ROZDZIAŁ.18 KOŁO SERC
***DZIEŃ PÓŹNIEJ***Pov. Lucy***
Wysiadłam z samochodu. Koło Serc! Sałatko nadchodzę.
-Gdzie zarezerwowałeś miejsca?- zapytała moja mama łapiąc tatę za rękę.
-W budynku. Jest strasznie gorąco.
Spojrzałam na zegarek. 14:04. Powinni już być. Tata zgłosił rezerwacje, a kelnerka zaprowadziła nas do stolika. Usiedliśmy i zaczęliśmy przeglądać menu.
-Ja biorę stek.- odparł mój tata nie zaglądając nawet do karty.
-I zimna cola do tego?- dopytałam.
-I zimna cola do tego.
-W porządku. Dla mnie w takim razie sałatka grecka i mrożona herbata.- powiedziała mama.- Co chcesz Lucy?
-Mini pizzę z serem, sałatkę grecką, a na deser cream brulle. No i do tego zimna cola.- powiedziałam z uśmiechem.
-Potem będziesz musiała czyścic aparat z chyba 2 godziny.- prychnęła mama.
-Albo go nie umyje.- mówiąc to wyszczerzyłam się, że, aż można było zobaczyć mój aparat.
-Albo stracisz całe uzębienie.- dodał tata.
-Jesteś ze mną, czy przeciwko mnie? -zapytałam, gdy wtedy zobaczyłam. Cruz i Jack. Siedzieli na tarasie, ale nie rozmawiali. Między nimi było bardzo niezręcznie. Widać na kilometr.
-Ziemia do Lucy!- usłyszałam tatę. Popatrzyłam na niego.- Słuchasz?
-Em...tak, tak...pewnie.
-Czyli słyszałaś o uroczystej kolacji i o twojej nowej roli?
-Tak...czekaj. Co?
-Akurat w dniu przyjazdu zawodników jest nasza rocznica.
-W związku z tym?
-Będzie kolacja w Kole Serc.- wytłumaczyła mama.
-Mam robić za kelnera, czy pozwolicie mi siedzieć blisko was? Jak najdalej od tych nastoletnich ped...
-Lucy...-zganił mnie tata za nim cokolwiek powiedziałam.
-...pedryli.
-Na początku tak. Potem będą tańce.- dodała mama.
-Może jeszcze mam tańczyć?
-Chcemy, abyś przygotowała się na to psychicznie.- powiedział tata.- Sama mówisz, że musisz przygotowywać się mentalnie.
-No bo muszę, ale to nic nie zmienia. Przy jednym stole z grupką chłopaków. Lekkie upokorzenie.
-Melissa by się cieszyła.- prychnęła mama.
-Bo Melissa to Melissa. Kazała mi robić im zdjęcia. Jeszcze czego. Mój aparat dostałby padaczki.
-Ale ona zatańczyłaby z którymś z nich. Może byś spróbowała być wobec nich lepiej nastawiona.
-Ona mamo weszłaby im pod prysznic. I pomogła umyć plecki. Mydełkiem.- oburzyłam się opadając na drewniane krzesełko.
-Ehh... spróbuj być dla nich miła.- poprosiła mama błagalnym głosem.
-A co do fuchy.
-Słucham tatusiu?
-Mogłabyś oprowadzić tych chłopaczków po Chłodnicy.
-Hahah! Mam robić za przewodnika.- zaczęłam się śmiać.- Założę taką koszulkę "Witamy w internecie! Będę waszym przewodnikiem" Hahah!
-Ale my serio Lucy.- powiedziała z powagą mama, a ja w sekundę się uspokoiłam.
-Co...mam wrażenie, że zależy wam na ty, abym zeszła z tego świata. Mamusiu....tatusiu.... obiecuje, że jeżeli nie będę musiała mieć z nimi bliższych kontaktów to będę aniołem. Nie będę chamsko komentowała. Nawet mogę buty czyścić! Buty Kamaszowi po rannym marszu! Tylko błagam!- złożyłam ręce, jak do modlitwy po czym uderzyłam głową w stół.
-Pańskie jedzenie.- odparł kelner. Usłyszałam stukanie talerzy. Podniosłam wzrok na moją mini pizzę. Uniosłam głowę. Wtedy zobaczyłam Cruz i Sztorma. Ehh....niech was. Nie lubię, gdy nic nie idzie po mojej misji. Zaczęłam jeść pizzę. Ciągnący się ser zawijałam wokół palców, aby potem zdejmować lekko przesuszone już "serowe obrączki" Mój wzrok wrócił na... wymyśliłabym dla nich jedno imię. Trochę, jak w shipach. Tylko jako taki przyjacielski. Hmm...szlag by to. Zwykle jestem bardziej kreatywna. Musiałam tam podejść, bo jedno i drugie spali się ze wstydu.
Przesiadłam się koło taty.
-Dasz spróbować stek?- zapytałam. Tata zbliżył do moich ust widelec z nabitym kawałkiem mięsa. Zaczęłam go rzuć.- Mocno wysmażony.
-Dokładnie.- uśmiechnął się tata.
-Chcecie sałatki?- zapytała mama.- Ja już nie mogę.
-Pewnie!
Po tych słowach mama przesunęła w moją stronę talerz. Ser fetta. Pyszności. Tylko te przeklęte oliwki. Wszystko polane oliwą. W sumie dużo tego nie zostało, ale oliwa była widoczna. Spojrzałam na moje uda. Mam na sobie krótkie czarne spodenki. Będę miała chwilę czasu.
-Czy to nie Marucha?- zapytałam wskazując na wejście. Mama i przerażony tata popatrzyli w głąb wejścia. Wtedy ja palcami nacisnęłam na talerz. Oliwa skapnęła na moje spodenki.- Ojejku...moje spodnie. Całe w oliwie. Chyba lepiej pójdę po chusteczki.
-Dobry pomysł. Leć się doprowadź do porządki.- powiedziała tata klepiąc mnie w plecy. Wstałam i pobiegłam w stronę łazienki. Będąc pod drzwiami upewniłam się, że tata i mama nie interesują się tym co dzieje się na sali. Podeszłam do stolika Cruz i Jacksona.
-No cześć.- przywitałam się z uśmiechem.
-Cześć Lu...o matko co Ci się stało?- zapytała ze zdziwieniem Cruz.
-Tak, jakby sałatka grecka okazała się zdrajcą.
-Poczekaj. Przyniosę Ci chusteczki.- odparła Cruz wstając. Pobiegła po chusteczki. Usiadłam na jej miejscu i zadałam Sztormowi cios w policzek.
-Ała! Za kogo się masz?
-Na gadkę o okresie jej nie wyrwiesz.- prychnęłam.
-Przecież mi zależy na...
-...tylko przyjaźni. Wiem. Ale zawsze chciałam to powiedzieć. O czym gadaliście, a raczej dlaczego tego nie robiliście!
-O czym mam z nią gadać. O wyścigach?
-Mamy wakacje Jack. W wakacje chcemy zapomnieć o pracy.- warknęłam.- Samochody.
-Samochody?- zdziwił się tak.
-Auta to nie wyścig, tak? No. Polecam zacząć temat od tej błękitnej strzały.- wskazałam na parking.
-Porsche 911 Carrera z 2002?
-Brawo! Coś o nim wiesz! Jej! Działaj.
Wtedy wróciła Cruz z chusteczkami.
-Trzymaj ciapciuchu.- zaśmiała się.- Raczej się spierze.
-Też mam taką nadzieje. Dzięki. Miłego obiadu.- po tych słowach odeszłam trąc spodenki.
***Pov.Zygzak***
-To nie Jackson i Cruz?- zapytałem ze zdziwieniem. Sally obróciła się.
-To oni.
-Pogodzili się?
-Najwyraźniej.
-Mam nadzieje, że to zwykły obiad.-mówiąc to zacząłem stukać palcami o stół.
-A, gdyby była to randka to co byś zrobił?
-Oni nie pasują do siebie.- warknąłem.
-A kto zachowywał się, jak Sztorm, a nawet gorzej.- po tych słowach rozbawiona zadała mi pstryczka w nos.- Nie bądź tak wobec niego nastawiony. Może to dobry chłopak.
-Yhym...a kowadła spadają z nieba.
-Kto rozwalił drogę?
-Em...ja?
-Kto obrażał Chłodnicę Górskę?
-No ja...ale...
-Kto na początku nienawidził swojej miłości?
Zrobiłem wielkie oczy.
-Do czego ty zmierzasz...Nie podoba mi się ten kierunek!- odparłem ze strachem.
-Laluś...
-Już jestem!- przywitała się Lucy.
-Starłaś oliwę?- zapytałem.
-Tak. Bez problemu. Mam teraz strasznie miękkie uda. Takie nawilżone jakieś.
***Pov. Jackson***
Ta cisza mnie dobija. Ta dziewczynka zdaje się nie mylić. Niech będzie.
-Nie wiesz czyje jest to Porsche?- wskazałem.
-Tak. Jest żony McQueena. Sally. To ta od motelu.
-Że udało mu się wyrwać taką kobietę. Jeszcze z takim autem.
-Miłość. A auto jest świetne.
-To ma chyba boxera, prawda?
-Prawda. To jeden z ostatnich modeli z tymi lampami.
-Ta... następcy mają okrągłe. Z 11 litrów myślisz pali?
-Jak nic. Sally mało nim jeździ, więc po miasteczku jej starcza.- odparła.- Jakie auta jeszcze lubisz?
-Pomyślmy...Porsche Cayman, Chevrolet Corvette...
-Pan McQueen ma Corvette.
-Taa...tylko ulepszoną. Znaczy, z przeznaczenia są sportowe, ale na Nascar potrzeba mocnego silnika.
-Bo Ci przerwałam. Jakie jeszcze?
-Stare Mustangi, Cadilac Eldorado, Renault Megane RS. To tylko część.
-Też je kocham. Chociaż absolutnie zakochana jestem w Audi TT. Mogłabym jeździć.
-Audi? Nie wpadłbym.
******
Rozmowa przedłużyła nam się do wieczora. W Chłodnicy byliśmy dopiero koło 19. Odprowadziłem Cruz do jej stożka.
-Dzięki za ten wypad do Koła Serc. Było super.
-To ja dziękuje za taką rozmowę o autach. Nie wiedziałam, że aż tak się tym interesujesz.
-A ja myślałam, że nie umiesz się uśmiechać.
-Przecież, ja...
-...w tym momencie się uśmiechasz. Do twarz Ci z nim.- przerwała z uśmiechem. Poczułem lekki rumieniec.
-Tak, że no. Do zobaczenia.- zakończyłem odchodząc. Wierzcie mi lub nie, ale i dla mnie nowością był szczery uśmiech na twarzy.
Siema, siema. Chyba przesadzam z częstotliwością rozdziałów xD Dajcie znać co o nim sądzicie. Mam ogólnie projekty Grand Prix Chłodnicy Górskiej i rozplanowane charaktery chłopaków którzy przybędą :D Myślałam nad nimi długo, aby każdy był charakterystyczny. Jeżeli ładnie poprosicie to mogę dać wam maksymalnie 2 przymiotnik, który któregoś z nich opiszę (taka zabawa ;) ) Ode mnie to tyle! Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro