Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ.26 POMYSŁY

-Tata...-szepnęłam. Rozejrzałam się po pokoju. Przypomniało mi się, że w szafie jest praktycznie pusto. Wiecie. Kiedyś z nudów zrobiłam porządki w szafkach. Wepchnęłam tam chłopaków i kazałam być cicho. Z ziemi wzięłam książkę, którą wcześniej zrzucili i wskoczyłam na łóżko. Otworzyłam na losowej stronie i zaczęłam "czytać". Wtedy do pokoju wszedł tata.

-Tu jesteś! Szukałem Cię.- uśmiechnął się.

-Tak! Cała i zdrowa!

-Co czytasz?- zapytał. Spojrzałam na okładkę.

-"Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów"- odparłam.

-Jeżeli dobrze pamiętam mama to czytała, jak była w ciąży.- odparł opierając się o futrynę.

-Ty serio pamiętasz takie szczegóły?- zdziwiłam się.

-Niedziela, 2 Marca 2014 roku. Jeszcze nienarodzona Lucy McQueen nie daje spać rodzicom w nocy.- powiedział.- Niedziela, 27 Kwietnia 2014 roku. Tata prosi Lucy, aby była grzeczna. Tymczasem świeżo po zakończeniu sezonu dowiaduje się, że zapragnęłaś właśnie tego dnia przyjść na świat. 27 Kwietnia 2014 roku, godzina 19:48. Na świat przychodzi moje 3,27 kilograma szczęścia.- patrzyłam na mojego tatę zdezorientowanym wzrokiem.

-14 lat...14 lat i ty nie zapomniałeś.- wydusiłam. 

-Idziemy wszyscy na obiad do Loli. Jak chcesz przyjdź. No chyba, że na boku zjadłaś znowu wielką czekoladę.-prychnął.- Miłego czytania.- po tych słowach wyszedł zamykając drzwi. Gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwi na dole głęboko odetchnęłam. Książkę odłożyłam na półkę, oraz, otworzyłam drzwi od szafy wypuszczając chłopaków.

-Lucy wiesz, że jesteś również moimi kilogramami szczęścia.- odparł flirciarskim głosem Alex. Westchnęłam. To słodkie, że tata pamięta takie rzeczy. Szkoda tylko, że oni tego słuchali.

-To urocze, że twój tata zna takie szczegółowe daty. No i po za tym sorka, że włamaliśmy Ci się do pokoju...- powiedział z lekkim zawstydzeniem Jerry.- Chłopcy! Słyszeliście! Obiad. Ruszajcie się.- zarządził, a Carlos i Alexis ruszyli za nim.- Lucy, Fernando, idziecie?

-Tak...skoczę tyko do toalety.- odparł Fernando. Jerry przytaknął zamykając drzwi.

-Czemu grzebaliście tak właściwie w moich rzeczach?- zapytałam Włocha licząc na szczerą odpowiedź.

-Poprawka, Alexis grzebał. My chcieliśmy Cię tylko przestraszyć.

-Że ja się nie domyśliłam. Serio nie wygadałeś im nazwiska? Sami do tego doszli?

-Gdybyś chciała, aby znali twoje nazwisko przedstawiłabyś je im na początku, czyż nie? Uszanowałem to.

-Dzięki.- odparłam patrząc w jego dwukolorowe tęczówki.

-Spoko.

-Jejku! Twoje oczy są świetne!- powiedziałam po chwili wpatrywania się w nie.- Wyglądają uroczo!

-Teraz ja dziękuje.- zaśmiał się cicho.- Chodźmy na obiad.

******

Siedzieliśmy w piątkę, przy jednym stoliku. Właśnie skończyliśmy jeść zupę kukurydzianą i czekaliśmy na drugie danie.

-Dobra... co jest jeszcze ciekawe do robienia w tym mieście. Mamy jutro jeszcze całe popołudnie.- zaczął Carlos.

-Możemy poprosić o jakiś film w kinie, aby nam puścili.- zaproponowałam.

-Proponuje horror. Będziesz mogła wtulić się w moje ramię McQueen.- powiedział Alexis. Pokazałam mu środkowy palec.

-Specjalnie dla ciebie usiądę 5 rzędów dalej.- warknęłam.

-Może jednak nie kino.- dodał Jerry.- Do kina to możemy sobie iść praktycznie w każdym miejscu na świecie.

-To pooglądajmy wyścigi? Najprościej.- powiedział Fernando.

-Czasami zapominam, że mówisz.- prychnął Alex. Fernando spuścił lekko głowę. 

-Sei un idiota...-szepnął pod nosem Włoch. Nikt zdaje się nie usłyszał tego co powiedział.

Wtedy do stolika podeszła Lola z naszym jedzeniem.

-Pancake!- prawie, że krzyknęłam.

-Kiedyś mówiłaś, że chciałaś.- uśmiechnęła się do mnie. Tylko odeszła, a ja zaczęłam jeść. Ledwo Lola poszła roznosić kolejne porcje, przy naszym stoliku pojawił się mój tata z Lewisem Hamiltonem. 

-Młodzieży!- prawie, że krzyknął mój tata, a wszyscy na niego spojrzeliśmy.- Hamilton ma dla was propozycje.

-Wpadłem na pomysł, abyście jutro wyciągnęli gokarty i przejechali się główną ulicą. Taki wyścig. Co wy na to?- zapytał.

-Tak!- krzyknęliśmy w trójkę.

-Mówiłem Ci McQueen, że ten pomysł im się spodoba.- mówiąc to Lewis poklepał mojego tatę w plecy.

-W takim razie jutro wieczorem zrobimy dla was wyścig.- uśmiechnął się mój tata odchodząc.

-Problem sam się rozwiązał.-odparł Jerry krojąc omleta na kawałki.

-Dobra. Ustalamy jakieś nagrody?- zapytał Alexis.

-Załóżmy się o pieniądze. Nie chce już patrzeć na ciebie w samych gaciach i broń boże któregoś z was pocałować.- zaproponowałam. No co?! Ostatnio wydałam wiele na głupoty.

-Mam coś innego do zaproponowania...- uśmiechnął się podstępnie Carlos. Popatrzyliśmy na niego ze zdziwieniem.

***WIECZÓR***Pov.Jackson***

Ja z Cruz siedzieliśmy u niej w pokoju oglądając jakiś film. Całkiem niezły. Biorąc pod uwagę, że oglądam głównie rzeczy na zasadzie "Powrotu do przeszłości" to naprawdę ta komedia mi się podobała. Może nie śmiałem się w czasie jej oglądania, jak Ramirez, ale byłem w stanie się uśmiechnąć. Zauważyłem, że moja przyjaciółka ziewa.

-To ja może już pójdę.- postanowiłem wstając.

-Zostań.- odparła ospałym głosem.- Błagam!

-Ehh...10 minut.- odpowiedziałem wracając na swoje miejsce. Zapatrzony byłem w ekran, gdy nagle poczułem ciężar na moim ramieniu. Cruz opadła na nie i najprawdopodobniej zasnęła. Miałem iść, ale zdecydowałem, że poczekam, aż będzie twardo spać i nie przebudzi się kiedy straci oparcie na moim barku. Westchnąłem. Czułem się strasznie niezręcznie...

***RANO***Pov. Lucy***

Wstałam wypoczęta koło 7. Wygramoliłam się z łóżka i zaczęłam rozciągać. Tata wyrobił we mnie ten nawyk. Kiedy skończyłam wybrałam z szafki ubrania na dzisiejszy dzień. Granatowe ogrodniczki do kolan, a pod nimi czerwona bluzka. Na stopach tradycyjnie czerwone trampki, a na nadgarstku wstążka. Ubranie na wyścig potem wybiorę. Przeczesałam włosy szczotką po czym wyszłam z domu. Nikt jeszcze nie wstał z naszych gości. Odetchnęłam rześkim, rannym powietrzem po czym ruszyłam do Loli.

-Dobry!- przywitałam się z kobietą.

-Dzień dobry kruszyno. Na co masz ochotę?- zapytała.

-Tosty z serem.- uśmiechnęłam się.- Ale wezmę jeszcze porcje dla Cruz. Chce z nią sobie pogadać.

Kobieta przytaknęła i zaczęła robić śniadanie. Z kieszeni ogrodniczek wyjęłam telefon i zaczęłam czytać nieprzeczytane wiadomości od Melissy. Znaczy...wyświetliłam je nie zagłębiając się szczegółowo w ich treść. Wszystkie byłyby odnośnie chłopaków. Jak ja nie lubię tego tematu. Czemu większość dziewczyn tak się nimi jara? Nic ciekawego w nich nie ma. 

Lola podała mi talerz z tostami. Zaczęłam jeść je maczając, przy tym kromki w ketchupie. Kiedy kończyłam ostatniego tosta dostałam pudełko z jedzeniem dla Cruz. Po skończonym śniadaniu podziękowałam i w dłonie chwyciłam pojemnik. Ruszyłam do Cruz. Bez zbędnego pukania weszłam do środka. To co tam ujrzałam wzbudziło we mnie wiele emocji. Cruz i Jackson śpią w jednym łóżku. Odłożyłam cicho pudełko na szafkę i zrobiłam im zdjęcie telefonem. Schowałam sprzęt i oczyściłam gardło.

-Pobudka gołąbeczki!- krzyknęłam na całe gardło. Cruz podniosła z przerażeniem głowę, a Sztorm spadł z łóżka.

-Boże! Zjawa znowu!- odparł zaspanym głosem zirytowany Sztorm.

-Tak! Witam. Wow...widzę, że fajnie się bawicie.- prychnęłam.- Spokojnie nie musicie tłumaczyć się z tego co robiliście z nocy, nie jestem księdzem.

-Co tu robisz tak wcześnie?- zapytała Cruz trąc oczy.

-Właściwe to przyniosłam Ci śniadanie. Szkoda, że nie wiedziałam, że masz gościa.- zaśmiałam się.- To ja dłużej nie przeszkadzam...- po tych słowach wycofałam się z ich pokoju zamykając drzwi. Czasami mam wrażenie, że nie powinnam tak na krzywy ryj wpadać do czyjegoś pokoju. Chociaż...ee tam. Zdaje mi się.

******

Siedziałam u siebie w pokoju słuchając muzyki. Tym razem porządnie zakluczyłam drzwi, aby nikt nieproszony nie przyszedł do mojej komnaty. Myślałam nad wszystkim co ostatnio się wydarzyło. Głównie starałam się podsumować charaktery tych chłopaków. Carlos jest spoko ziomek. Dodatkowo ma aparat, a on dodaje +10 do zajebistości. Fernando nie mogę rozgryźć, ale jest fajny. Te jego oczy! Szkoda, że nie widziałam, jak jeździ gokartem. Znaczy to dzisiaj się zmieni. Alexis...seksista, zboczeniec, pedał. Dalej. Jerry jest dla mnie bardzo miły. Lubię, jak się uśmiecha. Jest też na pewno najbardziej otwarty z ich czwórki i najbardziej kulturalny.

Melissa w tym momencie myślałaby tylko, jak któregoś wyrwać. Tylko szczerze. Potrzebny mi kłopot. Użerać się z takim. Jak będę dorosła to wiadomo, ale póki co chyba zostanę, przy stwierdzeniu, że bez drugiej połówki dobrze żyje mi się w tym świecie.

Znudzona wstałam i zaczęłam krążyć po pokoju. Gdyby nie było w Chłodnicy tylu osób zapewne poszłabym teraz pojeździć na desce. No niestety. Westchnęłam siadając, przy biurku. Wyjęłam z szuflady kartkę papieru i piórnik z kredkami i mazakami. Zaczęłam sobie coś bazgrać. Nie wiem co to było. Na początku jakiś zwierzak, ale później w bliżej nieznanych okolicznościach stał się demonem. No cóż. Wzięłam kredki i zaczęłam kolorować moje monstrum. Wtedy usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Otworzyłam drzwi w których stał tata.

-Cześć!- przywitałam się przytulając go. Tata od razu odwzajemnił.

-Cześć. Co tu robisz tak wcześnie? Ubrana w dodatku.

-Byłam już na śniadaniu u Cruz, a teraz sobie rysuje.- odparłam zgodnie z prawdą.

-Jeżeli znowu jakiegoś potwora to nazwij go Marucha. Ahh...ostatni wyścig i jutro wyjeżdżają. Cieszę się. Będę mógł wreszcie potrenować z Cruz.- powiedział.- Zaniedbałem ją ostatnio.

-Spokojnie. Sztrom an pewno przejął nad nią piecze.

-Co?- zdziwił się.

-Właściwie to nie ważne. Cieszę się, że nie będę musiała widzieć tych chłopaczków.- po tych słowach spojrzałam na przedramię z którym się całowałam. Ani śladu.

-Wydają się mili.

-To szatany.

-W takim razie...co robią złego?

-W sumie to...tylko jeden mnie wkurza, a reszta jej spoko, ale to z zasady.- powiedziałam zakładając ręce na piersi.

-Dzisiaj się ścigacie. Jesteś pewna, że chcesz wziąć udział? To jednak chłopcy, którzy profesjonalnie trenują.

-Zapewniam Cię, że nie mam się czego obawiać. Właśnie! Sprawa.

-Słucham Buntowniczko.

-Mógłbyś zamówić u Loli cztery ciasta?

******

Hello! Mam nadzieje, że rozdział się podoba. Szczerze myślałam, że będzie krótszy xd
Jak zawsze czekam na wasze opinie.

Dobra! Teraz szybciutkie sprawy:-Niebawem rozdział z informacjami (ważnymi dla mnie) więc chciałabym, abyście go przeczytali.-Możecie obstawiać wyścigi! Kto wygra ( ͡° ͜ʖ ͡°)-No i po co ciasta XDD Zobaczymy, czy ktoś zgadnie co mam w głowie. Kiedy nowy rozdział? Do piątku powinien być.Ode mnie to tyle! Do zobaczenia! Ka-Chow!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro