej. Potrenuje z Cruz w Rusteze Racing Center, przez piątek i sobotę. W niedzielę pojedziemy na zawody Fernando i poniedziałek jeszcze będziemy trenować. We wtorek wrócimy do Chłodnicy Górskiej. Pasuje?

-Nieźle obmyśliłeś to wszystko.- przyznałam mu.

-Po treningach będziemy mogli spędzić trochę czasu, jak ojciec z córką. Jak chcesz to zabierzemy gokart i wieczorkiem pójdziemy pojeździć na jakimś torze w San Diego. 

-Mi pasuje.- przyznałam.

-W takim razie pakuj się! Jutro rano wyjazd.

-A mama?

-Przez te całe zawody nie miała czasu spędzić czasu z Lilianną. 

-W takim razie lecę się pakować.- powiedziałam wstając.

******

5 podkoszulków, 3 pary spodni (długie, rybaczki i krótkie), bielizna, piżama, pluszowy tatuś i na drogę do poczytania książka, komiks, blok rysunkowy i ołówki. Chyba wszystko. Zaczęłam pakować się w małą walizkę i plecak.

-Pomóc Ci?- zapytała mama.

-Właściwie to tylko sobie poprzekładam rzeczy i już.

-Rano dopakuj ładowarkę do telefonu. Tata mówił, że w bazie mają ręczniki i inne rzeczy do mycia, więc nie musisz się tym martwić.

-Tak...spoko.

-Zdajesz się nieobecna.- powiedziała. Popatrzyłam w turkusowe oczy mojej mamy.- Coś się stało?

-Nie...tylko mogę zadać Ci pytanie?

-Słucham Cię skarbie.

-Czy nieszczęśliwy ze swojego losu orzeł może latać tak szybko i wysoko, jak normalny?

-Chyba nie.- odparła po chwili zastanowienia.- Jeżeli jest niezadowolony z tego kim jest. Skąd takie pytanie?

-Z ciekawości. Może kiedyś ta wiedza mi się przyda...
******

Siema! 
2 dzień maratonu zaliczony :D Jutro wypuszczę po za rozdziałem 29 ważne informacje, więc przypominam, że fajnie byłoby, gdybyście przeczytali. 
Wczorajsze pytanie z maratonu było
 "Którego z chłopaków polubiliście najbardziej?"
Ogólnie Fernando wygrał. Szczerze spodziewałam się odpowiedzi Alexis XDD
Dzisiejsze pytanie to: 
"Jak myślisz co Lucy może zrobić w czasie wyjazdu?"

Ode mnie to tyle. Miłego dnia/południa/popołudnia/wieczora/nocy!
Ps. Zygzak z Tobą jeżeli to przeczytałeś/łaś <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro